1
27.06.2022, 13:00Lektura na 6 minut

Zorro: The Chronicles – recenzja. Zaginiona skamielina z epoki PS2

Zorro to relikt przeszłości, choć popkultura lubi co jakiś czas wracać do tej postaci. Kilka lat temu zamaskowany obrońca uciśnionych przypomniał o sobie w serialu animowanym „Kroniki Zorro”, dziś z kolei mamy okazję spróbować sił w jego egranizacji.


Eugeniusz Siekiera

Po kilku godzinach grania naszła mnie myśl, że twórcy zapatrzyli się na kapitalnego Sly Raccoona i chcieli stworzyć podobne doświadczenie. Przedstawiony w kreskówkowej stylistyce i z bardzo umowną przemocą miks skradanki i bijatyki, w którym biegamy po niedużych, ale otwartych mapkach, mając rozmaite cele do zaliczenia i różne ścieżki, by dotrzeć na miejsce. W teorii serię autorstwa Sucker Punch Productions i indyka BKOM Studios mogłoby łączyć wiele, w praktyce różni wszystko. Głównie jakościowa przepaść.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

Piaskownice z kserokopiarki

Fabuła gry bazuje bezpośrednio na serialowej historii, lecz nie ma to większego znaczenia, bo stawiane przed nami wyzwania są boleśnie banalne, a opisy przed misją, choć lakoniczne, zdradzają wszystko, co wiedzieć wypada (konkretnych przerywników filmowych też darmo szukać). Cele się zmieniają, ale obstawiam, że stworzył je generator albo bardzo leniwy scenarzysta. Raz trzeba uwolnić wieśniaków z aresztu, kiedy indziej dobrać się do zrabowanego złota bądź rodzinnej pamiątki; jednego dnia sabotujemy kościelny dzwon, kolejnego gasimy płomień latarni lub zbieramy fragmenty jakiejś mapy. Ta rzekoma różnorodność jest iluzoryczna – każdą z 18 misji kampanii zbudowano w oparciu o identyczny schemat.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

Poszczególne plansze mają otwarty charakter – to takie mikroskopijne sandboksy z rozrzuconymi losowo klonowanymi zabudowaniami. Czasem zakradamy się nocą, innym razem walczymy za dnia, raz zwiedzamy osadę zbudowaną w górskim kanionie, by kwadrans później wylądować w miasteczku nad brzegiem morza, to jednak czysto kosmetyczne niuanse. Grafika jest uproszczona, ale że w bezpośredni sposób nawiązuje do kreskówki i miewa zabawne animacje, patrzy się na nią bez skrzywienia. Niestety przedstawiony świat okazuje się boleśnie monotonny: zwiedziłeś jedną hacjendę, to byłeś już w każdej innej, widziałeś jedną mapę, to jakbyś znał na wylot wszystkie.


Iluzoryczne wybory

Przed każdą misją wybieramy postać, w którą się wcielimy. Oprócz Diego można przejąć kontrolę nad jego siostrą Ines, choć poza indywidualnymi sekwencjami rozbrajania przeciwników nie różni ich w zasadzie nic. Zanim ruszymy w teren, zdecydujemy również o miejscu startowym – „wejście konfrontacyjne” i „potajemne” sugerowałyby, że do gry możemy podejść na dwa sposoby, ale to kolejny czysto kosmetyczny wybór.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

Na ogół trzeba powalić jakiegoś ważnego draba bądź dostać się w określone miejsce i zabrać klucz / skrawek papieru / laskę dynamitu lub cokolwiek innego. Powtórzyć, zapętlić. Na koniec pozostaje nam odszukać konia i odjechać ku zachodzącemu słońcu z poczuciem dobrze wykonanego zadania i bezpowrotnie straconego czasu. Są jeszcze cele opcjonalne w postaci rozwieszania plakatów, a także wyzwania kontekstowe (wepchnij kilku strażników na skrzynię, kaktusa czy do fontanny, obezwładnij ich, wykorzystując elementy otoczenia, i tak dalej). Za każdą zaliczoną aktywność zdobywamy złoto, to z kolei służy do wykupienia kilku talentów na skromnym drzewku rozwoju. Niby fajny bonus, ale dodatkowe serduszko energii czy możliwość wykonania silniejszego ciosu nie sprawi, że zabawa stanie się ciekawsza.


Kiepska skradanka, nudny akcyjniak

Wszystko rozbija się o jedną kwestię: gra jest fatalną skradanką, choć sugeruje, iż każdy problem można rozwiązać po cichu. Guzik prawda, mechanizmy skradania okazują się tak ubogie, a grupy przeciwników tak liczne, że przy większości wyzwań i tak musimy wyjąć szpadę. Nie ma tu ciemnych miejsc czy wysokiej trawy, w których dałoby się schować. Możemy co najwyżej odwrócić uwagę przeciwnika i zajść go od tyłu lub ogłuszyć, przypuszczając atak z góry. Na pojedynczych drabów działa, tyle że na ogół każdemu towarzyszy gromada kompanów. Nawet jeśli pierwszego załatwimy cichaczem, pozostałych trzeba uziemić tradycyjnym sposobem. Lub po prostu uciec – tam, gdzie było to możliwe, dawałem w długą, nie przejmując się dyszącym mi na kark komitetem pościgowym. Przeciwnik ma pamięć złotej rybki i zapomina o nas jakieś pięć sekund po tym, gdy znikniemy za rogiem.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

Otwarta konfrontacja wypada lepiej, ale też szybko zaczyna nudzić. Bijemy się niemal non stop, lecz walka wydaje się bardzo umowna (wrogów co najwyżej ogłuszamy). Szermierka jest zautomatyzowana i nie wymaga od nas jakiejkolwiek finezji: bohater(ka) dziarsko macha szpadą, zaś same starcia sprowadzają się do trzech czynności: wyprowadzania zwyczajnych uderzeń, unikania ciosów przeciwników (są sygnalizowane z wyprzedzeniem niczym w serii Arkham) i przeskakiwania nad drabami schowanymi za tarczą, by zaatakować od tyłu. Bardzo często walczymy w miejscu pozwalającym rozbroić wroga przy wykorzystaniu elementów otoczenia (balustrady, stogi siana, słupy czy fontanny). Do tego dochodzą specjalne eliminacje limitowane jednak wskaźnikiem energii. Starcia nie są trudne, najbardziej zaciekłym przeciwnikiem okazuje się kamera, która robi naprawdę wiele, by utrudnić nam życie, ukazując absolutnie wszystko poza bohaterem otoczonym wianuszkiem żołnierzy.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

Witaj w piekle powtarzalności

W każdej misji trzeba przebić się przez dziesiątki przeciwników, dusząc bez opamiętania identyczne sekwencje ciosów. Wkurza ponadto ślepota, zerowa inteligencja i bezmyślność zachowania wrogów. Rozprawiamy się z pięcioosobową grupą, a kilka metrów dalej stoi druga ekipa i kompletnie nie reaguje. Cała iluzja świata momentalnie pryska i w nosie mam fakt, że to na motywach bajki. To żadne wytłumaczenie. Bohater(ka) ma również bicz, którym może ogłuszać przeciwników lub wspinać się za jego pomocą na drewniane konstrukcje, balkony czy dachy budynków. To rozwiązanie z jednej strony pozwoliło rozbudować mapy wertykalnie, ale z drugiej uczyniło uciekanie przed pościgiem jeszcze prostszym.

Zorro: The Chronicles
Zorro: The Chronicles

To gra rodem z PS2. W realiach szóstej generacji doskonale by się odnalazła, choć i wtedy nie podbiłaby rynku. Swym schematyzmem zabija jakąkolwiek satysfakcję z rozgrywki, sprawiając, że czujemy się więźniami piekła powtarzalności. Zorro: The Chronicles da się oczywiście przejść, co więcej, gra się nie sypie i nie wywala błędów, ale od strzału mogę podać milion lepszych okazji do wyrwania pięciu godzin z życiorysu. Pomijam już fakt, że to spóźnione o trzy generacje „arcydzieło” kosztuje w wersji PC ponad stówę, a na konsolach niemal dwie. Naprawdę przedni żart.

W Zorro: The Chronicles graliśmy na PC.

Ocena

Zorro: The Chronicles okazał się beznadziejną skradanką i ledwie poprawną bijatyką, ale bez względu na obrany styl gry jest przede wszystkim doświadczeniem nudnym i boleśnie monotonnym.

3+
Ocena końcowa

Plusy

  • uproszczona grafika nawiązująca do serialu animowanego
  • animacje specjalnych eliminacji bywają zabawne

Minusy

  • niezwykle schematyczna i powtarzalna rozgrywka
  • misji dostajemy sporo, ale są bliźniaczo podobne
  • bardzo kiepsko rozwiązane elementy skradankowe
  • walka od biedy ujdzie, ale w takich ilościach staje się irytująca
  • dwie grywalne postacie aż proszą się o co-opa
  • fatalna AI
  • kamera notorycznie gubi się w gąszczu akcji


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów117

Obserwujących21

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze