3
6.12.2023, 14:39Lektura na 4 minuty

Idealizując Vice City – kolaż wspaniałych wspomnień

Pierwszy zwiastun GTA 4 – prawie dziewięć milionów wyświetleń w 16 lat. Trailer GTA 5 – 100 mln w 12 lat. GTA 6 przekroczyło próg 90 mln już po pierwszej dobie. Hype train właśnie zajechał na stację. Wsiadać, drzwi nie zamykać. To pewne, że w pełnym pędzie będą wskakiwać kolejni pasażerowie.

Chciałoby się zapytać: Rockstarze, jak ty to, u diabła, robisz? Astronomiczny budżet, świetne scenariusze i jeszcze lepsze dialogi, a także oddychające miasta, po których chce się rozbijać bez końca. Powodów jest oczywiście więcej, a odpowiedź wydaje się zbyt złożona, by próbować się z nią mierzyć w krótkim felietonie.


„Kids In America”, Kim Wilde (Wave 103)

Swoje pięć groszy do fenomenu piaskownic Rockstara dorzuca również niezwykły talent ekipy do punktowania amerykańskiego społeczeństwa i ukazywania go w pełnym przekroju, we wszystkich możliwych odcieniach. Czasem na poważnie, jak w „czwórce”, kiedy indziej z nieco większym luzem, jak w „piątce”, ale zawsze w krzywym zwierciadle i w nieco karykaturalnej wersji. Pozostaje pytanie, czy to, co pokazano w trakcie tych magicznych 90 sekund, faktycznie było przerysowane, wszak w sieci już zaroiło się od zdjęć lub nawet całych kompilacji, które konkretne sceny ze zwiastuna zestawiają z realnymi wydarzeniami (możecie je zobaczyć i u nas). Ostatecznie historie, a w konsekwencji memy z serii „Florida Man”, nie wzięły się znikąd.

Ale w zasadzie ja nie o tym… Wielu z nas marzyło o powrocie do Vice City. Czy jednak jest to wciąż to samo miasto? Czasy się zmieniły, realia takoż, my oczywiście również. Przede wszystkim zaś ewoluowały gry, a także samo Grand Theft Auto (swoją drogą, jak głupi i nieadekwatny wydaje się dzisiaj ten tytuł w kontekście całego spektrum atrakcji, które oferuje ta ogromna marka).

GTA 6
GTA 6

„I Ran (So Far Away)”, A Flock of Seagulls (Wave 103)

Odsłony z epoki silnika RenderWare (GTA 3, Vice City, San Andreas, a także Vice City Stories i Liberty City Stories) to kolaż wspaniałych wspomnień, ale traktowane w charakterze wehikułu czasu wydają się lekko przerdzewiałe. Gdy ostatnio wróciłem po latach do wersji Miami złożonej z kątów prostych i odmalowanej w pastelowych barwach, uderzyły mnie dwie rzeczy. Uświadomiłem sobie, jak toporne jest GTA: Vice City, a kolejne misje zaliczałem na automacie, bo konstrukcyjnie okazały się równie złożone, co budowa cepa. Oczywiście swoje dołożył ogromny sentyment. Innymi słowy: znałem kampanię na pamięć, więc najwięcej frajdy przyniosło odświeżanie wspomnień i przypominanie sobie, który kawałek wybrzmi jako kolejny w ulubionej stacji radiowej.

Wciąż potrafiłem jednak cieszyć się prostotą charakteryzującą stare odsłony. Fajnie było przemierzać miasto na tyle małe i architektonicznie nieskomplikowane, że po ponad 20 latach wciąż mogłem poruszać się po ulicach z zamkniętymi oczami, bez pomocy GPS-a. Przyjemnie było też powrócić do GTA pozbawionego blichtru, twerkujących kobiet i serduszek pod idiotycznymi rolkami z TikToka. Gdy na ulicy odwali się jakaś inba, to raczej w wyniku śmiesznego błędu, a nie zaprogramowanej akcji, z kolei Tommy nie wyjmie z przyciasnych gaci smartfona, żeby nagrać całe zdarzenie. Akcja Vice City miała miejsce w 1986, a wtedy nie było takiej możliwości. Co więcej, grając w to w 2002 roku, zupełnie nie czuliśmy takiej potrzeby.

GTA: Vice City
GTA: Vice City

„Never Too Much”, Luther Vandross (Emotion 98.3)

Dobrze wiedzieliśmy, że po publikacji pierwszego trailera „szóstki” internet zapłonie, a w komentarzach zaroi się od marud śpiewających zdartą melodię „Kiedyś to było…”, którym zawtórują fani innego sprawdzonego szlagieru – „To już nie wróci”. Mogliśmy to obstawiać w ciemno, nawet bez wiedzy, co faktycznie w tym zwiastunie ujrzymy.

A co właściwie zobaczyliśmy? Czasy współczesne i masę odniesień do obrazów popkultury, ale przede wszystkim świat zdominowany przez media społecznościowe. I czy się to komuś podoba, czy nie, GTA 6 ponownie robi to, w czym zawsze odnajdywało się wyśmienicie – jak w soczewce skupia trendy, celnie je punktując i obśmiewając. Chciałbym wrócić do starego Vice City, ale w porządnym, stworzonym od podstaw rimejku (a już z pewnością nie w tej kpinie wydanej pod zbiorczym szyldem Grand Theft Auto: The Trilogy). Jeśli jednak mówimy o nowym rozdziale, nie mam problemu, by podać rękę współczesności, mimo że prywatnie uważam media społecznościowe za raka.

Można marudzić, że to wszystko to powtórka z rozrywki, zmieniła się tylko skala, a Rockstar próbuje nas ograć karetą tych samych asów. Ale i tak będziemy młócić w to jak szaleni. Ja z pewnością. I zupełnie nie kłóci się to z tym, że gdzieś w mojej głowie pozostanie tęsknota za klimatem zakrapianym „Człowiekiem z blizną”, hawajską koszulą powiewającą podczas przejażdżki motocyklem wzdłuż słynnej Ocean Drive i wybrzmiewającym w słuchawkach „Crockett’s Theme” Jana Hammera. To Vice City, które zawsze będę ciepło wspominał, to moja wersja miasta, które nigdy nie zasypia.


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów129

Obserwujących22

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze