8
21.06.2022, 13:00Lektura na 6 minut

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge – recenzja. Jest nostalgicznie!

Dzieciństwo to seria obrazów i skojarzeń. Pamiętam „5-10-15” oglądane w sobotnie popołudnia i środowego „Tik-Taka”, na zawołanie mogę przywołać smak gumy Turbo i zapach waty cukrowej. Wiele rzeczy z tamtego okresu bardzo miło wspominam: kolekcję obrazków z samochodami, odpustowe pistolety na kapiszony, Pegasusa schowanego pod telewizorem. I oczywiście kupiony na bazarze kartridż z Żółwiami.

Moje wspomnienia związane z Wojowniczymi Żółwiami Ninja sięgają jednak jeszcze dalej, do końcówki lat 80., gdy ojciec przytargał do domu kilka odcinków na zjechanej kasecie VHS. Jako typowe dziecko PRL-u wychowane na radzieckim „Wilku i Zającu”, czeskim „Kreciku” czy polskim „Reksiu”, śliniłem się na widok każdej bajki, która pachniała tajemniczym Zachodem. Co to był za serial! W założeniach wybitnie idiotyczny (zmutowane żółwie zajadające się pizzą, jeżdżące po kanałach na deskorolkach, w dodatku wytrenowane przez starego szczura na wojowników ninja – srogiego kwasa ktoś zarzucił), ale mogłem go katować bez końca, oglądać wciąż i wciąż od nowa.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Mamo, gdzie mój Pegasus?

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge funduje nam powrót do czasów, gdy piksele były cool, a od gier nie wymagaliśmy głębi, jeno czystej, nieskrępowanej rozrywki. Choć Żółwie pojawiały się w grach wideo wielokrotnie, nie zawsze w równie dobrej formie. Najlepiej sprawdzały się w beat ’em upach. Prosta chodzona mordoklepka dobrze korelowała z fabułą serialu, w którym waleczne Żółwie ciągle obijały gęby siepaczom Shreddera. To samo mamy tutaj. Choć produkcja Tribute Games zadebiutowała w minionym tygodniu, kapitalnie udaje rówieśniczkę najlepszych odsłon sprzed dekad, takich jak TMNT II: The Arcade Game czy TMNT IV: Turtles in Time.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Cieszy szeroki wybór postaci. Oprócz samych Żółwi (Leonarda, Donatella, Michaelangela i Raphaela) możemy się wcielić w mistrza Splintera oraz dziennikarkę i przyjaciółkę ekipy, April O’Neil (nie uwierzycie, jak skutecznie tłucze drabów mikrofonem, a w trybie berserkera wywija kamerą niczym Thor młotem). Co więcej, po ukończeniu kampanii zostaje odblokowana bonusowa postać – Casey Jones. Bohaterów różni zasięg ciosów, siła i szybkość, ale z grubsza wszystkimi walczy się tak samo. Ponadto każda postać niezależnie od pozostałych awansuje na kolejne poziomy doświadczenia, te z kolei wydłużają pasek zdrowia, dodają jedno życie, poszerzają garnitur uderzeń specjalnych itd.

Jak na standardy gatunku, gra oferuje zaskakująco bogaty repertuar ruchów. Mamy uderzenia zwykłe (które łączymy w proste kombosy), ataki wybijające nas w powietrze i ciosy z góry, gdy już lecimy na glebę, jest kilka rodzajów rzutów (można na przykład cisnąć typem w kamerę lub okładać nim drabów stojących obok – identycznie jak w Turtles in Time ze SNES-a) i rozmaite formy uników. Walcząc, ładujemy też pasek energii pozwalający odpalać superataki, różne w zależności od tego, czy aktywujemy je na ziemi, czy w powietrzu. Do tego dochodzą ruchy specjalne zarezerwowane dla co-opa, w Shredder’s Revenge można bowiem grać nawet w sześć osób jednocześnie, choć na dość ciasnej przestrzeni trzech to już tłok.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Z głową i z umiarem

Kilka miesięcy temu ogrywałem Asterix & Obelix: Slap them All!, które do dziś odbija mi się czkawką. Grafika przywodząca na myśl komiksowe kadry bledła w obliczu 10-godzinnej, boleśnie schematycznej i powtarzalnej kampanii. Rozdmuchane poziomy i klepanie setek identycznych wrogów nie służą temu gatunkowi. Nie bez przyczyny podobne produkcje były szczególnie popularne na automatach, gdzie dysponując jednym żetonem i godziną wolnego czasu, mogliśmy dobrnąć do napisów końcowych. Tribute Games stworzyło zatem kampanię równą kinowemu seansowi, co okazało się dobrą decyzją.

Gra jest zwarta i na tyle krótka, że nikomu nie zdąży się znudzić, a miłośnicy wyciskania wszystkiego na 100% mogą się zająć szukaniem znajdziek i zaliczaniem dodatkowych wyzwań, trzech na każdym poziomie (ukończ etap bez utraty energii, wykończ kilku przeciwników w określony sposób itd.). Dodatkowo otrzymujemy bardziej wymagający tryb Arcade – bez punktów zapisu i z ograniczoną liczbą żyć – a przez to bliższy doświadczeniom z salonów gier.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Przygotowano 16 etapów, praktycznie każdy toczy się w innym środowisku: od biur redakcji Kanału 6, gdzie rozpoczyna się nasza przygoda, przez ulice Nowego Jorku, zoo, kanały, muzeum historii naturalnej czy fabryki, aż po centra handlowe. Czasem pędzimy na złamanie karku na deskorolce, innym razem mkniemy w przestworzach. Pixelartowa grafika przyciąga wzrok, barwne poziomy cieszą masą detali i smaczków, nie zabrakło również interaktywnych elementów otoczenia podatnych na nasze niszczycielskie zapędy (z uszkodzonych przedmiotów często wypada jakaś znajdźka lub pizza regenerująca punkty życia).


Nostalgia level: hard

Każdy poziom wieńczy walka z bossem dysponującym paskiem życia na pół ekranu. Powracają najbardziej ikoniczne postacie, jak Bebop i Rocksteady, Captain Zorax czy Baxter Stockman, nie mogło też zabraknąć Kranga i oczywiście tytułowego Shreddera. Niektórzy poproszą o dokładkę manta, pojawiając się w zmienionej bądź silniejszej wersji, ale nie można grze zarzucić uciążliwego recyklingu przeciwników.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Podobnie zadbano o standardowe mięcho armatnie. Tu prym wiodą oczywiście wojownicy Klanu Stopy, ale występują w tak wielu odmianach (różni ich kolor wdzianka, uzbrojenie i rodzaje ataków), że praktycznie na każdej mapie pojawia się świeża krew. Do tego dochodzą większe i mniejsze drony i roboty, humanoidalne dinozaury i masa innych dziwaków. Fajnie też, że pamiętano o kontekstowych smaczkach w zależności od miejsca, w którym walczymy. Przeciwnik spotkany w parku będzie szamać loda na patyku, w fast foodzie chwyci tacę z żarciem, a w centrum handlowym złapie za torby z zakupami.

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge

Bawiłem się świetnie, choć zastanawiam się, w jakim stopniu jest to zasługą rozgrywki, a w jakim to sentyment i dobre wspomnienia napędzały cały fun. Dwie godziny z okładem spędzone przy Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge odmłodziły mnie o trzy dekady i przypominały mi znanego mema, który co jakiś czas wraca w zmienionej wersji. Kuzyn mnie budzi, patrzy jak na wariata i mówi: „Jaki kredyt na mieszkanie, jaka inflacja! Masz 10 lat, świrze, łap za pada i odpalamy Żółwie. Cowabunga!”.

W Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge graliśmy na PC.

Ocena

Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge nie jest może najwybitniejszym beat ’em upem w dziejach, ale to gra niezwykle przyjemna i zrobiona z wielkim sercem przez ludzi doskonale czujących, o co w tym gatunku chodzi. Nie sposób też pominąć milczeniem powodzi nostalgii, która mnie podczas zabawy wręcz zalała.

9
Ocena końcowa

Plusy

  • szczegółowa, stylizowana na retro grafika
  • fantastyczna ścieżka dźwiękowa
  • aż siedem postaci do wyboru (sześć na starcie)
  • dobrze wyważona kampania – nie za długa, nie za krótka
  • zaskakująco rozbudowany system walki
  • pięknie naśladuje klasyki z ośmio- i szesnastobitowców

Minusy

  • pad nie jest wymagany, ale bardzo zalecany
  • przydałyby się jakieś dodatkowe tryby


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów117

Obserwujących21

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze