10
14.02.2023, 13:32Lektura na 8 minut

Wanted: Dead – recenzja. Cyberpunk ochlapany krwią

Przyznam już na wstępie, że wpadłem w ten tytuł jak piłka do kosza po rzucie Stepha Curry’ego (oczywiście za trzy punkty). Wanted: Dead to wehikuł czasu, który przenosi nas do chwil, gdy gry były zapatrzone w kino akcji z Hongkongu i obecną w nim bezprecedensową brutalność.


Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Trzon ekipy, która stoi za Wanted: Dead, to weterani odpowiedzialni za serię Ninja Gaiden. Nie obawiajcie się jednak, bo tym razem zrobili coś innego niż skrajnie hardkorowego slashera. Ich cyberpunkowa gra akcji oferuje dużo znajomych rozwiązań, takich jak chowanie się za przeszkodami, wymachiwanie mieczami i rzucanie granatów, łącząc je ze staroszkolnym, wysokim poziomem trudności od razu kojarzącym się z czasami PlayStation 2.


Katana, karabin i obcisłe jeansy

Nasza bohaterka to Hannah Stone, która – podobnie jak reszta jej oddziału – została warunkowo włączona do specjalnych jednostek policji. Z powodu narastających napięć i konieczności dozbrajania służb (już w intrze dowiadujemy się, że unia rosyjsko-chińska zajęła m.in. Kraków) rząd postanowił zwrócić się do byłych żołnierzy, gotów „zapomnieć” o ich zbrodniach wojennych w zamian za pomoc na ulicach. Jako porucznik dowodząca trzema innymi weteranami (towarzyszą nam w kilku momentach) ruszamy wypełniać kolejne misje, dopóki sami wiecie co nie wpadnie w wiatrak (a dzieje się to bardzo szybko).

Wanted: Dead
Wanted: Dead

Tokijskie studio Soleil doskonale wyczuło globalne zainteresowanie lekkim cyberpunkiem napędzanym cyborgami, potężnymi protezami, łączeniem technologii z klimatem lat 90. i fetyszyzowaniem azjatyckich megalopolis. Wanted: Dead spaja te elementy wręcz doskonale, już w pierwszej misji wrzuca nas bowiem do opanowanego przez terrorystów wielkiego gmachu przypominającego siedzibę NATO. Poza szkłem, metalem i bogatymi drewnianymi wnętrzami mamy też klasyczny japoński ogród, a na jego końcu musimy walczyć w wielkim holu z czołgiem kroczącym na ośmiu nogach.

Skojarzenia są jednoznaczne i powracają w kolejnych etapach – wiele elementów gry składa przepiękny hołd „Ghost in the Shell”. Tych hołdów jest tu zresztą więcej, bo np. praktycznie wszyscy bossowie i poważniejsi przeciwnicy wyglądają jak wyciągnięci z Metal Gear Solid (co w żadnym wypadku nie uważam za wadę), a z twarzy przypominają dublerów słynnych hollywoodzkich aktorów. Wydawcy gratuluję odwagi, bo przekomicznie widzieć tu przerysowanych sobowtórów Toma Cruise’a, Willema Defoe czy Danny’ego Glovera.

Wanted: Dead
Wanted: Dead

Z każdym kolejnym poziomem akcja wskakuje na wyższe obroty i staje się coraz bardziej bezwzględna. Autorzy zafundowali nam system, w którym przeciwnicy są prawdziwymi gąbkami na naboje, więc możemy zapomnieć o siedzeniu za ścianą i strzelaniu do wrogów tylko wtedy, gdy ci się wychylą. Wanted: Dead dość kontrowersyjnie decyduje się dać nam niezwykle małe magazynki do broni i niewiele szans na ich uzupełnienie podczas misji. W zamian za to przeciwnicy prowadzą niezbyt precyzyjny ostrzał, gdy się poruszamy, a ich naboje najczęściej trafiają nas dopiero wtedy, kiedy próbujemy się gdzieś schować. A skoro amunicji mało i wszyscy mają potężne pancerze, to co nam pozostaje? Oczywiście skok przez zasłonę, sprint i wymachiwanie kataną.


Zarządzanie kryzysem

Potężny miecz samurajski bohaterki wprawiony w ruch zalewa ekran krwią, która – zgodnie z poetyką całości – barokowo pokrywa otoczenie. Im bardziej zawadiacko gramy, tym więcej spływa po nas juchy. W rezultacie scenki przerywnikowe po naprawdę ciężkiej przeprawie, gdy Hannah ma całą twarz umazaną czerwienią, stanowią dodatkowy smaczek i nagrodę dla najsprawniejszych, gotowych na największe ryzyko graczy.

Wanted: Dead
Wanted: Dead

Projektanci poziomów byli świadomi plusów i minusów implementacji wytrzymałych przeciwników i potrafili ułożyć plansze w bardzo satysfakcjonujący sposób. Przykładowo, gdy trafimy na zalew wrogów dążących do starć na krótkim dystansie, to prawdopodobnie nieopodal znajdziemy... piłę łańcuchową. Często możemy też dojrzeć elementy, które wybuchają, lub użyć granatów. Naszym asem w rękawie jest przypisany pod osobny przycisk pistolet z automatu strzelający w najbliższego przeciwnika. Po wspomnianą broń sięgamy podczas walki w zwarciu, by przerywać nieblokowalne uderzenia czy rozbijać gardy lub by dołożyć kolejną cegiełkę do łańcucha kombosów i urwać jeszcze chociaż kawałeczek ze wskaźnika witalności oponenta.

Wanted: Dead bezbłędnie wyczuwa oczekiwania graczy, którzy patrząc na zestaw „cyberpunk, miecz i karabin”, liczą na odcinanie kończyn oraz brutalne animacje finisherów. Gra dostarcza obu tych rzeczy. Wspomniane animacje są widowiskowe i pomysłowe, a ich oglądanie nigdy się nie nudzi. Wraz z napędzaną przez nas rozwałką wrogom ubywa też rąk i nóg, ale – co ciekawe – nawet w takim stanie dalej starają się nas atakować. Żeby szybciej się z nimi rozprawiać, możemy odblokować umiejętność wykańczania każdego okaleczonego przeciwnika, co całkowicie zmienia dynamikę na polu walki.

Wanted: Dead
Wanted: Dead

Drzewko umiejętności zasługuje zresztą na osobne pochwały, ponieważ niesamowicie szybko pozwala odkryć się w całości. Jeszcze przed dojściem do pierwszego bossa możemy zdobyć kilka nowych skilli, a wszystkie z nich będziemy mieli dostępne na długo przed końcem gry. Dlaczego według mnie to takie dobre? Dzięki temu samouczek trwa wyjątkowo krótko, pozwalając poznać same podstawy w dwie minuty, a całej reszty systemów uczymy się na bieżąco podczas zabawy i przykładamy do nich odpowiednią uwagę, gdyż w Wanted: Dead można niezwykle łatwo umrzeć. Co za tym idzie – poczucie kierowania coraz silniejszą postacią zazębia się z naszymi postępami w opanowywaniu systemu walki. Poza tym kończenie gry ze wszystkimi umiejętnościami i perkami, bez niepotrzebnych zapełniaczy, to coś, co rzadko można spotkać u konkurencji zmuszającej nas do wyboru konkretnej ścieżki albo grindu.


Androidy śnią o karaoke

Otrzymaliśmy tytuł nastawiony na strzelanie i ciachanie mieczem, z grupą ciekawych bohaterów, dopełniony komicznymi czynnościami takimi jak jedzenie ramenu, granie na automatach, kopanie maszyn, z których można wyciągnąć zabawki, chodzenie po posterunku policyjnym czy śpiewanie karaoke. Żeby nie było zbyt słodko – są tu pewne przeszkody, które mogą odrzucić część osób. Przede wszystkim wspomniane już mocne ukrócenie możliwości broni palnej oraz szybkość, z jaką „schodzi” nasz pasek życia. Wyjątkowo niska liczba apteczek dosadnie hamuje także zapędy kowbojów przyzwyczajonych do dzisiejszych gier akcji tolerujących niechlujność. Co więcej, checkpointy nie są rozsiane gęsto, więc pewne fragmenty gry poznacie jak własną kieszeń.

To dość ciekawe, bo każdy punkt zapisu odnawia nam wszystkie wskaźniki, przez co walki z bossami potrafią być dużo łatwiejsze niż samo dojście do nich. W razie porażki ruszamy bowiem od nowa na głównego przeciwnika, a podczas ogrywania właściwej planszy liczba przeszkód, na jakie trafiamy, sprawia, że bez odpowiedniego wyczucia i „mindsetu” daleko się nie zajedzie. Tak samo jak bez nauczenia się parowania ataków ninja, bez przebijania się przez tarcze ciężkiej piechoty, bez dokładnych uników i operowania pistoletem, by przerywać ataki wrogów.

Wanted: Dead
Wanted: Dead

W ten zawoalowany sposób chcę wam tak naprawdę przekazać, że będziecie tu często umierać, a to oznacza powtarzanie długich i trudnych potyczek. Kluczowe jest zatem, czy satysfakcja z sukcesu okaże się odpowiednio duża. Dla mnie była. Na to poczucie wpłynął m.in. fakt, że pomiędzy wyjątkowo wymagającymi przeprawami trafiają się także takie, przez które idziecie jak ciepły nóż przez masło, co w Wanted: Dead wyzwala niezwykle pozytywne emocje. Hannah jest bowiem prawdziwą maszyną do zabijania, więc gdy wam wszystko wychodzi, endorfiny skaczą pod sufit. Bardzo dobre skojarzenia budzi także brak przekombinowania – masz pokonać drogę od punktu A do B, znasz przeciwników, znasz swój arsenał; trzeba tylko wykonać robotę i wskoczyć na końcu pod prysznic.


Zapach gorzkich migdałów

Wanted: Dead jest grą ładną i ciekawie zaprojektowaną, ale też dość oszczędną, miejscami pustą i z niewielką liczbą elementów pozwalających na interakcję. Minimalistyczny, stylowy HUD – krążący dookoła Hannah prostokąt zawierający wszystkie kluczowe dla nas informacje – wraz z klimatyczną, zróżnicowaną muzyką i uczuciem wielkiego osiągnięcia po każdym wykończonym wojowniku ninja tworzą dla mnie obraz unikalnej w dzisiejszym krajobrazie gry akcji. Dzieło Soleil jest skromne, ale dokładnie wycyzelowane, stawia na świetny klimat zawieszony między agresywnym kinem a dużą dawką luzu i komedii.

Robi się tu często zbyt trudno dla przyzwyczajonych do dzisiejszych standardów graczy, jednak to nie poziom Soulsów czy Ninja Gaiden. Jest tutaj ta sama filozofia, choć podana w dużo bardziej zjadliwej formie. Możemy często polegać na swojej drużynie, możemy zbierać broń wrogów, możemy szybko zainwestować w zwiększenie liczby apteczek itd., ale nadal jest to gra, w której, by przejść dalej, należy zachować uwagę i kontrolować swoją chęć robienia jak największej rozwałki.

Wanted: Dead
Wanted: Dead

Wanted: Dead mocno polecam i wysoko oceniam, bo to czysta pigułka hardkorowej akcji wypełnionej bardzo dobrymi decyzjami projektantów rozgrywki. Przywołuje uczucie zabawy przebojami sprzed lat, ubierając rozgrywkę w mocno dzisiejsze systemy i rozwiązania, nie ugina jednak karku przed pokusą ułatwiania graczom życia za wszelką cenę. Uwielbiam momenty, gdy idealnie paruję uderzenia mieczem, gdy w ostatniej chwili mój strzał rozpaczy ratuje mnie przed śmiercią, gdy biegam umorusany krwią z odpaloną piłą łańcuchową i wykańczam wrogów, rzucając ich na ziemię tak, by swym brzuchem przykryli odbezpieczony granat… Wanted: Dead pozwala bawić się tymi wszystkimi elementami, stanowi coś w rodzaju złotego środka pomiędzy Binary Domain i Killer is Dead. Nic wam te tytuły nie mówią? Nie szkodzi, bo clou mojego wywodu jest takie, że na rynek wpadła gra akcji dla koneserów, którą można bardzo łatwo przegapić. A tego robić nie powinniśmy.

W Wanted: Dead graliśmy w wersję na PC.

Ocena

Wymagająca i wciągająca opowieść o ekipie skorumpowanych policjantów z cyberpunkowego Hongkongu. Tryskająca krwią, wypełniona strzelaninami, walką na miecze oraz atmosferą filmów klasy B.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • intensywność starć
  • świetne postacie
  • styl artystyczny
  • muzyka
  • stoczymy wiele pamiętnych pojedynków

Minusy

  • wysoko zawiesza graczom poprzeczkę
  • duże odległości między checkpointami
  • fabuła nieco poszatkowana (czuć, że przycięto większą opowieść)


Czytaj dalej

Redaktor
Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Szukam serca w najbardziej niszowych i przegapionych grach oraz pęknięć w pomnikach wielkich hitów. Życie tak dobre, że mam wyrzuty sumienia. Publikuję w CDA od 2020.

Profil
Wpisów22

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze