Saints Row IV – recenzja cdaction.pl

Saints Row IV
Dostępne na: PC, PS3, X360
Testowano na: PC
Wersja językowa: polska (napisy)
Po obejrzeniu końcowych napisów zrobiło mi się smutno. Przejrzałem listę kontynuacji znanych serii, od których jak co roku niebawem zatrzęsie się rynek i zauważyłem, w jak koszmarnej stagnacji tkwią głośne marki. Zwiększeniem liczby bohaterów, przeniesieniem eksploracji na wielkie wody czy osadzeniem akcji przed wydarzeniami z poprzednich odsłon sprzedaje się nam pozory przełomu. Tym bardziej szkoda, że ostatecznie takie produkcje wygrywają na słupkach sprzedaży i z rozpędu zgarniają więcej nagród, bo nie wypada im ich odmówić. A przecież są pozycje, które pokazują, jak wprowadzić rewolucję w ramach jednego cyklu i zarazem nie zgubić jego istoty. Potrafią też być genialne, bo są genialne, a nie „lepsze od”. Do takich gier należy Saints Row IV – i to jedyna ramka, w którą da się tę produkcję wcisnąć.
Po posprzątaniu wojennego bałaganu z Saints Row: The Third gang Świętych złapał się polityki, zaś główny bohater/bohaterka – czyli postać gracza zależnie od wyglądu i seksapilu – siedzi na fotelu prezydenta USA, reprezentując kraj z Białej Chaty. Prężny rozwój kraju i podpisywanie ustaw o likwidacji głodu bądź raka zwrócił uwagę sił z kosmosu. A ponieważ dzięki kinu dobrze wiemy, że obcy w pierwszej kolejności atakują Amerykę, zły kosmiczny lord Zinyak i jego brzydka ferajna nieproszeni wpadają na naszą konferencję prasową. Wróg nie zna kompromisu i nie bawiąc się w próby rządzenia dość szybko obraca Ziemię w drobny mak, wcześniej porywając Świętych, poszerzając swoją kolekcję wybitnych osobistości. Niczym w Matriksie, Zinyak trzyma ludzi w zbiornikach z galaretą, gdzie w uśpieniu tkwią uwiązani w wirtualnej rzeczywistości.
Pomysł fikcyjnych wymiarów nie tylko dał scenarzystom i grafikom możliwość odjechania ze wszystkim w dowolną stronę, ale też – co ważniejsze – został doskonale wykorzystany. Zaczynając w sitcomie z lat 50., w ciągu całej gry skaczemy po przeróżnych wersjach świata. Większość czasu spędzimy w Steelport odmienionym po inwazji kosmitów. Pomijam już wszechobecne patrole obcych czy szkarłatną łunę na niebie. Parszywa gęba skurczybyka Zinyaka zajmuje wszystkie billboardy, ba, był na tyle bezczelny, by sklepy z ciuchami Świętych nazwać swoim imieniem. Jedynym wyjściem jest dobranie się alienowi do szarego zadu i skopanie go w zemście za los siedmiu miliardów ludzi.
Pomogą nam w tym inni Święci, których najpierw musimy powyciągać na pokład naszego statku z ich wirtualnych wymiarów, przedstawiających najgorszy koszmar danej osoby. Misje związane z pozyskiwaniem załogi zarówno imponują pomysłem czy dowcipem (nawiązania do poprzednich odsłon czy obśmiewanie gier – miód!) jak i pogłębiają wizerunek znanych i nieznanych postaci. Dalej są to dość proste charaktery, jednak w Saints Row IV – mimo całej niepowagi – dzięki świetnym scenom i dialogom nawet z nimi możemy się zżyć. A nawet – jak w Szanujących Się Współczesnych Grach Fabularnych® – nawiązać romans… odpalając odpowiednią scenkę przy pomocy jednego przycisku, bez długaśnych wątków i walki o +5 do życzliwości. Po co się ograniczać?
Kiedy Zinyak stworzył nam wirtualne Steelport pod własną okupacją, zapomniał o jednym istotnym szczególe. No, nawet dwóch. Po pierwsze – każdy system ma swoje dziury, po drugie – żadnej dziury nie ukryje się przed supernerdową Kinzie. Każdym swoim działaniem dążymy do chaosu i przeciążenia systemu, by w przyszłości dopaść bezradnego Zinyaka. Dzięki lukom w programie Kinzie daje nam coś, co zdawało się tylko dodatkiem, a w praktyce kompletnie odmieniło rozgrywkę – supermoce.
Na wprowadzeniu supermocy zyskuje tak walka, jak i eksploracja. Z jednej strony możemy szybować nad wrogami, by miotać w nich kulami ognia i po skoku na wysokość wieżowca spaść z trzęsącym ziemią przytupem, a na końcu uniesionych w powietrze wypchnąć do rzeki rzuconym telekinetycznie samochodem. W międzyczasie korzystając z superszybkości przebiegniemy miasto błyskawicznie, prześcigając sportowe samochody, później podziwiając okolicę po wbiegnięciu na ścianę jednego z okolicznych biurowców. Po rozwinięciu mocy (dzięki klastrom rozmieszczonym głównie na dachach budynków, co zachęca do zasuwania w przestworzach) zyskujemy jeszcze więcej rozwiązań, zadając większe obrażenia kulą ognia/mrozu czy ciesząc się nielimitowanym sprintem. Żonglerka nadludzkimi zdolnościami w walce wywołuje radosny chaos, w którym jednak wszystko da się ogarnąć i niewiele może się zdarzyć bez naszej kontroli.
Dzięki metodzie skocz-szybuj-sprint-skocz, jej prędkości i prostocie sterowania w Saints Row IV cieszymy się swobodą dosłownie niespotykaną. W Skyrim ograniczało nas rozmieszczenie punktów szybkiej podróży, w Asasynach prędkość biegu czy wspinaczki, w GTA parametry samochodu lub odległość od taksówki, nie mówiąc o zamkniętych strefach… i tak dalej. Pokazywano nam wielkie góry, jednak podróż na szczyt trwała tyle, że w połowie odchodziła ochota na dalszą wędrówkę. Koniec z tym. W nowej produkcji Volition poruszanie się jest tak cudownie lekkie i dynamiczne, że do każdego miejsca dostaniemy się szybko i bezboleśnie, po drodze zgarniając bonusy, dzięki którym będzie jeszcze szybciej i jeszcze mniej boleśnie. Nareszcie świat dostał sandboksa, który nie tylko oferuje wiele do odkrycia, ale też nie zaprzecza sam sobie, przeszkadzając graczowi w odkrywaniu. Nareszcie mogłem stanąć na szczycie wieży i patrząc wokół powiedzieć sobie – tak, w końcu to wszystko jest moje. A jeśli chcę, mogę wrócić za kierownicę, a wrogów wykańczać standardowo. Tylko po co, skoro – parafrazując jednego ze znanych rysowników – jestem cholernym człowiekiem-rakietą?
Do eksploracji zachęcają przeróżne znajdźki, jednak w odróżnieniu od konkurencji prawie wszystkie do czegoś się przydają. Wspomniane klastry wydajemy na ulepszanie mocy, wykonanie wszystkich misji pobocznych z danej kategorii lub questa daje nam nagrody, a w najgorszym wypadku dostaniemy tylko doświadczenie i kasę. Z arbuzowym uśmiechem witamy radosną rozwałkę miasta na pokładzie UFO czy sianie chaosu wyrzutnią czarnych dziur, miotaczem dubstepu lub za sterami mecha. Powraca wybijanie wrogów ze wskazanych miejsc czy wymuszanie odszkodowania przez obijanie się o samochody, które nabrało uroku dzięki siedmiomilowym skokom. Nawet przejmowanie sklepów stało się ciekawsze, bo zamiast prostego kupowania budynku hakujemy obiekty, rozwiązując proste zagadki logiczne. Są też misje na lojalność członków załogi, dzięki którym możemy przyzwać ich do pomocy w walce uzbrojonych w te same moce. Wszystkie poboczne zadania wzorowo spojono z dynamiką całości i dopasowano do kosmiczno-superbohaterskiej otoczki. W to po prostu chce się ciągle grać!
Miło zobaczyć też grę, którą perfekcyjnie wyważono pod kątem humoru i parodii. Istnieje wiele komedii, które nakazują widzowi mieć dobry humor przez dwie godziny. Są też gry – cześć, Deadpool – robiące sobie jaja ze wszystkiego na każdym kroku w sposób wręcz upierdliwy. Saints Row IV żartuje wtedy, kiedy trzeba i z tego, co akurat mu pasuje, czego nie można powiedzieć nawet o poprzedniej odsłonie. Dobrze wiecie, że podczas spotkań towarzyskich najdłużej nie zapamiętujecie rozkręcacza-żartownisia, tylko tego, kto odezwie się rzadziej, ale huknie takim dowcipem, że wspominacie to przez pół roku. Nie wykrzykuje żartów z Kwejka, nie mówi „co ja pacze” na widok cen w menu, zamiast tego cytując znany film sprzed lat po idealnym wyczuciu chwili. Takie właśnie jest Saints Row IV.
Literackie porównania są ostatnio w modzie, więc skoro The Last of Us jest Drogą, a Spec Ops: The Line Jądrem ciemności, to tej grze najbliżej do Zosi-samosi. Kiedy znacząca większość gier wpada w pułapkę oczekiwań związaną choćby z tradycją gatunku, nasza dzisiejsza bohaterka sama się określa w oderwaniu od reszty. Dragon Age: Inquisition i Wiedźmin 3 już wkopały się w porównania ze Skyrimem, a Star Trek udawał, że nie jest Mass Effectem. Saints Row IV samo zbudowało sobie szufladkę, w której wygodnie leży i nie ściga się z innymi – nie potrzebuje tego, bo jest znakomite samo w sobie i daje frajdę w każdej minucie rozgrywki. Nie dlatego, że ma lepszy system celowania niż Max Payne, ale ze względu na bogactwo tego, co akurat jest ważne i potrzebne. Saints Row IV odpowiada tylko przed graczami i przed poprzedniczkami, resztę mając w nosie i decydując się na chwyty (supersprint przez miasto w rytm Song 2, „randka” z robotem i ogrom innych) których inne produkcje boją się z obawy o Powagę, Głębię i Wiarygodność®. To produkcja tak spójna i mistrzowska w swojej klasie, że próba szukania jakichkolwiek wad sprowadzi się do wypatrywania miejsc, w których nowe dzieło Volition nie jest inną grą. A to już jest paranoiczne czepialstwo, więc dla zasady powiem – w Saints Row IV jest mniej drużyn, niż w ostatnim PES-ie.
Saints Row IV jest jak pewna siebie dziewczyna śmiejąca się z koleżanek, które przed studniówką patrzyły ze strachem na oczko w rajstopach i zastanawiały się przez pół dnia, czy torebka pasuje do butów. Zamiast tego wbiła się w ciuchy może i nie tak modne, ale za to dobrane, by mogła czuć się świetnie. Choć różni się wyraźnie od innych, z balu to ona i jej kumple wyjdą najbardziej zadowoleni. Saints Row IV odchodzi od zabiegów, przed którymi padamy regularnie na kolana, nie pasuje do wielu konwencji (darujcie sobie „klon GTA” i „Saints Row 3.5”, naprawdę) ale w stu procentach jest szczera wobec nas i samej siebie. Dobrze wiecie, że właśnie z takimi osobowościami najlepiej chodzić na imprezy.
Ocena: 6/6
Plusy:
Minusy:
PS Kiedy dane mi będzie przetestować tryb co-op (dla dwóch graczy), podzielę się wrażeniami.
Czytaj dalej
136 odpowiedzi do “Saints Row IV – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Cóż robić, kiedy do jesieni zostało jeszcze trochę czasu, nowe odcinki seriali pojawiają się raz na tydzień, a pogoda prasuje na człowieku ubranie? Nie trzeba się już nad tym zastanawiać – niebiosa zesłały Saints Row IV. Recenzja cdaction.pl!
Ta gra to klon GTA (° ?? ?°)
„strasznie ostatnio gorąco” – tak dobrego minusa jeszcze nie czytalem 🙂
HAHhaah, żałosna recnezj tej gru, to przyciż podrupka kTa5 i watcz dogs
I tak wszyscy wiedzą, że to (&*^%^*()(*^&^$&%^* nieudany klon GTA
Saints Row to tylko taka podróbka GTA dla casuali i gimbusów.
Przestałem z powodów finansowych kupować CD-Action i nagle sequele ważnych gier wychodzą co drugi dzień…
Aha, najwyzsza ocena, ale czego innego oczekiwać po Adziorze…
W Saints Row The Third przegrałem 81 h.W IV przebije 100.Będę w to grał do us***ej śmierci.
JacQ13: Widze bezpodstawny ból [beeep] :* żyj tak dalej frustracie 😉
On już ma, a ja muszę czekać do 23 sierpnia na przesyłkę, która pewnie i tak przyjdzie później. 🙁
6/6 ? http:www.metacritic.com/game/pc/saints-row-iv pozdrawiam.
Łoo nie spodziewałem się 6/6. Trojka była bardzo fajną grą, tylko irytowało mnie wykorzystywanie pobocznych aktywnosci w 1/3 misji.
Szczerze? Dawno tak nie widziałem nieprofesjonalnej recenzji na cd action… Ostatnio zawodzicie mnie
@Lowi – tak, tak… patrz się na oceny z MetaCritica! Daleko na tym zajedziesz!
spodziewałem się szóstki, ale w skali 10 stopniowej :/
@Lowi – Co to ma udowadniać? 86/100 to cholernie dużo.|Rzadko spotykam teksty typu „klon GTA” odnośnie Saint’s Row IV. Może pierwsza część była klonem GTA, ale seria szybko poszła w swoją stronę zajmując niszę tylko dla siebie. A i samo GTA zrezygnowało z bezpardonowego humoru, który był obecny w III, VC i SA, i starało się „spoważnieć”.
Tia. Ta gra jeszcze nie wyszła ale już wszyscy wiedzą że 6/6 to za dużo i recenzja jest nieprofesjonalna. Spoko.
Gra ma być parodią GTA, tak więc rozgrywkę ma taką jak nudnawe GTA (o nudnawe chodzi mi SA i GTA 4).Pisząc o SR3 czy SR4 że jest marną podróbką GTA to jak wypominać Melowi Brooksowi że zrobił kiepską kopię Gwiezdnych Wojen, Drakuli, czy Robin Hooda. |Gra jest lekka przyjemna zabawniejsza nie irytuje. Tylko robi to co gry powinny robić Bawi.
Zaczekajcie, nie było nawet deseru. Ktoś tu zapomniał o genialnych scenarzystach Rockstara i dobieraniu dobrych aktorów głosowych. GTA V – to będzie gra.
Kto niby nazwie to klonem GTA?! Ja marzę żeby to był klon GTA, bo taki typ rozgrywki niestety kompletnie nie pasuje do pierwszych części SR.
„W Skyrim (…), w Asasynach (…), w GTA (…). Koniec z tym. W nowej produkcji Volition poruszanie się jest tak cudownie lekkie i dynamiczne, że do każdego miejsca dostaniemy się szybko i bezboleśnie, po drodze zgarniając bonusy, dzięki którym będzie jeszcze szybciej i jeszcze mniej boleśnie.”|I to ma być zaleta?! Pewnie gdyby twórcy dali już w menu opcję „Wygrałeś!”, to Adzior dałby tej grze 7/6… Ba, po co w ogóle w takim razie wkładać płytę do czytnika…?
Aż jestem zaskoczony że niektórzy tak bardzo wierzą że Saint Row to klon GTA. To samo można powiedzieć o Scraface: The game, serii Saints Row, Sleeping Dogs, Watch Dogs i wielu innych gatunkach gier zapożyczających rożnych rozwiązań – głównie otwarty świat i elementy rozwoju postaci. Więc twierdzenie żę saint row to klon to niestety nieprawda ponieważ nie ma tam za grosz realizmu,od którego w GTA V aż bije.
@Makatcoo, co ma bezbolesne i swobodne poruszanie się do przechodzenia gry? Jeżeli już starasz się do czegoś doczepić, to rób to chociaż dobrze.
@Makatcoo|Widzę to tak samo. Obejrzał parę recenzji i gameplayów i jak dla mnie seria od dwójki zdaje się ustawicznie obniżać loty. A zrobienie z tego teraz jakiegoś Sonica w sandboxie, który w ogóle nie potrzebuje nawet wyciągać broni, ani używać aut by się przemieszczać, zupełnie do mnie nie trafia. Nie kupię na pewno, bo mam bardzo silne wrażenie, że zanudziłbym się tą „lekkością”.
LOL. Tyle mam do powiedzenia na temat tej recenzji. Ktos musial niezle upasc na glowe zeby dac MAKSYMALNA OCENE takiej grze. Srednia ocen to 85 na Xbox. BEZ PRZESADY. Troche wiecej profesjonalizmu
@SasWickas: nikt nie wierzy. To jest zwyczajowy, tradycyjny trolling, który pojawia się w czasie premiery każdej części Saints Row. I innych gier z otwartym światem. Za parę miesięcy wyjdzie Watch Dogs – będzie to samo. | |Chciałbym, żeby SR4 naprawdę zasługiwało na taką ocenę. Trójka była dobra, ale bez szaleństwa. Czy rzeczywiście tak gwałtowny skok jakości był możliwy?
A wiecie co jest najzabawniejsze? Zapewne nikt z niżej piszących nie miał możliwości zagrania w Saints Row 4, a wypowiadacie się, jakbyście ograli ją pół roku temu…
@Bavolek Profesjonalizmu? To jest SUBIEKTYWNA ocena. Profesjonalista właśnie nie powinien sugerować się opinią innych tylko napisać jak on to odbiera.
Pre-order zamówiony i na pewno nie zawiodę się bo seria stawała się coraz lepsza z każdą kolejną częścią 😉
” komentarze poniżej, według których gra jest klonem GTA lub jego rywalem”|@Adzior – słońce, czy nie – komentarz trafiony 🙂 Nie grałem więc, jej nie komentuje. Pozdrawiam i życzę ciepłych wakacji 😀
Czyżby niedługo jakaś super promocja tej gry w waszym sklepie? A tak serio to dobra recenzja.SR4 musi być naprawdę dobrą grą.
Haha, beka ze znawców którzy nigdy gry na oczy nie widzieli jeżdżących po recenzencie, i wojujących ocenami z metacritic. 😀 |Chyba zapomnieli, że to recenzja Adziora z oceną Adziora, a nie recenzja Adziora z oceną która im pasuje.|Macie jak najbardziej prawo do niezgodzenia się z oceną, ale pod warunkiem że w grę już graliście, a w to wątpię.
@ArThor xDD
Gówniana skala ocen, zeszło do 6/6, niedługo będzie 1 zła – 2 dobra. Może darujcie sobie te oceny, skoro nie jesteście nawet w stanie się za nie porządnie zabrać?
Dawno, dawno temu maksymalne oceny dostawały gry wybitne, które zmieniały gatunek, bądź całą branżę, ewentualnie sequele idealne, doprawcowane w każdym calu, ale co ja tam wiem, widocznie się starzeje… 🙂
The Escapist też dało maksymalną ocenę. Cóż za nieprofesjonalny serwis. Tfu tfu… 😉
@ema Dokładnie
Co wy macie do oceny SRIV, niedługo będzie płakać dlaczego GTA V dostało 7+.|@DoMiNo1992|ME3 to sequel idealny który zmienił gatunek?
@michu5a2 |ME3 był dawno temu?
A właściwie kiedy wyjdzie SR IV o ile już nie jest
@ema najchętniej nie wystawiałbym ocen, ale jestem w mniejszości
Nie zesrajcie się tą skalą, gra spodobała mu się na 6/6, więc postawił taką ocenę. A płacz, że przecież tylko ideał może dostać maks, a ideał nie istnieje i o boże jak mnie pupa boli z żalu :<< Była skala do 10, to było źle, teraz jest do 6, to znowu źle.
Nie ogarniam. Adziorowi się spodobała gra, więc się nią zachwyca, może od razu naskoczcie na Smugglera, że pisze felietony. To jest RECENZJA subiektywna opinia o produkcie. Możecie się nie zgadzać, choć to trochę dziwne, skoro gry nie ma jeszcze w sprzedaży, ale kłócić się z treścią i oceną zamieszczoną w redakcji? Ludzie, trochę inteligencji, idźcie do pani od polskiego i poproście o definicję recenzji, bo to co niektórzy piszą, to jest krytykowanie, z cyklu „jestem w internecie, to se wyzwę”.
@Adzior Recenzja bardzo dobra, ciekawa i napisana w stylu „starego CD-A”, czyli z takim stylem opinii pisanej przez gracza dla graczy, bardzo miło się czytało 🙂
Spoko trza pograć 😉 6/6 o_0
ALARM! Alarm! Wielki ból pupy! „Nie graem w te gre, ale nie zgodzem siem z recenzetorkiem który grał i wystawił SUBIEKTYWNĄ ocene… Bo tak! Do tego postaram sie rozprzestrzenić sfuj bul pisząc niemerytoryczne pierdoły.” Najpierw trzeba rozumieć podstawowe pojęcia jak np. „Subiektywny” żeby się wypowiadać gdziekolwiek. A już nostalgia kilkunasto i dwudziestoparolatków za „starymi dobrymi czasami” (kiedy to gry były oceniane surowiej…) mnie niszczy. 😀
Ciekawostka: Saints Row III i IV będą, miały port na Linuksa. Wiem że Metro: Last Light już go dostało a wszystkie gierki od Deep Silver mają go dostać. :>
Nie mam czasu, za 2 godziny przeczytam recke, a teraz spojrze na ocene… O Kuuuuurka Wodna!!! 6/6?! Are you kidding me?! No baaaa, nie spodziewalem sie tego, myslalem, ze autor da jakies 4-4+ max… Sam jako fan Saints Row 3 nie dalbym tyle, max 5+/6 za te klatki na miejscach… Intymnych lol 😀 Dowod na to ze jeszcze sa recenzenci, ktorym liczy sie grywalnosc a nie grafika:)
@michu5a2 – osobiscie w zyciu nie dalbym ME3 maksymalnej oceny, gdyz w moim mniemaniu nie jest to gra idealna. Bardzo uproszczona w stosunku do poprzednich czesci, istny samograj i do tego to beznadziejne zakonczenie. Jak dla mnie Saints Row to fajna seria, ma spora dawke humoru, ktory niejednokrotnie poprawial mi dzien, niemniej jednak nic nowego do gatunku ta gra pewnie nie wnosi, wiec stad moja opinia, ze nie zasluguje na maksymalna note. Ale nic, poczekamy, zagramy i sami ocenimy… 🙂