3
5.08.2023, 09:00Lektura na 5 minut

Portala znasz już na pamięć? Zagraj w to. Recenzja Viewfinder

Wiele gier logicznych bazuje na jednym pomyśle, a cała sztuka w tym, by na prostej podstawie stworzyć odpowiednio zróżnicowane łamigłówki. Tak było chociażby z kultowym Portalem, tak jest też z debiutanckim dziełem szkockiego Sad Owl Studios.


Eugeniusz Siekiera

Grafika została pociągnięta ciepłymi, pastelowymi barwami, co przywołuje wspomnienia z The Witness Jonathana Blowa. Każda z plansz Viewfindera to schludnie zaprojektowana, wymuskana miniaturka, na którą patrzy się z niekłamaną przyjemnością. Ostatecznie jednak w grze logicznej nie estetyka jest najważniejsza, ale wyzwania, które oferuje.


Jedna sprytna sztuczka…

U podstaw tego pomysłowego „indyka” leży zabawa perspektywą i możliwość zamiany płaskich fotografii na trójwymiarowe elementy otoczenia. Jak to działa w praktyce? Wyobraź sobie niewielką przestrzeń, sześcian zawieszony w próżni. Teleport pozwalający przenieść się dalej (a zarazem kończący każdą zagadkę) znajduje się na sąsiedniej platformie, ale dzieli je przepaść, której nie dasz rady przeskoczyć. Bierzesz zdjęcie, na którym uwieczniono fragment ściany; fotografię możesz dowolnie obracać, przykładowo tak, by wspomniana ściana stała się podłogą, następnie używasz jej, aby dwuwymiarową płaszczyznę zamienić w obiekt 3D, który zastąpi wcześniejsze tło. Jeśli zrobisz to w odpowiednim miejscu, stworzysz kładkę pozwalającą ci pokonać przepaść.

Viewfinder
Viewfinder

To oczywiście najprostszy z możliwych przykładów, bo sytuacja z czasem się komplikuje. Bywa, że dystans do pokonania okazuje się zbyt duży, a fotek brakuje. W tym przypadku przyda się kserokopiarka pozwalająca powielać obrazki. Albo aparat, którym zrobimy całkiem nowe zdjęcia. W pierwszych rozdziałach będzie skierowany na sztywno w określony punkt na mapie, później, gdy w nasze ręce trafi polaroid, zabawa rozkręci się na całego, gdyż dostaniemy możliwość fotografowania dowolnych elementów architektury. No, chyba że zabrniemy jeszcze dalej, gdzie trafimy na całe konstrukcje, których nie sposób uwiecznić na zdjęciu, co dodatkowo skomplikuje wyzwania.


…a tyle możliwości!

Mając niemal nieograniczony wpływ na wygląd otoczenia (bo choć liczba fotek jest skończona, wykorzystujemy je w dowolnym miejscu), można pomyśleć, że łatwo „zepsuć” etap i uniemożliwić ukończenie go. Twórcy oczywiście to przewidzieli, zaimplementowali więc opcję cofania czasu z zaznaczeniem na wykresie kluczowych momentów, w których coś zmieniliśmy. Gdy nabroimy za dużo, blokując wyjście z planszy, gra od razu czytelnie to zakomunikuje.

Viewfinder
Viewfinder

Stały element zagadek stanowią platformy zasilające wspomniane teleporty. Potrzeba do nich akumulatorów, te zaś umieszczono w trudno dostępnych miejscach – by się do nich dorwać, należy oczywiście odpowiednio użyć fotografii. Zdarzy się i tak, że na planszy będzie ukryta niewystarczająca liczba źródeł energii. I na to jest prosty sposób, bo przecież wszystko, co uwiecznimy na zdjęciu, zostanie automatycznie skopiowane, a więc także przedmioty, które można podnosić. Dotyczy to również samych teleportów, gdy więc zobaczymy takowy na suficie, wystarczy strzelić fotkę, obrócić ją i wkomponować w tło zupełnie nowe urządzenie. Chyba że do maszyny prowadzą przewody zasilające, wtedy dodatkowo trzeba pamiętać o odpowiednim ustawieniu, by wszystko, co niezbędne, znalazło się w kadrze. Zgodnie z tym, co podpowiada zdrowy rozsądek, kopia z uciętym, niekompletnym zasilaniem nie będzie działać.

Na dość wczesnym etapie kampanii pojawiają się zabawy perspektywą, gdzie na kilku różnych płaszczyznach znajdują się fragmenty większego obrazu, my zaś musimy spojrzeć nań z odpowiedniego miejsca, by poszczególne skrawki połączyły się w całość, tworząc tym samym nową przestrzeń do eksploracji. Kapitalne są także te etapy, które oszukują nasze zmysły – to, co wygląda jak schody, okazuje się sprytnie namalowaną teksturą, która je imituje, ale dowiadujemy się o tym dopiero w chwili zbliżenia się. Pod koniec dochodzą zagadki dźwiękowe oraz portale nakładające filtr na świat, co niesie za sobą określone skutki. Na łopatki rozłożyła mnie łamigłówka z arbuzem i wagą – jedno z opcjonalnych, ale najbardziej pomysłowych wyzwań. Szkoda, że podobnych, bardzo kreatywnych motywów jest w całej grze relatywnie mało.

Viewfinder
Viewfinder

Dwa kroki do ideału

Oczywiście najfajniejsze są te poziomy, które łączą kilka rozwiązań w ramach jednej zagadki, np. wymagają obracania fotek i robienia nowych, kopiowania potrzebnych obiektów czy „burzenia” ścian przez nakładanie na istniejące modele nowej płaszczyzny. Najbardziej wymagająca wydaje się finałowa ścieżka zdrowia, gdzie musimy z marszu rozwiązać parę różnych łamigłówek, które po kolei maglują elementy mechaniki poznane na przestrzeni całej kampanii. Żeby było trudniej, wszystko robimy pod presją czasu.

Viewfinder daje mnóstwo frajdy, a jego potencjał był ogromny. Tym bardziej żałuję, że nie został w pełni wykorzystany. Gros łamigłówek w pierwszych rozdziałach (choć i później trafiają się banały) nie wykracza poza podstawowy schemat z cyklu „użyj fotki w odpowiednim miejscu, by stworzyć pomost lub schody”, a takowe przechodzą się właściwie same. Innymi słowy, spora część gry nie wymaga napinania intelektualnej muskulatury. Zabrakło mi również dużych, wielopoziomowych map, czegoś na wzór eksperymentalnej piaskownicy. Obecne zagadki to kilkuminutówki, a niektóre można rozwiązać dosłownie w kilka(naście) sekund.

Viewfinder
Viewfinder

To chyba moje największe zastrzeżenie pod adresem Viewfindera. Drugim jest zepchnięta na boczny tor narracja serwowana za pośrednictwem audiologów, notatek czy rozmów telefonicznych. Choć akcja dzieje się w przyszłości, gra porusza ważny i aktualny temat (kryzys klimatyczny), ale podaje go w nieatrakcyjnej i nieangażującej formie. Gdy gonimy za zagadkami, bardzo łatwo zignorować przemycaną w tle historię, nie psując sobie ogólnego doznania. To jednak drobiazgi. Czepiam się dla zasady, bo to w gruncie rzeczy piekielnie wciągająca i pomysłowa produkcja, a niewiele zabrakło do tego, by była wybitna. Życzyłbym sobie, by kontynuacja – jeśli powstanie – stała się dla „jedynki” tym, czym Portal 2 dla części pierwszej, czyli doskonałym rozwinięciem świetnej idei.

W Viewfindera graliśmy na PC.

Ocena

Wymagająca kreatywności i wyobraźni przestrzennej gra logiczna, która wciąga i angażuje od pierwszych minut. Gdyby potrafiła lepiej opowiadać swoją historię, chciała być trudniejsza i odważniejsza, zbliżyłaby się do ideału.

8+
Ocena końcowa

Plusy

  • pomysł leżący u podstaw rozgrywki
  • szereg kapitalnych zagadek
  • spore możliwości przekształcania plansz i szukania nowych rozwiązań
  • zabawy perspektywą nie nudzą
  • prosta, ale miła dla oka grafika
  • relaksująca muzyka

Minusy

  • brak bardziej złożonych wyzwań i wielopiętrowych poziomów
  • fabuła podana w nieciekawej formie


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów117

Obserwujących21

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze