Dopóki TikTok nami rządzi, gry takie jak Balatro czy Ball x Pit będą odnosić sukcesy

Dopóki TikTok nami rządzi, gry takie jak Balatro czy Ball x Pit będą odnosić sukcesy
Rafał "Gailantar" Sankowski
Proszę, oto „indyk”. Niedoprawiony? Okej... Szczypta dopaminy, proszę. Mało? Ach, bierz wszystko. Za duży kawałek? Za długo się je? Jeden kęs? A reszta? Odgrzejesz sobie potem, sto razy?

Ball x Pit to niezła gra. Wskrzesza formułę stareńkiego Arkanoida i zaszczepia w niej pierwiastek współczesności. Tą magiczną cząstką jest człon roguelite – dokładniej wariacja arena survivora i „rogala” – dzięki któremu nasze danie można podać młodemu odbiorcy, a ten nie tylko skusi się na nie (rym niezamierzony, acz ładny), ale nabierze ochoty na więcej.

Rzecz jasna znajdziemy tu kilka innych ciekawych rozwiązań, chociażby interesujące klasy postaci oraz zmyślnie zaprezentowany hub stanowiący element progresu między etapami. Niejedna osoba przyklaśnie na widok intrygującej stylistyki i nadstawi ucha oprawie audio. Nie łudźmy się jednak: czy dzieło Kenny’ego Suna odniosłoby porównywalny sukces bez tej magicznej, słodkiej cząstki tworzącej gameplay? Czy taki BreakQuest, którym zachwycaliśmy się 20 lat temu, i który swego czasu przypominał nam o istnieniu tej odnogi gier logicznych, przypadłby do gustu dzisiejszemu odbiorcy? Miał wszystko, co mogliśmy sobie wtedy wymarzyć. Dziś to chyba za mało. 

Ball x Pit

Rogalizacja 

Nauczyliśmy się konsumować „rogale”, a twórcy gier wysokobudżetowych nauczyli się implementacji elementów RPG do swoich tytułów. To ten sam proces, ta sama zasada uszczęśliwiania nas, graczy. Musi być dynamicznie i zróżnicowanie. Musi być progres i szybka nagroda. Cóż, taki okres w branży, niewykluczone, że schyłkowy, ale wnosząc po październikowym festiwalu demówek na Steamie, trwający w najlepsze. Zresztą, by daleko nie szukać, wystarczy spojrzeć jedno lub nawet dwa A wyżej, na gatunek hack’n’slashy. Zarówno Diablo IV, jak i obie części Path of Exile raczą nas „rogalami” co krok, niemal w każdym nowym trybie rozgrywki. Podobnie No Rest for The Wicked, którego endgame niemal zmienia tę produkcję w roguelite’a.  

Nie jest to może najlepsza rekomendacja dla tego nurtu, ale nawet Ubisoft chcąc tchnąć nowe życie w swoje topowe cykle próbował wprowadzać dodatki oparte na mechanikach znanych z „rogalików”. Mowa o Far Cry 6: Lost Between Worlds oraz Assassin’s Creed: Valhalla – Forgotten Saga. Sam notorycznie łapię się na tym, że moja lista życzeń wręcz pęka w szwach od tego typu gier. Czy dręczą mnie z tego powodu wyrzuty sumienia? Czy zarzucam sobie pochłanianie seriami łatwo przyswajalnych treści, dających szybkie dawki dopaminy? Trochę tak, jednak jest w tym wszystkim małe „ale”. 

Inspiracja

„Rogale” mają tę właściwość, że czynią strawnymi niemal nieistniejące już gatunki czy nurty, zapomniane dzieła wirtualnej rozrywki, które w innej formie nie zagościłyby w karcie dań gracza w roku pańskim 2025. To jak podawanie pupilom lekarstwa w jedzonku w nadziei, że w ulubionej papce uda się przemycić coś istotnego.  

Najlepszym przykładem wspomnianego procederu jest właśnie Ball x Pit. Ale nie brakuje też innych przedstawicieli. Peglin, który wskrzesza klasyczną formułę pinballa i otula ją chrupiącą skórką smacznego pieczywka. Dome Keeper zdmuchujący kurz z więdnącej już koncepcji tower defence. Drop Duchy niczym szalony naukowiec krzyżujący Tetrisa ze strategią 4X. Nie mógłbym nie wspomnieć o Balatro czy CloverPicie. Wspomniane duo w iście magiczny sposób zdołało przeistoczyć znane hazardowe aktywności w coś dalece bardziej uzależniającego niż zwyky poker czy jednoręki bandyta. Za deser niech posłuży zaś tegoroczny Blue Prince, starający się zaprosić na salony – z wymiernym skutkiem – przygodówki. 

Indyktrynacja

Jeszcze jedna kwestia. Skala tej pędzącej „rogalizacji” i konkurencja na rynku eksperymentów z treścią i formą zmuszają twórców do wytężonej pracy kreatywnej, wskutek czego powstają iście zaskakujące rzeczy. Najjaskrawszym przykładem hybrydy gatunkowej jest znakomite Against The Storm, które dzięki brawurowej wręcz zręczności w łączeniu city buildera i roguelite’a cieszy się naprawdę przyzwoitą popularnością. 

Balatro

Bez tej fali mniej lub bardziej udanego kopiowania zasad Rogue nie narodziłby się Hades, król wśród „indyczej” zgrai. Ustępuje on w sumie tylko Slay the Spire, czyli pierwszemu czempionowi w ramach omawianej niszy, tak zachłannie i skutecznie kradnącemu nasz wolny czas. 

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie wykorzystał waszej uwagi, by zarekomendować prawdopodobnie najbardziej esencjonalny arena survivor, któremu pewna wampiryczna gra może czyścić obierki. Mowa rzecz jasna o Brotato. 

Taka sytuacja

Jaka z tego nauka? Ano taka, że wszystko, co dobre, kiedyś musi się skończyć. Nawet postępująca „rogalizacja” branży zapewne znajdzie swój kres. Co ją zastąpi? Nie sposób przewidzieć. Wiem jedno – nie chciałbym, żeby nowa fala okazała się owocem mariażu gier wideo z AI. Niestety, śledząc badania dotyczące szkodliwości treści „tiktokopodobnych” oraz rewelacje traktujące o kolejnych przełomach w dziedzinie sztucznej inteligencji, trudno o optymizm. Zachęcam do powściągliwości w konsumowaniu podobnych treści, w tym powstających tą metodą „rogali”. Może jakiś adwentowy post?