rek

Recenzja The Talos Principle 2. Bajki robotów

Wyczekiwany od wielu lat sequel jednej z najciekawszych gier logicznych w historii nie zawodzi, ale i nie zaskakuje. Jako fan pierwszego Talosa i dodatku Road to Gehenna właśnie tego oczekiwałem.

Drugi Talos kontynuuje opowieść z „jedynki” i dodatku, więc autor tekstu zakłada, że wiesz, Drogi Czytelniku, co się wydarzyło poprzednio. A wydarzyło się sporo.

Od zakończenia pierwszego Talosa w świecie gry minęło kilka tysięcy lat. Wtedy to bohaterce, kierowanej przez nas sztucznej inteligencji, udało się wyrwać z koszmaru symulacji pełnej zagadek, przebudzić w mechanicznym ciele, wziąć zupełnie prawdziwego kotka na ręce i pójść gdzieś przed siebie w świat, który pozostał po wybitych przez wirusa homo sapiens. Athena, bo tak teraz nazywa się ta postać, nie marnowała czasu… tzn. relatywnie nie marnowała i przez tysiące lat starała się odbudować „androidową ludzkość”, bazując na innych AI uwięzionych w symulacji oraz na resztkach wiedzy pozostawionej w cyfrowej formie przez nasz gatunek.

The Talos Principle 2

Wierny robot

Teraz nadchodzi nasz czas. Jesteśmy tysięczną przebudzoną AI zaklętą w ciele androida, a nasze narodziny oznaczają osiągnięcie tzw. Celu. Społeczność robotów, znacznie mądrzejsza od ludzi, postanowiła poprzestać na takiej liczbie mieszkańców miasta zwanego Nową Jerozolimą, żeby Ziemia nie została drugi raz zrujnowana przez czyjąś łapczywość.

Oczywiście androidy nie są takie same, poszczególne AI rozwijają się po swojemu i – zupełnie jak ludzie – mają odmienne ambicje. Jedni chcieliby się przytulać z drzewami, drudzy marzą o tym, żeby Cel nie stanowił nomen omen celu ich życia, a jeszcze innym zależy tylko na tym, by w gniazdku nie zabrakło prądu.

The Talos Principle 2

Z tym ostatnim jest akurat mały problem, bo elektrownia wodna ledwo zipie, a na dodatek przy okazji narodzin 1K (taką gustowną ksywę nosimy) w Nowej Jerozolimie pojawia się niezgodna ze znanymi prawami fizyki fioletowa zjawa. Androidy namierzają, skąd została wysłana, i natychmiast organizują ekspedycję, licząc na to, że na miejscu uda im się znaleźć Athenę, która wieleset lat temu wyszła i nie wróciła.

1K i grupa androidów ruszają więc na wyprawę, podczas której znajdują gigantyczne konstrukcje, stworzone być może przez ludzi, ale istnieje podejrzenie, że jednak przez Athenę i kogoś jeszcze. To przestrzenne zagadki logiczne, gdzie nasz cel stanowi dotarcie – z wykorzystaniem właściwości pozostawionych tu i tam funkcjonalnych przedmiotów – do panelu na samym końcu. W pierwszej chwili trudno było mi się pogodzić z faktem, że w ramach całkiem już ziemskiej rzeczywistości androidów wypełniam w zasadzie identyczne zadania jak te, które wykonywałem wewnątrz symulacji, w pierwszej części The Talos Principle, ale na szczęście wyjaśnienie serwowane powoli przez grę okazało się całkiem przekonujące.

The Talos Principle 2

Szczur w labiryncie

Arsenał możliwości istotnie wzbogacono. Podstawowy budulec zagadek, czyli promienie laserowe, które trzeba gdzieś doprowadzić, pozostał u fundamentów bez zmian, ale tym razem mamy ciekawsze do niego narzędzia. Zaczynamy od kompilatora robiącego z dwóch promieni trzeci o innej barwie, mamy też odwracacz koloru, a potem zupełnie wywracający wszystko do góry nogami akumulator.

Z zupełnie nowych narzędzi pojawia się też teleporter przenoszący nas natychmiast w miejsce, gdzie go odłożyliśmy, urządzenie robiące tymczasowe dziury w ścianach, a także wynalazek, z którym męczyłem się najbardziej – działko odwracające promienie grawitacyjne na określonym, niewielkim obszarze. Mój mózg często nie potrafił pojąć, co się stało, gdy śmigałem po ścianach i sufitach.

The Talos Principle 2

Korzystanie z tak szerokiego arsenału środków może wydawać się przerażające, ale autorzy odrobili lekcje i już nie katują nas abstrakcyjnymi rozwiązaniami na sporych obszarach, jak sadystycznie potrafili to robić w „jedynce”. Tym razem wszystkie zagadki są dużo bardziej zwarte, a liczba używanych jednocześnie narzędzi istotnie ograniczona. Nie oznacza to, że mamy do czynienia z niskim poziomem trudności, wprost przeciwnie – na wielu z ponad 120 głównych łamigłówek zacinałem się na długie minuty. Na szczęście teraz dostajemy do dyspozycji sympatyczny system omijania wyzwań, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, a to, ile razy będziemy mogli z ułatwienia skorzystać, zależy od liczby znalezionych egzemplarzy pewnego przedmiotu.

