Recenzja Prince of Persia: The Lost Crown. Pierwszy kandydat do gry roku
W grze wcielamy się w Sargona, młodego wojownika, w którym drzemie moc pozwalająca mu wstąpić w szeregi Nieśmiertelnych – elitarnego oddziału broniącego Persji przed zagrożeniami. Bohater, wplątany w sieć zdrad i intryg, będzie musiał wystawić swoją lojalność na próbę. W drodze na ratunek księciowi Ghassanowi przemierzy zaklętą w czasie górę Qaf, a sekrety, jakie odkryje, na zawsze zmienią oblicze królestwa.
Piaski czasu
Na pierwszy rzut oka, ba, nawet po kilku godzinach historia wydawać się może płytka i przewidywalna. Cóż, żadne to arcydzieło interaktywnej narracji, ale wbrew moim początkowym obawom przedstawiona opowieść trzyma się kupy. Zwroty akcji nie są zupełnie naiwne, Sargon wcale nie jest pyszałkowatym durniem, którego nie da się lubić, a odkrywanie sekretów pradawnych bóstw, imperialnych utarczek i przeszłości postaci zasiedlających ten świat stanowi miłe uzupełnienie rozgrywki.
No właśnie, uzupełnienie, bo przecież nigdy w tej serii nie chodziło o scenariusz. Na pierwszym planie stoi zwykle rozgrywka: przyjemna i płynna eksploracja, ciekawe zagadki środowiskowe i dynamiczna, efektowna walka. I niech mnie zasypie grad strzał, jeśli w The Lost Crown nie udało się osiągnąć każdej z tych rzeczy. W swoich założeniach nowy Prince of Persia to typowa metroidvania. Jesteśmy wrzuceni do jednej dużej lokacji składającej się z kilku biomów, między którymi teoretycznie możemy poruszać się bez ograniczeń, ale w praktyce będziemy odblokowywać skróty i zdobywać nowe Moce Czasu, żeby przejść dalej. W finale każdego etapu zmierzymy się z bossem, a na końcu trudniejszych sekwencji platformowych znajdziemy wartościowe nagrody. Nowe dzieło Ubisoftu nie próbuje zredefiniować gatunku, nie stara się też wprowadzać innowacji na siłę. Odhacza kolejne elementy właściwe dla tego typu gier, ale sęk w tym, jak dobrze to robi.

Dusza wojownika
Zacznijmy od poruszania się. Jak na gibkiego i zwinnego wojaka przystało, Sargon potrafi biegać po ścianach, odbijać się od nich i wykonywać szereg innych akrobacji, dzięki którym dociera w upragnione miejsca. Początkowo elementy platformowe nie nastręczają zbyt wiele trudności, ale im dalej w las (a właściwie w górę, chociaż las też zwiedzimy), tym bardziej zabawa się komplikuje. Z jednej strony trzeba dobrze zrozumieć moce i umiejętności, jakich uczymy się wraz z Sargonem w trakcie gry, z drugiej należy umieć ich użyć. I choć sterowanie jest bardzo precyzyjne, postać porusza się płynnie, a pułapki i elementy środowiska rozmieszczono uczciwie wobec gracza, to pod koniec przygody musiałem naprawdę mocno się skupić. Z każdą porażką radziłem sobie coraz lepiej, żeby finalnie ominąć kolce, kryształy czy co tam akurat próbowało mi zrobić krzywdę. Ostatnio takie poczucie flow miałem przy Ghostrunnerze 2. Niewiele innych gier potrafi wprowadzić w ten stan tak dobrze, więc wielkie brawa dla Ubisoftu. Udało się!
Podobnymi zasadami rządzi się walka. Choć na papierze prosta, ot, jeden atak, unik, blok i parę umiejętności odblokowywanych z czasem, to jednocześnie odznaczająca się zaskakującą głębią. Warto udać się na trening na arenie, żeby przekonać się, jak wiele możliwości bojowych mamy do dyspozycji przy ledwie kilku przyciskach do użycia. W połączeniu ze zdobywanymi medalionami, niekiedy oferującymi pasywne zdolności, możemy zamienić Sargona w maszynę do zabijania, której niestraszny żaden przeciwnik. No, a przynajmniej większość, bo są przecież jeszcze bossowie – a ci stanowią spore wyzwanie.

Praktycznie każda potyczka z „szefem” czy „szefową” jest unikalna, dobrze zbalansowana i odpowiednio wymagająca. Musimy w pełni zinternalizować nie tylko podstawowe zasady poruszania się i walki, ale też wszystkie pozostałe dostępne opcje, a do tego nauczyć się, co i kiedy zadziała najlepiej (albo w ogóle). Będę szczery, przy kilku potyczkach napociłem się nie mniej niż przy produkcjach FromSoftware. Jednak w odróżnieniu od wielu innych „trudnych gier” przejrzystość areny, czytelność ataków i precyzja sterowania w Księciu Persji sprawiają, że za porażkę mogłem winić tylko i wyłącznie siebie.
No bo trzeba przyznać, że przygody Sargona to dość trudna zabawa. Uczciwa i pomysłowo zaprojektowana, ale trudna. I nie chodzi tylko o posiadanie zręcznych palców i zachowanie odpowiedniego skupienia, lecz także o okazjonalne ruszenie makówką. Część zagadek sprawia, że należy bardzo dokładnie przeanalizować potencjalne możliwości działania. I choć możemy w menu dostosować poziom trudności za pomocą wielu suwaków (m.in. wydłużyć czas na blok, zmniejszyć przyjmowane obrażenia itd.), nikt nie rozwiąże za nas łamigłówek i nikt nie nauczy nas timingu. Da się więc ułatwić sobie życie tak, by kolejne starania frustrowały mniej, ale dalej pozostaje margines na zrozumienie mechaniki.

Cień i płomień
Frustrację ogranicza również sama konstrukcja gry. System progresji jest bardzo dobrze zaplanowany i zawsze otrzymujemy odpowiednio dużo czasu oraz sposobności, żeby nauczyć się nowych sztuczek. Przykład: zdobywamy umiejętność pozwalającą nam przyciągać się do różnych miejsc czy wrogów. Dostajemy więc etap wypełniony latającymi oponentami, a także kilka sekwencji platformowych wymagających użycia tejże zdolności. Chwilę później nakładają się na to elementy, do których mogliśmy przyzwyczaić się wcześniej – i voilà! W naturalny sposób przyswajamy nowe zasady i możliwości bez poczucia przytłoczenia.
Przytłoczone, chociaż nie wiem, czy to właściwe słowo, mogły poczuć się osoby z alergią na silnie stylizowaną grafikę. A neonowo-pastelowe kolory i ostre kształty postaci czy otoczenia to i tak tylko część wizualnej tożsamości nowego Księcia. W wielu momentach na ekranie odchodzą akcje rodem z shonenów pokroju „Naruto” czy „Dragon Balla”. Widać to szczególnie w animacjach ciosów specjalnych czy kontrataków i muszę przyznać, że… działa to świetnie. Oczywiście to kwestia gustu, niemniej ja uśmiechałem się pod nosem, widząc przerysowane ataki, w trakcie których kamera zatrzymywała się, żeby podkreślić rozmach starcia czy potęgę ciosu. Skoro już przy technikaliach jesteśmy, to na pochwałę zasługuje też udźwiękowienie – aktorzy i aktorki odwalili kawał dobrej roboty, a delikatna, nienatrętna ścieżka dźwiękowa umilała pokonywanie kolejnych usianych pułapkami korytarzy.

Żeby nie było zbyt kolorowo, znalazło się kilka rzeczy, na które da się pokręcić nosem. Backtracking, choć stanowi nieodłączny element metroidvanii, bywał tutaj nieco uciążliwy. Może nie przy pokonywaniu głównej ścieżki fabularnej, tam bowiem nie brakowało zmyślnych skrótów, ale już zdecydowanie w przypadku zadań pobocznych. Te, dość nieciekawe, nie oferowały też nic szczególnego, żeby zachęcić do ich ukończenia. Historie raczej nie porywały, a nagrody były niewspółmierne do wysiłku, jaki należało włożyć w ich zdobycie.
Mimo tych drobnych uwag ostatecznie jestem… zachwycony. Ubisoft udowodnił, że czasem warto wrócić do podstaw, zamiast nieustannie kopiować ograną formułę czy próbować wymyślać koło na nowo. Twórcy i twórczynie Zaginionej korony dostali proste w założeniu zadanie – zrobić porządną singlową produkcję bez żadnych mikropłatności, przeszkadzaczy czy dokuczliwych elementów w rozgrywce. Widać jednak ogrom pracy włożonej w to, żeby każdy element nie tylko działał, ale też składał się na dającą sporo frajdy całość. Więcej takich małych-wielkich gier poproszę.
W Prince of Persia: The Lost Crown graliśmy na PS5.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2024/01/11/4bfb9715-70c2-43b4-8b9e-c0b7c0867b98.jpeg”, „https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2024/01/11/0301c726-84d0-4a74-aeb2-eeba4e71cc8a.jpeg”, „https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2024/01/11/fee26ed3-33f7-47fb-afe5-c5fd70eadfb9.jpeg”], „isStretched” => false}
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
36 odpowiedzi do “Recenzja Prince of Persia: The Lost Crown. Pierwszy kandydat do gry roku”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Akurat przechodzę Last Faith, więc od razu wezmę się za kolejną dobrą metroidvanię 😀
Ciekaw jestem reakcji tych wszystkich, którzy po dosłownie pierwszym zwiastunie spisali tę grę na straty – również przez wzgląd na głównego bohatera, ponieważ oczywiście, że tak.
A czego oczekujesz? Że nagle nagle powiedzą, że się mylili i przyznają się do błędu w swoim osądzie? Proszę cię. To oczywiste, że gra to gówno, recenzje jest kupione a recenzujący się nie znają. W końcu to gra Ubisoftu, nie może być dobra.
Nie może.
Nie udawajcie zdziwienia, przecież doskonale wiadomo o co chodzi. Gra może sobie być nawet wybitna, ale nie zmieni to faktu, że wygląd głównej postaci jest rasistowski względem ludności zamieszkującej tamtejsze tereny, zwłaszcza krzywdzące jest to dla kultury Iranu. Pomysł pisania historii na nowo przez przemysł rozrywkowy nie jest niczym nowym (ostatnio rozbawili mnie afroamerykańscy Akadyjczycy w Dark Pictures House of Ashes) i ludzie próbujący zrelaksować się przy gierce są już po prostu zmęczeni wiecznym wciskaniem gdzie się da ideologicznych agend.
O, mamy eksperta od kultury Iranu na pokladzie! Dalej Macius, opowiedz nam wiecej na temat tego, jak strasznie Iran ucierpial ze wzgledu na premiere gry – jak zareagowali Iranczycy, ktorych adwokatem jestes i spac nie mozesz, bo oni z kolei nie moga sie zrelaksowac przy gierce?
Chyba, ze pierdzielisz kocopoly i probujesz jak kretyn zamaskowac wlasna niechec do „politycznego” wygladu bohatera, ale przeciez na pewno tak nie jest, prawda?
@BURGERKING
Nie widzę większego sensu w komentowaniu podobnych bzdur, dlatego jedynie polecę, abyś poświęcił choćby pięć minut na zasięgnięcie najbardziej podstawowej wiedzy na temat Persji – całkiem możliwe, że pomoże ci to uniknąć kolejnych kompromitacji w przyszłości.
Wasze postawy można doskonale podsumować, parafrazując znany cytat: prawda historyczna prawdą historyczną, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Ktoś ma odmienne zdanie? Przecież nie ma sensu wchodzić z kimś takim w polemikę! Lepiej nazwać go rasistą, seksistą, ksenofobem, incelem, prawakiem albo po prostu naziolem i sprawa załatwiona.
A co w przypadku, kiedy fakty mówią co innego, niż jedyna słuszna narracja? No cóż, tym gorzej dla faktów 🙂
Moze znasz lepsze okreslenie na kogos, kto nie lubi ludzi o innym odcieniu skory, ale ja raczej konserwatywny jestem pod tym wzgledem. Chyba ze jestes tak ultra naiwny, ze kupujesz pierdolety o „prawdzie historycznej” w grze fantasy, gdzie bohater ma oliwkowa skore. Wtedy sluchaj, mam dla ciebie interes stulecia, odezwij sie na priv.
No i zawsze mozesz mi pokazac te zrodla historyczne dotyczace magicznych umiejetnosci najemnikow z bliskiego wschodu, bo jakos te wygibasy dziwnie wam nie przeszkadzaja, kochani milosnicy faktow.
Ale o czym rozmawiamy? Czy ja już tak się odkleiłem, że dosłownie nie widzę, jaki problem mógłby stanowić główny bohater?
@Wokulski
Ma oliwkowy odcien skory, tylko o to im chodzi.
Pytanie brzmi, czy on rzeczywiście ma problem z kolorem skóry protagonisty, czy raczej z wprowadzającym w błąd marketingiem? Jeśli słyszysz o nowej odsłonie Księcia Persji, to większość osób – w tym ja – ma ochotę grać właśnie Księciem Persji, nikim innym. Sargon jak najbardziej może okazać się ciekawą postacią z interesującą historią. Dla mnie główny problem to zwodniczy tytuł. Rozumiem, że marketingowo ma to sens, bo PoP to nadal rozpoznawalna marka, ale jestem pewien, że gdyby nazwać ten tytuł choćby Prince of Persia: Royal Guard nikt nie miałby z tym problemu. Nie jest niczym nadzwyczajnym, że ludzie, ja również, przywiązują się do określonych, utrwalonych w pamięci, podtrzymywanych przez sentyment i wspomnienia wizerunków postaci. Nie wszystko sprowadza się do rasizmu i wzajemnego oskarżania.
P.S. A Lost Crown wygląda dobrze, więc na pewno sprawdzę ten tytuł, jak tylko znajdę trochę czasu.
„wygląd głównej postaci jest rasistowski względem ludności zamieszkującej tamtejsze tereny, zwłaszcza krzywdzące jest to dla kultury Iranu”, więc problemem jest MYLĄCY TYTUŁ. Chłopie, do kogo ta gadka. Masz odwagę robić fikołki, miej odwagę powiedzieć wprost.
@SHADDON
Byłem w gronie ,,spisujących na straty” po pierwszej zapowiedzi, ale któraś z późniejszych prezentacji pokazała mi że jednak gra może być spoko i pewnie kiedyś ogram. Główny problem jaki mam w temacie nie dotyczy samej gry jako takiej tylko tego w jaki sposób Ubisoft postanowił odgrzebywać tą markę. Przydałoby się coś większego dla przykucia uwagi graczy. Czekam teraz na jakąś smutną głowę z Ubi mówiącą w wywiadzie że remake Piasków Czasu i The Lost Crown nie przyniosły oczekiwanych wyników (bo niestety obstawiam – oby błędnie, to się okaże – że sukces techniczno-artystyczny nie przełoży się w tym wypadku na finansowy) więc gracze najpewniej nie są zainteresowani marką i można ją z powrotem ukatrupić (i ch… pora klepać kolejnego Assassyna XD).
O nie, uswiadomiles mi wlasnie, ze to jest calkiem realny scenariusz…
W pierwszym zdaniu odniosłem się do komentarza Burgerkinga. Cała reszta to już moja własna opinia.
Jeśli każda gra z cyklu Prince of Persia pozwalała na wcielenie się w Księcia, to można oczekiwać, że w kolejnej głównej odsłonie – o takim samym tytule – też będzie to możliwe. Po prostu.
@Pepe2049 Trochę późno wpadam do tego artykułu ale chciałbym dodać tak od siebie, że w Prince of Persia 2008, postać kontrolowana przez gracza całkiem dosłownie jest losowym poszukiwaczem przygód.
@Avaler – nie był losowy. Był nazywany „księciem” złodziei, a w grze towarzyszyła mu córka sułtana – księżniczka, gdzie widać było, że mieli na końcu (trylogii) zejść się ze sobą i wtedy książę złodziei stałby się księciem Persji.
@Pepe2049 – chyba jedyny tutaj z rozumem xD
Dobrze napisane z tym „tym gorzej dla faktów” – klasyk, ale wciąż prawdziwy xD
Widzimy się za miesiąc xD
Pozdro, dzięki za wsparcie (kill assist) XD.
Spokojnej niedzieli!
I nadal ma się to do komentarza „wygląd głównej postaci jest rasistowski względem ludności zamieszkującej tamtejsze tereny, zwłaszcza krzywdzące jest to dla kultury Iranu” absolutnie nijak :). A właśnie na tym i na wymyślonym na szybko idiotycznym zarzucie o „wprowadzający w błąd marketing” opierała się cała wypowiedź tego matołka powyżej.
Ja wiem, że gracze nie reprezentują intelektualnej elity narodu, ale nadal trochę dziwne jest robienie bączków mentalnych z takim zapałem w obronie zwykłego, standardowego, rasistowskiego komentarza. No ale każdy ma swoje hobby jak widać.
@dante14 To rozumiem, że jakby ktoś przelotnie nazwał protagonistę tej gry księciem i być może gdzieś ktoś by zasugerował, że może nawet zostanie prawdziwym księciem w sequelu, który nigdy nie powstanie to już okej? Specyficznie ustawiać poprzeczkę w takim punkcie ale okej.
Ale po co wkładasz mi w usta to czego nie powiedziałem? XD
Nawet nie odniosłem się do nowej gry w żaden sposób – nie grałem w nią, nie widziałem żadnych materiałów oprócz tutaj na stronie, więc się o niej nie wypowiadam.
Wyjaśniam tylko te nieporozumienie, gdzie napisałeś, że w PoP 2008 był ktoś zupełnie losowy, podczas gdy nie był i tyle.
Ale skoro już tak napisałeś – ktoś się odniósł w grze, nawet przelotnie, do dredziarza jako „książę”? Jest aluzja, że zostanie księciem Persji? Serio pytam, ale jeśli nie to o co się pultasz? XD
@quetz Gratuluję! Ponownie udało Ci się mnie rozśmieszyć 🙂 Rasizm zły, seksizm zły, setki innych „izmów” też bardzo złe, ale nazywanie oponenta w dyskusji „matołkiem” jest już w porządku? Tylko dlatego, że ktoś się z Tobą nie zgadza? Nie wiem, czy zauważyłeś, ale okazywałem Ci do tej pory szacunek, wychodząc z założenia, że można się spierać, krytykować, a nawet wyśmiewać argumenty drugiej strony, ale jednak przy zachowaniu podstawowej kultury i szacunku dla drugiej osoby. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o Tobie.
Co powiesz na umowę? Ja poczytam sobie o starożytnej Persji i ówczesnych czarnoksiężnikach, a Ty o zasadach savoir-vivre’u i sztuce dyskutowania. To chyba uczciwe?
„Rasizm zły”
Zgadza się
„seksizm zły”
Również się zgadza
„setki innych „izmów” też bardzo złe”
Tu trochę zbyt ogólnie, na pewno są jakieś dobre -izmy
„nazywanie oponenta w dyskusji „matołkiem” jest już w porządku?”
Tylko jeżeli stwierdza się stan faktyczny, więc w tej sytuacji jak najbardziej!
„Nie wiem, czy zauważyłeś, ale okazywałem Ci do tej pory szacunek”
Mój bracie w komentariacie, pierdzieląc tak koszmarne kocopoły nie tylko nie szanowałeś mnie, ale nawet siebie 😉
„Co powiesz na umowę?”
Miałeś odezwać się na priv, mam dla Ciebie świetną ofertę!
„Ja poczytam sobie o starożytnej Persji i ówczesnych czarnoksiężnikach”
Od razu uprzedzam, że „Baśnie tysiąca i jednej nocy” nie są uznawane za rzetelne źródło historyczne, tak na wszelki wypadek 😉
„a Ty o zasadach savoir-vivre’u i sztuce dyskutowania”
Och, próbowałeś, a to najważniejsze <3. Ale plus za sprawdzenie pisowni obcego zwrotu.
Wystarczy, że zaczniesz trochę uczciwiej przedstawiać swoje poglądy, zamiast chować się za kilkoma warstwami chochołów, bo nie robisz tego zbyt umiejętnie - na pewno dasz radę, w końcu jesteś "wygrywem" 😀
Zapytam ponownie tutaj. Czy redakcja zamierza z tym rynsztokiem który quetz wylewa na forum coś zrobić? Wyzywanie innych użytkowników przez niego jest na porządku dziennym. Cd Action regularnie kupuję od ponad 20 lat, pomyślałem, że może zacznę coś tutaj komentować bo komentarzy macie dość mało. Ale biorąc pod uwagę ten ściek tutaj nie ma to żadnego sensu
Łapka w górę dla uciśnionych, pamiętamy [*]
Przykry z ciebie typek quetz.
Ano bywa ze boli, gdy ktos lustro pod twarz podetknie. Ale zawsze mozna wyciagnac wnioski, czego z calego serca zycze!
Dwuwymiarowe Raymany to najlepsze co spotkało Ubisoft, więc wiedziałem że i ta gra nie będzie tak straszna, jak wszyscy pisali. Ogółem jestem wielkiem fanem platformowek więc nie mogę się doczekać.
Pierwsza zapowiedź była okropna, więc bardzo się cieszę, że ostatecznie nie reprezentowała poziomu gry – dziś obczaję demo, jestem ciekaw.
Czyli jednak jak się Ubisoftowi zachce to potrafi
Hah, to by była kolejna gra roku, którą olałem. Nie trawię platformówek.
Przynajmniej demo nie jest Steam exclusive 🙂
Recka Bastiana na kanale też to potwierdza. A przyznaje kręciłem nosem zniechęcony też m.in. współczesno-raperskim designem głównego bohatera. A tu proszę miła niespodzianka.
Ciężko uwierzyć że już z początkiem roku Ubisoft wydał grę która jest tak mocno chwalona. Nie przepadam za platformówka mi ale myślę że dam grze szansę jeśli będzie grywalna na Decku bo takie tytuły idealnie do niego pasują. Liczę jednak że Prince of Persia powróci kiedyś w jakiejś sensownej formie, remake Piasków ma szansę tą formę pokazać ale nawet jeśli gra się uda to nie liczył bym potem na remake Duszy Wojownika. Gra w której już w pierwszych minutach widać zgrabne walory pani kapitan statku na którym odcinamy głowy jej podwładnym a następnie w iście mrocznej atmosferze uciekamy przed potworem Dahaką w rytmie Godsmack to coś co nie pasuje do Ubisoftu naszych czasów. W ogóle do naszych czasów…😞
Chętnie się o to skuszę
Ech te ich oceny…