10
23.09.2022, 15:00Lektura na 10 minut

Serial Cleaners – recenzja. Sprzątamy ludzi. Dosłownie!

Ze 30 lat temu oglądałem doskonały film sensacyjny Luca Bessona „Nikita”. W jednej ze scen do drzwi mieszkania, w którym główna bohaterka właśnie kogoś zabiła, puka Jean Reno(*). „Jestem Victor, czyściciel”, przedstawia się. A potem wrzuca ciało ofiary do wanny i zaczyna polewać je kwasem.

Kim jest „czyściciel”? Tutaj to człowiek mafii zajmujący się usuwaniem zwłok i dowodów rzeczowych z miejsca zabójstwa. W USA nadal dość powszechnie obowiązuje w sądach dawna zasada „nie ma morderstwa, jeśli nie ma ciała”. Zatem pozbycie się zwłok ofiary – szczególnie gdy są to szczątki jakiegoś innego kryminalisty, bo jak wiadomo, żaden gang nie zgłosi policji, że konkurencja mu „żołnierza” zaciukała – to całkiem skuteczna metoda utrudnienia życia amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości(**).

Serial Cleaners
Serial Cleaners

W 2017 roku polskie studio Draw Distance (wtedy jeszcze znane jako iFun4all) stworzyło ciepło przyjętą przez graczy i recenzentów dwuwymiarową grę o nazwie Serial Cleaner osadzoną w Stanach Zjednoczonych w latach 70. W tej mieszance zręcznościówki i skradanki głównym bohaterem był taki właśnie czyściciel, Bob. W „dwójce” fabuła przenosi nas o 20 lat do przodu (choć są i retrospekcje z lat 80.) do Nowego Jorku. Zamiast 2D mamy 3D w rzucie izometrycznym oraz znacznie większe mapy. Bob jest już właścicielem niedużej firmy „sprzątającej” liczącej – włącznie z nim – czworo ludzi. I bez obaw – nie ma znaczenia, czy graliście w poprzednią część, sequel przedstawia bowiem zupełnie nową historię.

(*) Ta scenka zainspirowała reżysera do stworzenia „Leona zawodowca”; Leon i Victor mają zresztą bardzo podobny image.

(**) Co oczywiście nie wyklucza procesu poszlakowego. Niemniej gdy jest ciało, wszystko robi się znacznie prostsze.

Serial Cleaners
Serial Cleaners

1999

W sylwestra roku 1999 w zakładzie pogrzebowym spotyka się czworo owych czyścicieli. To okazja, by przy kieliszku (i przy trumnach…) powspominać stare dzieje. Poznajemy więc – a w sumie odgrywamy – historię każdego z nich: dowiadujemy się, jak trafili do „firmy”, jakie były ich motywacje, jakie akcje uważają za szczególnie udane albo emocjonujące itd. A co więcej, z czasem te opowieści zdają się jakoś tak… zazębiać. Nie chcę tu spoilować, powiem więc tyle, że robi się z tego całkiem niezła opowieść.

…I tu nieprzyjemny zgrzyt. Nie ma polskiej wersji językowej. Co jak co, ale w polskiej grze polskiego studia, gdzie liczy się fabuła, gdzie są dialogi z możliwością wyboru odpowiedzi, a podjęte decyzje przekładają się na jedno z zakończeń, polonizacja znaleźć się powinna. Szczególnie w sytuacji, gdy gra oferuje naprawdę sporo innych wersji językowych, w tym także rosyjską. Drogi zarządzie Draw Distance, rozumiem, że uważacie, iż w Rosji tę grę kupi więcej ludzi niż tutaj. Wiem też, że „pieniądze nie śmierdzą” i jako recenzent nie zamierzam się wtrącać do tego, gdzie i na kim chcecie zarabiać. Ale jako polski gracz czuję się w roku 2022 nieco zniesmaczony podejściem „business as usual”. Chyba nie muszę mówić dlaczego?


Czterej sprzątacze i psy

Przez ponad 10 godzin będziemy mogli kontrolować wszystkich czterech sprzątaczy, ale wybór postaci w danej misji narzuca nam scenariusz. Zadania w sumie sprowadzają się do tego samego: pojawiamy się na miejscu zbrodni, gdzie musimy szybko usunąć ciała (albo ich szczątki) oraz dowody rzeczowe i posprzątać – dosłownie – krwawy bajzel, jaki zrobili mafijni „cyngle”. Odkurzaczem! (A to czasami sprawia wrażenie groteskowości, gdy np. w środku lasu traktujemy nim czerwony od posoki śnieg…). Żeby nie było za łatwo, chwilkę po nas przybywają stróże prawa. I od tej pory zaczyna się zabawa w berka oraz chowanego.

Każdy ze sprzątaczy ma własny styl i charakterystyczne dla niego możliwości. Bob to profesjonalista, spokojny, metodyczny i przewidujący. Jako jedyny wpadł na to, że wynoszone ciała można zapakować w foliowy worek, przez co nie tylko nie przyciągają uwagi przechodniów, ale i nie zostawiają po sobie krwawego śladu. Vip3R to hackerka potrafiąca wykorzystywać sieć komputerową do dezorientowania policji, umie też przemykać się szybami wentylacyjnymi. Lati, druga kobieta w ekipie, woli polegać na swej szybkości, zwinności i parkourowych umiejętnościach. Za to Psycho – cóż, to po prostu psychol. Wygląda jak skrzyżowanie Duke’a Nukema z Ashem z „Martwego zła” i uważa, że najlepszą metodą pozbycia się ciał jest użycie piły mechanicznej oraz rozdrabniarki do drewna (zdarza się, iż powala gliniarzy, ciskając w nich oderżniętymi kończynami ofiar).

Serial Cleaners
Serial Cleaners

Skradanka

Niezależnie od tego, kogo nam gra aktualnie przydzieli, przemykamy przez planszę, na której dzięki „zmysłowi czyściciela” widzimy miejsca, gdzie spoczywają ciała i porzucone dowody rzeczowe, i unikamy policjantów. Sprzątacze to nie killerzy, ich jedyną bronią jest spryt. Możemy więc za pomocą rozmaitych sztuczek zmuszać gliniarzy, by zmieniali swe trasy patrolu. Zrobimy to, np. gasząc światła (wtedy nie tylko gorzej widzą, ale też ruszają, by je ponownie zapalić), uruchamiając rozmaite źródła hałasu (choćby radio) czy też wykorzystując swe zdolności specjalne (taka Lati wypisuje sprayem „fuck the police” na ścianach, co ściąga gliniarzy do miejsca z graffiti). Funkcjonariuszy da się również na chwilę obezwładnić, a niekiedy nawet całkowicie (choć nadal bezkrwawo) wyeliminować. To ostatnie zdarza się nie za często i nie działa na każdego.

Policjantów jest zwykle wielu, a zasięgu ich pola widzenia gra nie ujawnia, co podnosi trudność rozgrywki. Podobnie zresztą jak brak możliwości oddalenia i rotowania kamery – tę jedynie odrobinkę poprzesuwamy na boki, przez co nigdy nie wiadomo, czy kilka metrów dalej nie ma właśnie jakiegoś gliniarza. (Podpowiedź: zazwyczaj jakiś się znajdzie). I choć tutejsi „niebiescy” odznaczają się wszystkimi wadami wartowników w skradankach – dość krótki wzrok, raczej kiepski słuch, fatalna pamięć i niezwracanie uwagi na takie rzeczy, jak zniknięcie trupa z miejsca zbrodni – to są wystarczająco liczni, by nam mocno utrudniać życie. Do tego gdy zostają zaalarmowani, poruszają się szybciej, a także widzą i słyszą dużo lepiej.

Serial Cleaners
Serial Cleaners

A co z nami? Poza wspomnianymi wcześniej sztuczkami możemy chodzić w przykucu, wtedy zaś nie hałasujemy i sprawniej ukrywamy się za rozmaitymi elementami na planszy. Twórcy SC naprawdę ładnie wymyślili ten element rozgrywki, bo nie tylko mamy tu zwykłe osłony typu balustrada, ale też wciśniemy się np. między samochód a ścianę garażu albo zamkniemy się w bagażniku. (Tyle że próbując ukryć się w aucie, możemy włączyć jego alarm). Są też specjalnie przygotowane kryjówki, np. duży tapczan, pod którym najpierw się schowamy, by później wyleźć spod niego z jednej strony, podczas gdy gliniarz będzie zaglądał pod mebel z drugiej. W ostateczności mamy wtedy nawet szansę zaszarżować na dociekliwego „psa” i go powalić (to jednak zwykle wprawia policjanta w zły nastrój, przez co nie patyczkuje się i strzela do nas bez ostrzeżenia) albo spróbować sprintem „oderwać się od przeciwnika”. Aha, uważajcie też na enpeców, którzy często, gdy uznają, że zachowujecie się nieco podejrzanie (bo np. ciągniecie po chodniku zakrwawionego trupa), podnoszą alarm i przywołują policję.


Czekanka

Lecz najwięcej czasu w grze spędzicie na… czekaniu. Będziecie siedzieć jak mysz pod miotłą i obserwować trasy ruchu policjantów (zwykle dość złożone i pokrywające się z sobą), żeby wyczaić ten moment, w którym da się przemknąć między nimi. To, szczerze mówiąc, trwa o wiele za długo. Tym bardziej że sporo czasu też mija, nim zaalarmowani/wkurzeni gliniarze się uspokoją. Do tego gdy stróże prawa was capną, gra cofa się do ostatniego sejwa i wszystko musicie zaczynać od nowa.

Serial Cleaners
Serial Cleaners

A z sejwami jest problem. Grę trzeba zapisywać samemu, ale bynajmniej nie w dowolnym miejscu i czasie. Należy w tym celu dotrzeć do punktu zgrywki (zwykle, choć nie zawsze, to nasz samochód) i dopiero tam samodzielnie zrobić sejw, który nadpisuje poprzedni. A że mapy są rozległe, to okazji do wpadki w trakcie wędrówki pojawia się wiele. W efekcie wielokrotnie musiałem powtarzać te same kilkuminutowe sekwencje działań, bo wszelki osiągnięty od poprzedniego sejwa progres przepadał w momencie śmierci awatara. A to oznacza, że ileś tam razy np. siedziałem przez dwie-trzy minuty, kompletnie nic nie robiąc i czekając, aż otworzy się parosekundowe „okienko”, w którym moja akcja będzie miała szansę na powodzenie. Potem ponownie czekałem, ruszałem i… cholera! Znowu od początku? No, nie jest to metoda na emocjonującą rozgrywkę, przyznacie.


Symulator łażenia

Do tego Serial Cleaners wręcz wymusza wielokrotne wędrówki na trasie miejsce zbrodni – samochód, gdyż to w aucie dokonujemy „zrzutu” zebranych itemków, ponadto w większości przypadków gra uniemożliwia dźwiganie więcej niż jednego przedmiotu naraz. A że misja wymaga, aby np. uprzątnąć cztery ciała i trzy dowody zbrodni, to sami policzcie, ile razy będziecie musieli przemierzyć daną ścieżkę. Potem pomnóżcie to przez cztery, bo na pewno w którymś momencie powinie się wam noga… Czasem tylko – wtedy, gdy jest to związane z fabułą – można wezwać innego czyściciela jako wsparcie (tzn. jego/jej samochód zaparkowany gdzieś w pobliżu stanie się dodatkowym miejscem „zrzutu” zwłok i znajdziek).

Serial Cleaners
Serial Cleaners

Po paru godzinach grania doszło do tego, że niemal bez przerwy, gdy tylko udało mi się COKOLWIEK osiągnąć, np. otworzyć wejście do kanału wentylacyjnego, natychmiast gnałem do samochodu, by „utrwalić” swój czyn sejwem… Nie jest to coś, co wzmaga immersję, niestety. Aha, mimo zapisywania postępów, gdy po restarcie gry będziecie chcieli kontynuować zabawę, i tak zostaniecie cofnięci do samego początku misji! Sorry, ale to strasznie wkurzające.


Jest filmowo!

Za to do gustu przypadła mi oprawa Serial Cleaners z jej nieco komiksowym stylem grafiki. To jedna z niewielu gier, w których nie wyłączyłem szybko efektu ziarna – tu on faktycznie ma sens i dodaje produkcji charakteru. I choć w cutscenkach postacie są grubo ciosane i drętwo animowane, to całość ma bardzo filmowy klimat. W sumie nic dziwnego, bo jako źródła inspiracji twórcy wymieniają masę filmów: od „Clerks – Sprzedawcy”, przez „Fargo”, po „Pulp Fiction”. Doceniam też mocne osadzenie gry w realiach lat 90. XX wieku (wystarczy popatrzeć na stroje ludzi chodzących po ulicach).

Serial Cleaners
Serial Cleaners

Cholernie podoba mi się zróżnicowany soundtrack autorstwa Joshuy Eustisa (to m.in. były członek zespołu Nine Inch Nails), nie tylko nawiązujący do muzyki z tego okresu, ale sięgający też choćby po jazz. Szkoda tylko, że utwory nie są zsynchronizowane z akcją, więc gdy np. ścigają nas wku…rzeni gliniarze, to z głośników nadal dobiega jakiś wybitnie chilloutowy kawałek. Ale i tak ścieżka dźwiękowa to duża zaleta gry. Pochwalę również nieco tarantinowską, niechronologiczną fabułę. Jest jak puzzle – kawałki o różnych kształtach nagle zaczynają się do siebie pięknie dopasowywać.


…I pozamiatane!

Trudno ocenić Serial Cleaners. Gra wciąga, owszem. Ma kilka ciekawych pomysłów, dobrą fabułę i fajny klimat. Ale też irytuje na rozmaite sposoby. Niektóre rzeczy można w niej zapewne poprawić (np. niedające się przewijać dialogi czy brak polskiej wersji językowej), lecz tych istotniejszych elementów raczej zmienić się nie da. Jeśli jednak lubicie filmy pokroju „Pulp Fiction” i chcecie poćwiczyć cierpliwość, powinna się wam spodobać.

W Serial Cleaners graliśmy na PC. Screenshoty użyte w artykule pochodzą od wydawcy.

Ocena

Serial Cleaners to zgrabna opowieść o mafijnych „czyścicielach” zwłok, niestety zepsuta kilkoma irytującymi niedoróbkami. Ta mieszanka zręcznościówki ze skradanką ma jednak parę fajnych pomysłów – może się wam spodobać, ale raczej was nie zachwyci. Aha, gra zdecydowanie tylko dla osób pełnoletnich.

6+
Ocena końcowa

Plusy

  • oprawa
  • ciekawy pomysł
  • fabuła i klimat
  • nie powiem, wciąga
  • dobra optymalizacja

Minusy

  • na dłuższą metę trochę nuży
  • system sejwów!
  • polska gra bez spolszczenia…
  • za dużo bezczynnego czekania
  • większość misji na jedno kopyto


Czytaj dalej

Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów255

Obserwujących53

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze