14
17.07.2023, 11:59Lektura na 11 minut

Recenzja Jagged Alliance 3. W końcu godny następca legendarnej „dwójki”

Uwierzycie, że od premiery Jagged Alliance 2 mijają właśnie… 24 lata!? Prawie ćwierć wieku musieliśmy czekać na kontynuację. Ale było warto.

Tak, oczywiście wiem, że w międzyczasie (nie licząc moim zdaniem takiego sobie udziwnionego remake’u o nazwie Back in Action) powstały aż trzy gry z Jagged Alliance w tytule: Wildfire, Flashback i Rage!. Ale fani serii pewnie zgodzą się ze mną, że poza Wildfire, które okazało się nie tyle sequelem, co przeróbką „dwójki”, nie są to produkcje warte zapamiętania – tak oględnie mówiąc. Dlatego dopiero dzieło bułgarskiego Haemimont Games mogę uznać za PRAWDZIWĄ kontynuację tej kultowej gry.

Jagged Alliance 3
Jagged Alliance 3

Ćwierć wieku to szmat czasu, a w branży gier wideo to już niemal wieczność, nie dziwota więc, że za ten tytuł odpowiadają zupełnie inni ludzie (acz współpracował z nimi jeden z twórców „dwójki”). Wskrzeszanie dawnych legend bywa ryzykowne, na szczęście tym razem nie ma powodów do (większych) narzekań. Jagged Alliance 3 to udana kontynuacja, choć niewątpliwie nie jest to gra dla każdego. Wcale nie dlatego, że bez znajomości JA2 sobie nie poradzicie (a zakładam, że sporo czytających tę recenzję osób nie było jeszcze na świecie w 1999 roku, część zaś dopiero raczkowała pod biurkiem taty). To akurat żaden kłopot – dostajemy całkowicie nową opowieść, acz starzy gracze na pewno uśmiechną się, widząc rozmaite nawiązania (np. najemników znanych z poprzednich części). Problem tkwi w czymś innym…


Complex Alliance

Haemimont Games odpowiada m.in. za serię Tropico. Te tycoony łączyły sporą złożoność z ładną oprawą i specyficznym, nienachalnym poczuciem humoru. Niewątpliwie wszystkie wymienione elementy znajdziecie teraz w Jagged Alliance 3. Tu zarządzanie prowincjami, zdobywanie lojalności lokalsów, pozyskiwanie funduszy, produkcja i handel liczą się równie mocno, jak walka. Do tego doszły też elementy erpegowe. Całość sprawia, że gra jest TRUDNA, o czym już na samym początku zabawy ostrzegają sami twórcy. I wcale nie żartują. Złożoność JA3 sprawia, że nawet na standardowym poziomie trudności dostajemy nieźle w kość, aż nie pojmiemy rządzących tu mechanizmów, tak ekonomicznych, jak i związanych z walką, i nie nauczymy się ich wykorzystywać. A ta nauka trwa dość długo i naprawdę boli.

Jagged Alliance 3
Jagged Alliance 3

Bo też w grze nie ma żadnego samouczka, tzn. niby jest nim pierwsza lokacja, nieduża wysepka, którą musimy opanować… ale nawet tam (czy wręcz SZCZEGÓLNIE tam, gdyż dowodzimy wówczas grupką niedoświadczonych i kiepsko wyposażonych ludzi) szybko robi się niefajnie. Spróbujcie zdobyć karabin maszynowy w lokacji z bunkrem albo zaatakować fort ulokowany na wschodzie, a zobaczycie, co mam na myśli. Nie wiem, czy gdyby nie to, że grałem, by napisać recenzję, nie rzuciłbym wtedy tej gry w kąt. Ale po wielu próbach (oraz masie quick sejwów i loadów, bo na szczęście jest tu taka opcja) w końcu zacząłem kumać obowiązujące reguły(*). I wtedy dopiero poczułem przyjemność, a nie frustrację. Dlatego lojalnie ostrzegam, że to gra dla tych, których kolejne porażki motywują, by starać się bardziej.

(*) A i tak nadal nie rozumiem, np. dlaczego nieprzyjaciel, wchodząc w zasięg obserwacji przyczajonego najemnika, czasem dostaje kontrę, a czasem nie (bo w drugą stroną zawsze moja akcja wywołuje reakcję wroga).


Jagged Grand Chien

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa: gdzieś tam daleko, w tropikach, istnieje sobie państewko Grand Chien (ewidentnie dawna francuska kolonia). W niejasnych okolicznościach władzę przejęła w nim paramilitarna organizacja Legion dowodzona przez niejakiego Majora, a prezydent został uwięziony. Rodzina polityka wynajęła ciebie, graczu, byś zaprowadził w okolicy porządek, czyli skopał tyłki rebeliantom, uwolnił prawdziwego przywódcę Grand Chien i przywrócił prawo i sprawiedliwość.

Jagged Alliance 3
Jagged Alliance 3

Pracodawcy groszem niestety nie śmierdzą i oferują tylko marne 30 tys. dolarów, ale na początek to wystarczy, by skompletować grupkę „psów wojny” spośród 36 dostępnych postaci o różnym typie osobowość i specyficznych umiejętnościach. Oczywiście w praniu wszystko okazuje się bardziej złożone, niż się wydawało, np. jest tu też komunistyczna partyzantka, która walczy z Legionem, choć z innych powodów niż my. Jej członkowie mogą stać się naszymi sojusznikami, ale nie muszą…


Długa, trudna, frustrująca, ale satysfakcjonująca.


Przejście kampanii Jagged Alliance 3 zajmie wam jakieś 50 godzin (skromnie licząc!). Niestety główny wątek fabularny nie stanowi jakiegoś wielkiego atutu JA3, podobnie jak misje poboczne. Złośliwie powiem, że historia prezentuje się tak, jakby napisał ją ChatGPT, tzn. jest w porządku, ale to kompilacja tego, co już doskonale znamy z wielu innych gier i filmów. Nie rozczarowuje, lecz i nie porywa. Tyle dobrego, że została kinowo spolonizowana (doceńmy to, bo Włosi czy Koreańczycy bardzo narzekają na forach na brak ich wersji językowych). Parę razy się wprawdzie uśmiechnąłem, np. gdy w pewnym momencie gość z pięknym fhancuskim akcętę skarżył się na „utraconą minę”, ewidentnie mając na myśli kopalnię… ale to pierdółki.


Hard-working Alliance

Co zatem robimy? Wynajmujemy najemników. Ruszamy nimi na mapie strategicznej, opanowując kolejne sektory państwa, zajmując miasta i rozmaite ośrodki (porty, obozy uchodźców itp.), w których możemy wykonywać dodatkowe akcje (trenować żołnierzy, szkolić lokalną milicję, wysyłać zwiadowców, naprawiać ekwipunek, leczyć rany itd.). Tamże zdobywamy kopalnie diamentów (podstawowe źródło dochodu!) i przechwytujemy transporty Legionu.

Jagged Alliance 3
Jagged Alliance 3

Do tego eksplorujemy planszę, zdobywając i sprzedając łup, a także produkując i ulepszając broń, rozmawiamy z ludźmi (uwaga: w zależności od inteligencji najemnika gadka może się rozmaicie potoczyć, a przebieg dialogu niekiedy wpływa na fabułę), bo w ten sposób posuwamy akcję do przodu, dostajemy misje poboczne itd. A wszystko w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą. Gwarantuję, że na brak zajęć narzekać nie będziecie, szczególnie gdy dorobicie się kilku drużyn najemników i opanujecie sporą część Grand Chien. Po cichu przyznam nawet, że wolałbym w tej grze więcej walki niż tego całego zarządzania…


Fighting Alliance

W turowych potyczkach gra bazuje na klasycznym systemie punktów akcji, które wydajemy na ruch / ostrzał / wartę / wykorzystanie perków. Ludzi tak jak ja wychowanych na XCOM-ie niewątpliwie zaskoczy fakt, że podczas starcia JA3 nie pokazuje procentowej szansy trafienia, gdy mierzymy do wroga. To świadomy ruch ze strony twórców, którzy chcieli „urealnić walkę”, tzn. uniknąć sytuacji z XCOM-a, że gracze, kampując za osłonami, oddawali strzały tylko ze sporym prawdopodobieństwem sukcesu(**). Gra informuje nas za to, że dany strzał nie zrobi przeciwnikowi krzywdy (lub co najwyżej ledwie go draśnie) albo że pocisk z konkretnej broni nie przebije się przez osłonę, za którą kryje się nieprzyjaciel. Widzimy też szansę na trafienie krytyczne i maksymalną ilość obrażeń, jaką możemy zadać wrogowi. Choć to akurat nieco mi się kłóci z ideą „urealnienia walki”.

(**) Acz i tu, tak jak w XCOM-ie, zdarzają się dziwne sytuacje, że pudłujemy, mając wroga dosłownie metr przed sobą…

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów285

Obserwujących54

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze