6
8.12.2021, 20:09Lektura na 9 minut

Recenzja TES V: Skyrim Anniversary Edition. Czasem nieporadny, czasem genialny

Brak możliwości ukończenia questa, zablokowanie się postaci na skale, niedziałające skrypty – wszystko to już w ciągu pierwszych dwóch godzin grania. Bethesdo, jak ja tęskniłem!


Maciej „MQc” Kuc

Nie ma tu miejsca na dzielenie włosa na czworo, rozważania i szczegółowe analizy. Skyrima się albo kocha, albo nie rozumie. Ja jestem w tej pierwszej grupie (do licha, kiedyś napisałem nawet do CD-Action elegię do Lydii, nazwaną dla niepoznaki „Dałbym dychę”), więc bierzcie pod uwagę, że wszystkie rzeczy, o których piszę poniżej, piszę z miłości. Niedowidzącej i zaprawionej tak wielką dawką czegoś na wzór syndromu sztokholmskiego, że nie ma rady – grając w Skyrima, trzeba kochać go takiego, jakim jest. W całości, ze wszystkimi jego absurdalnymi błędami, nieporadnością i niewspółczesnością. A także z niedostępną nigdzie indziej swobodą.

Grałem w Skyrim Anniversary Edition na PS5, więc wszystko, co piszę, dotyczy tej wersji. Jestem pewien, że posiadacze edycji na Xboksy czy pecety dostali też swoje unikatowe błędy, bez obaw. (Potwierdzam, na XSX freeze i wysypka do głównego menu po dwóch minutach od startu! – b-side). Bethesda dba o nas wszystkich po równo.

The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Pierwsze zderzenie po wielu latach ze Skyrimem było, faktycznie, zderzeniem. Po włączeniu gry, zamiast usłyszeć kultowe i memiczne „Hey you, you are finally awake”, dostałem polski odpowiednik. Tu od razu parę słów o rodzimej wersji: jedynie postępujący wspomniany wyżej syndrom sztokholmski mógłby mnie przekonać, że da się jej słuchać bez poczucia zażenowania. Sam nie gram nigdy w gry w polskich wersjach językowych (z jednym wyjątkiem – Wiedźmin; tam jednak polska wersja była tą „wyjściową”). Chcę wierzyć, że przez lata poziom lokalizacji się podniósł, a aktorzy nie mówią wszystkiego z manierą jak z prowincjonalnego amatorskiego teatru, tylko naprawdę grają.

W polskim Skyrimie o wiarygodnie wypowiedzianych dialogach nie ma mowy (i sprawy wcale nie ułatwia to, jak są napisane po angielsku; nie ukrywajmy, nie jest to majstersztyk). Dlatego zachęcam: jeśli tylko znajomość angielskiego ci na to pozwala, graj w oryginale.

The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Finezja błędów

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo jak się zmienia język w Skyrimie? W menu takiej opcji nie ma. Więc idę do ustawień gry z poziomu konsoli, ściągam angielską paczkę i dla pewności kasuję polską. Sprytnie, co? No nie, wcale nie sprytnie, bo po włączeniu gry menu jest dalej po polsku, za to w rozgrywce jest zdecydowana poprawa. Nie słyszę już sztucznie zagranych dialogów, bo... nie słyszę żadnych dialogów.

Jadę tym wozem na ścięcie przez ileś tam minut, a nord z naprzeciwka tylko patrzy mi w oczy w milczeniu. Chyba to jakaś gra – kto pierwszy opuści wzrok. Blondyn jest mistrzem, przegrywam. To trochę krępujące. Jeszcze bardziej krępująco robi się jednak wtedy, gdy wóz wreszcie dojeżdża do muru, zatrzymuje się... i nic się dalej nie dzieje. Bez dialogów nie działa skrypt, bez skryptu nie wyjdę z wozu. Dobra, restart gry. Nie pomaga, to samo. Restart konsoli. To samo. Bethesda!!!


Trzeba go brać takiego, jakim jest. Ze wszystkimi błędami, nieporadnością i niewspółczesnością.


Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, to uspokajam: świat dalej stoi w posadach, nic się nie zmieniło, Bethesda nie ruszyła palcem, żeby po dziesięciu latach od wydania gry załatać ją tak, by pozbawić ją błędów (choć patche ciągle powstają – ostatni np. poprawił wyświetlanie polskich czcionek w książkach, ale jednocześnie popsuł sporo modów). Taki już jednak urok tej serii, przez 99% czasu się ją kocha, po to, by przez 1% żywiołowo nienawidzić. Skyrim zawsze był „chropowaty” i oczekiwał od gracza wielu ustępstw. Nie mówię tu o poziomie trudności (który też wcale niski nie jest), ale głównie o tym, że gra wymaga raz za razem przymykania oczu na mniejsze lub większe błędy czy głupotki.

The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Skyrim jak miód, nie wino

Pewnie nie tylko ja tak mam, że bardzo często te wielkie, stworzone z epickim rozmachem gry bardzo mnie męczą przez pierwsze godziny. „Krzywa uczenia się” jest tam zawsze długa, nowe możliwości odkrywamy czasem dopiero wtedy, gdy wiele innych produkcji dawno już by nam gratulowało ukończenia new game plus. Niemniej tym, którzy do tej pory w Skyrima nie grali (a jest ich przecież większość), ale na przykład zachwycali się Wiedźminem 3, bardzo polecam zagrać i przebrnąć przez te pierwsze kilkanaście(!) godzin, bo z każdą kolejną satysfakcja staje się większa, wprost proporcjonalnie do szacunku dla twórców.

Oczywiście Anniversary Edition jest najlepszą i najpełniejszą wersją gry („jak na razie”, przebąkuje Bethesda, więc nie ma wątpliwości, że 11 listopada 2026 roku zobaczymy kolejną, wspaniałą superedycję), ale Bogiem a prawdą, już najbardziej podstawowa wersja, pozbawiona jakichkolwiek dodatków, to przygoda na co najmniej 100 satysfakcjonujących godzin. Kompletna za to bez wątpienia może dostarczyć rozgrywki wysokiej jakości na wielokrotnie dłużej.

The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Piąta część The Elder Scrolls nie starzeje się jak wino. (Dygresja: bardzo mało jest win, które się dobrze starzeją, zdecydowana większość po prostu zamienia się w ocet). Jeśli już miałbym snuć kulinarne porównania, to bardziej adekwatny byłby miód, który nie zmienia smaku: ani nie szlachetnieje, ani się nie psuje. Tak jest też ze Skyrimem: jest nierówny, miejscami nieporadny, czasem genialny. Niekiedy męczący, innym razem dający kolosalną satysfakcję. Taki był w 2011 roku, taki jest też dziś. To swego rodzaju papierek lakmusowy, który może powiedzieć graczowi, czy gatunek RPG jest czymś, w czym się odnajdzie.


Pełnogębowe odgrywanie roli

Mało jest gier, które dawałyby tak dużą swobodę w kwestii tworzenia postaci. Bynajmniej nie chodzi tu o wygląd (choć i w tej kwestii Skyrim nie ma się czego wstydzić, zwłaszcza po zaaplikowaniu modów). Ten roleplay faktycznie pozwala kreować swoją postać taką, jaką chcielibyśmy widzieć. Tu nie ma prostego podziału na klasy ani tym bardziej superwąskich (Wiedźmin się kłania) rozwidleń rozwoju predefiniowanego bohatera. Gwarantuję, że w Skyrimie odnajdziesz styl rozgrywki, który lubisz najbardziej – czy jest to wpadanie w wir walki z dwuręcznym toporem, czy cichociemne szycie z łuku z oddali, czy sianie gigantycznego spustoszenia magią. Każda obrana droga to jak bardzo inna gra. Osoby odpowiedzialne za balansowanie klas i umiejętności to bez mała geniusze w swoim fachu. Warto podkreślić, że udało im się nie zostawić ani jednej ścieżki, która byłaby ewidentnie „op”.

Mam szczerą nadzieję, że ci ludzie, którzy pracowali przez lata nad Skyrimem, teraz już zbliżają się do końca balansowania The Elder Scrolls VI. Pewne jest to, że wiele przy Anniversary Edition nie robili, podobnie jak reszta ich koleżanek i kolegów z Bethesdy. Bo też i po co, skoro mają od tego dużą i wciąż bardzo aktywną społeczność graczy?


