3
7.07.2023, 11:00Lektura na 14 minut

Wrzucamy wyższy bieg – recenzja F1 23

Świat się zmienia. Prawdy, które kiedyś uważaliśmy za niepodważalne, przemijają. Rok temu sądziłem, że od momentu przejęcia Codemasters przez EA seria F1 będzie staczać się po równi pochyłej. A tu taka niespodzianka!


Dawid „DaeL” Biel

Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że zeszłoroczna odsłona serii, a więc pierwsza, którą Mistrzowie Kodu przygotowali od początku do końca pod auspicjami EA, nie nastrajała optymistycznie. I to chyba eufemizm, bo chociaż serce gry, jej podstawowe zasady czy sposób prowadzenia pojazdu i odwzorowanie sił działających na bolid pozostawały z grubsza w niezmienionej formie od kilku lat, to w F1 22 zawodziło wiele innych elementów, a stręczenie graczowi na każdym kroku płatnych dodatków kosmetycznych osiągnęło częstotliwość wprost nieznośną. Na szczęście ten etap mamy za sobą.

F1 23
F1 23

I nie znaczy to, że F1 23 przeszło jakąś drastyczną rewolucję. Przeciwnie, mam wrażenie, że gra po prostu wróciła w miejsce, w którym znajdowała się dwa lata temu, wprowadzając przy okazji kilka drobnych usprawnień.


W poprzednim sezonie Formuły 1…

Tym, którzy z grami F1 autorstwa Codemasters nie mieli wcześniej styczności, powinienem wyjaśnić, że produkcje te niemal od początku próbowały wypełnić na pozór trudną niszę, tzn. zarówno spełnić oczekiwania jako symulatory najpopularniejszej serii wyścigowej na świecie, jak i dostosować się do potrzeb przeciętnego fana Formuły 1, który nie posiada drogiej kierownicy i jeśli sięga po racery, to zazwyczaj te bardziej zręcznościowe. I – moim zdaniem – robiły to od dobrych paru lat naprawdę wyśmienicie. Może nie były to tytuły na miarę iRacingu czy rFactora, nikt nie twierdził, że otworzą najlepszym graczom drogę do kariery w sportach motorowych, ale każda część potrafiła na przestrzeni kilkudziesięciu czy kilkuset godzin przerobić kompletnego laika i fana arcade’owych ścigałek w eksperta od F1, rozumiejącego, jak dobrać odpowiedni balans hamulców i jak ustawić ciśnienie w oponach, by pasowało do charakterystyki toru.

F1 23
F1 23

Miało to oczywiście swoją cenę, model jazdy stawał się coraz bardziej wyrafinowany, a opowieści o tym, jak to z serii F1 można czerpać przyjemność, grając nawet na klawiaturze, trzeba było już dawno temu włożyć między bajki – bez jakiejś formy analogowego sterowania produkcje okazywały się kompletnie niegrywalne. Ale to tyle ogólników, bo pewnie – niczym Pastor Maldonado na torze Spa w 2012 roku(*) – nie możecie już usiedzieć w miejscu i chcecie dowiedzieć się czegoś o F1 23.

(*) Maldonado zaliczył podczas Grand Prix Belgii jeden z najbardziej kuriozalnych falstartów w historii nie tylko Formuły 1, ale też wszystkich sportów motorowych.


Gra jak z Netfliksa

Zacznijmy więc od tego, że powróciła Droga do sławy. Tym razem jest odrobinę krótsza, bo trwa około ośmiu godzin, ale chyba też bardziej treściwa. W ramach kampanii po raz kolejny wejdziemy w buty znanego z F1 21 Aidena Jacksona, rozgrywając w jego imieniu wyścigi lub ich najbardziej emocjonujące fragmenty. Nasz kierowca to już nie kompletny żółtodziób, ale jego plan – wydawałoby się zaklepany dwa lata temu – by z jednego ze słabszych zespołów (w zależności od wyboru gracza był to Williams, Alfa Romeo lub Alpha Tauri) przejść do którejś z topowych stajni (Mercedes, Ferrari i Red Bull), spalił na panewce. I tak oto Jackson utknie w borykającym się z problemami finansowymi fikcyjnym teamie Konnersport, a jego partnerem okaże się – no jakżeby inaczej – ulubiony czarny charakter serii, czyli Devon Butler. Tu zresztą mała ciekawostka: gra kilkukrotnie zmienia perspektywę przedstawiania zdarzeń i pozwala prowadzić bolid właśnie jako enfant terrible Formuły 1. Ba, tym razem wcielimy się nie w dwóch, ale w troje zawodników, gdyż do Jacksona i Butlera dołączy też Callie Mayer, kierowczyni Formuły 2, marząca o występie w najwyższej serii wyścigowej. A jeśli stęskniliście się za emerytowanym Casperem Akkermanem, to pragnę was uspokoić – on również powróci, choć nie usiądzie za kółkiem.

F1 23
F1 23

Pod względem fabularnym nowa Droga do sławy okazuje się nieco ciekawsza od tej, jaką Codemasters zaserwowało nam dwa lata temu. Historia tym razem jest wielowątkowa, a mimo że okazjonalnie razi lekką naiwnością, to potrafi też bawić – szczególnie że główna oś konfliktu nawiązuje do rzeczywistych wydarzeń. Każdy, kto ma choćby podstawowe pojęcie na temat kulisów prowadzenia zespołów F1, zapewne odnajdzie w Davidoffie Butlerze – ojcu wspomnianego wcześniej Devona i głównym sponsorze Konnersportu – wiele cech jak najbardziej realnego właściciela stajni Aston Martin, czyli Lawrence’a Strolla (prywatnie ojca kierowcy tego zespołu, Lance’a Strolla). Nie jest to może portret idealny, a jeśli spojrzeć na synów tych dwóch postaci, to trudno zaprzeczyć, że prawdziwy Lance jest sympatyczniejszy od swojego fikcyjnego odpowiednika (choć i ten pokaże w grze trochę bardziej ludzkie oblicze). Tym niemniej tego typu smaczki fani Formuły 1 na pewno docenią. Mnie najwięcej radości dostarczało przeglądanie reakcji, jakie – w odpowiedzi na moje wyczyny na torze – znani komentatorzy i influencerzy ze światka sportów motorowych zamieszczali w symulowanych przez grę serwisach społecznościowych.


Formuła dla początkujących

Ale choć sporo mi się w tym trybie podoba, choć fabularnie Droga do sławy jest całkiem ciekawa, a prerenderowane cutscenki prezentują naprawdę znakomitą jakość i świetnie nawiązują do popularnego serialu Netfliksa „Jazda o życie”, to parę rzeczy jednak w tej minikampanii zawodzi. Spodziewałem się chociażby większej różnorodności scenariuszy do rozegrania w trakcie wyścigów. A tu raptem tylko raz trafiła nam się konieczność obrony pozycji z uszkodzonym bolidem, a poza tym to już jedziemy zestawem standardowym – trzeba albo zająć określoną pozycję w wyścigu, albo dogonić konkretnego kierowcę. Trochę rozśmieszył mnie fakt, że Droga do sławy – w przeciwieństwie do trybu kariery, o którym jeszcze powiem – nie wprowadziła poprawek aktualizujących jakość poszczególnych bolidów. Wiem, że to mało emocjonujące, gdy Red Bull wszystko wygrywa, ale widok kierowców Ferrari na najwyższym stopniu pudła albo Fernanda Alonso walczącego w środku stawki będzie zgrzytał każdemu, kto ogląda na bieżąco wyścigi.

F1 23
F1 23

Lecz największym problemem Drogi do sławy jest co innego – poziom trudności, a raczej brak możliwości podkręcenia umiejętności kierowców sterowanych przez sztuczną inteligencję. Rozumiem intencję, która stała za tą decyzją – ta minikampania ma być wprowadzeniem dla nowych graczy i twórcy nie chcieli ich szokować ogromną liczbą parametrów do ustawienia, pozostawiając to dla trybu kariery. Ale dla każdego, kto spędził z poprzednimi częściami choć trochę czasu, Droga do sławy okaże się po prostu zbyt łatwa. 

