9
16.11.2023, 11:32Lektura na 8 minut

Recenzja Like a Dragon Gaiden – mniejsza Yakuza ze zbyt długim tytułem

Like a Dragon czy Yakuza – nazywajcie tę serię, jak chcecie. Jest to najdłuższa telenowela w grach wideo, a także zestaw wyjątkowych tytułów, które od lat polegają na graczach śledzących losy niezmordowanego herosa, Kazumy Kiryu.


Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Tworząc tak długi cykl, trudno zachować przystępność dla nowych graczy. Ekipa Ryu Ga Gotoku Studio zdaje sobie z tego sprawę, co jakiś czas wypuszczając „wprowadzające” do serii odsłony i spin-offy, takie jak Yakuza 0, Like a Dragon 7, Like a Dragon: Ishin! czy Judgment. Recenzowane Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name to coś pomiędzy prezentem dla starych fanów a kolejną próbą wyciągnięcia ręki w kierunku osób, które nigdy nie miały kontaktu z przygodami japońskich twardzieli od wieków posługujących się tym samym kodeksem honorowym.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Kazuma Kiryu, najbardziej legendarny z legendarnych przywódców klanu Tojo, jest także głównym bohaterem (i spoiwem) marki Yakuza. Przez większość czasu przyjmuje pozycję kogoś, kto zrzeka się swoich przywilejów i próbuje uciec od gangsterskich porachunków – przeszłość jednak zawsze go dogania. Like a Dragon Gaiden dotyczy krótkiego wycinku jego życia, kiedy znów wydaje się, że udało mu się odnaleźć spokój. Jak łatwo się domyśleć, nie trwa to zbyt długo i już w pierwszym rozdziale gry jesteśmy wrzuceni na karuzelę zdarzeń, która zmusza Kiryu do ponownego zaangażowania się w sprawy japońskiego półświatka.


Kiryu, Kiryu, pokaż rogi

Fabuła, mimo iż do budowy dramaturgii wykorzystuje informacje znane głównie tym, którzy grali w Yakuzę 6 i 7 (akcja Gaiden została osadzona pomiędzy tymi częściami), powinna być przystępna dla każdego. Nawet jeśli nie kojarzycie wszystkich wątków lub ledwo znacie serię, to trzon opowieści okazuje się taki jak zwykle: Kiryu jako jedyna osoba zdolna do rozstrzygania pewnych problemów przez pierwszą połowę gry jest wołami do nich zaciągany, a w drugiej sam z siebie je rozwiązuje. Standardowo życzy sobie wyłącznie tego, by cały świat o nim zapomniał, lecz zawsze znajduje się coś, co znów zmusza go do wejścia na główną scenę. To powtarzalne i naiwne, ale w ten dobry sposób, który wiąże się z urokiem serii.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Yakuza fabularnie, pod względem questów, levelowania i dobierania wyposażenia, to jRPG, ale sam gameplay (poza częścią z numerem siedem i nadchodzącą „ósemką”) to czysty brawler, w którym wciąż wyskakują na nas grupy typów gotowych na utratę zębów. Najważniejsze rzeczy dzieją się jednak pomiędzy walką. Zgodnie z konwencją przerywniki filmowe pokazujące prawdziwe dramaty, śmiech, płacz, złość, radość i przemowy dotyczące tego, czym jest honor – wszystko to podkręcone na 200%, więc łatwo to wyśmiać, patrząc na całość z boku i bez zaangażowania, jednak gdy dłużej pogramy i „kliknie” w nas sympatia do tej serii, to nic lepszego nie znajdziemy. Tym bardziej że zarówno ta gra, jak i cykl w ogóle doskonale obrazują i oddzielają toksyczną męskość od tej prawdziwej, która w swej finalnie formie skrapla się w postaci gościa z wytatuowanym na plecach smokiem.


Człowiek do zadań specjalnych

Podczas zabawy z Like a Dragon Gaiden w oczy rzuca się mniejsza skala gry. To nie kolejny kolos na 40 i więcej godzin. Całość jest spokojnie do skończenia w okolicach 15 godzin i stanowi dużo kameralniejszą opowieść niż większość poprzednich części. Kiryu, przybierając imię Jiryu, krąży po ulicach Osaki i stara się uratować człowieka, który łączy jego przeszłość i teraźniejszość. Później mężczyzna skupia się na powstrzymaniu najpotężniejszego szefa lokalnej Yakuzy przed zepsuciem planów przywódców innych klanów (nie jest to tak proste, jak piszę, ale sami wiecie: unikam spoilerów).

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

By dokonać tak wielkich czynów, jak zwykle potrzeba drużyny lojalnych wspólników. Tutaj główną rolę odgrywa Akame – młoda kobieta, która jest łącznikiem między oficjalną i nieoficjalną stroną Osaki (wspierając bezdomnych, zbiera informacje o wszystkim, co się dzieje na ulicach miasta). To od niej dostaniemy zlecenia poboczne, dzięki czemu zaangażujemy się w komiczno-fantastyczne historie, tak typowe dla dzieł studia Ryu Ga Gotoku. Nowość w Gaiden stanowią mikrozadania polegające na spotykaniu enpeców, którzy mają do nas prośbę o konkretny przedmiot, zrobienie zdjęcia jakiegoś miejsca lub ratunek przed bandytami. Wykonując te misje, nabijamy – poza swoim portfelem – tzw. Akame points służące do rozwoju umiejętności Kiryu (w pewnych momentach są także wymagane do popchnięcia historii do przodu).

