Recenzja House Flipper 2. Jak ja kocham remonty!

Frozen District z dumą ogłosiło, że pierwsza odsłona House Flippera sprzedała się w ponad pięciu milionach egzemplarzy na wszystkich platformach. Przy tak fantastycznym wyniku kwestią czasu było powstanie oficjalnej kontynuacji i muszę przyznać, że z niecierpliwością wyczekiwałem jej debiutu. Ten rok okazał się po brzegi wypełniony mocno angażującymi produkcjami, a od jakiegoś czasu tempo premier wzrosło tak bardzo, że autentycznie poczułem się przytłoczony tym dobrobytem.
Stąd też potrzebowałem tytułu nieco spokojniejszego, mającego w nosie rywalizację, testowanie cierpliwości graczy czy zajmowanie ich umysłów wielowątkowymi fabułami. Jako fan majsterkowania i skręcania mebli przy poprzednim dziele polskiego studia Frozen District spędziłem wiele godzin, zaliczając setki wyzwań zarówno z „podstawki”, jak i wydanych w późniejszym czasie dodatków Garden i Farm. I wiecie co? Z House Flipperem 2 będę miał podobnie!

Tego mi było trzeba!
House Flipper 2 to klasyczna kontynuacja, stanowiąca bardziej rozwinięcie pomysłów z „jedynki” aniżeli wywrócenie do góry nogami jej założeń. Jeśli więc graliście w tytuł z 2018 roku, to doskonale wiecie, czego się spodziewać. Mimo to czuć tutaj ogromny powiew świeżości i zupełnie nową jakość. Co prawda nie wszystkie zmiany przypadły mi do gustu, lecz w ogólnym rozrachunku mamy do czynienia z produkcją rozbudowaną niemalże pod każdym względem. Twórcom udało się też wyeliminować główną wadę poprzedniczki – monotonię. W „jedynce” właściwie większość zleceń sprowadzała się do tego samego, co po jakimś czasie mocno zniechęcało do dalszej zabawy.
W sequelu otrzymaliśmy trochę bardziej fabularyzowaną rozgrywkę, z czym mogliśmy się już zetknąć w rozszerzeniu Farm. Akcja została osadzona w fikcyjnej miejscowości Pinnacove podzielonej na kilka dzielnic. Nie tylko przekłada się to na warstwę wizualną, ale też znacząco wpływa na zlecone nam zadania. Innych misji możemy spodziewać się na działkach w okolicznych lasach, a inne wyzwania są stawiane przed nami w domach przy plaży lub w centrum miasteczka. Naturalnie w wielu przypadkach wykonujemy te same czynności remontowe, jednakże znaczenie ma tutaj cała otoczka. Do każdego zadania zostajemy odpowiednio wprowadzeni, w trakcie pracy zaś czasami dzwonią do nas inwestorzy dzielący się swoimi historiami oraz proszący o dodatkowe usługi.

Bez obaw – House Flipper 2 nie stał się przez to tytułem zbyt przegadanym, odciągającym uwagę od clou rozgrywki. Frozen District zadbało po prostu o żywszy i naturalniej funkcjonujący świat. Za każdym budynkiem kryje się jakaś historia i nawet jeśli nie jest podana wprost, to można ją zrozumieć poprzez oględziny miejsca remontu: a to sprzątamy po koncercie zorganizowanym w garażu, a to przerabiamy starą kawiarnię na lokal mieszkalny albo zmieniamy układ pomieszczeń po narodzinach dziecka. Dzięki temu miałem poczucie, że wykonuję zlecenia dla (wirtualnych) ludzi, a nie odhaczam tylko kolejne zadanka niczym w prostych grach mobilnych. W żadnym momencie nie doskwierała mi presja czasu, mogłem sobie spokojnie pracować bez niepotrzebnych stresów.
Czuć powiew świeżości
Już w trakcie pierwszych misji uświadomiłem sobie, że rozgrywka została zmodyfikowana o wiele bardziej, niż się spodziewałem. W dalszym ciągu malowałem i burzyłem ściany, zbierałem śmieci, sprzedawałem i kupowałem meble, kładłem płytki, ale każdą z tych czynności wykonywałem w inny sposób niż w pierwszej odsłonie. Czy zmiany wyszły na lepsze? W większości tak, choć niektóre nie przypadły mi do gustu. Przede wszystkim nie podoba mi się to, w jakim kierunku poszło malowanie powierzchni. Zamiast rozprowadzać farbę płynnymi ruchami w górę i dół, jak w „jedynce”, jeździmy wałkiem malarskim w dowolnym kierunku, aż zapełnimy wcześniej określone przez nas pole. Nie tylko jest to niewygodne (narzędzie potrafi się np. zacinać o futryny drzwi), ale też nijak się ma do sztuki nakładania koloru na ścianę.

Nie mam natomiast zastrzeżeń do tego, w jaki sposób zrealizowano pozostałe elementy rozgrywki. Kładzenie płytek nie sprowadza się już wyłącznie do określenia powierzchni i kliknięcia jednego przycisku. Teraz trzeba to robić ręcznie, dzięki czemu łatwiej tworzy się wzory na ścianach i podłogach. Rozwalanie ścian przy użyciu wielkiego młota także jest znacznie precyzyjniejsze i dało mi jeszcze więcej satysfakcji – tak samo jak stawianie potem nowych murów wedle wcześniej ustalonego projektu.
W „jedynce” sprzątanie pomieszczeń było bardzo umowne i sprowadzało się do śmiesznego machania mopem w powietrzu i obserwowania, jak brudy znikają w magiczny sposób. Tym razem gra automatycznie ustala, czy postać powinna korzystać ze szmatki lub szczotki, które faktycznie wchodzą w interakcję z czyszczonymi obiektami. System ulepszeń po jakimś czasie pozwala wyposażyć bohatera w spray do mycia usprawniający proces usuwania zróżnicowanych plam (ślady po psie, rozlane wino, stare malunki na sklepowej witrynie itp.).
Protagonista nie wchłania już śmieci niczym czarna dziura, tylko zbiera je do worka, a gdy ten wypełni się po brzegi, warto odnieść go do pojemnika, aby zarobić na tym parę groszy. Producent dodał również konieczność rozpakowywania pudeł, w których znajdziemy wszelkiej maści przedmioty: od ramek na zdjęcia, przez kwiaty, po telewizory i komputery.

Resztę mebli oraz bibelotów trzeba kupić, pozbywając się przy tym starych gratów, tak jak to miało miejsce w poprzedniczce. Do tego celu wykorzystujemy tzw. narzędzie flippera, które doczekało się nowych funkcji. Za jego pomocą jesteśmy w stanie kopiować lub zmieniać styl poszczególnych elementów (chcecie inny blat w kuchni? Śmiało!) bądź kopiować przedmioty, co znacząco przyspiesza remonty. Podczas pracy pomaga też zmysł flippera polegający na podświetlaniu wszystkich rzeczy wymagających wyrzucenia do kosza, zmycia lub zmodyfikowania.
Kochacie The Sims? Pokochacie też House Flippera 2
Kampania fabularna jest super, jednakże House Flipper 2 uwalnia cały swój potencjał dopiero w nowym trybie sandboksowym. W tym przypadku nie mamy narzuconego żadnego celu, a do tego operujemy nieskończonymi funduszami. Na początku zabawy musimy nazwać nieruchomość, wybrać dla niej otoczenie (spośród czterech rodzajów) oraz ustalić rozmiar działki. A to, co wydarzy się później, zależy już wyłącznie od wyobraźni graczy. Chcielibyście zaprojektować domek letniskowy? Droga wolna! Marzy wam się latarnia morska? Do dzieła! A może spróbujecie odtworzyć jakąś chatę z ulubionego filmu? Proszę bardzo!

Jeżeli w produkcje z serii The Sims graliście przede wszystkim dla budowania rezydencji, to obowiązkowo musicie zapoznać się z dziełem polskiego developera. To, jak wiele możliwości daje tryb sandboksowy, przechodzi ludzkie pojęcie. Ukształtowanie terenu, postawienie fundamentów, ścian i dachu to dopiero początek wielkiej przygody. Później można wyremontować pomieszczenia, zadbać o wyposażenie, zaprojektować ogródek… Uff! Co więcej, Frozen District nawiązało współpracę z platformą mod.io, a to pozwala na dzielenie się swoimi pracami z innymi użytkownikami. Jeżeli wokół gry zbierze się duża społeczność (w to nie wątpię), to jej żywot będzie długi i piękny.
Niewiele zabrakło do perfekcji
Byłem naprawdę bliski wystawienia House Flipperowi 2 dziewiątki, bo przez większość czasu grało mi się fantastycznie. Ostatecznie na moją notę końcową wpłynęły m.in. błędy techniczne, które czasami delikatnie spowalniały realizowanie zleceń, innym razem uniemożliwiały zaś zdobycie trzech gwiazdek za ukończenie misji. Zadziało się tak np. wtedy, gdy na przygotowanej wcześniej posadzce postawiłem ścianę i umieściłem na niej drzwi. Płytki na podłodze w magiczny sposób zniknęły pod futryną i nie mogłem ich tam ponownie umieścić, przez co nie miałem jak wykonać zadania w 100%. Na szczęście takie wpadki są rzadkie i wierzę, że w przyszłych aktualizacjach zostaną wyeliminowane. Muszę natomiast pochwalić krakowiaków za dobrą optymalizację – pomimo o wiele lepszej oprawy graficznej produkcja działa dobrze na starszych pecetach i urządzeniach typu Steam Deck.

Najbardziej zawiodło mnie w tym tytule zepchnięcie na dalszy plan wszelkiego rodzaju montaży. Gdy w „dwójce” kupimy sedes, po prostu ustawiamy go w łazience i na tym kończy się nasza interakcja z nim. W poprzedniej części trzeba było m.in. przymocować go do podłogi i podłączyć odpływ. Tak samo z pralką, prysznicem, umywalką, piekarnikiem i wieloma innymi dużymi AGD. Na pocieszenie dostaliśmy jedynie oddzielny tryb, w którym montujemy na czas rozmaite przedmioty i meble, jak zegar ścienny, półka czy stół. Nie ukrywam: z tej minigry korzystałem z przyjemnością, ale jednocześnie smuciłem się, że zabrakło podobnych czynności w głównej rozgrywce. Trzymam kciuki za to, że Frozen District jeszcze zdąży się zrehabilitować i wróci do rozwiązania z poprzedniczki.
Żałuję, że na wersję konsolową muszę poczekać do marca przyszłego roku. Choć przynajmniej będzie to dobry powód, aby sięgnąć po „dwójkę” po przerwie i kontynuować przygodę. Wiem jedno: House Flipper 2 to produkcja, do której będę wracał z przyjemnością. Pewnie mógłbym dodać coś jeszcze, ale nie mam czasu – domy same się nie wyremontują!
W House Flippera 2 graliśmy na PC.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
5 odpowiedzi do “Recenzja House Flipper 2. Jak ja kocham remonty!”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Super! Zazwyczaj nie kupuję gier na premierę, ale na House Flipper 2 czekam już od dawna, więc – biorąc pod uwagę pozytywne recenzje – chętnie zaopatrzę się w nową odsłonę. W jedynkę grało mi się doskonale – było trochę problemów z wyszukiwaniem przedmiotów (było to dużo mniej wygodne niż w Simsach) oraz z kiepską optymalizacją (gra dosyć mocno męczyła kartę graficzną)
ps: Dopiero teraz zauważyłem, że to już prawie 14 grudnia – myślałem, że do premiery jeszcze z tydzień 🙂 Nooo to w czwartek granko 🙂
No to jak tam było słabo z optymalizacją, to powodzenia z dwójką.
Wymagania jedynki:
MINIMUM:
Requires a 64-bit processor and operating system
OS *: Windows 7 (64-bit) or newer
Processor: Intel Core i3 3,20GHz / AMD Phenom II X4 955 3,2 GHz
Memory: 4 GB RAM
Graphics: GeForce GTX 560 / AMD R7-260X
DirectX: Version 11
Storage: 6 GB available space
RECOMMENDED:
Requires a 64-bit processor and operating system
OS: Windows 10 64bit
Processor: Intel Core i5-8400 / AMD Ryzen 5 1600
Memory: 8 GB RAM
Graphics: GeForce GTX 970 / AMD Radeon RX 580
DirectX: Version 11
Storage: 6 GB available space
Wymagania dwójki:
MINIMUM:
Requires a 64-bit processor and operating system
OS: Windows 10 64bit
Processor: AMD Ryzen 5 1st gen / Intel Core i5 7th gen
Memory: 8 GB RAM
Graphics: AMD Radeon RX 580 4GB / NVIDIA GeForce GTX 1060 6GB
DirectX: Version 11
Storage: 6 GB available space
RECOMMENDED:
Requires a 64-bit processor and operating system
OS: Windows 10 64bit or newer
Processor: AMD Ryzen 5 3rd gen / Intel Core i5 10th gen
Memory: 16 GB RAM
Graphics: AMD Radeon RX 5700XT 8GB / NVIDIA RTX 2070 8GB
DirectX: Version 11
Storage: 6 GB available space
Mama gra w jedynkę w 1080p na moim starym PC (i5-4690K, 16GB RAM, GTX 970) i gra ma porządne spadki FPSów miejscami (choć mamie to nigdy nie przeszkadzało), więc obawiam się że w dwójkę bez upgrejdu peceta nie da rady nawet na minimalnych (szczególnie jeśli chodzi o procesor). W jedynce ma już około 200 godzin (z czasem kupiłem jej wszystkie DLC) i podobno nadal dużo do zrobienia, więc w dwójce pewnie też by spędziła dużo czasu na dekorowaniu domów.
W moim przypadku nie obawiam się o samo działanie gry, bo wykonałem upgrade sprzętu dwa lata temu i PC jest topowy, ale to o co się obawiam to temperatury.
Co ciekawe w jedynkę grałem jeszcze też na starym PC dokładnie z tą samą kartą co mówisz – czyli GeForce 970gtx.
O ile ja spadków nie zauważyłem w tamtym momencie, to zdecydowanie były wysokie temperatury podchodzące pod 80 stopni na karcie.
Co do samych wymagań podanych przez wydawcę – nie są specjalnie zaskakujące. Jeśli gra będzie dbać o kulturę pracy sprzętu to nie mam zastrzeżeń.
O kulturę pracy sprzętu trzeba zadbać samemu. Od strony programowej możesz ograniczyć liczbę FPS (np. w Cyberpunka mam locka na 60 klatek, bo wolę stabilne 60 niż skoki między 50 a 90 na najwyższych detalach z path tracingiem).
Od strony sprzętowej, jeśli chodzi o chłodzenie powietrzne to przewiewna buda z wiatrakami i dobre chłodzenie procka.
Mam Fractal Design Define R5 kupioną w 2015 roku i wszystkie bebechy w kompie już wymienione, a buda została. Dołożyłem za to wiatraków, bo mam ich łącznie sześć 140mm, a do tego procesor ma Noctua NH-D15 z dwoma kolejnymi wiatrakami 140mm.
W pececie temperatury spoko, za to w pokoju temperatury rosną, bo całe ciepłe powietrze wydmuchiwane jest do pokoju. Dlatego zrobiłem sobie lekki UV karty graficznej – prawie 100W mniej pod pełnym obciążeniem prawie bez spadku wydajności na RTX 3080 12GB.
Zrobiłem też UV procesora – temperatury spadły o kilkanaście stopni, a wydajność wzrosła, bo zrobiłem UV curve optimizerem per core, czyli każdy rdzeń osobno na Ryzen 5800X, ale zanim był w pełni stabilny bez żadnych BSODów, to tweakowałem to kilka miesięcy i wyłączałem UV do jakichś ważniejszych dłuższych renderów, itd. Obecnie w 100% stabilny i trzyma 4,9GHz pod pełnym obciążeniem bez spadków taktowania i z dobrymi temperaturami.
Ok pograłem pierwszą godzinkę – oczywiście za wcześnie by ocenić grę, ale mogę nieco powiedzieć jak to wszystko wygląda.
Gram na: RTX 3070 ASUS, I7 10700k, 64 GB RAM.
– Optymalizacja: dokładnie taka jakiej się spodziewałem, czyli kiepska. Gra oczywiście trzyma 60 fps, ale temperatury na karcie 65 stopni (co w przypadku mojego modelu oznacza najwyższy wynik – tyle osiągałem w Red Dead Redemption 2) oraz wiatraczki chodzą na ponad 1700 RPM, co ponownie daje wynik taki jak w RDR 2, a gra oczywiście graficznie nawet koło RDR 2 nie stała 🙂
Krótko mówiąc – optymalizacja leży, ale jest to coś na co byłem gotowy, bo gra stoi na silniku Unity, a ten nie raz ma swoje problemy. Między innymi:
– Blokada FPS: Podobnie jak miało to miejsce w poprzedniczce, gra startuje z jakąś chorą liczbą FPS-ów (1000 fps na splash screenie). Jest to wynik silnika Unity, który ma jakieś dziwne problemy ze splash screenami w każdej grze. Jeśli nie chcecie chwilowo palić karty, to koniecznie zablokujcie sobie fps-y na poziomie sterownika.
Na szczęście poza kwestiami technicznymi, gra wygląda na świetną produkcję i doskonałą zabawę.
– Spokojny klimacik.
– Więcej zadań niż w pierwszej części.
– Wygodniejsze sterowanie.
Z wad gameplayowych:
– Czasami nie widać celu zadania. Nie jest to specjalnie czytelnie oznaczone, a twórcy chyba zdają sobie z tego sprawę, bo sami napisali „miłego polowania na zadania”.
– Nie zauważyłem opcji kładzenia i pochylania przedmiotów. Można je kłaść w poziomie i pionie, obracać nimi, ale pochyłu się chyba nie da zrobić.
– Dziwne nieco zarządzanie śmieciami.
Generalnie wygląda bardzo dobrze. Na ocenę się nie silę, bo cóż tu można ocenić po godzince gry, ale daję znać jak to wygląda na pierwszy rzut oka i przede wszystkim jak wygląda optymalizacja.
Według mnie przejście na Unreal dobrze, by grze zrobiło. Byłaby ładniejsza i miała lepszą optymalizację.