To samo można powiedzieć o nowym trybie F1 World, przypominającym trochę Ultimate Team z serii FIFA. To alternatywny sposób zabawy, w którym ścigając się, odblokowujemy ulepszenia własnego bolidu i różne kosmetyczne bzdety. I wszystko fajnie, ale poziom trudności jest ustawiony odgórnie i każdy średnio zaawansowany gracz wynudzi się jak mops, zanim F1 World zacznie stanowić dla niego jakiekolwiek wyzwanie.

F1 23
F1 23

Po staremu

Na szczęście samo „mięsko” gier Codemasters, czyli kariera, już na tę przypadłość nie cierpi. Bo wszystko jest… po staremu. Mamy możliwość ścigania się z innymi entuzjastami sportów motorowych w sieci, możemy wcielić się w trybie kariery w pojedynczego kierowcę F1 (zaczynając od rozegrania kilku wyścigów w Formule 2) albo pobawić się w co-opie, jeśli kolega lub koleżanka zechce nam partnerować. I wreszcie gra daje sposobność, by spróbować swych sił w równoległym ściganiu się i zarządzaniu własną stajnią. W zasadzie trudno wiele o tych trybach powiedzieć, siłą rzeczy człowiek musiałby powtórzyć to, co o grach Mistrzów Kodu pisze od lat, bo innowacje można policzyć na palcach jednej ręki mechanika, który nie radzi sobie z kluczem pneumatycznym.

Dość powiedzieć, że najbardziej rzucił mi się w oczy brak wywiadów przeprowadzanych przez Willa Buxtona. Jednego z prezenterów oficjalnego kanału Formuły 1 zastąpiła Natalie Pinkham, komentatorka Sky Sports. I choć Buxtona bardzo lubię, to nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że model Pinkham w grze ktoś chyba robił z pamięci, bo nie jest łatwo ją rozpoznać. Ale akurat facjaty to Mistrzom Kodu już w poprzednich odsłonach gry wychodziły dziwacznie, a na miejscu kilku kierowców zakazałbym używania swojego wizerunku, gdyż czasem modele balansują na granicy karykatury.

F1 23
F1 23

Jazda, jazda, jazda!

No dobrze, wszystko to jednak drobiazgi, pora przejść do gwoździa programu, czyli odpowiedzi na pytanie, jak prowadzi się bolid F1. A zmiany, które zaszły w tej części, są naprawdę bardzo zachęcające. Zeszłoroczna odsłona, przy wszystkich swoich wadach, przynajmniej nie skopała symulacji. Nie zrobiła też tego F1 23, przeciwnie – wydaje mi się, że Codemasters udało się stworzyć najlepszy model jazdy z dotychczasowych gier w serii.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Dawid „DaeL” Biel

Wiceprezes Stowarzyszenia Solipsystów Polskich. Zrzęda i maruda. Fan Formuły 1, wielkich strategii Paradoksu i klasycznych FPS-ów. Komputerowiec. Uważa, że postęp technologiczny mógł spokojnie zatrzymać się po stworzeniu Amigi 1200 i nikomu by się z tego powodu krzywda nie stała. Zna łacinę, ale jej nie używa, bo zawsze kończy się to przypadkowym przyzwaniem demonów. Dużo czyta, ale zazwyczaj podczas czytania odpływa w sen na jawie i gubi wątek książki. Uwielbia Kubricka, Lyncha, Lovecrafta, Houellebecqa i Junji Ito. Przeciwnik istnienia deadline'ów na nadsyłanie tekstów. Na stałe w CD-Action od 2018 roku. Kiedyś tę notkę rozszerzy, na razie pisze pod presją Barnaby.

Profil
Wpisów79

Obserwujących16

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze