1
5.12.2023, 13:37Lektura na 8 minut

Syndrom oblężonej twierdzy – recenzja gry Twierdza: Edycja ostateczna

Kazimierz Wielki w trakcie swojego 37-letniego panowania miał zbudować lub przebudować ok. 80 zamków. Ja w ciągu ostatnich 22 lat pobiłem ten rekord co najmniej trzykrotnie. A Firefly Studios chce, byście też tego spróbowali.


Dawid „DaeL” Biel

Wydana w 2001 roku Twierdza to jedna z produkcji zajmujących szczególne miejsce w moim sercu. Sam pomysł na to, by skrzyżować formułę klasycznego RTS-a z prostymi mechanizmami wyjętymi z gier ekonomicznych, nie był wcale nowy. Toż cztery lata wcześniej ukazało się Knights and Merchants i Settlersi III. Ale uczynienie takiej mieszanki pełnoprawnym castle builderem dającym posmakować uroków średniowiecznych oblężeń okazało się strzałem w dziesiątkę. I powodem, dla którego spędziłem z Twierdzą więcej czasu niż z innymi RTS-ami z tej epoki – może z wyjątkiem StarCrafta.

Budowanie zamków ma po prostu swój nieodgadniony romantyzm. Stawianie baszt i murów, kopanie fos i wilczych dołów – wszystko to, nawet w swej skrajnie uproszczonej RTS-owej postaci, wywołuje (sardoniczny) uśmiech na twarzy, gdy pomyślimy o nieborakach, którym przyjdzie forsować nasze fortyfikacje. Nie jestem zresztą jedynym fanatykiem Twierdzy w redakcji CD-Action, znajdzie się tu więcej osób gotowych przyznać, że to jedna z najlepszych strategii czasu rzeczywistego, jakie kiedykolwiek wydano. Planowany remaster więc bardzo nas rzecz jasna interesował.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

Za mało złota, mój panie

Do poprawiania klasycznych RTS-ów można wszakże podejść na dwa sposoby. Pierwszy, zademonstrowany przez twórców Command & Conquer Remastered Collection, to spełnienie marzeń fanów: odświeżenie oprawy audio, odpicowanie grafiki, naprawienie bugów, uzupełnienie gry o nowe treści i mechanizmy, wygładzenie gameplayu tak, aby był atrakcyjny dla współczesnego odbiorcy i nie tracił przy tym niczego z oryginalnego uroku (czyli, używając tajemniczej mowy developerów, tzw. quality of life improvement), no i wrzucenie do jednej paczki wszystkiego, co „podstawka” i dodatki miały do zaoferowania. Niestety wymaga to czasu, pieniędzy i „napracowanka”. A przecież jest też podejście drugie, zilustrowane przez Praetorians HD Remaster. Czyli podbijamy rozdzielczość, gdzieniegdzie dorzucamy nową teksturę i ogłaszamy fajrant, udając się na liczenie kasy.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

A jaką drogą poszło Firefly Studios z remasterem swojego kultowego RTS-a? Drogą środka, co w tym przypadku wcale nie oznacza rozsądnego umiaru, ale raczej powściągliwość w dokonaniu zmian, które moim zdaniem były konieczne. I przyznam, że nieźle mnie to zaskoczyło. W końcu niewiele ponad 10 lat temu twórcy gry wypuścili wersję HD zarówno Twierdzy, jak i Krzyżowca. Oba tytuły wciąż można nabyć – za ułamek ceny Edycji ostatecznej – i na Steamie, i na GOG-u. Należałoby zatem oczekiwać, że nowa wersja zostanie wyposażona w cuda i dziwy, o jakich się prostym graczom nie śniło, byle tylko uzasadnić ponowne sięgnięcie do naszych kieszeni. A tymczasem Firefly Studios było zaskakująco zachowawcze w pracach nad Edycją ostateczną.


Rozpieszczasz nas, panie

Z kronikarskiego obowiązku należy wszakże wskazać nowości. Zacznijmy od oprawy graficznej. Poza samą wyższą rozdzielczością podmieniono też dwuwymiarowe sprite’y tak, aby nie gryzły nas w oczy, gdy zechcemy zbliżyć widok. To miłe, choć – prawdę powiedziawszy – gra na zoom oucie i tak jest wygodniejsza, więc poprawa estetyki nie ma piorunującego efektu. Zapewne znajdą się ortodoksyjni miłośnicy pixel artu, którzy stwierdzą, że gładkim wizerunkom jednostek brakuje teraz „duszy”, lecz wszystkim nie dogodzisz, wiadomo. Mnie w każdym razie to usprawnienie odpowiada. Oprócz tego w grze dokonano upscalingu intra i filmowych przerywników, ale umówmy się – cutscenki z Twierdzy ani nie są szczególnie istotne, ani też nigdy nie powalały pięknem. Ponadto od nowa stworzono przeróżne menusy czy sekwencje „odprawy” przed rozegraniem scenariusza.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

Tu mała dygresja: po cichu liczyłem na to, że wreszcie zostanie zlikwidowany idiotyzm obecny w spolszczonej wersji gry, jakim jest przechodzenie kampanii na mapie Polski w jej aktualnych granicach. Może by tak ktoś odezwał się do Firefly Studios i podpowiedział, że Wyspy Brytyjskie to siłą rzeczy zajmują dość stałe terytorium, ale na kontynencie nie każdy miał szczęście być otoczonym przez wodę? Koniec dygresji.

To tyle, jeśli idzie o zmiany w warstwie graficznej. Do audio zarzutów żadnych nie mam. Ścieżka dźwiękowa została zremasterowana, a że była od początku znakomita, to i przyjemnie słucha się Twierdzy nawet dziś. Ponoć aktorzy dograli też jakieś partie głosowe, ale przyznam, że – wyjąwszy narratora w nowej kampanii – nie potrafię ich zidentyfikować, bo wszystko brzmi znajomo.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

Wróg wrzuca zarażoną padlinę do zamku

No właśnie, tym, co miało przyciągnąć do Edycji ostatecznej, jest nowa kampania, skierowana do starych wyjadaczy, którzy niejednego już Wilka ubili. Czy rzeczywiście dostajemy tu większe wyzwanie? Tak, ale wynika to po prostu z pokaźniejszej liczby misji polegających na zdobywaniu fortyfikacji. Nigdy nie uważałem, aby w tego rodzaju scenariuszach leżała siła Twierdzy, i irytowałem się, ilekroć projektanci, zamiast pozwolić mi budować w spokoju kolejne zamki, przymuszali mnie do ładowania się na cudze mury. Prowadząc oblężenie, jesteśmy też zdani na łaskę i niełaskę sztucznej inteligencji, która lubi wysłać jednostki jakimiś dziwacznymi, okrężnymi drogami. A i zwycięstwo nie wymaga wcale nadludzkiego geniuszu, tylko znalezienia na mapie miejsca, z jakiego nasze machiny oblężnicze zniszczą wrogie wieże, nie ponosząc żadnych strat. Koniec końców więcej radości dostarczyła mi kampania oryginalna, było w niej bowiem więcej budowania i obrony.

Trzeba jeszcze dodać – choć pewnie sami już na to wpadliście – że w pakiecie zabrakło Krzyżowca (a więc samodzielne rozszerzenia, które moim zdaniem było lepsze od „podstawki”). Może na Bliski Wschód udamy się, gdy Firefly zechce nam sprzedać Krzyżowca: Edycję ostateczną. Należy za to docenić, że obdarzono nas garścią (i to dużą) pojedynczych scenariuszy, często z historycznymi zamkami. Wreszcie Twierdza doczekała się też trybu multiplayer z normalnym matchmakingiem, można sobie z kimś pograć, nie wysyłając wcześniej gołębia pocztowego z prośbą o adres IP hosta. To spory plus.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

I tak oto docieramy do kwestii mechanizmów samej rozgrywki, jej interfejsu, bugów, sztucznej inteligencji, czyli tych aspektów, przy których Firefly Studios naprawdę mogło się popisać. Ale tego nie zrobiło, woląc kryć się po lasach jak jakiś dziki Jagiełło. Od błędów niestety się roi, sam aż ośmiokrotnie spotkałem się z bugiem sprawiającym, iż moi wytwórcy uzbrojenia mieli omamy (pewno od sporyszu), że zbrojownia jest pełna, i nie chcieli do niej znosić swoich towarów. Wyburzenie budynku i postawienie go od nowa czasami przynosiło skutki. A czasami nie. Firefly Studios niczego tu wprawdzie nie zepsuło, bo takie rzeczy działy się w tej grze od zawsze. O tym, że komputer – tak jak 22 lata temu – wciąż wytycza jednostkom absurdalne ścieżki, już wspominałem, więc nie będę się nad produkcją ponownie znęcał.


Przykro mi panie, ale nie wiem, jak to zrobić

Nieco lepiej wypada kwestia interfejsu, bo możemy wybierać między sterowaniem klasycznym a nowoczesnym (czyli opartym na klawiszach WSAD). Jeśli natomiast kogoś doprowadzał do szewskiej pasji fakt, że w oryginalnej wersji gry dwuwymiarowy, izometryczny rzut na pole bitwy sprawiał, iż często nie dało się zorientować, czy w murze nie ma wyrwy albo czy kończy się on na skraju mapy (bądź tuż przed nim), to śpieszę donieść, że nie zmieniło się w tej kwestii właściwie nic. Trzeba sięgać po recepty starodawne, czyli często obracać i spłaszczać widok, by ocalić się od katastrofy.

Twierdza: Edycja ostateczna
Twierdza: Edycja ostateczna

I cóż mogę wam, moi drodzy, powiedzieć o Edycji ostatecznej. Ponarzekałem sobie na nią w tej recenzji, ale nie zmienia to faktu, że bawiłem się bardzo dobrze, z tej prostej przyczyny, iż gameplay Twierdzy, pomimo licznych anachronizmów, jest naprawdę niesamowicie wciągający. I to właśnie szkopuł, jaki napotka każdy, kto spróbuje tę grę ocenić. Czy patrzeć na nią jako na samodzielny produkt, czy może jednak zderzyć z oczekiwaniami, jakie mamy wobec tego rodzaju dzieł? Czy brać pod uwagę cenę i przymierzyć ją do konkurencji, którą notabene Firefly samo sobie zrobiło, wydając w 2012 wersję HD swojego tytułu? Pytania mnożą się jak myszy z brudnego siana, więc by uciąć spekulacje, powiem wprost: gdybym był graczem chcącym powrócić do wspomnień z lat 2001-2002, to po prostu kupiłbym wspomnianą wersję HD zarówno oryginalnej Twierdzy, jak i Krzyżowca. I jeszcze by mi zostało parę złotych na puszkę solonych orzeszków.

Jeśli natomiast jesteście fanatykami serii, to Edycja ostateczna będzie dla was ciekawą propozycją, chociażby przez wzgląd na matchmaking i zapowiedź nowych scenariuszy. A moja ostateczna ocena to wypadkowa tego, jak znakomitą grą okazał się i wciąż pozostaje ten szalony RTS o budowaniu zamków, ale także pewnego zawodu, bo liczyłem jednak na produkt bardziej dopieszczony.

W Twierdzę: Edycję ostateczną graliśmy na PC.

Ocena

Twierdza to jeden z najlepszych RTS-ów przełomu wieków. Edycja ostateczna może być niezłym sposobem na odświeżenie znajomości z tym kultowym tytułem, ale potrafi też rozczarować tych, którzy liczyli na produkt doszlifowany, usuwający błędy i niedoskonałości pierwowzoru.

7
Ocena końcowa

Plusy

  • umiejętnie poprawiona grafika
  • solidna oprawa dźwiękowa z kultowym spolszczeniem
  • to nadal Twierdza, więc wciąga
  • matchmaking w multiplayerze
  • sporo nowych i ciekawych pojedynczych scenariuszy

Minusy

  • bug buga bugiem pogania
  • AI niczego się przez ponad dwie dekady nie nauczyła
  • nowa kampania nie dorównuje oryginalnej



Czytaj dalej

Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów81

Obserwujących16
Twierdza: Edycja ostateczna
Ocena redakcji
7
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
RTS
Producent
Firefly Studios
Twierdza: Edycja ostateczna

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze