Hator Gravity TKL – test. To nowy gracz, który powinien namieszać – również tą klawiaturą
No, ręka do góry, kto zna markę Hator. Jeśli jej nie kojarzycie, to nic w tym dziwnego – sprzęt ten bowiem dopiero wchodzi na polski rynek. I mam wrażenie, że może całkiem szybko zyskać na popularności.
Skąd wziął się Hator? Według przedstawiciela marki, z którym miałem okazję zamienić parę słów na PGA, producent ten wcale nie jest „świeżakiem” w branży. Tyle że do tej pory działał w cieniu, będąc podwykonawcą urządzeń peryferyjnych dla największych dostawców. W końcu jednak postanowił pójść „na swoje”, co z jednej strony pozwala dobrze spożytkować zebrane wcześniej doświadczenie, z drugiej zaś ominąć cały łańcuszek pośredników. A to z kolei powinno przełożyć się na bardziej atrakcyjne ceny dla użytkownika końcowego. Ile w tym prawdy?
Przyjemna dla oka forma
Na pierwszy rzut oka to dość klasyczna, aczkolwiek wyróżniająca się wyglądem klawiatura TKL. Na pierwszym miejscu wypadałoby wymienić jednak coś, czego przy pobieżnym kontakcie nie widać: to obecność systemu hot swap, czyli możliwość samodzielnej wymiany przełączników „w locie”. Nie jest to rzecz jasna nowość – ale fakt, że opcja ta trafiła do stosunkowo taniej klawiatury, sprawia, że całość siłą rzeczy zyskuje na atrakcyjności.
Jeśli chodzi o wspomniany już wygląd, to jest… ciekawie. Sprzęt od wierzchu przykrywa srebrna płyta ze szczotkowanego aluminium. Nakładki double shot ABS są z kolei białe w głównym bloku i szare, w przypadku większości klawiszy funkcyjnych – a to przekłada się na interesującą estetykę. Nie dla wszystkich raczej, bo Gravity TKL ma w sobie pewną nutkę ekstrawagancji, na którą nie każdy się zdecyduje – ale urody temu urządzeniu odmówić nie sposób. Zwłaszcza już, że wzdłuż dwóch bocznych krawędzi poprowadzono paski RGB.
Do całej reszty obudowy ogólnie większych zarzutów nie mam: jest estetycznie, stabilnie, całość zachowuje odpowiednią sztywność i nie trzeszczy podczas użytkowania. Jeśli zaś chodzi o detale i wygodę użytkowania, to…
Jak się pisze?
…same klawisze pracują bardzo fajnie. Urządzenie zostało wytłumione, więc do naszych uszu dociera co najwyżej przygaszony, głuchy grzechot. Sprzęt korzysta z liniowych, fabrycznie nasmarowanych przełączników Hator Aurum Orange rev. 2.0 o skoku 4 mm i aktywacji na wysokości 1,9 mm. Nacisk potrzebny do zarejestrowania akcji to 50 g, trwałość „klikaczy” producent zaś ocenia na 70 mln naciśnięć. W praktyce mamy więc do czynienia z dość klasyczną konstrukcją, która cechuje się nienaganną pracą klawiszy i typową dla tego rodzaju sprzętu wysokością. Co zresztą od razu czuć w nadgarstkach, gdyż podstawki tu w komplecie nie ma – kupując tę klawiaturę, musicie się wyposażyć w takową we własnym zakresie. Tym bardziej, że wbrew chyba dominującemu już standardowi dostajemy tu jednostopniowe nóżki – tyle dobrze, że solidnie ogumowane.
Jeśli chodzi o resztę dodatków, to raczej dużo tego nie ma. Wartym wspomnienia akcentem jest sznurówkowy, odpinany kabel – rzecz w klawiaturach niespotykana. Nie zabrakło dwóch przycisków multimedialnych oraz aluminiowej rolki głośności. Komplet ten trafił w nietypowe miejsce, gdyż znalazł się pomiędzy kursorami a przyciskami funkcyjnymi, co wbrew pozorom jest całkiem wygodne, jak już człowiek przestanie odruchowo sięgać w prawy górny róg. Gorzej jednak, że równocześnie wspomniane pokrętło stawia duży opór podczas pracy i zwłaszcza na początku trzeba z nim „walczyć”.
Słowo o sofcie
Dostajemy i oprogramowanie. Nad jego warstwą wizualną można byłoby jeszcze popracować, jednak możliwości są już zaskakująco szerokie. Możemy zmienić obłożenie wszystkich klawiszy, dodać makra, a także bardzo kompleksowo dostosować podświetlenie, operując na schematach, warstwach czy też „malując” każdy przycisk z osobna. Jest i tryb muzyczny, który sprawia, że barwa klawiszy synchronizuje się z dźwiękiem – ten jednak u mnie działał tak sobie, gdyż niezależnie od ustawień kolorami mieniła się tylko lewa strona urządzenia.
Ogółem jednak trudno nie docenić całości, jak i faktu, że prócz lokalnego, dedykowanego Gravity TKL oprogramowania producent udostępnia wszystko, co potrzeba, by skorzystać z bardziej uniwersalnego interfejsu VIA. W tym wypadku zmiana ustawień odbywa się za pośrednictwem przeglądarki internetowej i aplikacji web, do czego zresztą niektórzy zapewne zdążyli już przywyknąć, korzystając z tej opcji w przypadku innych klawiatur.
Tanio, a dobrze
Przy tym wszystkim klawiatura nie jest droga: wyceniona została na 50 euro, co u nas zapewne przełoży się na kwotę w wysokości około 250 złotych. A to moim zdaniem atrakcyjna oferta, gdyż sprzęt ten jest oryginalny, wyróżnia się na tle klasycznej czerni, a do tego ma parę ciekawych możliwości, ze wspomnianym hot swap na czele. Oczywiście można byłoby popracować nad zbyt twardą rolką czy dołożyć podstawkę pod nadgarstki, której brak chyba najbardziej mi doskwierał. Nie zmienia to jednak faktu, że stosunek kwoty zakupu do jakości pozwala mi ten sprzęt polecić z czystym sumieniem.
Cena: 50 euro
Dostarczył: Hator
HATOR GRAVITY TKL – PARAMETRY
Dodatkowe klawisze: brak • Programowalne klawisze: wszystkie • Sposób podłączenia: sznurówkowy kabel USB-A • Długość kabla: 180 cm • Przełączniki: Hator Aurum Orange Linear rev. 2.0, skok 4 mm, aktywacja 1,9 mm, nacisk 50 g, trwałość 70 mln naciśnięć • Podkładka pod nadgarstki: brak • NKRO: pełne • Inne: indywidualne podświetlenie RGB, oprogramowanie Gravity TKL lub VIA, gumowane jednostopniowe nóżki, pokrętło głośności i dwa przyciski multimedialne, wbudowana pamięć • Wymiary: 364 × 136 × 35 mm • Waga: 755 g
Ocena
Ocena
Bardzo fajny stosunek ceny do możliwości: za ok. 250 zł dostajemy hot swap, wytłumioną konstrukcję i świetnie pracujące, nasmarowane przełączniki. Całość zamknięto w sztywnej obudowie z aluminiową płytą. Szkoda że nie ma podstawki pod nadgarstki, a nietypowo umiejscowiona rolka głośności pracuje zbyt twardo.
Plusy
- hot swap
- nasmarowane przełączniki
- wygłuszona konstrukcja
- oryginalny, choć nieco ekstrawagancki wygląd
- świetne wrażenia z pisania
- funkcjonalne oprogramowanie
- bardzo dobry stosunek ceny do możliwości
Minusy
- twardo pracująca rolka
- umiarkowany estetycznie i z rzadka przywieszający się na parę sekund software
- wygląd nie każdemu przypadnie do gustu (ale jest też ciemniejsza wersja)
- brak podstawki pod nadgarstki
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.