Tutaj mała dygresja. Nie wiem czemu, ale w tej części dużo mocniej, niż się spodziewałem, wpadłem w spiralę wykonywania kolejnych zleceń polegających na… ściganiu duchów, ratowaniu kotów, rozdawaniu ulotek na galę wrestlingu czy pomaganiu pracownikom lokalnej sieciówki. Może to kwestia grania jako Kiryu? Ostatnia odsłona głównego cyklu (Yakuza 6), w której był bohaterem, ukazała się przecież ponad pięć lat temu – chyba po prostu się stęskniłem.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Cyfrowe smoki

Mimo iż Gaiden to poboczna opowieść, o dużo mniejszej skali niż inne gry z serii, to dzięki ogromnemu dziedzictwu marki Like a Dragon umieszczono tu zmodyfikowane elementy znane z poprzednich odsłon, co znacznie wydłuża czas zabawy. Z głównym wątkiem związane jest przede wszystkim Koloseum, czyli podziemna arena do walk za pieniądze, rozbudowana o pojedynki drużynowe, tworzenie własnej grupy, nabijanie poziomów i inne cuda. Powraca tu również Pocket Circuit – wyścigi samochodzików zdalnie sterowanych, których części można dowolnie wymieniać.

Na ulicach nie brakuje także rozrywek pokroju karaoke, dartów czy salonów arcade, w których poza automatami do wyciągania maskotek (UFO Catcher) znajdziecie też maszyny z prawdziwymi grami retro Segi (a te, jeżeli tylko chcecie, odpalicie również w multiplayerze!). Nie wspominam już o takich klasykach jak kasyno, jedzenie w restauracjach czy zbieranie znajdziek. Pierwszy raz w historii można także pójść z Kiryu do butiku i samemu dobrać mu strój.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Specyficzny sposób zabawy, wrzucający nas w dość mały miejski obszar, ale wypełniony po brzegi questami i walką na gołe pięści oraz nakręcany intrygą większą niż świat, to już klasyka gier wideo. Like a Dragon zawsze dostarcza wielu radości swym fanom, niezależnie od tego, po jak dużym mieście możemy biegać. Główne pytanie brzmi: Czy jesteś fanem? Albo: Czy chcesz nim zostać? Wciąż nie brakuje tu bowiem elementów trzymających ten cykl w przeszłości, jak to, że nie wszystkie dialogi są czytane, a pewne animacje powtarzają się od lat. Przymykam jednak oczy na te techniczne aspekty, widząc, jak gigantyczna ilość nowej zawartości czeka tu na odkrycie.


Gangster w ogrodzie

Chociaż fabularnie gra będzie zrozumiała także dla nowicjuszy, największą siłą tego tytułu pozostaje jednak jego dziedzictwo. Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name to przede wszystkim prezent dla wiernych wielbicieli serii pragnących przeżywać kolejne przygody legendarnego Kazumy Kiryu. Produkcja udowadnia też, że mniejsze historie ze świata Yakuzy mają sens i na pewno w głównej roli sprawdziłyby się w nich także inne postacie, które mogliśmy spotkać w ostatnich odsłonach tej telenoweli.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Pewnych stwierdzeń nie powinno się w sobie trzymać, dlatego napiszę wprost: mam nadzieję, że ten cykl nigdy się nie skończy. Nie interesuje mnie patrzenie na to, co się w nim wyprawia, z dystansem i z pobłażaniem. Nie interesują mnie podśmiechujki z tego, że to ciągle to samo, że Kiryu jest nierealnie silny i prawy, że zawsze wraca, by uratować sytuację, że to naiwna historia o szlachetnych wartościach w świecie, który im zaprzecza. Dobrze dostać czasem grę o ludziach mających przyziemne problemy, o pomaganiu im, o wykluczonych i wyrzuconych poza nawias społeczeństwa, o próbujących wywalczyć sobie drugą szansę. Like a Dragon od lat sprawia, że czuję się, jakbym na przemian oglądał wspaniały teatr i czytał komiks dla nastolatków. I to łączenie wody z ogniem bez przerwy działa i mnie porywa. Gaiden nie jest w tej kwestii wyjątkiem.

W Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name graliśmy na PC.

Ocena

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name to najbardziej kompaktowa Yakuza z najdłuższym tytułem w historii serii. Obijamy setki oprychów, walczymy o honor, pomagamy ludziom, poznajemy liczne historie – jak zwykle z toną unikalnego uroku, który warto poczuć.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • historia, reżyseria
  • wspaniale oddane realia współczesnej Japonii
  • humor
  • dużo dodatkowej zawartości dla osób chcących spędzić tu więcej czasu

Minusy

  • technicznie wciąż czuć lekkie zacofanie
  • nieistotne dla głównego wątku dialogi nie są udźwiękowione


Czytaj dalej

Redaktor
Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Szukam serca w najbardziej niszowych i przegapionych grach oraz pęknięć w pomnikach wielkich hitów. Życie tak dobre, że mam wyrzuty sumienia. Publikuję w CDA od 2020.

Profil
Wpisów27

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze