rek

Recenzja The Crew Motorfest. Powiew świeżości wśród samochodówek

Łukasz "Moraś" Morawski
Twórcy serii Forza Horizon raczej mogą spać spokojnie, ale muszą liczyć się z tym, że do gry dołączył godny konkurent, który pod pewnymi względami zostawia w tyle ich dzieło. The Crew Motorfest bawi – i to bawi jak cholera!

Kocham samochody. Jeżeli obudzilibyście mnie w środku nocy i zapytali, jakie są rodzaje napędów układu rozrządu, to bez zastanowienia odpowiedziałbym… żebyście dali mi spokój i sprawdzili w Google’u. Kocham samochody, gdy działają i kiedy nie muszę wydawać u mechanika ciężko zarobionych pieniędzy. Ale mimo że moja wiedza techniczna jest raczej nikła, gry wyścigowe to i tak jeden z moich ulubionych gatunków. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałem premiery The Crew Motorfest, bo potrzebowałem w swoim życiu nieco szalonej, arcade’owej ścigałki, przy której mógłbym posłuchać podcastów i zrelaksować się wieczorami.

Mniejsza mapa, większa frajda

Druga odsłona The Crew zadebiutowała w 2018 roku i została niezbyt dobrze przyjęta przez graczy. Studio Ivory Tower robiło wszystko, aby ratować swoje dzieło, co zaowocowało całkiem długim wsparciem i dodaniem ciekawej zawartości w kolejnych miesiącach. W przypadku Motorfesta nie musimy czekać na popremierowe aktualizacje, ponieważ produkcja już na starcie oferuje dostęp do bogatej i zróżnicowanej treści. Dla niektórych wadą może okazać się zrezygnowanie z dużej mapy Stanów Zjednoczonych z poprzednich części, ale według mnie to był najlepszy ruch ze strony twórców.

The Crew: Motorfest

Tym razem mamy do czynienia z o wiele mniejszym obszarem, ograniczającym się do hawajskiej wyspy Oahu (oczywiście odpowiednio skalowanej). Dzięki temu developer mógł zadbać o jeszcze wierniejsze odwzorowanie prawdziwych obiektów i lokacji oraz przygotowanie szczegółowszego terenu. Zapomnijcie o nudnych, opustoszałych obszarach USA – teraz czeka na was wizualnie dopieszczony świat, który może nie jest jeszcze tak spektakularny, jak w Forzie Horizon 5, ale potrafi cieszyć oko. Porównanie do tego tytułu to nie przypadek, gdyż eksploracja w The Crew Motorfest wygląda niemalże identycznie, co u konkurencji – nawet niszczenie otoczenia prezentuje się łudząco podobnie, z rozsypującymi się kamiennymi murkami na czele.

Szkoda tylko, że producent nie zdecydował się na porzucenie konsol poprzedniej generacji, bo dzięki temu miałby większe pole do popisu w kwestii oprawy wizualnej, choć i tak jest bardzo dobrze. Momentami czuć, że tytuł bazuje na kilkuletnim – lekko podkręconym – silniku graficznym, ale przynajmniej twórcom udało się uzyskać niezwykle płynną rozgrywkę w trybie „Wydajność” na PlayStation 5. Muszę też podkreślić, że The Crew Motorfest zachwyca fantastycznymi modelami pojazdów, co doceniłem przede wszystkim w trybie fotograficznym. Sporo czasu poświęciłem na cykanie fotek lub podziwianie, z jak dużą pieczołowitością Francuzi oddali nawet najmniejsze detale poszczególnych maszyn. Kompletnie nie rozumiem jednak, czemu z aparatu można korzystać wyłącznie w grze swobodnej, a w rozgrywanych zawodach już nie.

Tak zdobywa się przewagę nad konkurencją

Kampania marketingowa The Crew Motorfest była trochę nietypowa, bardzo mocno próbowano bowiem ukryć dosyć ważny element produkcji, czyli możliwość kontrolowania samolotów oraz motorówek. Co prawda oba środki transportu zostały zepchnięte na dalszy plan i stanowią zaledwie dodatek do większej całości, ale ich obecność sprawiła, że przy tym tytule bawiłem się o wiele lepiej niż przy Forzie Horizon 5. Raczej nie należę do grona miłośników sandboksów, przez co dzieło Playground Games dobijało mnie zbyt długimi dojazdami w celu aktywowania misji, w The Crew Motorfest zaś nie był mi straszny nawet znacznik oddalony o 20 kilometrów. Wystarczyło przemienić brykę w stalowego ptaka i voilà – duże odległości przestały stanowić utrapienie! Produkcja oferuje opcję szybkiej podróży, lecz ta została zablokowana do momentu ukończenia kampanii, co w pewnym sensie jest zrozumiałym, ale nadal dosyć głupim rozwiązaniem.

The Crew: Motorfest

Głupie natomiast nie są rozgrywki dla pojedynczego gracza – wręcz przeciwnie, to przykład świetnie przemyślanego trybu nieustannie dostarczającego nowych wrażeń. W The Crew Motorfest developer zastosował tzw. system playlist, składający się z kilku obowiązkowych wydarzeń oraz opcjonalnych aktywności pobocznych i wyzwań. Każda kategoria zawodów nie tylko daje dostęp do innych pojazdów, lecz także w mniejszym lub większym stopniu zmienia zasady.

W Off-Roading Addict siadamy za kółkami samochodów terenowych i jeździmy po bardzo trudnym terenie. Motorsports pozwala wziąć udział w wyścigach superszybkich bolidów na zamkniętych torach, gdzie musimy przy okazji kontrolować poziom zużycia opon i planować zjazdy do pit stopów. W Made in Japan driftujemy po oświetlonych neonami ulicach, w Vintage Garage natomiast prowadzimy klasyczne auta z dawnych lat, ustalając trasę na podstawie przygotowanych przez twórców fotografii.

The Crew: Motorfest

To oczywiście tylko kilka przykładów, ale zapewniam was, że zespół Ivory Tower pamiętał także o wielu innych modyfikacjach gameplayu i zabawach zasadami. Jednocześnie system playlist daje nadzieję na interesujące popremierowe sezony, bo twórcy mogą tak naprawdę wrzucić do swojego dzieła wszystko, co przyjdzie im do głowy. Za sprawą takiej konstrukcji kampanii nawet przez moment nie odczułem znużenia, gdyż nieustannie byłem zaskakiwany nowymi rozwiązaniami. A jeśli potrzebowałem przerwy od jakiegoś rodzaju zawodów, to po prostu przełączałem kategorię i z wyścigów samochodami elektrycznymi przeskakiwałem do motocyklowych.

Nie zapomnijcie wziąć ze sobą portfela

W trybie dla pojedynczego gracza bardzo podobało mi się też to, że praktycznie w każdym wydarzeniu mogłem śmigać wypożyczonymi pojazdami z zaproponowanej listy, bez konieczności ich kupowania (z drobnymi wyjątkami) i regularnego rozwijania posiadanych maszyn. Później da się powrócić do tych samych playlist z własnym już samochodem, ale nie jest to wymagane do ukończenia gry. Domyślam się, że takie podejście nie spodoba się wszystkim, ale ja zamierzam go bronić rękami i nogami. W ten sposób mogłem przetestować wiele maszyn i nie musiałem ciągle patrzeć na tę samą furę.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Naturalnie w The Crew Motorfest nie zabrakło kolekcjonowania aut, motorówek i samolotów. Producent przygotował ponad 600 modeli – część z nich dostępna była w poprzedniej odsłonie i jeśli graliście w „dwójkę”, to możecie przenieść je do swojego garażu. Kiedy zobaczyłem, jak wolno zarabia się pieniądze w tym tytule, od razu skorzystałem z tej opcji. Odblokowanie wszystkich fur poprzez zaliczanie wydarzeń i dodatkowych aktywności wydaje się wręcz niemożliwe, a przynajmniej nie nastąpiłoby to zbyt szybko. Jeżeli lubicie grindowanie, raczej nie powinniście narzekać. Gdybyście natomiast byli przeciwni takiemu podejściu do rozgrywki, to cóż… zainwestujcie w wirtualną walutę, a wtedy świat stanie przed wami otworem. Mikrotransakcje nie przeszkadzały mi w dobrej zabawie, ale też nie zależało mi, aby mieć wszystko zrobione na 100%.

