Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 to porty może i leniwe, ale za to drogie [RECENZJA]
![Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 to porty może i leniwe, ale za to drogie [RECENZJA]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2025/10/smg.jpg)
40 lat minęło jak jeden dzień, a okrągłe urodziny to doskonała okazja do podsumowań. W przypadku jubileuszowych wydań Super Mario Galaxy wnioski nasuwają się same: Nintendo jest aż tak nastawione na maksymalny zysk, że możliwie najmniejszym kosztem i nakładem pracy wydało reedycje dwóch fenomenalnych platformówek, które są jednymi z najwyżej ocenianych gier w historii.
Jak by tego było mało, japońska korporacja liczy sobie za cały zestaw tyle, ile współcześnie płacimy za nowe tytuły. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że – mimo braku znaczących ulepszeń – obie odsłony kosmicznych przygód Mario nadal się bronią i są wręcz nieziemsko grywalne.

Dwa porty starych gier za 300 zł
Jak się okazuje, w moim podsumowaniu wrześniowego Nintendo Direct na wyrost użyłem słowa „remaster”, bo Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 to po prostu porty gier z Nintendo Wii z wyższą rozdzielczością, podmienionymi niektórymi teksturami oraz kilkoma mało istotnymi bonusami. I być może miałbym z tym znacznie mniejszy problem, gdyby nie wydane w 2021 roku Super Mario 3D World + Bowser’s Fury, czyli świetne odświeżenie innych trójwymiarowych perypetii wąsatego hydraulika, które dodatkowo otrzymało zupełnie nową grę z odrębnymi mechanizmami rozgrywki.
Sprawy nie ułatwia także limitowana kompilacja Super Mario 3D All-Stars z 2020 roku, zawierająca nie dwie, a aż trzy gry – w tym recenzowane tu pierwsze Super Mario Galaxy(*) – wyceniona w dniu premiery na 60 dolarów. Pal licho, że dziś nie da się jej kupić nigdzie poza rynkiem wtórnym (za niemałe pieniądze). Chodzi o zasady – wielu graczy bowiem twierdzi, że dwupak SMG, składający się z 18-letniej i 15-letniej gry, nie powinien kosztować tyle, co świeżutki, innowacyjny Donkey Kong Bananza. Może zabrzmi to naiwnie, ale naprawdę szkoda, że nawet przy tak wyjątkowej okazji, jak czterdzieste urodziny uwielbianego „Mariana”, Nintendo nie potrafiło odmówić sobie bardzo łatwego zarobku.

Nieadekwatną cenę Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 mogłyby usprawiedliwić nowa zawartość albo uwspółcześniony gameplay. Niestety, jak wspominałem, Wielkie N poszło po linii najmniejszego oporu, doskonale wiedząc, że jakikolwiek wysiłek jest zbędny, bo najwierniejsi fani sięgną po kultowe platformówki bez względu na wszystko. Cały szkopuł w tym, że klasyczny dyptyk SMG większych usprawnień zwyczajnie nie potrzebuje i – oprócz paru drobnych archaizmów – gra się w niego niemal jakby wyszedł wczoraj.
(*) Pierwsze Galaxy wydane w ramach Super Mario 3D All-Stars nieznacznie różni się od edycji zawartej w recenzowanej w tekście kompilacji.
2007: Odyseja kosmiczna
Jak wiadomo, wszystkie trójwymiarowe odsłony Mario mniej lub bardziej bazują na rewolucyjnym Super Mario 64 z 1996 roku, dodając doń nowe, zróżnicowane patenty. W (będącym czarną owcą serii) Super Mario Sunshine obsługiwaliśmy „myjkę ciśnieniową” spłukującą zanieczyszczenia, a w Odyssey kontrolowaliśmy czapkę pozwalającą na wcielanie się w przeciwników i korzystanie z ich umiejętności. Główną atrakcją Super Mario Galaxy jest natomiast eksploracja przestrzeni kosmicznej i różnorodnych planet, dzięki którym Nintendo mogło „odpiąć wrotki” w kwestii projektów poziomów.
Nie jestem w stanie wymienić ani jednego tytułu, który w równym stopniu zaskakiwałby coraz to wymyślniejszymi mechanizmami rozgrywki jak obie części SMG. Owszem, całkiem niedawno otrzymaliśmy Astro Bota i Split Fiction, co prawda starające się kontynuować filozofię zbliżoną do Galaxy, ale ostatecznie produkcje Teamu Asobi i Hazelight Studios żonglują pomysłami na zauważalnie mniejszą skalę.

Gwiezdne przygody hydraulika często stawiają na umożliwiające poruszanie się „do góry nogami” zabawy z grawitacją i szeroki wachlarz power-upów, poszerzających zdolności wąsacza. Na jednej z plansz Mario zmienia się w latającą pszczołę, na innej w przenikającego przez kraty ducha. W „dwójce” z kolei m.in. strzelamy lepkim językiem Yoshiego, tworzymy platformy z chmur albo przybieramy formę kamiennej kuli. Wierzcie lub nie, ale dwie odsłony Galaxy dosłownie ociekają kreatywnością, nawet kilkanaście lat po swoich debiutach!
Co ważne, w obu produkcjach prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero po napisach końcowych, gdy uzyskujemy dostęp do najbardziej wymagających wyzwań. Znalezienie wszystkich gwiazdek i wymaksowanie każdej z gier to naprawdę cudowna i wciągająca zabawa na co najmniej kilkadziesiąt godzin, co nie pozwala mi stanowczo odradzić zakupu pakietu, nawet mimo jego zawyżonej ceny. Tyle dobrze, że zawsze można sięgnąć po wersje cyfrowe, możliwe do nabycia oddzielnie.

Tu się wyklepie i będzie git
Obie części Super Mario Galaxy to nadal wyśmienite platformówki, co wcale nie znaczy, że Nintendo nie miało jakiegokolwiek pola do popisu w kwestii ewentualnych usprawnień. I bynajmniej nie mam tu na myśli braku nowych modeli postaci czy odświeżonego oświetlenia, bo bajkowa stylistyka SMG sprawia, że grafika wciąż prezentuje się nie najgorzej. W reedycje grałoby się natomiast znacznie wygodniej, gdyby Japończycy zadbali o drobnostki, pokroju możliwości swobodnego obracania kamery, celowania prawą gałką analogową czy przerywania cutscenek.
Do pierwszej niedogodności trochę trudno się przyzwyczaić, zwłaszcza jeśli przywykliśmy do sterowania z Super Mario Odyssey, a druga potrafi naprawdę doskwierać na początku Galaxy 2, gdy celując z grzbietu Yoshiego, jesteśmy skazani na żyroskop. Wystarczyło dać graczom wybór i byłoby o niebo lepiej – zwłaszcza, że dużo bardziej wymagający pod tym względem remaster The Legend of Zelda: Skyward Sword pokazał, iż Nintendo, jak chce, potrafi zastąpić sterowanie ruchowe nowymi rozwiązaniami. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 powstawało na szybko.

Nie obeszło się za to bez dodatków, o które w sumie chyba nikt nie prosił. Wielkie N wprowadziło łatwiejszy tryb – Assist Mode – dla najmłodszych graczy, kooperację z obsługą joyconowych myszy (na Switchu 2) oraz pełną ścieżkę dźwiękową dostępną z poziomu menu głównego. To stanowczo za mało jak na reedycje w cenie pełnoprawnego remake’u.
Mimo szczerej miłości zarówno do pierwszej, jak i drugiej części Super Mario Galaxy, rozsądek nie tylko nie pozwala mi ocenić tej kompilacji wyżej, ale też każe z lekką nieufnością spoglądać w stronę przyszłorocznych obchodów czterdziestolecia Zeldy. Szkoda, bo urodziny tak ważnych dla branży marek powinny być czymś więcej niż tylko szybkim odkurzeniem klasyki. Nintendo stać na znacznie więcej.
Ocena: 7
PODSUMOWANIE: Obie części Super Mario Galaxy to wciąż fenomenalne platformówki 3D, warte ogrania nawet dziś. Problem w tym, że jubileuszowa kompilacja wygląda na skleconą na szybko, a jej cena bardziej odstrasza niż zachęca.
Plusy:
- Możliwość ogrania jednych z najlepszych platformówek 3D, jakie kiedykolwiek powstały, na współczesnym sprzęcie
- Oba tytuły wciągają, jakby wyszły wczoraj
- Każda z gier to zabawa na co najmniej kilkadziesiąt godzin
- Zatrzęsienie pomysłów i zróżnicowanych mechanizmów rozgrywki
Minusy:
- Brak swobodnego obracania kamery
- Celowanie Yoshim tylko za pomocą żyroskopu
- Zbyt mało nowości, by usprawiedliwić wysoką cenę