The Talos Principle 2 nie wymaga zręczności ani przesadnej precyzji – autorów interesuje wyłącznie nasza wyobraźnia przestrzenna i umiejętność łączenia faktów. Bardzo przyjemnie gra się w tytuł o takim założeniu, chociaż pojawiające się między głównymi łamigłówkami wyzwania tetrisopodobne (tym razem trójwymiarowe) do niczego nie służą i produkcja tylko by zyskała na ich nieobecności.

The Talos Principle 2

Kongres futurologiczny

Pomiędzy zagadkami przemieszczamy się po całkiem sporym świecie podzielonym na Nową Jerozolimę (znajdziemy tu Muzeum Symulacji!), 12 rozległych obszarów oraz jeszcze jedno – dość duże, ale mocno korytarzowe – miejsce. The Talos Principle 2 zamienia się w takich momentach w walking simulator, gdzie co i rusz spotykamy inne androidy (w końcu jest ich 1000), z którymi debatujemy na najróżniejsze, często głęboko filozoficzne tematy.

The Talos Principle 2

Tytułowa zasada Talosa to zmyślone przez autorów gry teoretyczne rozważania fikcyjnego greckiego uczonego nad istotą człowieczeństwa: Czy jesteśmy maszynami? Oprócz tego pytania w „dwójce” pojawia się całe mnóstwo zupełnie prawdziwych już antycznych problemów filozoficznych, z którymi przyjdzie nam się mierzyć: czy to podczas dialogów, czy w trakcie zapoznawania się z treścią znajdowanych tu i ówdzie plików tekstowych i dźwiękowych, czy też wtedy, gdy zanurzymy się w świecie androidowych mediów społecznościowych i postanowimy pokłócić się z innymi na rozmaite tematy. Dużo sobie obiecywałem po tych elementach, ale wydają się one literacko słabsze niż w Gehennie, gdzie za pośrednictwem terminali z klawiaturą braliśmy udział w czymś na modłę prastarego MMO, czyli MUD-a.

Niezwyciężony

Nie musimy jednak wcale babrać się w internetowych sprzeczkach, chociaż dla kolorytu (oraz różnych zakończeń) zdecydowanie warto. Jeśli drzemie w nas dusza odkrywcy, drugi Talos ma dla nas w zanadrzu trzy rodzaje znajdziek, w tym znane z poprzedniej części łączenie zagadek w bardziej skomplikowane ciągi promieni – generalnie dużo więcej tu pozałamigłówkowej roboty niż w poprzedniej części. Oczywiście gra oferuje też pokaźny zestaw tajnych wyzwań i zagadek, ale to już do własnoręcznego odkrycia.

The Talos Principle 2

The Talos Principle 2 nie wygląda jak gra logiczna, o nie. Wygląda jak nowoczesny pierwszoosobowy shooter z przepiękną wodą, odbiciami i rozmyciami, realistycznymi promieniami słońca oraz bardzo udanymi projektami androidów. Przyjemnie po prostu na to popatrzeć, gdy człowiek zatnie się przy jakiejś trudniejszej zagadce. W dowolnej chwili można zmienić kamerę na taką zza pleców i faktycznie pomaga to przy niektórych łamigłówkach. W dobry nastrój wprawia też genialna, uspokajająca muzyka. W ogóle ta produkcja jest „bardzo zen”. Zauważyłem, że w trakcie grania wpadałem chwilami w tzw. psychologiczny przepływ, czyli inaczej flow (wtedy zagadki niemal rozwiązują się same, a gracz w stanie najwyższego skupienia kompletnie traci poczucie czasu).

Bardzo polecam ten tytuł. W świecie dynamicznych strzelanek, głębokich erpegów, bezmyślnych klikadeł i całej masy innych gatunków The Talos Principle 2 stoi gdzieś z boku i świeci swoim filozoficznym promieniem prosto w duszę. Doskonała gra na rozruszanie głowy i empatii z rana, ale też i na dłuższe, relaksacyjne sesje.

W The Talos Principle 2 graliśmy na PC.

[Block conversion error: rating]


6 odpowiedzi do “Recenzja The Talos Principle 2. Bajki robotów”

  1. I za to was lubię. Polskie portale w większości postanowiły ten tytuł zignorować, a o recenzowaniu to już w ogóle zapomnijmy. A tu proszę, jest. Na przekór trendom i wynikom klikalności. No i najważniejsze – cieszę się, że drugi Talos godnie staje obok pierwszej części, która przecież arcydziełem jest i basta. I już na marginesie: ten rok to jakiś koszmar, bo lista gier wartych uwagi (obojętnie, czy indyki, czy AAA, czy coś pośrodku) jest tak duża, że 2023 uznam za odhaczony gdzieś w okolicach 2028 roku.

    • Kurcze, raz sprobowalem i odpadlem, bo poza Portalem w innym wydaniu nic tam nie widzialem. Ale moze sprobuje jednak sie przebic przez ten mur.

    • Na początku wpisy i dialogi w terminalach były dla mnie niezrozumiałe. Przyciągnął mnie dziwny klimat i fajne zagadki. Ale im dalej w las, tym fabuła zyskuje i wpisy przestają być bełkotem, oferując świetną opowieść. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z rozmachu tej gry i jak zobaczyłem, co z grubsza mnie czeka (powiedzmy, że można przewidzieć postępy w pewnej komnacie), to kolana się pode mną ugięły. No budzi respekt ten tytuł.

    • No i masz, przekonał

  2. Prawdopodobnie gra roku dla mnie.

  3. Byłem blisko ukończenia pierwszej części… Trzeba podjąć wyzwanie ponownie 🙂

Dodaj komentarz