Samochody robią brum, brum

Jak już wcześniej informowałem, nie należę do grona motoryzacyjnych freaków, a system jazdy w samochodówkach oceniam na podstawie tego, czy prowadzenie auta było wkurzające, czy nie. Wydaje mi się, że takie podejście w arcade’ówkach bywa jak najbardziej wystarczające, bo nie mamy do czynienia z rozbudowanym symulatorem pokroju Assetto Corsy. The Crew Motorfest nastawione jest na szaloną jazdę bez trzymanki, choć bardziej wymagający użytkownicy otrzymali możliwość ustawienia wyższego poziomu trudności oraz poszczególnych parametrów samochodów. Kiedy wyłączymy wszystkie asysty, opanowanie najszybszych maszyn sprawia niemałe kłopoty.

The Crew Motorfest

Nawet jako laik byłem w stanie wyczuć(*), że każde auto ma swoją wagę i jego kontrola wymaga nieco odmiennego podejścia do zabawy. Idealnie zgrywa się to z nieustanną zmianą pojazdów w playlistach – w końcu zupełnie inne doznanie gwarantuje bolid, monster truck, motocross czy amerykański muscle car. Dodatkowo posiadane bryczki można modyfikować poprzez wymianę takich elementów jak skrzynia biegów, moduł sterujący, rdzeń silnika, układ wydechowy itp. Niestety nie ma w tym żadnej głębi i sprowadza się to do wybierania ulepszeń oraz przeklikiwania przez mało intuicyjne menusy.

W ogóle twórcom należy się nagana za bardzo nieczytelne opcje, przez co na początku można się pogubić przy wybieraniu playlist, aktywowaniu pobocznych wyzwań czy odbieraniu nagród za osiągnięcie kamieni milowych w kampanii. Brakuje też szczegółowego filtra posiadanych pojazdów – w pierwszych godzinach zabawy nie stanowi to kłopotu, ale gdy wypełnimy garaż, trzeba przelatywać przez całą listę, aby odnaleźć pożądaną maszynę. Mam zastrzeżenia również do HUD-u – elementy wyświetlane na ekranie są zdecydowanie zbyt duże, przez co delikatnie rozpraszają podczas jazdy. Mogłem je wyłączyć, ale to nie rozwiązywało problemu, bo jednak lubię mieć wyświetlony licznik prędkości. Najbardziej przeszkadzała mi tabelka z zawodnikami, której rozmiar powinien zostać zredukowany.

(*) Polecam wersję na PS5 ze względu na wykorzystanie adaptacyjnych triggerów DualSense’a.

Multiplayer, który wciąga

W grach wyścigowych zazwyczaj interesuje mnie zawartość dla pojedynczego gracza, potyczki sieciowe traktuję zaś jako ciekawostkę. W The Crew Motorfest było zupełnie inaczej – z dziennikarskiego obowiązku odpaliłem tryb Rywalizacji Live, aby spędzić w nim trochę czasu, a potem zaznaczyć w tekście, że okazał się „okej”. Ku mojemu zdziwieniu zostałem z nim na dłużej, przez co miałem problemy z ukończeniem playlist, bo ciągle kusiło mnie, aby jeszcze raz spróbować zmierzyć się z innymi graczami. Sytuacja „pogorszyła się”, gdy dołączyłem do kilkuosobowej ekipy i razem z obcymi kierowcami bujałem się po Oahu.

The Crew Motorfest

Zabawa wieloosobowa została podzielona na dwie kategorie – Grand Race i Demolition Royale. Mamy jeszcze Summit Contest, lecz w tym przypadku rywalizujemy z pojazdami kontrolowanymi przez komputer, a potem nasze dokonania porównuje się w rankingu z pozostałymi użytkownikami. Nie był to jednak mój ulubiony tryb – o wiele bardziej podobała mi się zabawa w Grand Race, gdzie brałem udział w trwających kilkanaście minut wyścigach. Do zawodów musi dołączyć aż 28 osób, co przekłada się na szaleńczą i trudną walkę o uzyskanie jak najlepszej pozycji.

A jeśli potrzebowałem dodatkowej adrenaliny, odpalałem Demolition Royale, czyli motorfestowe battle royale, w którym trzeba eliminować auta przeciwników, aby wygrać. W tym trybie do dyspozycji oddano nielicencjonowane pojazdy, dzięki czemu twórcy mogli pozwolić sobie na zaimplementowanie bardziej rozbudowanego systemu zniszczeń. Nie jest on tak widowiskowy, jak we Wreckfest, ale to zawsze ciekawe urozmaicenie w stosunku do kosmetycznych zarysowań w pozostałych samochodach popularnych marek.

The Crew Motorfest

Jeśli napaliliście się na The Crew Motorfest, to mam dla was jedno ostrzeżenie. Produkcja wymaga stałego podłączenia do internetu, nawet jeśli zależy wam tylko na ukończeniu wszystkich playlist bez kontaktu z Rywalizacją Live. Dla niektórych graczy może to stanowić problem, dlatego wolałem poinformować. Ale nie zabraknie też dobrej wiadomości – Ubisoft umożliwił przenoszenie postępów pomiędzy platformami, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyście zaczęli grać na PC, a po kilku miesiącach przerzucili się na wersję konsolową. A coś mi się wydaje, że kiedyś z tego skorzystam, bo do produkcji na pewno wrócę – wszystko wskazuje na to, że studio Ivory Tower stworzyło tytuł, który można rozwijać w dowolnym kierunku.

W The Crew Motorfest graliśmy na PlayStation 5.

[Block conversion error: rating]


7 odpowiedzi do “Recenzja The Crew Motorfest. Powiew świeżości wśród samochodówek”

  1. Ja tylko odwołam się do kilku minusów:
    „ograniczony dostęp do szybkiej podróży”
    – Ten element jest świetny. Mapa nie jest tak wielka i nudna jak w The Crew 2, więc aż chce się po niej jeździć. Osobiście z szybkiej podróży skorzystałem po raz pierwszy po 60h w grze. Ponadto polecam zamiast niej korzystać z samolotów. Genialne widoki.

    „słaby system ulepszania pojazdów”
    – Jeśli ktoś lubił ten mechanizm z The Crew 2 to tutaj mamy dokładną kopię. Ten system ma swoje zalety, bo w endgame liczą się sufixy i prefixy – każde 10%, czy 20% naprawdę robi różnicę, więc tuning mechaniczny jest całkiem niezły, ale też sądzę, że można było to zrealizować lepiej. Niemniej jeśli miałbym porównać tuning w Forzie, a tuning w The Crew to wolę ten z The Crew. U konkurencji zbyt często tuninguje się samochody dokładnie w ten sam sposób – napęd 4x i maksymalizacja w danej klasie. Tutaj jest nieco ciekawiej mimo, że dosyć prymitywnie.

    „grindowanie w celu zdobycia nowej maszyny…”
    – Według mnie to ogromna zaleta. Forza Horizon sypie samochodami w taki sposób, że nawet 70% nigdy nie przetestowałem. W ogóle nie czuć radości ze zbierania aut.
    W The Crew musisz postarać się, by kupić upragnione auto i potem je tuningujesz, dbasz o nie, zmieniasz wygląd i się bawisz. Bardzo dobra decyzja, że trzeba pogrindować, by kupić auto.

    „…albo postawienie na mikrotransakcje”
    – Mikrotransakcje dotyczą głównie elementów kosmetycznych – mało tego, walutę premium możesz spokojnie zdobyć w ilości kilkudziesięciu tysięcy po prostu grając.
    Nie jest to, więc duży problem, ale generalnie istnienie mechanizmu mikrotransakcji w pełnoprawnej grze jest dużym minusem.

    Recenzji nie miałem jeszcze czasu przeczytać, ale po podsumowaniu widzę, że mniej-więcej się zgadzamy. Ja oceniłbym The Crew Motorfest na 8+/10, ale uważam, że nawet ocena 9/10, by się broniła.

    • O to, to!

    • Zgadzam się z twoją opinią odnośnie grindu. Co z tego, że Forza jest śliczna, że model jazdy przyjemny, jeśli tak naprawdę jako gracz nie odczuwam żadnej motywacji, by podchodzić do kolejnych wyścigów? To trochę tak jak z graniem w World of Tanks, gdy masz już wyfarmione wszystkie drzewka czołgów – niby rdzeń rozgrywki pozostaje na swym miejscu, ale nagle ulatuje cała radość z dążenia do celu. I tak, wiem, że w grach wyścigowych najważniejsza powinna być radość z samego ścigania się, ale… to mi nie wystarcza.

    • KRZOLWIK Dzięki za rzeczowy komentarz, doceniam to 🙂 W The Crew Motorfest sporo jest rzeczy, które jednym mogą się podobać, innym nie – pisałem o tym w recenzji. Dlatego też doskonale rozumiem, czemu nie zgadzasz się z podanymi przeze mnie minusami 🙂

  2. No i elegancko, że gra się udała. Coraz poważniej rozważam zakup 😛
    Pojawiła się solidna konkurencja dla Forzy, ale nadal szkoda, że nie ze strony NFS.

  3. Motorfest przyciągnął mnie bardziej niż Forza Horizon. Cieszę się że model jazdy został poprawiony. Samochody zaczęły mieć własną masę, do tego opony zyskały jakąś przyczepność co bardzo fajnie urozmaica rozgrywkę. Motocykle przy wyższych prędkościach zachowują się lepiej, przy niższych gorzej ale do przeżycia. Mikrotransakcje jak zawsze są ble, ale wysokie ceny pojazdów i powolne ich zdobywanie kręci mnie bardziej niż zapełnienie połowy garażu w Forzie w dwa tygodnie. Mam poczucie celu. Co tu dużo mówić, Motorfest mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło i spędzę w tej grze jeszcze duuuużo czasu (jak faktycznie ten czas znajdę :D)

  4. Jako ktoś, kto praktycznie nie gra w multi byłem zaskoczony tym jak bardzo wciągnęła mnie pierwsza odsłona The Crew. Dwójka mnie ominęła, ale Motorfest wciągnął mnie tak bardzo, że pobiłem niechlubny rekord długości grania w jednym posiedzeniu. Muszę przyznać, że gra jest bardzo ładna, mimo iż gram na PS4, to widoki i oświetlenie, odbicia w kałużach są fantastyczne. Gra trzyma 30 fps, choć na multi zdarzy się chrupnąć, zwłaszcza jak 30 fur rozpieprzy się na pierwszym zakręcie 🙂 W playlisty dla pojedynczego gracza gra się bardzo miło, Summity chce się robić i wykręcać jak najlepszy wynik (im wyższy tym lepsza nagroda po zakończniu), a multi to szaleństwo bez trzymanki (kiedyś muszę wygrać choć jeden wyścig!). Wiem, że z tą grą spędzę jeszcze niezliczoną ilość czasu i cieszę się, że ktoś w końcu zaczął deptać po piętach serię Horizon, która trochę osiadła na laurach, a konkurencja tylko dobrze zrobi. Generalnie fanom wyścigów polecam, choćby dla samego zwiedzenia pięknej wyspy. Teraz czekamy jeszcze co pokaże TDU Solar Crown.

Dodaj komentarz