EA wreszcie pozytywnie zaskoczyło i spełniło wszystkie moje oczekiwania! Recenzja The Sims 4: Życie i śmierć
Ludzki żywot to jeden długi ciąg społecznych rytuałów. Odprawiamy je codziennie w pracy i szkole, w każde święto, w trakcie urodzin czy sylwestra, podczas wesel i innych bociankowych, nawet mówiąc sąsiadowi „dzień dobry” na klatce.
Seria The Sims, jak na symulator życia przystało, wiernie zaś te wszystkie „teraz trzeba wystrzelić fajerwerki, a teraz ubrać białą suknię” odtwarza. I właśnie przypomniała sobie o jednym z najważniejszych rytuałów – pogrzebie. A także wielu rzeczach nie tylko go poprzedzających… ale też następujących po nim.
(Para)normalność
Życie i śmierć stoi na kilku solidnych filarach, które pozwalają stwierdzić, że wreszcie otrzymaliśmy dodatek na miarę… no, pełnoprawnego dodatku, a nie pakietu rozgrywki. Przede wszystkim od teraz nasza przygoda z danym Simem może się w ogóle nie kończyć (oczywiście uwzględniając granie bez kodów), gdy bowiem umiera, wybieramy, czy ma odejść w niebyt, snuć się po świecie jako widmowy enpec, czy pozostać w pełni grywalną postacią.
Ostatnia z decyzji otwiera przed nami zupełnie nowy obszar zabawy. By jednak pozagrobowa egzystencja zbyt szybko się nie nudziła, twórcy dodali tzw. Duchowe Mistrzostwo, quasi-erpegowy system polegający na tym, że wykonując konkretne czynności, nieboszczyk zbiera punkty doświadczenia. Te zaś możemy wydać na drzewku umiejętności, by odblokować nowe interakcje. Chcemy być dobrym domowym duszkiem, który zsyła na rodzinę błogosławieństwa? Proszę bardzo. A może istnym poltergeistem straszącym domowników migoczącymi światłami i brudzącym posadzkę ektoplazmą? Też się da!
(Re)inkarnacja
Tytuł Życie i śmierć zobowiązuje, dlatego EA nie zaniedbało również żywych. Każdy Sim może sporządzić testament, w którym przekaże pamiątki konkretnym krewnym, zdecyduje, co stanie się z rodzinną fortuną, a nawet zostawi wiadomość dla bliskich. Żałobę da się przeżyć na cztery różne sposoby (złość, smutek, wyparcie i emocjonalny chłód), urnę czy nagrobek wybrać spośród różnych opcji, a miejsce pochówku i ołtarzyk poświęcony zmarłemu przyozdobić. A to zaledwie część nowych możliwości.
Pogrzeby to natomiast kolejny rodzaj wydarzenia, jak randka czy ślub, pozwalający zaplanować calutką ceremonię: od wskazania dress code’u (włącznie z kolorem ubrań), przez wyznaczenie szeregu czynności do odhaczenia (typu mowa pożegnalna, zapalenie świec czy wzniesienie toastu), aż po wynajęcie żałobników.
Przed przeniesieniem się na łono Abrahama dorosły Sim odbywa z kolei tzw. Podróż Duszy. To druga duża nowość w zakładkach dotyczących codziennego życia naszych wirtualnych kukiełek. System dorzuca do aspiracji i pragnień, które były dotąd obecne w grze, marzenia – zaspokajając potrzeby z tych trzech kategorii, nabijamy pasek postępu i zaliczamy kolejne progi podróży, te zaś przekładają się na rozmaite perki. Owa „lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią” (choć misję można kontynuować także post mortem) nie tylko ułatwia rozgrywkę za sprawą wspomnianych nagród, ale też ją wzbogaca. Daje bowiem poczucie, że nie wykonujemy prozaicznych czynności dla samego ich wykonywania, zwłaszcza że na końcu tej drogi czeka możliwość odrodzenia się!
(Za)światy
Wspomniałem już o tym, jak dodatek rozwija domenę żywych i wymiar umarłych, więc nadeszła pora, by opowiedzieć o jeszcze jednej sferze – zawodowej. Nowe ścieżki kariery w rozszerzeniach do The Sims 4 to oczywiście nic wyjątkowego: w Zakochaj się dostaliśmy np. rolę terapeuty dla par, tym razem zaś możemy przyjąć posadę grabarza. Życie i śmierć miło zaskakuje jednak tym, że oferuje również profesję, czyli rodzaj pracy, w której da się bezpośrednio uczestniczyć, zamiast tylko patrzeć, jak Sim znika na pół dnia poza parcelą.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyszkolić się na… żniwiarza dusz. Przyjąwszy odpowiednią ofertę, zostajemy bowiem pomagierem samej kostuchy, co przy okazji odblokowuje ukrytą lokację – siedzibę naszej firmy. Wydział Śmierci w Zaświatach to istna korporacyjna dziupla (niestety również ze względu na powtarzalność interakcji): pomiędzy zamykaniem szczelin prowadzących do innego wymiaru i zbieraniem dusz trzeba rozpisać grafik na komputerze, zamówić przybory biurowe, a po udzieleniu pomocy dogorywającemu nieszczęśnikowi w przejściu na Tamtą Stronę najlepiej poprosić kogoś z rodziny denata o ocenę naszych usług, panie Areczku.
(Zmartwych)wstanie
Simowie zacinający się na amen w trakcie wykonywania nowych interakcji to już standard w dodatkach do tej serii, zdziwiłbym się, gdyby tego problemu zaraz po premierze nie było. Niemniej festiwalu bugów udało się EA uniknąć – choć raz czy dwa zdążyłem się zirytować, zwłaszcza gdy błąd związany z wyznaczaniem Simom zadań uniemożliwił mi zaliczenie na czas wyzwania w trakcie pogrzebu.
I poza tą sporadyczną obecnością bugów niewiele rzeczy tutaj zawodzi. Tak jak poprzedni dodatek, Zakochaj się, zachęcał do zabawy masą nowych interakcji, tak Życie i śmierć robi to poprzez świat, który z przyjemnością się eksploruje. Wreszcie dostaliśmy „jakąś” mapę. Ravenwood ma swój wyraźny styl i klimat, w okolicy regularnie odbywa się aż sześć nowych eventów, czas pomiędzy nimi wypełnimy zaś badaniem nagrobków, poznawaniem przeszłości szwędających się duchów, wyświadczaniem przysług członkom Zakonu Lenory czy szukaniem kart tarota. Co więcej, mimo dość poważnego tematu, jaki bierze na tapet rozszerzenie, gdzieś spod tego wszystkiego wyłania się charakterystyczny dla serii humor. Idziesz przez miasteczko wieczorną porą, a tu spotkanie Anonimowych Umarlaków. Imprezowanie przy ognisku pod rozgwieżdżonym niebem? Strój na waleta wskazany!
Najnowszy dodatek nie tylko wypełnia sporą dziurę, która dotąd ziała w The Sims 4 (wszystkie sprawy okołośmierciowe), ale też satysfakcjonująco rozbudowuje to, co już w grze mieliśmy (nowy system celów i marzeń). Nieco bardziej spodoba się zapewne osobom lubiącym paranormalne oblicze serii, lecz i tym preferującym realistyczne „żyćkowanie” powinien podejść. W końcu kto twardo stąpa po ziemi, ten bez testamentu się nie obejdzie, a że na pogrzebie może zjawić się sam zmarły, to już inna rzecz.
W The Sims 4 Życie i śmierć graliśmy na PC.
Ocena
Ocena
Rozszerzenie Życie i śmierć wypełnia puste luki „podstawki” i rozbudowuje czy wręcz poprawia to, co w produkcji już było, można więc powiedzieć, że spełnia główną funkcję każdego dodatku do gry. Ponadto oferuje świat, który przyjemnie się i eksploruje, i ogląda.
Plusy
- dodaje, czego brakowało
- rozbudowuje i poprawia to, co już w serii było
- klimatyczny, interaktywny świat
- oferuje nową profesję, czyli tzw. karierę otwartą
Minusy
- sporadyczne bugi
- chodzenie do pracy może szybko się znudzić
Czytaj dalej
W ekipie CD-Action przede wszystkim korektor, dopiero później gracz. Dla satysfakcji czyszczę mapy ze znaków zapytania (to nie obsesja), dla silnych emocji supportuję w pewnej bardzo znanej grze sieciowej (to już trochę masochizm), a dla relaksu buduję domy w Simsach (czysta przyjemność).