rek

Idealizując Vice City – kolaż wspaniałych wspomnień

Idealizując Vice City – kolaż wspaniałych wspomnień
"Eugeniusz Siekiera"
Pierwszy zwiastun GTA 4 – prawie dziewięć milionów wyświetleń w 16 lat. Trailer GTA 5 – 100 mln w 12 lat. GTA 6 przekroczyło próg 90 mln już po pierwszej dobie. Hype train właśnie zajechał na stację. Wsiadać, drzwi nie zamykać. To pewne, że w pełnym pędzie będą wskakiwać kolejni pasażerowie.

Chciałoby się zapytać: Rockstarze, jak ty to, u diabła, robisz? Astronomiczny budżet, świetne scenariusze i jeszcze lepsze dialogi, a także oddychające miasta, po których chce się rozbijać bez końca. Powodów jest oczywiście więcej, a odpowiedź wydaje się zbyt złożona, by próbować się z nią mierzyć w krótkim felietonie.

„Kids In America”, Kim Wilde (Wave 103)

Swoje pięć groszy do fenomenu piaskownic Rockstara dorzuca również niezwykły talent ekipy do punktowania amerykańskiego społeczeństwa i ukazywania go w pełnym przekroju, we wszystkich możliwych odcieniach. Czasem na poważnie, jak w „czwórce”, kiedy indziej z nieco większym luzem, jak w „piątce”, ale zawsze w krzywym zwierciadle i w nieco karykaturalnej wersji. Pozostaje pytanie, czy to, co pokazano w trakcie tych magicznych 90 sekund, faktycznie było przerysowane, wszak w sieci już zaroiło się od zdjęć lub nawet całych kompilacji, które konkretne sceny ze zwiastuna zestawiają z realnymi wydarzeniami (możecie je zobaczyć i u nas). Ostatecznie historie, a w konsekwencji memy z serii „Florida Man”, nie wzięły się znikąd.

Ale w zasadzie ja nie o tym… Wielu z nas marzyło o powrocie do Vice City. Czy jednak jest to wciąż to samo miasto? Czasy się zmieniły, realia takoż, my oczywiście również. Przede wszystkim zaś ewoluowały gry, a także samo Grand Theft Auto (swoją drogą, jak głupi i nieadekwatny wydaje się dzisiaj ten tytuł w kontekście całego spektrum atrakcji, które oferuje ta ogromna marka).

GTA 6

„I Ran (So Far Away)”, A Flock of Seagulls (Wave 103)

Odsłony z epoki silnika RenderWare (GTA 3, Vice City, San Andreas, a także Vice City Stories i Liberty City Stories) to kolaż wspaniałych wspomnień, ale traktowane w charakterze wehikułu czasu wydają się lekko przerdzewiałe. Gdy ostatnio wróciłem po latach do wersji Miami złożonej z kątów prostych i odmalowanej w pastelowych barwach, uderzyły mnie dwie rzeczy. Uświadomiłem sobie, jak toporne jest GTA: Vice City, a kolejne misje zaliczałem na automacie, bo konstrukcyjnie okazały się równie złożone, co budowa cepa. Oczywiście swoje dołożył ogromny sentyment. Innymi słowy: znałem kampanię na pamięć, więc najwięcej frajdy przyniosło odświeżanie wspomnień i przypominanie sobie, który kawałek wybrzmi jako kolejny w ulubionej stacji radiowej.

Wciąż potrafiłem jednak cieszyć się prostotą charakteryzującą stare odsłony. Fajnie było przemierzać miasto na tyle małe i architektonicznie nieskomplikowane, że po ponad 20 latach wciąż mogłem poruszać się po ulicach z zamkniętymi oczami, bez pomocy GPS-a. Przyjemnie było też powrócić do GTA pozbawionego blichtru, twerkujących kobiet i serduszek pod idiotycznymi rolkami z TikToka. Gdy na ulicy odwali się jakaś inba, to raczej w wyniku śmiesznego błędu, a nie zaprogramowanej akcji, z kolei Tommy nie wyjmie z przyciasnych gaci smartfona, żeby nagrać całe zdarzenie. Akcja Vice City miała miejsce w 1986, a wtedy nie było takiej możliwości. Co więcej, grając w to w 2002 roku, zupełnie nie czuliśmy takiej potrzeby.

GTA: Vice City

„Never Too Much”, Luther Vandross (Emotion 98.3)

Dobrze wiedzieliśmy, że po publikacji pierwszego trailera „szóstki” internet zapłonie, a w komentarzach zaroi się od marud śpiewających zdartą melodię „Kiedyś to było…”, którym zawtórują fani innego sprawdzonego szlagieru – „To już nie wróci”. Mogliśmy to obstawiać w ciemno, nawet bez wiedzy, co faktycznie w tym zwiastunie ujrzymy.

A co właściwie zobaczyliśmy? Czasy współczesne i masę odniesień do obrazów popkultury, ale przede wszystkim świat zdominowany przez media społecznościowe. I czy się to komuś podoba, czy nie, GTA 6 ponownie robi to, w czym zawsze odnajdywało się wyśmienicie – jak w soczewce skupia trendy, celnie je punktując i obśmiewając. Chciałbym wrócić do starego Vice City, ale w porządnym, stworzonym od podstaw rimejku (a już z pewnością nie w tej kpinie wydanej pod zbiorczym szyldem Grand Theft Auto: The Trilogy). Jeśli jednak mówimy o nowym rozdziale, nie mam problemu, by podać rękę współczesności, mimo że prywatnie uważam media społecznościowe za raka.

Można marudzić, że to wszystko to powtórka z rozrywki, zmieniła się tylko skala, a Rockstar próbuje nas ograć karetą tych samych asów. Ale i tak będziemy młócić w to jak szaleni. Ja z pewnością. I zupełnie nie kłóci się to z tym, że gdzieś w mojej głowie pozostanie tęsknota za klimatem zakrapianym „Człowiekiem z blizną”, hawajską koszulą powiewającą podczas przejażdżki motocyklem wzdłuż słynnej Ocean Drive i wybrzmiewającym w słuchawkach „Crockett’s Theme” Jana Hammera. To Vice City, które zawsze będę ciepło wspominał, to moja wersja miasta, które nigdy nie zasypia.

3 odpowiedzi do “Idealizując Vice City – kolaż wspaniałych wspomnień”

  1. w zasadzie mogę się całkowicie z ww. opinią zgodzić, też miałem takie odczucia jak grałem w to pierwszy raz, następnie szokiem była dla mnie V (w IV nie grałem…) ze swoją wybitną fabułą, no ale po trailerze VI-tki, to sorry, trochę mnie to odrzuciło, dosłownie, ja wiem że taki chce być teraz świat, ale te twerki, serduszka, wszędobylskie smartofny, tik-sroki itd, nieco na siłę, czy to czasem już nie jest passe? trochę takiego sznytu mi zabrakło (V-tka to miała, a nie działa się w jakichś prehistorycznych względem nas czasach), a w tym trailerze zobaczyłem misz-masz, żeby nie napisać że śmietnik

  2. tak za bardzo w klimacie to ten trailer nie różnił się od najnowszego trailera Cyberpunka z Keanu i Idrisem, szybko, ostro, kolorowo, wybuchy, dziwacy na ulicach, to mogłaby być reklama nowego dodatku do Cyberpunka

  3. Całkowicie zgadzam się z Eugeniuszem. Starego Vice City chyba nie da się pobić, a przynajmniej nie od strony klimatu. Za prawdziwy rimejk dałbym się chyba pokroić. Co do nowej części, to z jednej strony daję się ponieść temu całemu hajpowi, ale z drugiej nie podobają mi się te wszystkie stawki społecznościowe. Mam nadzieję, że to tylko dla zapowiedzi, żeby pokazać, jak bardzo porąbane jest to miejsce (a zarazem pokazać jak podobne jest do prawdziwego Miami). A jeśli te wszystkie społecznościowe funkcje pojawią się w grze, to oby one tylko były dodatkiem i nie stanowiły ważnego elementu gry, bo coś się obawiam, że chyba powoli robię się już za stary i przestaję nadążać za światem, a przez to od najnowszej produkcji po prostu się odbiję.

Dodaj komentarz