rek
rek

Growy Hellraiser nie bierze jeńców. Trudno mi sobie wyobrazić dzieło bardziej dla dorosłych [JUŻ GRALIŚMY]

Growy Hellraiser nie bierze jeńców. Trudno mi sobie wyobrazić dzieło bardziej dla dorosłych [JUŻ GRALIŚMY]
Grzegorz "Krigor" Karaś
Siadając do Clive Barker’s Hellraiser: Revival, rzuciłem okiem na biurko. Leżały na nim papierowe torebki, które większość ludzi zna z samolotów. – Serio będą potrzebne? – zapytałem twórców gry. – Cóż, mogą – odparł jeden z nich.

Chyba każdy, kto obejrzał choć jeden film z całkiem długiej serii Hellraiser, wie, czego się spodziewać. Wskazówkę stanowi również osoba Clive’a Barkera, pisarza, twórcy kinowego i grafika, który na przestrzeni lat już sygnował swoim nazwiskiem kilka growych horrorów. Przede wszystkim jednak to ten właśnie jegomość stoi za powstaniem Hellraisera. Fani poczują się więc jak w domu – takim kipiącym od klimatów gore i seksu pomieszanego z torturami.

A może sięgnąć po te torebki?

Na temat fabuły nie będę zdradzać zbyt wiele. Dość powiedzieć, że mamy tu do czynienia z horrorem pokazywanym z perspektywy pierwszej osoby i osadzonym w świecie Hellraisera. To nowa, związana raczej z uniwersum w ogóle niż z filmowymi wydarzeniami historia, dziejąca się gdzieś na uboczu tego, co pokazano w pierwszych obrazach kinowych.

Wcielamy się tu w Aidana, którego poznajemy podczas seksu z pewną dziewczyną. Niestety wkrótce potem Sunny, bo tak ma na imię, zostaje pochwycona przez groteskowe postacie, my zaś – bardzo dosłownie – możemy rzucić okiem na jej bogate życie wewnętrzne. Chwilę później przejmujemy kontrolę nad postacią wspomnianego mężczyzny i próbujemy się wydostać z kazamatów pod jakimś hotelem. Ruszamy, by może jakimś cudem pomóc naszej koleżance od pościeli.

Clive Barker's Hellraiser: Revival

Oczywiście ten opis w żadnym razie nie oddaje osobliwości przedstawionego w grze świata. Szybko bowiem się okazuje, że dobrze znana nam rzeczywistość koegzystuje tutaj ze zdecydowanie bardziej piekielnym wymiarem, a to, co wydawało się snem, wcale nim nie jest. My zaś miotamy się pomiędzy jedną a drugą przestrzenią, próbując utrzymać na wodzach nerwy i – co w niektórych przypadkach całkiem prawdopodobne – żołądek.

Twórcy nie żałują nam makabrycznych widoków. Rozczłonkowane ciała, zwisające tkanki, przelewające się między palcami wnętrzności czy skrajnie naturalistyczne ukazanie tortur z wyraźną fascynacją ludzką seksualnością i echami typowego dla BDSM łączenia przyjemności z bólem to tutaj chleb powszedni. Na każdym niemal kroku oglądamy okaleczone trupy, groteskowo wyglądających przeciwników czy sceny co najmniej dorównujące najostrzejszym filmowym horrorom.

Clive Barker's Hellraiser: Revival

Musimy grzebać w jelitach, szukając kluczy do drzwi, czy patrzeć, jak haki rozdzierają na żywca skórę urodziwej kobiety, ujawniając wszystko, co pod spodem. Próbując się uwolnić z krzesła tortur, w dość wyrazistej scenie, widzimy nawet przyrodzenie głównego bohatera. To jazda bez trzymanki, bardzo głęboko zanurzona w świecie Hellraisera dzięki charakterystycznej scenografii, postaciom, przedmiotom czy zarysie fabuły. Mnie to za bardzo nie ruszało, po latach doświadczeń nawykłem, ale co wrażliwsze osoby powinny czuć się ostrzeżone.

rek

Gameplay? Jak to w horrorach

No to skoro golonkę, flaki i inne przysmaki mamy za sobą, pora powiedzieć, jak się grało. Jeśli odjąć wspomnianą otoczkę, to okazuje się, że Clive Barker’s Hellraiser: Revival nie wyłamuje się jakoś szczególnie poza ramy gatunku. Straszy – całkiem skutecznie zresztą – tym, co nieznane, klimatem zaszczucia i beznadziei, a także daremnością prób wyrwania się z wyjątkowo nieciekawej sytuacji. Sporo tu uciekania przez piekielne labirynty, pojawia się parę jump scare’ów i udziela się atmosfera zmagania się z jakimiś paranormalnymi mocami, dla których ludzie znaczą tyle, co wypchana mięsem zabawka do popsucia.

Clive Barker's Hellraiser: Revival

Nie tylko jednak uciekamy. Szybko okazuje się, że nasz bohater to nie do końca taka przerażona i obsikana ze strachu oferma – może robić użytek z improwizowanej broni białej, a potem nawet palnej. Wciąż jednak trzeba zwracać uwagę czy to na stan kieszeni, czy to na klasę przeciwników, bo nie wszystkich (np. ze względu na ich opancerzenie) „ugryziemy” posiadanymi akurat środkami.

Muszę przyznać, że z ciekawością pokonywałem kolejne etapy w ramach półgodzinnej sesji. Bawiłem się przy tym naprawdę nieźle i z chęcią odkrywałem kolejne krwawe niespodzianki. Pytanie tylko, na ile ten efekt osobliwej makabrycznej świeżości Hellraisera będzie mocny. Trochę się boję, że kiedy człowiek już się oswoi z hardkorowym settingiem i spowszednieje mu ten surrealistyczny wręcz i podlany seksem klimat gore, to gra okaże się zwyczajnym przeciętniakiem. Niemniej potencjału oraz przede wszystkim klimatu bez wątpienia tutaj nie brakuje.

rek

Dodaj komentarz