8
11.02.2024, 13:51Lektura na 9 minut

Driver miał być rywalem GTA. Za co pokochaliśmy tę serię?

Pamiętacie jeszcze Drivera? Nie? Przypomnę wam. Mamy rok 1999. W nasze ręce wpada naprawdę wyjątkowa gra samochodowa i od tego momentu wszyscy możemy pobawić się w policjantów i złodziei niemal jak w filmach typu „Bullitt”, „Kierowca” lub „Mistrz kierownicy ucieka” – spełnienie marzeń. Na pięknym diamencie pozostawiono jednak wyraźną skazę i od lat trudno go oszlifować.


Mateusz „Gucio1846” Kapusta

Z Driverem po raz pierwszy zetknąłem się jako 11-latek, mniej więcej dwa lata po premierze gry (co więcej, produkcja nadal – pomimo upływu dwóch i pół dekady – daje mi mnóstwo frajdy). Był dość prosty w swoich założeniach. Siedząc w samochodzie, wykonywaliśmy różne misje jako oficer policji pracujący pod przykrywką. Niekiedy musieliśmy dojechać do wyznaczonego celu w określonym czasie, innym razem pakowaliśmy się w tarapaty i uciekaliśmy przed stróżami prawa, którzy swoją nieustępliwością sprawiali, że pościgi stale trzymały w napięciu. Teoretycznie nic nadzwyczajnego, prawda?


Samochodowy amerykański sen

Myślę, że to dobry moment, aby podkreślić, że cała seria Driver stoi świetnym modelem jazdy. Już od pierwszej odsłony był on niezwykle przyjemny, wciągający, a miękkie zawieszenie dawało fantastyczne uczucie podczas pokonywania zakrętów. To właśnie sprawiało, że dzieło studia Reflections Interactive zyskało tak dużą popularność, a realizowanie nawet prostych zadań sprawia ogromną frajdę również dzisiaj.

W grze zaimplementowano całkiem fajny, jak na tamte czasy, choć i tak dość ograniczony model zniszczeń, co mocno zwiększyło realizm. Otwartość i rozmiar świata robiły kolosalne wrażenie. Do wyboru mieliśmy aż cztery duże lokacje. Takie słoneczne i sielankowe Miami czy pagórkowate San Francisco (Golden Gate Bridge!) dawały ogrom zabawy na długie godziny, Driver to bowiem nie tylko kolejne misje Tannera pracującego pod przykrywką, lecz także pełna swoboda. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby wybrać się na zwyczajną przejażdżkę z zachowaniem przepisów ruchu drogowego, co ułatwiały blokada prędkości do tej dozwolonej oraz możliwość używania kierunkowskazów.

Driver
Driver

Zaskakująco relaksujące okazywały się takie prozaiczne czynności jak słuchanie klekoczącego silnika podczas postoju i obserwowanie, jak z rury wydechowej wydostaje się dym. Mógłbym się przyczepić jedynie do udźwiękowienia, które było trochę nierówne. Odgłosy zderzeń, jednostki napędowej pracującej na wolnych obrotach, poślizgów i otoczenia zostały świetnie odwzorowane, ale już same pojazdy przy wyższych prędkościach wyły (dosłownie) jednakowo. Zapewne dzisiaj za coś takiego twórcy gry dostaliby po uszach, ale wówczas gameplay rekompensował wszelkie tego typu niedociągnięcia.

No dobrze, mówimy tutaj o wspaniałej i wciągającej rozgrywce, ale warto przypomnieć, że wcale nie tak łatwo było ją zacząć! Starsi gracze na pewno pamiętają misję treningową w parkingu podziemnym, w której w minutę należało zrobić określoną liczbę szalonych manewrów i którą prawdopodobnie wielu z was musiało powtarzać do bólu… Myślę, że sporo osób zgodzi się ze mną, że to jedno z najtrudniejszych otwarć w samochodówkach. Na szczęście sprytnie dało się obejść to wyzwanie, kasując jakąś linijkę w pliku tekstowym w katalogu gry. Gdy już przemknęliśmy przez ten parkingowy horror, Driver odpłacał tym, co najlepsze. Posiadał wszystko, aby stać się kultowym i zagościć w sercach graczy na wiele lat – i tak też się stało. Na kontynuację nie musieliśmy więc długo czekać.

Driver
Driver

Bezpieczny krok naprzód

Myśleliście, że gry na wyłączność to znak obecnych czasów? Nic bardziej mylnego. Driver 2 ukazał się w 2000 roku tylko na pierwszym PlayStation, lądując tym samym poza moim sprzętowym zasięgiem. Wiele lat upłynęło, zanim miałem okazję sprawdzić tę odsłonę, ale gdy w końcu się do niej dorwałem, od razu poczułem się jak ryba w wodzie. To była bardzo dobra kontynuacja. W gruncie rzeczy Driver 2 oferował to samo, za co pokochano „jedynkę” – dodano w nim jednak nowy mechanizm, który dość mocno zmienił trzon rozgrywki. Tym razem otrzymaliśmy możliwość wychodzenia z samochodu i chodzenia pieszo. To pozwoliło na zmianę aut w trakcie zabawy w otwartym świecie, a nie, jak w pierwszej części, wyłącznie przed wczytaniem mapy.

Driver 2
Driver 2

Pewnie ucieszyłbym się z takiego zabiegu, gdyby tylko został porządnie wykonany. Sterowanie protagonistą było niewygodne, a animacje poruszania się zwyczajnie odpychające, przez co starałem się korzystać z tej możliwości jak najrzadziej. O wiele lepiej miało się oczywiście samo prowadzenie samochodów, ale do tego przyzwyczaiła mnie poprzednia odsłona. Oprawa graficzna prezentowała się przeciętnie, a obszar wyświetlanego przed nami terenu był bardzo mały. Wiadomo, mowa o tytule na PS1, należało więc postawić na wyraźne ustępstwa. W ogólnym rozrachunku Drivera 2 wspominam dobrze i tak też produkcja została przyjęta. W swoich pierwotnych założeniach to nadal ta sama świetna gra. Wyglądało na to, że marka miała przed sobą świetlaną przyszłość, ale wtedy pojawiło się… Grand Theft Auto.


Gdy dorosnę, chcę być jak GTA!

Nie bez powodu wspominam o serii Grand Theft Auto. Po ogromnym sukcesie GTA 3 twórcy Drivera chyba poczuli zazdrość i postanowili nieco za dużo zapożyczyć od Rockstara, czego pewnie żałują do dziś. W Driverze 3 nachalne inspiracje rzucały się w oczy. Nie odbieram autorom ambicji i chęci stawienia czoła ubóstwianej już przez wielu graczy marce, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Chcesz walczyć z najlepszymi? Musisz starać się im dorównać. Rzeczywistość jednak okazała się bezlitosna. Ból i upokorzenie mogłyby być mniejsze, gdyby nie budowany hype.

Driver 3
Driver 3

Bo gra miała stać się gigantycznym hitem. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby wmówić nam, jak wielka to będzie produkcja i o ile lepsza od GTA. Pościgi, strzelaniny, przepełniona akcją fabuła, trzy ogromne mapy, znani aktorzy głosowi tacy jak Michael Madsen, Mickey Rourke czy Michelle Rodriguez. Nie ukrywam, że sam dałem się złapać na ten cudny marketing, a później… zderzyłem się ze ścianą przy prędkości 200 km/h. Główne elementy mechaniki wypadły nieintuicyjnie, brakowało odrzutu broni, przeciwnicy nie grzeszyli inteligencją, animacje ruchu postaci zniechęcały i do tego wszystkiego w pakiecie otrzymaliśmy dużą liczbę błędów, które zwyczajnie potrafiły zmęczyć. Po latach jestem jednak przekonany, że Driver 3 krył w sobie potencjał. Gdyby tylko trzymał się swoich pierwotnych założeń i skupił przede wszystkim na byciu dobrą samochodówką… Może to zbyt zachowawcze podejście, ale jak coś jest dobre i działa…

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Mateusz „Gucio1846” Kapusta

Pochodzę z Dąbrowy Górniczej. Od dziecka jestem pasjonatem wszelkiego rodzaju wyścigów, zwłaszcza motocyklowych. Pisanie dawało mi mnóstwo frajdy już od wczesnych lat szkolnych, dlatego bez zastanowienia obrałem drogę dziennikarską. Uwielbiam zagłębić się w świat rozrywki elektronicznej, choć przede wszystkim odpalam te wyścigowe, co skutecznie połączyłem z esportem. Kocham zabawę głosem. Czytanie i dubbing sprawiają mi niesamowitą frajdę i stale się w tym doskonalę. W wolnych chwilach sięgam po gitarę :).

Profil
Wpisów9

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze