
GameWalker. Wspominamy CD-Action Expo 2025

Uścisnęliśmy mnóstwo dłoni, przegadaliśmy łącznie długie godziny i daliśmy niejeden podpis. Po reakcjach wielu z Was mamy poczucie, że po raz kolejny sprostaliśmy oczekiwaniom, a Wy po prostu fajnie się bawiliście. A jak wyglądało CD-Action Expo z naszej perspektywy?
Huwer: Na tygodnie przed Expo rozpoczyna się u mnie pełnoprawny tryb przetrwania. Dzieje się tak, ponieważ oprócz wykonywania standardowych obowiązków „ekszynowego socialkowca” nagle staję się również człowiekiem zajmującym się komunikacją wszystkiego, co z naszymi targami związane. Czasu zawsze brakuje, a liczba stron tekstu gotowego do wykorzystania we wpisach wydaje się pęcznieć. Pozostaje więc zakasać rękawy i stawić czoła wyzwaniu.
Przemęczenie szybko udało się jednak przezwyciężyć, bo atmosfera w Atlas Arenie była jeszcze lepsza niż rok temu w Łodzi i jeszcze wcześniej we Wrocławiu. Jesteśmy zgraną ekipą, która umie się dogadywać, radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi oraz zapanować nad chaosem niemożliwym do uniknięcia przy podobnych przedsięwzięciach. Cieszę się, że mam takich kolegów oraz koleżanki. Super było też rozdać kilka autografów, a nawet pogadać od serca o życiu z osobami, których nie miałem przyjemności ujrzeć na oczy kiedykolwiek wcześniej. Do następnego, kochani.

Bunia: Tysiące kroków, kilka godzin snu i trochę siniaków – a mi wciąż za mało. Chciałabym dalej płynąć na tej fali emocji, które towarzyszyły mi przez weekend: chaos, ulga, wdzięczność, zmęczenie. A teraz? Głównie pustka. Pustka po paru dniach spędzonych z ludźmi, których niby znałam od jakiegoś czasu, ale tak naprawdę poznałam dopiero tam. Łatwo przyzwyczaić się do ciągłego śmiechu i bolących od niego policzków, trudniej się od tego odzwyczaić. Tegoroczne (i moje pierwsze) Expo zostawiło mnie z masą satysfakcji i dumy, ale przede wszystkim z ogromną wdzięcznością. I z nadzieją, że już wkrótce znów spotkam moich nowych „znajomych z pracy”.
Karol Laska: Wiecie, jak to jest z robotą zdalną. Pod wieloma względami wygodna sprawa – nawet pranie se puszczę w międzyczasie, a i pies nie musi siedzieć sam w domu. Ogarnianie strony WWW i nadzorowanie różnych drukowanych magazynów daje sporo satysfakcji i z pozycji siedzącej w czterech ścianach swojego pokoju, ale powiem szczerze, że CD-Action Expo to jednak prawdziwy przykład tego, że nasza praca ma sens. Że działamy dla kogoś i z kimś. Że z jakiegoś powodu ciągle jesteście z nami i wierzycie w to, iż robienie giereczkowej prasy to coś więcej niż robienie giereczkowej prasy. I ja też w to wierzę, choć z naiwności staram się leczyć. Trudno jednak nie ponieść się pozytywnej energii tych kilku dni w Atlas Arenie. To czas szczerości, radości i dobroci i choć brzmię jak autor bożonarodzeniowej bajki dla dzieci, to w gruncie rzeczy o takich podstawowych wartościach człowiek za często zapomina. Tak więc za rok znów dajmy się ponieść!

Moraś: Z wypiekami na twarzy wyczekiwałem tegorocznego CD-Action Expo i… nie zawiodłem się! Wręcz przeciwnie, wyszło zdecydowanie lepiej, niż sobie wyobrażałem. Co prawda po zakończeniu targów nie czułem nóg i ogólnie nie miałem na nic siły, ale byłem spełniony.
To niesamowite, że tak niewielka ekipa jest w stanie dokonać tak wielkich rzeczy. Bo, nie oszukujmy się, takie przedsięwzięcie wymaga tytanicznej pracy zarówno przed imprezą (chapeau bas dla Lidki i Barnaby, że dopinali ten temat przez kilka miesięcy), jak i w jej trakcie. Może i rozstawianie stolików, ładowanie magazynów na palety, przenoszenie jakichś ciężkich przedmiotów bywa męczące, ale to bardzo satysfakcjonujące zmęczenie. A od kilku kropel potu jeszcze nigdy – mam nadzieję – nie stała się nikomu krzywda.
CDA Expo to także świetna okazja, aby spotkać się z naszą ekipą, z którą niestety nie mamy możliwości widzieć się na co dzień. A – kurczę – to są tak fajni ludzie, że po powrocie do domu autentycznie czułem jakąś taką dziwną pustkę. Mam szczęśliwe życie, ale jednak brakuje mi w bliższym otoczeniu tych wariatów. Bo, wierzcie lub nie, ale to nie są normalni ludzie – i bardzo dobrze, ponieważ świat potrzebuje takich osób. Tak samo niesamowicie było spotkać się z fanami, którzy ochoczo zagadywali i dzielili się swoimi spostrzeżeniami czy prywatnymi historiami.
Targi naładowały mi baterie i dały energię do dalszego działania, bo okazuje się, że ta ciężka praca ma sens. Dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazję pogadać i ryć ze śmiechu!
PS Widział ktoś moje kombinerki?

Paweł Kicman: Trochę powtórzę po Karolu, ale trzeba. To jednak jest tak, że jak się pisze te teksty z domowego zacisza i jedyne, co się widzi, to jakieś tam reakcje w social mediach, to człowiekowi tak jakoś… samotnie. A potem wchodzi Expo całe na jednorożcowo i można poczuć, że to, co się robi, nie tylko ma sens, ale też rzeczywiście dociera do prawdziwych ludzi. Czyli do Was, drogie i drodzy. Dziękuję więc za wszystkie historie, uściśnięte dłonie, pytania i żarty, a przede wszystkim za to, że jesteście z CD-Action. Że kupujecie, że czytacie, że Was obchodzi nasza praca i jej efekty. To daje mi ogromną motywację i jedynie żałuję, że ta nasza impreza odbywa się wyłącznie raz w roku.
Krigor: Moja opinia nie obejmie może całej imprezy, gdyż Expo spędziłem głównie w okolicach naszych komputerów na strefie Free-to-Play. Ale powiem Wam, że bawiłem się tam naprawdę nieźle. Oczywiście trzeba było dbać o całe to sprzętowe zaplecze – przy okazji jednak miałem wiele sposobności, by pogadać z odwiedzającymi, a nawet wspólnie postrzelać w Quake’a III Arena, który (jak zwykle) cieszył się niesłabnącą popularnością. W tę arenówkę gram akurat całkiem nieźle, ale zdarzało się, że dostawałem też srogie manto, co było naprawdę ciekawym przeżyciem. Dzięki za wszystkie fragi i zbite po zakończeniu meczów piątki. Było w dechę!

Zhabi: Znacie to uczucie, kiedy przychodzicie do roboty i pracujecie z ludźmi, którym się chce? Nawet jeżeli są zmęczeni, chorzy, obolali – przychodzą i dają z siebie, ile mogą. To była pierwsza rzecz, która mnie uderzyła. Drugą było to, że nazwa „Magazyn CD-Action” niekoniecznie musi być związana z pismem, a czasem ma więcej wspólnego z pracą magazyniera! A mimo zakwasów, niedospania oraz odcisków, kiedy widzisz, jak ludzie wpadają tłumnie, to daje niesamowitej mocy. Być częścią tej naszej growej społeczności, robić coś, co dla kogoś (Was!) jest ważne, sprawia prawdziwą przyjemność. Moje pierwsze Expo, a mam nadzieję, że nie ostatnie <3!
Wojtek: To niemal surrealistyczne uczucie, gdy jednego dnia jesteś jakimś zwykłym ktosiem gdzieś tam robiącym zwykłe rzeczy, a następnego wpadasz na Expo i nie dość, że są tu ludzie, którzy znają twoje imię, to jeszcze chcą sobie zdjęcie zrobić. I opowiadają, jak twoja praca jest regularnym i miłym elementem ich codzienności. Krótki weekend, a czerpię z niego energię przez cały kolejny rok. To dla mnie często jedyna okazja w roku, aby zobaczyć niektóre twarze z ekszynowej rodziny, i fajnie, że przy tej okazji widuję je w dobrym nastroju. Nawet zaraz po tym, jak przetargaliśmy 200 stołów z jednego końca Atlas Areny na drugi.
Mateusz Witczak: Program eventu wyszedł nam smakowicie! Ola Lato z 11 bit studios rozprawiała o pierogach w The Alters, przedstawiciele CD Projektu wspomnieli o zaginionej animacji Geralta przygotowującego jajecznicę, Ser w grach serwował zaś dokładnie to, czego się zapewne, bystrzaki, spodziewacie! Gotujący się do premiery Dying Light: The Beast Tymon Smektała z Techlandu wniósł na scenę autentyczne wzruszenie. Bartek M. Kowalski („W lesie dziś nie zaśnie nikt”, Netflix) przywiózł nam pasję tak silną, że zdolną skruszyć status quo. Michał Walkiewicz (Kanał Zero) podsumował streamingową rewolucję w kulturze audiowizualnej, Tomasz Tworek podrzucił pigułę wiedzy o dostępności gier i oprogramowania, z kolei liczna reprezentacja Centrum Szyfrów ENIGMA i IPN-u podpowiedziała, jak popularyzować historię w 2025 roku.
Sale wykładowe stały się ponadto gościnną przystanią dla społeczności Gothica, Heroes of Might & Magic, Dragon Balla, Marvela, DC, Parku Jurajskiego, Gwiezdnych Wojen, Mortal Kombat… Mógłbym tak zresztą wyliczać bez końca, przez Atlas Arenę przewinęli się bowiem filmowcy, pisarki, twórcy cyfrowi, influencerki, naukowcy, aktywistki i dziennikarze (a do tego mistrz świata w szermierce historycznej mieczem długim, bo właściwie czemu nie?).

spikain: Każda przybita piątka, każdy uśmiech odwiedzających i wszystkie miłe słowa – to chyba one sprawiają, że z Expo wracam zmęczony fizycznie, ale wypoczęty psychicznie. Wydaje mi się, że jako ludzie tworzący różnego rodzaju treści, czy to pisane, czy audiowizualne, zwyczajnie potrzebujemy raz w roku przypomnieć sobie, dla kogo te treści powstają. Że jest tak wielu świetnych ludzi wśród naszych czytelników – i oczywiście widzów, bo nie zliczę, ile razy usłyszałem przez te dwa dni, że ten materiał świetny, że tamten się dobrze oglądało i że dobra robota z podcastem. Serce się raduje, a głowa wypełnia determinacją, abyście do kolejnego Expo też spędzili z nami mnóstwo miłych chwil. (Aha, no i dzięki za przyniesienie 3DS-ów! Wpadło kilkanaście StreetPassów, czyli pewnie więcej niż przez ostatnie parę lat w całej Polsce).

CormaC: Wytuptałem podczas naszego Expo ok. 30 km i przewaliłem wiele kilogramów stołów, krzeseł i innych klamotów, a że regularne odżywianie się nie było priorytetem, to wróciłem z Łodzi lżejszy o dwa kilogramy, których wcześniej jakoś nie mogłem strząsnąć. A to tylko jedna z bardzo wielu zalet naszej imprezy. Rozrzuceni po Polsce, potrzebujemy okazji do tego, aby się spotkać, poznać się lepiej, poczuć częścią czegoś większego i zobaczyć – oraz usłyszeć od ludzi – że to, co robimy, ma sens. Zewsząd biła pozytywna energia, a najjaśniejszym punktem programu było dla mnie przesympatyczne spotkanie z posiadaczami wejściówek VIP, gdzie mogłem powspominać stare dzieje wspólnie z Ghostem i Hutem Sędzimirem (czyli Tymonem Smektałą, obecnie reżyserem serii Dying Light), których nie widziałem od lat.
W moich oczach skromna wewnątrzredakcyjna ekipa odpowiedzialna za Expo dokonała bez mała cudu. Gdybym nie wiedział, jak to wszystko wyglądało od środka, byłbym przekonany, że imprezę ogarnęła doświadczona agencja eventowa dysponująca armią ludzi. Szacun, Panie i Panowie! Jestem dumny z tego, że pracuję z takimi wariatami, i już teraz jestem bardzo ciekaw przyszłorocznej edycji. Przecież będziemy wtedy świętować 30-lecie CD-Action!
Ghost: CD-Action Expo, które w dobitny sposób pokazało mi, że mam już swoje lata. Intensywne przygotowania kosztowały mnie sporo sił, ale po zakończeniu imprezy stwierdzam, że warto było. Przede wszystkim miałem okazję spotkać starych znajomych z redakcji i osobiście poznać ludzi z nowej ekipy. I mogę stwierdzić, że wszyscy oni to megapozytywne osobowości. Ten entuzjazm, optymizm, energia, dobry humor jest siłą napędową samej redakcji i całego Expo. Ogromnie miłym elementem była możliwość spotkania fanów CD-Action. Zarówno tych młodszych, jak i tych, którzy towarzyszą pismu od wielu lat. Miałem kilka naprawdę fajnych pogawędek i okazji do wspominek. Bardzo podobało mi się, że podczas imprezy widziałem tak wiele uśmiechniętych twarzy. Widać było, że mnóstwo osób dobrze się na Atlas Arenie bawiło. Mam nadzieję, że następne CD-Action Expo połączone z 30-leciem pisma będzie wydarzeniem, o którym przez lata będą wszyscy mówić.

lobotomek: Do tej pory znałem ekipę tylko z awatarów na Discordzie, używanym w czasie składania kwartalnika, a w Atlas Arenie nagle okazało się, że za nickami kryją się całkiem realne twarze, głosy i poczucie humoru. Pierwszy raz w życiu widziałem w jednym miejscu tylu „nerdów”, i to takich, z którymi można jednocześnie żartować i ogarniać chaos.
Mimo doświadczenia w meblarstwie nigdy wcześniej w dwa dni nie skręciłem tylu stołów. Na bramce spełniło się małe marzenie filmowe – tryb wykidajło niczym Swayze, tylko zamiast barowej bójki były opaski, skanery i uśmiechy ludzi, którym chciało się być częścią tej historii.
Ciągłe zmęczenie, niewyspanie i przebodźcowanie. Lista zadań skakała jak licznik fragów w Quake’u: skreślasz jedno, pojawiają się dwa nowe, ale jakoś nadal chce się więcej. Po wszystkim został lekki szum w głowie i święty spokój, ten jednak zamienił się w tęsknotę za kolejnym głośnym dniem, który zniknął jak kombinerki Morasia.
Jeśli tak ma wyglądać „robota”, to bardzo proszę o bis.
IllegalHamster: Z wielką niecierpliwością oczekiwałam tegorocznego Expo. I naprawdę było warto. Megaekscytująca jest możliwość zobaczenia się na żywo z ludźmi, których na co dzień „widzę” tylko na Discordzie. Nawet jeśli możliwość spotkania okupiona została niewyspaniem, zmęczeniem i zakwasami. Do kolejnego!
PS Więcej chomików!

Hubert Sosnowski: Expo, Expo i po Expo, ale to było przyjemnie intensywne przeżycie, a także okazja, by poznać zespół, z którego częścią kontaktowałem się dotąd tylko w sieci. Megadoznaniem było też zobaczyć, dla ilu ludzi robota tej brygady jest ważna, stale i wciąż – to wtedy dociera do człowieka, że też ma się swój malutki wkład w pracę tego medium. Wyjeżdżałem pełen podziwu dla osób, które to wszystko przygotowały – ludzi umordowanych i niesiadających (bo jak siądą, to podniosą się pojutrze), ale zadowolonych i z błyskiem satysfakcji w oku. Dodatkowego smaku dodawał fakt, że miałem konkretny cel, czyli sporządzić po wszystkim relację ze strefy poświęconej Gothicowi. No, a wspomnienia ze wspólnego śpiewania piosenki Maksa Verstappena z Bunią i chyba kimś jeszcze – nikt mi nie odbierze.
Maciek „Macix” Szymczak: CD-Action Expo to dla mnie ten wyjątkowy moment w roku, kiedy mogę całkowicie odciąć się od tego, co dzieje się „na zewnątrz”, i w pełni skupić się na „tu i teraz”. Jasne, rozstawianie imprezy, noszenie stołów, odpakowywanie magazynów i targanie foteli jest strasznie męczące, ale na swój sposób uspokaja i pozwala po prostu cieszyć się czasem spędzonym z ludźmi, których zazwyczaj kojarzę tylko z nicków na Discordzie. W CD-Action siedzę już dwa lata i właśnie tego typu wydarzenia sprawiają, że spędzę tu pewnie jeszcze kilka. Czymś nowym były dla mnie natomiast występy na panelach, z którymi (mam nadzieję) poradziłem sobie całkiem nieźle. Polecę tu z trochę wyświechtaną formułką, ale gdybym powiedział Maćkowi sprzed trzech lat, że będzie prowadził prelekcję na głównej scenie Atlas Areny, to pewnie by mnie wyśmiał. Jak widać, marzenia się jednak spełniają, a żyćko jest super, jeśli tylko macie dookoła siebie wspaniałych ludzi, a do takich zdecydowanie należy redakcja CD-Action. Do zobaczenia za rok!
Paweł „Plushowy” Kozierkiewicz: Zastanawiam się, czy to, co czuję, to ulga, czy ukłucie żalu… A nie, to nadwyrężony kręgosłup i kolana. Ale było warto, nie żałuję. Organizacja Expo to szaleństwo i gigantyczne wyzwanie podzielone na etapy. Jest planowanie, załatwianie, konsultowanie, a na samym końcu trzeba przywieźć busa pełnego magazynów i książek (oraz pewnych profili – kto ma wiedzieć, ten wie ;]), zapełnić stoisko, pomóc innym uczestnikom i czekać na sobotę.

CD-Action Expo to okazja, żeby nie tylko spotkać stałych czytelników i zamienić z nimi choć kilka słów, ale też zobaczyć się z pozostałymi członkami redakcji, którzy mieszkają w najróżniejszych zakątkach Polski. CD-Action Expo to dwa dni na pełnej adrenalinie i trudna sztuka opanowania bilokacji. CD-Action Expo to impreza kosztująca nas dużo wysiłku, ale odpłacająca się po stokroć wspaniałą atmosferą panującą na łódzkiej Atlas Arenie. A teraz przed nami kolejne wyzwanie. Za rok impreza urodzinowa!
Barnaba „b-side” Siegel: W trakcie imprezy dostawałem wiele pytań o treści: „I jak tam targi?”. Za każdym razem odbijałem tę kwestię, żeby dowiedzieć się, jak podobały się osobie pytającej. Bo moja satysfakcja, jako współorganizatora, wynika głównie z tego, że inni przeżywali fajny czas. Tej pozytywnej informacji zwrotnej dostałem na tyle dużo, że mogę teraz z czystym sumieniem powiedzieć: „Targi się udały”. A te kilka mniej pozytywnych wylądowało w docu „do poprawy na Expo 2026” w folderze „30-lecie CD-Action”.

Czytaj dalej
-
Brakuje mi gier pokroju Dungeon Keepera. Ten gatunek wydaje się...
-
Little Nightmares 3: W końcu doczekaliśmy się trybu kooperacji, który jest...
-
1
Growy Hellraiser nie bierze jeńców. Trudno mi sobie wyobrazić dzieło bardziej...
-
World of Warships świętuje 10-lecie, a my pytamy twórców, dlaczego warto...