PGA 2025 przyciągnęło tłumy ludzi – i było to widać, słychać i czuć [RELACJA]

PGA 2025 przyciągnęło tłumy ludzi – i było to widać, słychać i czuć [RELACJA]
"Karol Laska"
„68 747 odwiedzających” – chwalą się organizatorzy tegorocznej edycji Poznań Game Arena. Czy warto było dołączyć do tej wielkiej grupy? Sprawdziliśmy.

Tylu ludzi w jednym miejscu nie widziałem od czasów Gamescomu – trzeba to sobie jasno powiedzieć, PGA rzeczywiście stało się najprawdopodobniej największym growym świętem na terenie Polski. Odwiedzających nie brakowało i nie do końca wiem, czy organizatorzy w stu procentach przygotowali się na taki scenariusz. Bo choć na niedobór atrakcji narzekać nie można, tak ich rozłożenie na mapie Międzynarodowych Targów Poznańskich mogło zostać ogarnięte lepiej.

Targi na piątkę

Absolutnym centrum rozrywki i akcji stał się bowiem pawilon nr pięć. To do niego upchano nie tylko stoisko naszej oraz konkurencyjnych redakcji, ale też strefę retro, jedną ze scen, a przede wszystkim stanowiska największych growych marek. Nintendo zaimponowało sporą garścią gier do przetestowania, w tym przedpremierowymi wersjami Kirby Air Riders i Metroid Prime 4. Ubisoft postawił na DLC do Assassin’s Creeda Shadows oraz nowe Anno. Z kolei Xbox hucznie promował The Outer Worlds 2, nie zapominając o „kolekcjonerskich” łakociach w postaci wafli Krypciarzy (następca hitowych draży z poprzedniego roku).

Pokazali się także polscy developerzy. Można było zagrać (już po premierze) w nowego Painkillera na stanowisku Ansharów, a pod egidą Bandai Namco pojawiło się Rebel Wolves i jego The Blood of Dawnwalker, czyli RPG twórców Wiedźmina. Niestety na miejscu dało się tylko zrobić fotę z cosplayerami oraz obejrzeć zapętlony fragment gameplayu – bez opcji wzięcia pada do rąk. Czarnym koniem eventu stało się za to z pewnością Valor Mortis, pierwszoosobowy soulslike studia One More Level (Ghostrunner). Akcyjniak osadzony w czasach napoleońskich doczekał się zdecydowanie największych kolejek, nawet większych od tych przed stanowiskiem z samym… Gothikiem.

Stoisko CD-Action na PGA 2025.

Bo tak, Alkimia po raz kolejny powróciła z prologiem Nyrasa, ale dorzuciła także obecne wcześniej na Gamescomie combat demo. Jak się jednak okazuje, studio zdążyło od sierpniowego eventu sporo namieszać w samym systemie walki, o czym więcej piszę tutaj. Dorzućcie jeszcze do powyższego grona masę stoisk gier indie rywalizujących w konkursie i oto macie cały pawilon piąty. Dla porównania: rok temu podobną liczbę atrakcji upchano w trzech, czterech halach, tutaj musiały się one pomieścić w jednej (choć dużo większej).

Miasto różnorakich doznań

Co więc mogliśmy znaleźć w reszcie miejscówek? No właśnie stosunkowo niewiele ciekawego. Przy popularnym „czteropaku” rozstawiły się przede wszystkim firmy technologiczne, które albo próbowały przyciągnąć uwagę uczestników konkursami, albo wystawiały w gablotach „muzealnych” klawiatury i myszki, albo… pozwalały na partyjkę w EA FC. Co prawda można było też podziwiać wielki tor przeszkód ESPORT NINJA (projekt Jarosława „PashyBicepsa” Jarząbkowskiego), łączący aktywność fizyczną ze… strzelaniem headshotów w CS-ie. Obserwowanie ścigających się zawodników sprawiało zresztą dużo frajdy!

To właśnie w obrębie „czteropaku” zaaranżowano także scenę główną, na której przeprowadzono wywiad ze wspomnianym już Pashą, zaprezentowano ekskluzywne materiały z Gothica Remake (w tym zapowiedziano powrót Jacka Mikołajczaka do roli Bezimiennego) czy rozegrano PGA Mistrzostwa Polski w licznych tytułach, np. Age of Empires 4 czy Quake Champions.

Na stoisku CDA można było także rywalizować ze sobą w Quake’u.

I choć koniec końców trudno powiedzieć, aby brakowało atrakcji w którymś z zakątków MTP, tak pawilon piąty przyciągnął najwięcej ludzi. Na tyle dużo, że w sali przechodniej – 5A – często robił się zator, a tłumy odwiedzających wzajemnie się blokowały. To jednak nie wina organizatorów, lecz brak wyobraźni uczestników, bo do innych pawilonów dało się również dostać, wychodząc na zewnątrz – można było dzięki temu oszczędzić czas i nabrać świeżego powietrza mimo jesiennej aury. Pod znakiem zapytania stawiam tylko weryfikację osób przy bramkach wejściowych (a raczej jej brak). Kwestie bezpieczeństwa – w kontekście przyszłości – wypadałoby więc przemyśleć nieco dokładniej.

Podsumowując te kilka dni spędzone w Poznaniu, był to świetny, choć intensywny czas, ładujący pozytywną energią i napakowany równie pozytywnymi ludźmi. Prawie 70 tys. uczestników pokazuje jedno – takich przeżyć potrzebuje każdy, niezależnie od wieku i tego, czy na co dzień gra, czy nie! Pozostaje więc parę istotnych szczegółów do dopięcia i widzimy się w jeszcze lepszym, 2026 roku (nawet jeśli zapowiedziany termin, 13-15 listopada, budzi wątpliwości zmarzluchów, w tym mnie).