Wszystko będzie drogie – laptopy, pecety i konsole. Przygotujcie się na „RAM-mageddon”

Wszystko będzie drogie – laptopy, pecety i konsole. Przygotujcie się na „RAM-mageddon”
Wzrost cen pamięci RAM
Avatar photo
Grzegorz "Krigor" Karaś
Ceny pamięci RAM wystrzeliły w kosmos, a nadchodzą święta. Jeśli wyobrażaliście sobie, że to dobra okazja, by zrobić upgrade peceta, muszę was niestety rozczarować. Prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej. Sytuacja ta wcale jednak nie jest dla mnie zaskoczeniem.

Truizmem będzie stwierdzenie, że w świecie nowych technologii nic nie dzieje się bez powodu. Obecne szaleństwo cenowe na rynku pamięci RAM oczywiście też nie wzięło się z powietrza: to po prostu efekt bardzo konkretnego zestawu zjawisk, które na nasze nieszczęście zbiegły się w czasie.

AI połyka wszystko, a producenci nie chcą zapasów

Najważniejszym z nich jest gigantyczny apetyt branży sztucznej inteligencji. Mówiąc w dużym skrócie: modele generatywne, superkomputery, centra danych – to wszystko potrzebuje kolosalnych ilości pamięci. Największe firmy technologiczne skupują więc hurtowo zaawansowane kości DRAM – niby to inny segment, ale w praktyce sytuacja ta jest dla nas gigantycznym problemem. Przyczyna? Bardzo prosta: produkcja wspomnianej elektroniki „przemysłowej” wymaga niestety zastosowania tych samych linii, które są wykorzystywane do tworzenia konsumenckiego RAM-u, trafiającego potem do zwykłych pecetów. A że więcej da się zarobić na bardziej zaawansowanych konstrukcjach – producenci przekierowują więc moce tam, gdzie zarobek i pewniejszy, i wyższy. Tym samym użytkownicy domowi są spychani na koniec kolejki.

Drugim elementem układanki jest strategia samych producentów. Samsung, SK Hynix czy Micron pamiętają czasy bolesnych nadwyżek i spadających cen pamięci. Dla nas RAM tani jak barszcz był zbawieniem, ale już dla wymienionych firm – znaczącym obciążeniem. Dziś zatem działają ostrożniej, nie zalewając rynku towarem, który zaspokoiłby nagły wzrost popytu. Innymi słowy, dbają o stabilne i wysokie, a co za tym idzie – korzystne dla nich ceny. Uwagę zwraca tu jeszcze co innego: wymieniłem trzy korporacje. A to oznacza, że… konkurencja jest w powijakach. Te największe koncerny mają realną możliwość kontrolowania rynkowej równowagi i właśnie w sposób bolesny dla naszych portfeli z niej korzystają.

Do tego dochodzą… wyjątkowo niskie zapasy u dystrybutorów. Sklepy i producenci końcowi nie przygotowali się na wzrost popytu długoterminowo, licząc na to, że obecne skoki cen są chwilowe. Kiedy jednak okazało się, że wytwórcy zaczynają żądać wyższych stawek za kolejne partie towaru, rozpoczął się nerwowy wykup, który tylko dolał oliwy do ognia. Źródła branżowe mówią wprost: perspektyw na tańsze kości jak na razie nie ma żadnych, a to, co widzimy teraz w sklepach, może doprowadzić do płaczu.

Skala podwyżek – bolesna i widoczna gołym okiem

Jeśli ktoś ostatnio przeglądał ceny pamięci, nie potrzebuje tabel ani analiz, by zauważyć zmianę. Moduły DDR4 i DDR5 jeszcze niedawno były śmiesznie wręcz tanie, a dziś potrafią kosztować nawet kilka razy więcej. Dla przykładu: 32 GB DDR5 Patriot Viper Venom 7200 MHz w październiku wyceniano na ok. 440 zł. Dziś za to samo trzeba wyłożyć… ponad 1400 zł. Oczywiście to tylko jeden z przykładów – niektóre są jeszcze bardziej jaskrawe. Wszystkie jednak doskonale obrazuje to, co się teraz dzieje w sklepach.

To już nie są kosmetyczne korekty cen, jakie rynek przyjmuje bez większych emocji. To wzrosty realnie wpływające na decyzje zakupowe. A skutki są… niecodzienne. DDR4, który miał przecież powoli znikać z rynku, zaczyna drożeć szybciej niż nowocześniejsze DDR5. Te z kolei potrafią w ciągu kilku tygodni zmienić cenę o kilkadziesiąt procent. W praktyce oznacza to, że osoba planująca jeszcze w październiku zakup 32 GB za rozsądną kwotę, dziś musi pogodzić się z wydatkiem zupełnie innego rzędu.

Pamięć RAM
Pamięć RAM

Nadziei na szybkie obniżki nie ma – ani dla PC, ani dla laptopów

Gdyby ktoś liczył, że rynek jest w stanie odbić równie szybko, jak wcześniej wzrósł, to niestety – sądzę, że nie tym razem. Producenci pamięci nie mają powodów, by zwiększać dostępność pamięci RAM dla komputerów osobistych. Najwięksi odbiorcy – czyli ci od serwerów i AI – kupują bowiem więcej niż kiedykolwiek i płacą za te dostawy, całując przy tym po rączkach dobrodziejów „klepiących” te kości. A ponieważ linie produkcyjne nie mogą nadymać się jak balon, sytuacja wygląda, jak wygląda.

Laptopy na razie trzymają się nieźle – ale tylko dlatego, że wytwórcy i sklepy mają jeszcze pewne zapasy. Moim zdaniem to jednak cisza przed burzą. W momencie, w którym będą musieli zamówić kolejne partie pamięci, po nowych, dużo wyższych cenach, podwyżki uderzą więc również w rynek mobilny. Co gorsza, dotknie to nie tylko konstrukcji premium, ale także tańszych maszyn: biurowych i edukacyjnych. Słowem, wszystkiego, co nadal korzysta ze „zwyczajnych” kości. Obstawiam więc, że jeśli ktoś planuje kupić laptopa gdzieś tam po świętach, powinien być przygotowany na to, że wyda więcej niż dzisiaj.

Już to przerabialiśmy – kryptowalutowe szaleństwo i drożyzna GPU

Wszystko to brzmi boleśnie znajomo. Kilka lat temu identyczny mechanizm dotknął rynek kart graficznych. Wtedy winna była gorączka kryptowalut. „Wirtualni górnicy” wykupywali GPU na pniu, sklepy patrzyły, jak półki pustoszeją, a gracze mogli tylko bezsilnie zaciskać zęby. Ceny kart rosły do absurdalnych poziomów, producenci zaś mieli jeden priorytet: dostarczyć chipy tam, gdzie przyniosą największy zysk. W tym miejscu przytoczę „zabawną” anegdotkę. Robiłem wówczas dla CD-Action duży test kart graficznych – wówczas najnowszej i poprzedniej generacji. W pewnym momencie, patrząc na stół, gdzie zebrałem wszystkie te urządzenia, uzmysłowiłem sobie, że… są warte więcej niż moje mieszkanie. Ceny były wręcz absurdalne.

Dziś scenariusz wygląda podobnie: tylko zamiast górników mamy gigantów AI, zamiast GPU mamy DRAM, a zamiast koparek mamy farmy serwerowe. Mechanizm, konflikt interesów i skutki uboczne są praktycznie identyczne. I tak jak wtedy rynek konsumencki stał się ofiarą globalnego trendu, tak dzieje się i teraz. Tyle że… tym razem moim zdaniem mamy do czynienia z sytuacją jeszcze gorszą. W końcu gamingowe GPU trafiały do części najdroższych komputerów, RAM zaś jest wszędzie. W konsolach również. A na to nakładają się jeszcze zmiany w samej branży.

Rynek konsumencki znów przestał być priorytetem

Mówię tu o decyzji Microna o porzuceniu marki Crucial. Przez lata był to symbol dostępnego, niezawodnego RAM-u i SSD dla zwykłych użytkowników. Teraz firma przestawia się na obsługę segmentu AI i przedsiębiorstw, uznając, że to tam są prawdziwe pieniądze. To dobitny sygnał: rynek PC, choć ogromny, nie jest już dla producentów najważniejszy.

Sytuacja ta oczywiście prędzej czy później się ustabilizuje. Gdy nowe fabryki wejdą do gry, gdy popyt się „ułoży”, a wytwórcy zaspokoją żądania branży AI – wówczas ceny RAM-u powinny wrócić do bardziej rozsądnego poziomu. Ale dziś, w środku cyklu wzrostowego, lepiej nie liczyć na cuda.

Jeśli więc planowaliście modernizację peceta – poczekajcie. Jeśli szukacie nowego laptopa – rozważcie zakup wcześniej albo przygotujcie się na wyższe ceny. Bo choć historia zawsze zatacza koło, to niestety tym razem znów trafiliśmy na moment, w którym rynek idzie pod prąd naszym marzeniom o stosunkowo taniej wymianie sprzętu.

A święta? Cóż… zapewne znowu będą bez nowego komputera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *