iPhone 15 Pro – test. Przewaga tytanu
Niecały tydzień po światowej premierze dotarł do mnie pachnący nowością iPhone 15 Pro. Niby nic szczególnego, bo odświeżona „czternastka”, a jednak to smartfon mający niemal wszystkie pod sobą.
Spotkałem się z Krigorem, żeby pogadać o testach dokanałówek. Podczas rozmowy wyjąłem z kieszeni mój nowy nabytek. „Na tym będę testował” – rzekłem, wkładając mu w dłoń ciepłą szklano-tytanową tabliczkę. „O! »Piętnastka« Pro. Nie grzeje się? Napiszesz recenzję?” – wypalił znienacka. Oszczędzę szczegółów negocjacji dotyczących objętości i terminu oddania tekstu. Koniec końców dobiliśmy targu…
Nie musiałem, ale chciałem
Nie powiem, żebym musiał przesiadać się z „dwunastki” na cokolwiek innego. Używany przeze mnie przez dwa lata iPhone 12 Pro w zupełności mi wystarczał. W pewnych kwestiach jednak bywam early adopterem czy – jak kto woli – gadżeciarzem. Dotyczy to przede wszystkim sprzętu „designed in California”, którym posługuję się od dawna. Jako że kończył mi się abonament, postanowiłem wymienić telefon na najnowszy model iPhone’a Pro. Max kusił mnie pięciokrotnym zoomem optycznym, ale stwierdziłem, że po pierwsze nie robię zdjęć sąsiadkom z naprzeciwka, a po drugie nie mam dłoni jak Bastian, więc wystarczy mi zwykły Pro. Pół cala przekątnej to jednak różnica – przynajmniej dla mnie.
I tak oto kilka dni po wrześniowej konferencji Apple’a przybył kurier. Domofon. Karta w terminal. PIN – ti tu ti tu – i zielony. Przesyłka do ręki. No i się zaczęło… Zawsze tak mam w tego typu sytuacjach. Niemal jak kilkuletni brzdąc, który pod choinką znajduje wymarzoną kolejkę (tak było za moich czasów – nie wiem, czy teraz dzieciom cokolwiek sprawia taką radość) i dostaje wypieków na twarzy. Ekscytacja, celebra, nabożne wręcz skupienie podczas otwierania paczki i admiracja.
Lekki, lżejszy, iPhone 15 Pro
W białym pudełku, oprócz smartfonu(*), książeczka, szpilka do wysuwania tacki na kartę nanoSIM, nalepka z białym jabłkiem i niespełna metrowy przewód zakończony z obu stron wtyczkami USB-C. Mimo że kabelek może pochwalić się gustownym oplotem, to prześlemy za jego pomocą dane z przepływnością 480 Mbit/s, czyli teoretycznie 60 MB/s. Żeby zwiększyć transfer, należy kupić lepsze (czyt. droższe) akcesorium. Niby nie jest to konieczne, ale jeśli ktoś ma wersję telefonu z 1 TB pamięci, to przy kopiowaniu danych lub archiwizowaniu zawartości urządzenia odpowiedni przewód wydaje się niezbędny.
O ile na pierwszy rzut oka „piętnastka” w kolorze „czarny tytan” niewiele różni się od „czternastki” w wydaniu „gwiezdnej szarości”, o tyle wrażenia dotykowe z obcowania z obydwoma urządzeniami okazują się kompletnie odmienne. Raz, że tytan wydaje się metalem cieplejszym niż stal, którą stosowano w poprzednich modelach iPhone’ów, dwa, że ramka najnowszego telefonu Apple’a jest zmatowiona i ma zaokrąglone krawędzie. Całość trzyma się więc w dłoni o niebo przyjemniej, a poza tym nie zostawia się śladów palców. W miejsce dwupozycyjnego przełącznika wyłączającego dźwięki pojawił się „przycisk czynności” (ang. action button), któremu można przypisać uruchamianie różnych aplikacji i funkcji (latarka, aparat, dyktafon itd.). Trochę szkoda, że nie rozróżnia długich i krótkich naciśnięć, co zwiększyłoby jego możliwości.
Najważniejszą – od dawna zapowiadaną – modyfikacją wydaje się zamiana gniazda Lightning na powszechny standard, czyli USB-C. Dzięki temu da się nagrywane filmy ProRes zapisywać na zewnętrznych nośnikach pamięci. Super! Użytkownicy innych „jabłczanych” gadżetów (Apple Watcha i AirPodsów Pro) mogą je zasilić porcją energii, podłączywszy dane urządzenie do telefonu kablem. Świetny pomysł!
Ale to wszystko nic. W porównaniu z iPhone’em 14 Pro tegoroczny Pro waży 19 g mniej (187 g). Niby niewiele, lecz bardzo wyraźnie czuć tę lekkość… Nawet zestawiając nowy nabytek z moim poprzednim smartfonem (tylko 2 g różnicy), mam wrażenie, że „piętnastka” leży w dłoni zupełnie inaczej – wręcz doskonale. Wynika to najprawdopodobniej z innego rozmieszczenia podzespołów (niechybnie akumulatora), ergo inaczej położonego środka ciężkości.
Podsumowując doświadczenia organoleptyczne, trzymanie „piętnastki” jest do tego stopnia przyjemne, że aż nie chce się umieszczać telefonu w ochronnym etui, co niestety – niezależnie od odporności ekranu i szklanych plecków na upadki – wydaje się ponurą koniecznością.
(*) Tak, uważam, że powinniśmy mówić i pisać „smartfonu” per analogiam do „telefonu”.
Grzanie, grzanie
Jak wspomniałem, wiedziony doniesieniami prasowymi Krigor zapytał o przegrzewanie się urządzenia. Odpowiedziałem jak The Dude z filmu „Big Lebowski”: „Yeah, well, that’s just, like, your opinion, man”. Podczas początkowych kilku dni normalnego (nie jestem mobilnym graczem) użytkowania sprzętu nie odnotowałem niepokojącego wzrostu jego temperatury. Zainstalowałem więc parę aplikacji: Geekbencha 6, AnTuTu Benchmark i 3DMarka. Geekbench w kilka minut przeleciał procka/GPU i wypluł ładny ranking, na czele którego uplasował się iPhone 15 Pro wyposażony w trzynanometrowy układ A17 Pro i 256 GB pamięci roboczej. W benchmarku CPU telefon uzyskał wynik 2964 w teście jednordzeniowym i 7489 w wielordzeniowym.
Idąc za ciosem, odpaliłem budzące we mnie trwogę opisem po chińsku AnTuTu. Tutaj wynik wyniósł 1 522 627. Następnie uruchomiłem 3DMarka. Wild Life Extreme Stress Test hulał dobry kwadrans, wypluwając 3264 punkty przy średniej liczbie fps-ów 19,5. Wbrew moim obawom aparat ledwie zrobił się ciepły (bardziej grzał się pod wpływem ładowania). Ucieszyłem się, choć – prawdę mówiąc – czas pracy telefonu na jednym „tankowaniu” mnie nie zachwycił. Sytuacja uległa zauważalnej zmianie po zainstalowaniu uaktualnienia systemu operacyjnego do wersji 17.0.3 – od tego momentu iPhone przestał być ciepły.
Trochę o flaczkach
W „piętnastce” zamontowano ekran – nawiasem mówiąc, zgodny ze standardami HDR10 i Dolby Vision – taki sam jak w poprzednim modelu, choć odznaczający się nieco cieńszą ramką. Wyświetlacz Super Retina XDR (czyli po naszemu LTPO OLED) o przekątnej 6,1 cala i rozdzielczości 2556 × 1179 pikseli przy gęstości 460 ppi ma jasność dochodzącą do 2000 nitów i jest dynamicznie odświeżany w zakresie częstotliwości 1-120 Hz. Fenomenalnie działa silnik wibracyjny zwany przez gości z Cupertino taptic engine’em, zapewniając świetne dotykowe sprzężenie zwrotne, co przekłada się na wzorcową interakcję z ekranem.
Pojemność akumulatora (3274 mAh) zwiększono o ponad dwa procent w zestawieniu z iPhone’em 14 Pro, co na kolana nie powala, mimo że Apple deklaruje 20 godzin nieprzerwanego strumieniowania. Nie sprawdzałem z zegarkiem w ręku czasu odtwarzania, ale z praktyki wiem, że jest krótszy o 5-10%. Za to 15 Pro od stanu całkowitego rozładowania do pełna można „zatankować” w półtorej godziny. I to zwykłą 20-watową ładowarką przewodową.
À propos dźwięku… Stereofoniczne głośniki grają świetnie, choć tu żadnej nowości nie ma, bo równie dobrze spisywały się w poprzednim modelu. Tym, którzy nie wiedzą, przypomnę, że rozmaite dema prezentujące możliwości Dolby Atmos robią wrażenie.
Aparaty fotograficzne spisują się równie dobrze, jak w modelu 14 Pro. Powód? To te same moduły, choć fachmani z Cupertino twierdzą co innego. I tak zarówno kamera do selfie, jak i tylna trójka obiektywów z matrycami są wspomagane mechanizmami sztucznej inteligencji. Przednią kamerę wyposażono w czujnik głębi 3D (Time of Flight), a tylną w LiDAR. To także żadna nowość. Zdjęcia w trybie zwykłym, portretowym, makro – podobnie jak ścieżki wideo – nie pozostawiają wątpliwości co do jakości; ci, którzy fotografowali lub filmowali iPhone’em, wiedzą. Oczywiście przy dużym zoomie rozmiar pikseli rośnie, a w bardzo ciemnej scenerii obraz może być mydlany – nie ma siły. Smartfon to nie profesjonalna lustrzanka czy bezlusterkowiec.
Ciekawostka: podczas nagrywania klipu wysokiej jakości, np. 4K przy 60 klatkach na sekundę, miejsce w smartfonie kurczy się błyskawicznie. Na szczęście dzięki przesiadce Apple’a z Lightninga na USB-C do iPhone’a można podłączyć zewnętrzną pamięć (pendrive’y, dyski, czytniki kart) i tam bezpośrednio zapisywać materiał wideo. Wszystkie modele iPhone’ów 15 obsługują również tryb hosta USB, dzięki czemu udało mi się podpiąć klawiaturę, mysz i kabel Ethernet. Klawiatura i internet zaczęły działać natychmiast, ale podłączenie myszy i wyświetlenie kursora ekranowego wymagało włączenia opcji AssistiveTouch w Ustawieniach → Dostęp → Dotyk. Wspaniale! Telefon obsługuje także różne kontrolery do gier (parafrazując Jeffa Lebowskiego – „obviously, I’m not a gamer”, wierzę Apple’owi na słowo). Ergo wszystko, co androidziarze znają od lat, teraz mają też ajfoniarze.
Kupić? Nie kupić?
Ten test nie jest typowym sprawdzianem możliwości kolejnego modelu iPhone’a, lecz zbiorem wrażeń z jego użytkowania. Summa summarum czuję się zadowolony z wyboru. „Look and feel” iPhone’a 15 Pro wypada na medal. Wspaniały wygląd, dotyk, spektakularny ekran (Dolby Vision), płynność interfejsu, użyteczność, intuicyjność, aparaty, głośniki, gniazdo USB-C przemawiają za.
Jeżeli jednak zapytacie mnie, czy warto, będę się wahał nad udzieleniem twierdzącej odpowiedzi. Primo, jeśli już chcecie wydać niezłą sumę na telefon (tej marki), to sensowniejszym wyjściem okazałby się zakup iPhone’a Pro Max. Pojemniejszy akumulator i optyczny, pięciokrotny zoom. Secundo, zmiany w stosunku do poprzedniego modelu są – nie licząc gniazda USB-C – wręcz kosmetyczne. Lepiej więc nabyć tańszą i bardzo zbliżoną parametrami „czternastkę” Pro. Uzasadnieniem przesiadki na „piętnastkę” może być to, że masz starszy model i marzysz o tym, by się go pozbyć.
Cena: 6599 zł
Dostarczył: ...em sobie sam :)
IPHONE 15 PRO – PARAMETRY
System: iOS 17 • Procesor/grafika: A17 Pro • Ekrany: główny – 6,1″ Super Retina XDR OLED, 1-120 Hz, HDR, 2556 × 1179 • Pamięć: 8 GB RAM-u, 256 GB flash • SIM: nanoSIM + eSIM • Łączność: 5G, Wi-Fi 6e, Bluetooth 5.3, NFC • Akumulator: 3274 mAh, niewymienny • Aparat: tylny – 48 Mpix, 24 mm, f/1.78, 100% Focus Pixels AF, OIS ze stabilizacją matrycy; ultraszerokokątny – 12 Mpix, 13 mm, f/2.2, 120°; teleobiektyw – 12 Mpix, zoom optyczny x2, 48 mm, f/1.78, OIS; teleobiektyw – 12 Mpix, zoom optyczny x3, 77 mm, f/2,8, system OIS; przedni – TrueDepth 12 Mpix, 23 mm, f/1.9, Photonic Engine, Deep Fusion • Czujniki: akcelerometr, żyroskop, pola magnetycznego, światła, zbliżeniowy, barometr, skaner LiDAR, GLONASS, Galileo, QZSS, BeiDou, NavIC, mikrolokalizacja iBeacon • Inne: ładowanie 20 W (brak ładowarki w zestawie), bezprzewodowe 15 W, IP68, AAC, MP3, Apple Lossless, FLAC, Dolby Digital/Plus/Atmos • Wymiary: 146,6 × 70,7 × 8,25 mm • Waga: 187 g
Ocena
Ocena
Kolejna odsłona flagowego smartfonu Apple’a. Mimo że liczba i zakres wprowadzonych w tym modelu zmian i innowacji nie są przełomowe w kwestii dizajnu, iPhone 15 Pro to świetny telefon. Trzeba również docenić obecność USB-C oraz tytanową ramkę.
Plusy
- wyśmienity, jasny ekran
- wydajność
- look & feel
- imponujący dźwięk (szczególnie podczas odtwarzania materiałów z Dolby Atmos)
- możliwości fotograficzne, bogaty zestaw obiektywów
- IP68
- USB-C
Minusy
- cena
- cena
- cena
- brak zoomu optycznego takiego jak w iPhonie 15 Pro Max
- pojemność akumulatora mogłaby być większa
Czytaj dalej
Chen Pi – zaczynał swą przygodę z komputerami na PWr, kiedy nauka programowania w j. Pascal odbywała się kredą na tablicy. Jeden z ojców założycieli polskiej edycji "Magazynu mikrokomputerowego CHIP". Kiedyś grywał w River Raid na Atari, odrywając przyssawki dżojstika od blatu stołu. Do dziś tęskni za Teenagentem i Neverhoodem.