Mądre mody

Mody towarzyszyły Skyrimowi od samego początku. Gra była bardzo elastyczna pod tym względem, szeroko otwierając swoje podwoje na ludzi, którzy lubią grzebać w plikach, podmieniać je i bawić się parametrami. Ja się na początku do modowania gry jednak mocno zniechęciłem, bo granica między „o, jaki przydatny mały dodatek, który tak bardzo poprawia interfejs!” a „a gdybym tak zainstalował pakiet, który zmienia smoki w wielkie kalafiory wysiadujące jajka niespodzianki?” jest nadspodziewanie cienka. Innymi słowy: łatwo przedobrzyć.

The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Anniversary Edition sankcjonuje mody w maksymalnym możliwym stopniu i jednocześnie chroni gracza przed nieudanymi eksperymentami. Już z menu głównego konsoli możemy sobie wybrać, jak chcemy zmienić/usprawnić rozgrywkę. Jedynym związanym z tym, choć zrozumiałym, ograniczeniem jest wyłączenie trofeów. Coś za coś – używający modów nie są w stanie „wycalakować” gry, bo byłoby to nie fair względem ludzi, którzy z takich pomocy nie korzystają. A nie da się ukryć, że wiele modów to po prostu przebrane w ładniejsze szaty cheaty, które ułatwiają rozgrywkę. Ich wybór jest ogromny, sortowanie wygodne, więc jeśli ktoś jest twardy i ograniczy się tylko do modyfikacji wizualnych, to dostanie po prostu grę, która będzie wyglądać i działać lepiej.

Szkoda by jednak było nie sprawdzić innych, bo społeczność zrobiła tyle wspaniałych modów, dodających całe ciągi questów, towarzyszy, przedmiotów itp., itd., że żal z tego nie skorzystać. Polecam jednak zagłębiać się w to dopiero po normalnym ukończeniu gry. W przeciwnym razie powrót do (jak to określają Anglosasi) „wersji waniliowej” może być trudny.


Skyrima się albo kocha, albo nie rozumie.


O Skyrimie można by napisać książkę, ale że miejsce mi się kończy, czas do brzegu. To nie jest najlepsze RPG w historii. Fabularnie nie jest nawet najlepszym The Elder Scrolls (fani są raczej zgodni, że prym wiedzie tu Morrowind). Questy nie mają głębi czy choćby ironii, jakimi nasycone są te z Wiedźmina. Jednak wszystko to przestaje mieć znaczenie, gdy weźmie się pod uwagę nieprawdopodobną wręcz swobodę. TES V to kwintesencja role-playing: narzędzie do tego, by wejść do wykreowanego przez kogoś świata, ale spędzać w nim czas na własnych warunkach. Czasem nawet dopowiadając sobie fabułę we własnej wyobraźni.

PS Ocena, jaką widzicie poniżej, to moja próba „obiektywnego” przedstawienia walczących we mnie dwóch smoków. Jeden, merdając ogonem, chce dać dychę, a drugi kręci z dezaprobatą głową i krzyczy, że byłoby to bardzo niewychowawcze dla Bethesdy, która mogłaby wreszcie przestać doić Skyrima.

Ocena

Skyrim nie jest jak wino, ale raczej jak miód, który nie zmienia smaku: ani nie szlachetnieje, ani się nie psuje. Gra jest nierówna, miejscami nieporadna, kiedy indziej genialna i rozbudowana do granic szaleństwa. Czasem męcząca, innym razem dająca kolosalną satysfakcję. Taka była w 2011 roku, taka jest też dziś.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • to cudowna przygoda, której zawartość (wliczając mody) starczyłaby i na rok grania... non stop
  • Lydia w ogóle się nie zestarzała przez te 10 lat!

Minusy

  • jeśli ktoś lubi proste, wypolerowane i wymuskane produkcje, niech się lepiej trzyma z daleka
  • Bethesda mogłaby zainwestować więcej punktów doświadczenia w Tworzenie i odpuścić już Nekromancję 


Czytaj dalej

Redaktor
Maciej „MQc” Kuc

Z CDA związany jestem od czasów, gdy posiadanie napędu CD dawało +5 do szacunku na podwórku. Do 2016 roku byłem naczelnym, dziś gram i piszę już tylko dla przyjemności.

Wpisów133

Obserwujących0
The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition
Ocena redakcji
-
Ocena użytkowników
7.8
Platformy
-
Gatunek
-
Producent
-
The Elder Scrolls V: Skyrim Anniversary Edition

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze