36
26.08.2024, 12:00Lektura na 10 minut

Star Wars Outlaws – recenzja gry. Dla takich Gwiezdnych wojen jestem w stanie się pomęczyć

Pierwszy gwiezdnowojenny sandbox w historii właśnie wylądował. Czy efekt pracy ekipy Massive zasłużył sobie na słowa uznania, czy raczej krytyki?


Krzysztof „Otton” Kempski

Przed premierą, warto dodać, padały bowiem zarówno liczne komplementy, jak i nagany pod adresem autorów tego projektu. Już sama zapowiedź wzbudziła zachwyt, bo poniekąd właśnie czegoś takiego na rynku brakowało. By ktoś zabrał nas do uniwersum Gwiezdnych Wojen, jednocześnie nie próbując trzymać na łańcuchu.

Produkcja jednak się opóźniała, a jeszcze przed debiutem pojawiły się informacje o przepustce sezonowej. Złowróżbne były wreszcie doniesienia o przestarzałej oprawie, standardowo obawiano się także o to, czy całość nie okaże się koniec końców „za bardzo ubisoftowa”. Nieco później zaś uspokajały nas liczne artykuły napisane na podstawie wczesnej grywalnej wersji. Ich wydźwięk sugerował, że z nowym dzieckiem francuskiego giganta aż tak źle może nie będzie. Tyle że niewyjaśnione do końca doniesienia o rzekomo oferowanych autorom tekstów wycieczkach VIP do Disneylandu znów wywołały morze wątpliwości.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

W końcu jednak jeszcze cieplutka wersja recenzencka zawitała na ekrany naszych monitorów i telewizorów. Jako że to dość spory objętościowo projekt, nie bardzo miałem czas, aby dodatkowo bujać się na rollercoasterach. Lwią część dnia zajmowało mi dokładne zwiedzanie Toshary, Cantoniki, Tatooine i innych planet, zaprzyjaźnianie się nie tylko z syndykatem Huttów, rozbudowywanie ścigacza czy statku kosmicznego, a także wymazywanie długów moich pobratymców z imperialnych baz danych. Wnioski płynące z tego wszystkiego są zaś takie, że nowe dzieło Ubisoftu nie zachwyca aż tak, jak mógłby pierwszy w historii gwiezdnowojenny sandboks, i to osadzony w realiach starej trylogii. Istnieje jednak przynajmniej kilka powodów, dla których warto dać mu szansę.


Z jednej strony harpagany…

Już w prologu lądujemy w butach Key Vess, młodej szmuglerki szukającej własnego miejsca w świecie intryg rozgrywających się na przekór złemu Imperium. Bohaterka jest drobną przestępczynią budującą swoją potęgę dzięki sprytowi. Na początku nie posiada nawet statku pozwalającego jej odwiedzić kolejne planety, ale z czasem zyskuje coraz lepszy sprzęt. Wpływowe syndykaty mogłyby zetrzeć nas w pył w jednej chwili, Vess nadrabia jednak niedostatki muskulatury wsparciem słodziutkiego Niksa. Pupil pomoże graczowi rozwiązać sporo problemów. Uwagę strażników da się więc odwrócić, sabotując pobliską instalację elektryczną czy zlecając futrzakowi, by podbiegł do wiadrogłowego (tak określa się pogardliwie szturmowców) i się na jego oczach powydurniał. Względnie chapnął takiego za rękę i przytrzymał, nim dobiegniemy, by osobiście sprzedać przeciwnikowi cios z piąchy. Lub też po prostu wygrzebał mu za pazuchy jakiś przedmiot i przyniósł nam w zębach.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Gatunkowo najbliżej Outlaws do skradanki, lecz mocno uproszczonej, bo nie ma tu choćby opcji ukrywania ciał. Zwykle i tak jest niepotrzebna, gdyż trasy patroli ułożono tak, że ścieżki dwóch wrogów rzadko się przecinają. Nawet na najwyższym poziomie trudności przeciwnicy okazują się zresztą kosmicznie głupi. Niby strzelają celnie i długo nie odpuszczają poszukiwań, kiedy już nabiorą podejrzeń, ale tak czy siak pozwalają nam na zdecydowanie za wiele. Przez ich niską inteligencję zabawa staje się banalna.

Temat ten pada w recenzji tak szybko dlatego, że żaden inny element gry nie kuleje równie mocno. Wstyd, by wysokobudżetowy tytuł z 2024 roku miał tak kiepską AI. Skoro już przy problemach technicznych jesteśmy, uspokajać powinien fakt, że poza tym nie pojawia się ich znowu tak wiele: może co najwyżej raz zniknął mi przycisk interakcji i na chwilę ugrzązłem w tunelu wentylacyjnym (pomogło wczytanie sejwa), w pewnym momencie gra odmówiła też współpracy w trakcie szybkiej podróży.


…z drugiej matki i lalusie

Ciche podejście jest wskazane nie tylko dlatego, że wrogowie po tym, jak już łaskawie nas dostrzegą, potrafią rozprawić się z nami w ułamku sekundy. Również z tego względu, że stanowią przy okazji gąbki na pociski i nawet celowanie w głowę nie rozwiązuje problemów tak szybko. Broń palna zdawała mi się dość mało skuteczna nawet na dalszym etapie gry, gdy dołożyłem do niej kolejne usprawnienia. Część pukawek jest głównie funkcjonalna i pozwala np. zasilać zamknięte bramy. Dzierżony przez bohaterkę blaster ogólnie zdaje się nie mieć zbyt wielkiej mocy, a podnoszone okazjonalnie karabiny szturmowe i inne snajperki wyrzucamy na ziemię tak naprawdę po opróżnieniu magazynka.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Żaden blaster, granat czy przestrzelona wybuchowa beczka nie rozwiązuje problemów w połowie tak skutecznie jak szybki cios pięścią między żebra. Cieszy za to, że nawet w zamkniętych sekwencjach lokacje są dość spore – w przeważającej części misji do celu prowadzi więcej niż jedna ścieżka. Nie zawsze też skupiamy się wyłącznie na omijaniu wrogich patroli, bo naprawdę wysoko na liście inspiracji developerów znajduje się też seria Uncharted. Skojarzenia nasuwają się choćby za sprawą wykorzystywanej przez Vess podczas wspinaczek linki z hakiem.


Kiedyś skinheadzi i punki, teraz futbolowe gangi

Dużo lepiej od sztucznej inteligencji wypada także fabuła. Wszystko jest oczywiście nieco ugrzecznione, w duchu PEGI 12, nie spodziewajcie się więc kosmicznego GTA. Niemniej sporo tu charakternych postaci, gburów i krętaczy. Scenariusz każe nam nieustannie lawirować pomiędzy różnymi grupami, antagonizując jedne z drugimi. Historię wymyślono bardzo sprawnie i cieszy, że daje się nam też co jakiś czas pole do podejmowania decyzji. Nasze wybory nie wpływają jakoś przesadnie na opowieść, ale można je odczuć w samej rozgrywce.

Tu wspomnieć trzeba, że Vess nie wykonuje raczej zadań dla konkretnych frakcji, tylko na pierwszym miejscu stawia bardziej swój interes. Wszystko, co zrobi, może się jednak pewnym grupom spodobać, inne zaś odrzucić. Zabłyśniemy w oczach określonego gangu, np. kasując dane o jego przekrętach czy zrzucając winę za jakieś przestępstwo na konkurencję. Zepsujemy sobie z kolei opinię, decydując się choćby zamordować jednego z ważniejszych członków ekipy. Nasze wybory mają znaczenie o tyle, że do każda frakcji przypisano dzielnicę, a sympatia syndykatu do gracza warunkuje, na ile możemy sobie pozwolić, odwiedzając konkretne miejsce.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Musimy akurat zdobyć część do ścigacza czy ogniwo energetyczne będące w posiadaniu Huttów? Ci z kolei nieszczególnie lubią Vess? Lepiej, żeby nikt nie zobaczył nas na ich terytorium. Już bramkarze nakażą się wycofać, a jeżeli ich nie posłuchamy, użyją przemocy. Oddaliśmy frakcji wcześniej parę przysług? W takim wypadku przywita się nas z otwartymi ramionami. Pozostanie tylko przesmyknąć się do samego magazynu, bo jednak pewne obszary są przeznaczone wyłącznie dla najbardziej oddanych członków. Mamy najwyższą możliwą reputację? Nikt nam złego słowa nie powie, gdy po prostu wkroczymy tam w biały dzień, weźmiemy, czego potrzebujemy, i wyjdziemy głównymi drzwiami. Nie zawsze zresztą trzeba uciekać się do kradzieży, frakcje zaoferują też swoim pupilom spore zniżki na konkretne towary. Nasze wybory, ponownie to podkreślę, nie wywracają może gry do góry nogami, ale zawsze wnoszą do zabawy nieco odświeżenia i czynią kolejne misje bardziej różnorodnymi.


A tak samo niebezpiecznie jak słoneczna Kalifornia

Jak bardzo „ubisoftowa” jest to gra? Z radością spieszę donieść, że… nie tak bardzo, jakbyśmy mogli się tego obawiać. Znajdziemy tu co prawda sporych rozmiarów otwarty świat, ale zaskakująco skąpo przyodziany w znaki zapytania czy oklepane wieże. Nie zatrzymuje się nas co chwilę w celu podtrzymania uwagi, okazję do zwiedzania stanowią raczej misje poboczne. Postawiono bardziej na jakość niż ilość. Twórcy twierdzą, że złożony z pięciu planet wycinek gwiezdnowojennego uniwersum jest sporo większy od mapy Assassin’s Creed Odyssey, i rzeczywiście da się w to uwierzyć mimo braku przeładowania zawartością. Każde ciało niebieskie, które odwiedzamy, jakoś wyróżnia się na tle innych za sprawą klimatu, co kilka godzin możemy więc liczyć na coś świeżego. Raz wędrujemy przez lodowe Kijimi, innym razem czeka nas wizyta na stepowej Tosharze. Najpiękniejszy będzie oczywiście moment, gdy zyskamy już dostęp do wszystkich globów.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Bujanie się po wszechświecie cieszy nie tylko za sprawą różnorodnych tekstur. Ktoś w firmie zrozumiał na szczęście, że dobra zabawa niekoniecznie powinna polegać na lizaniu każdej ściany, a duże połacie terenu powinny służyć raczej temu, by nasz ścigacz miał po czym śmigać. W ogóle siedzenie za kierownicą wszelkich środków transportu satysfakcjonuje za sprawą świetnego odczucia pędu. Dość szybko dostajemy też parę modyfikacji takich jak dopalacz. Outlaws może i starcza na „skromne” 25 godzin, ale w odróżnieniu od kilku ostatnich Asasynów ani razu nie odniosłem tutaj wrażenia, że zajmuję się głupotami. Dostępne w grze zadania poboczne podwajają zaś ten czas i pozwalają spędzić go naprawdę wartościowo. Ech, aż chciałoby się, by w innych tytułach producenta było to normą. Bawić, ale nie zmęczyć.


Krowoderski Park to było serce projektów

Nieźle wypadają również sekwencje latane, podczas których możemy pozwiedzać kosmos, pozbierać różne rzeczy czy postrzelać się z imperialną flotą. Sposób prowadzenia statku jest oczywiście dość zręcznościowy, a starcia polegają na przytrzymywaniu autocelowania i posyłaniu we wroga kolejnych rakiet czy innych pocisków. I choć eksplorowane przestrzenie okazują się dość ograniczone, a wycieczki międzygwiezdne wyraźnie stanowią dodatek jako przerywniki pomiędzy zwiedzaniem kolejnych planet, kosmiczne latanie na tyle satysfakcjonuje, że nie sprawia wrażenia dodanego na siłę.

Jedną z największych zalet Outlaws jest to, że po prostu na kilometr pachnie „Gwiezdnymi wojnami”. Chociaż czuć, że to gra tworzona też z myślą o niższych kategoriach wiekowych, mamy tu masę typków spod ciemnej gwiazdy o różnorodnym charakterze. Wreszcie sam projekt świata, rozbite statki czy wizyty w bazach imperialistów – wszystko to wygląda jak żywcem wyrwane z kinowego ekranu. Developerzy zdecydowali się zresztą ulokować fabułę pomiędzy „Imperium kontratakuje” i „Powrotem Jedi”, a więc w najlepszym możliwym okresie.

Star Wars Outlaws
Star Wars Outlaws

Oprawa graficzna to nieco trudniejszy temat. Ogólne wrażenie będzie zależeć od tego, jak mocno zechcemy przyjrzeć się szczegółom. W ruchu wszystko prezentuje się bardzo dobrze. Piękne światła, efekty cząsteczkowe, modele postaci żywcem przypominają te znane z uniwersum. Gdyby jednak się zatrzymać i analizować wygląd konkretnych skał czy tekstur otoczenia, odczucia nie byłyby już tak pozytywne. Miejscami straszy bowiem, przynajmniej w testowanej przez nas wersji na PS5, lekka pikseloza. Widoczne w internecie jakiś czas temu przyrównywanie Outlaws do produkcji rodem z PS2 uważam jednak za mocno przesadzone. W głośnikach brzmi z kolei świetny angielski voice acting i dobrze nam znana muzyka, niepozostawiająca wątpliwości, w jakim uniwersum właśnie się znajdujemy.

Ostatecznie więc Star Wars Outlaws nie okazało się projektem aż tak koszmarnym, jak niektórzy wietrzyli, a w kolejnych tygodniach może tylko zyskać, jeżeli developerzy zakaszą rękawy i poprawią drobniejsze lub większe potknięcia w postaci paru bugów czy wołającej o pomstę do nieba sztucznej inteligencji przeciwników. To produkcja mniej „ubisoftowa”, niż się obawiałem, do tego oferująca dużo świetnego klimatu, a przy okazji pozwalająca dość swobodnie porozbijać się po galaktyce, zaliczyć sporo gangsterskich przygód i choć trochę poczuć się jak prawdziwy Smuggler (he, he).

W Star Wars Outlaws graliśmy na PS5.

Ocena

Star Wars Outlaws nie będzie może kandydatem do gry roku, ale jak dopiec wrednemu Jabbie, to nigdzie indziej, tylko tutaj. Zwłaszcza jeżeli tak po ludzku lubicie „Gwiezdne wojny”. Ech, żeby tak filmy przynajmniej równie dobre jeszcze kręcili…

7+
Ocena końcowa

Plusy

  • swobodne zwiedzanie znanych miejscówek
  • klimat starej trylogii
  • wpływ wyborów na dalszą rozgrywkę
  • przyjemne prowadzenie pojazdów i sekwencje w kosmosie

Minusy

  • koszmarna sztuczna inteligencja!
  • przeciwnicy to gąbki na pociski
  • duży nacisk położony na skradanie się ogranicza swobodę w doborze stylu gry

3
zdjęć


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów54

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze