Razer Kaira HyperSpeed – test. Uniwersalnie, ale drogo
To już kolejne słuchawki Razera z HyperSpeed w nazwie. Znana graczom firma stawia więc na urządzenia o uniwersalnym charakterze. Pytanie tylko, czy warto za tę cechę dopłacić.
Rzeczone HyperSpeed to opracowana przez Razera technologia bezprzewodowej łączności pozwalająca parować z pecetem (i nie tylko) różne sprzęty, a do tego trzymająca w ryzach opóźnienia. Urządzenia działające w ramach tego systemu obywają się bez kabla, korzystając przy tym z adaptacyjnego dobierania częstotliwości, co umożliwia omijanie „zapchanych” kanałów. Całość skutkuje tym, że łączność jest stabilna, my zaś możemy grać bez martwienia się o to, że pojawią się lagi czy przerwy. Oczywiście Razer nie stanowi wyjątku, bo konkurencja oferuje podobne rozwiązania, jednakże tak czy inaczej działa to dobrze – nic zatem dziwnego, że firma już od dłuższego czasu dodaje ten bajer do kolejnych swoich akcesoriów.
Uniwersalna konstrukcja
Kaira to dobrze już znany model słuchawek, tutaj w wersji xboksowej, i choć pod względem budowy nie wyróżnia się niczym szczególnym, ucieszy tych, którzy grają w lecie. Zarówno muszle, jak i pałąk wyłożono tu materiałowym obiciem, co sprawia, że uszy mniej się grzeją. Rzecz jasna wzrostu temperatury nie unikniecie tak czy inaczej, ale jest po prostu przyjemniej niż w przypadku konstrukcji z ekoskórą.
Słuchawki są lekkie. Wagę nieco ponad 280 gramów zawdzięczamy jednak temu, że producent zdecydował się na zastosowanie tworzywa – wykonano z niego zarówno muszle, jak i podtrzymujące je „widelce” wraz z resztą konstrukcji pałąka. Trudno mi rzec, jak to wszystko będzie sprawować się na dłuższą metę, lecz podczas użytkowania nic niepokojącego nie zauważyłem. Całość okazuje się nieźle spasowana, wygodna, nic tu nie trzeszczy – to taki dobrze wykonany standard, jednakże bez śladów materiałów premium.
W grach i w muzyce
Pod względem jakości dźwięku słuchawki wypadają w porządku – ale tylko jeśli przede wszystkim gramy. Odgłosy akcji są soczyste, terkot karabinów, wybuchy i cała reszta tła nie pozostawiają pola do krytyki. Testowałem urządzenie w kilku grach i każdorazowo pokazywało, że to, co dociera do naszych uszu, cechuje się wysokim poziomem detali i potrafi ucieszyć wyrazistością, co zresztą przekłada się na dobre „odczytywanie” pola bitwy. Z nową Kairą bez większego problemu da się grać „na słuch” – choć jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, powiedziałbym, że scena mogłaby tu być trochę szersza. W ogólnym rozrachunku to ostatnie jednak nie przeszkadza.
Trochę gorzej sytuacja wygląda w przypadku muzyki. Testując ileś tam muszli Razera, dość szybko można dojść do wniosku, że firma – co nie jest dziwne, zważywszy na krąg odbiorców – stawia na gaming. I fakt ten wyraźnie odbija się na charakterystyce dźwiękowej. Po stronie plusów da się z całą pewnością zanotować bardzo fajną dynamikę trochę wyższych dołów. W metalowych kawałkach świetnie wybrzmiewa sekcja perkusyjna, bas jest żywy, nie ma tu charakterystycznego dla tańszych słuchawek gamingowych „zmulenia”. Środki z kolei są już odczuwalnie wycofane i spłaszczone, na czym cierpią utwory, w których na pierwszy plan wysuwają się np. szczególnie skomplikowane linie melodyczne czy mocny wokal. Jeden z moich ulubionych wykonawców, Chris Jones, okazał się bardziej wytłumiony niż w przypadku sprzętu neutralnego dźwiękowo, tak samo zresztą brzmiał Sam Smith. Po prostu główna część pasma jest przesunięta w tył względem reszty, górki zostały zaś podciągnięte, co w przypadku tak wyrazistych wykonawców jak choćby Pink prowadzi do pojawiających się okazjonalnie delikatnych przesterów i nieprzyjemnej miejscami ostrości. Innymi słowy: to klasyczne V, wyraziste, ciepłe, jednak nastawione przede wszystkim na granie i filmy. Tu słuchawki sprawdzą się rewelacyjnie, w muzyce będą co najwyżej akceptowalne. Do YouTube’a okej, ale już do ulubionych płyt poszukałbym czegoś innego.
Wolność i ograniczenia
Jeśli jednak chcecie głównie pograć… będzie to dla was bardzo fajny zestaw, który do tego punktuje uniwersalnością. Testowane przeze mnie słuchawki zostały „pociągnięte” zielenią, co znaczy tyle, że Microsoft oficjalnie je pobłogosławił i bardzo dobrze działają z Xboksami One i Series. Ale niech was rzeczona barwa nie zmyli: równie dobrze sprawdzą się z PS4, PS5, a także z pecetami czy telefonami. Do dyspozycji mamy bowiem dongle’a USB-C z przełącznikiem USB/Xbox, krótki kabel, który pełni funkcję przejściówki na USB-A, a także Bluetootha 5.2. Jak więc widać, możliwości są naprawdę spore. Zaznaczyć jednak trzeba, że choć akumulator wytrzymujący do 30 godzin pracy bez ładowania zachęca, by ruszyć z Kairą np. w miasto, nie jest to zbyt dobry pomysł – a to ze względu na fakt, iż umiejscowionego na elastycznym ramieniu mikrofonu się nie odpina. W praktyce to więc zestaw raczej do gamingu domowego – uniwersalnego, ale mimo wszystko ograniczonego czterema ścianami.
Cieszy fakt, że choć oprogramowanie jest dostępne, możemy się bez niego obyć. Przyciski, które znajdziecie na obydwu muszlach, pozwalają na kompleksową obsługę sprzętu. Skorzystamy tu m.in. z predefiniowanych ustawień equalizera (FPS naprawdę dobrze sprawdza się w strzelankach), będziemy się przerzucać między źródłami dźwięku, sterować muzyką, połączeniami czy dostosujemy balans gra/czat. Sama obsługa jest okej – choć by to robić, trzeba wkuć na pamięć kilka sekwencji wciskania lub przytrzymywania guzików. Jeśli zaś chodzi o codzienne użytkowanie, to warto mieć na uwadze jedną rzecz: sprzęt nie działa w trybie przewodowym. Choć w pudełku znajdziemy ok. metrowej długości kabel, ten służy wyłącznie do uzupełniania energii. Z Kairy da się jednak korzystać bezprzewodowo i jednocześnie ją ładować – jedno drugiemu nie przeszkadza. Mikrofon z kolei sprawdza się dobrze, oczywiście jak na taki zintegrowany ze słuchawkami. Jednakże dzięki temu, że możemy dowolnie ustalać jego pozycję względem ust, komunikacja nie stanowi problemu. No, przynajmniej moi rozmówcy ani razu nie narzekali na jakość słyszanego przez nich głosu.
Podsumowanie
Przed napisaniem tego materiału korzystałem z Kairy przez jakieś trzy tygodnie. Przez ten czas na pewno spodobała mi się przynosząca ulgę materiałowa wyściółka muszli i pałąków – latem sprawdza się to bardzo dobrze, słuchawki nie grzeją się tak, jak ich ekoskórzane odpowiedniki. Polubiłem również możliwość szybkiego przepięcia sprzętu między konsolą i pecetem (a w razie potrzeby skorzystamy również z połączenia Bluetooth, żeby np. odebrać telefon w trakcie zabawy). Nie zabrakło trybu gamingowego z obniżonymi opóźnieniami oraz wygodnego i robiącego dużą różnicę w poszczególnych zastosowaniach wbudowanego equalizera, którego zresztą szybko zacząłem używać.
Wszystko to sprawia, że na kwotę zakupu można patrzeć łaskawszym okiem, ale koniec końców mówimy jednak o ośmiu stówkach. I to jest największy ból – zresztą nawet nie dlatego, że to obiektywnie dużo. Podstawowy model Kairy, pierwotnie wyceniony na lekko ponad pół tysiaka, teraz da się dorwać za niecałe 400 złotych (ale podłączycie go tylko do Xboksa, adapter dla Windowsa trzeba w razie potrzeby dokupić osobno). Z kolei headset Kaira Pro HyperSpeed, jak dobrze poszukacie, możecie nabyć za cenę o 130 złotych wyższą – a wyposażony został w lepsze przetworniki i ciekawą haptykę. W tym momencie testowane tu słuchawki Razer Kaira HyperSpeed są więc po prostu umiarkowanie opłacalne. Co innego, gdy cena spadnie – wtedy warto zastanowić się nad zakupem. Zwłaszcza jeśli dużo gracie, a do tego robicie to na różnych platformach.
Cena: 800 zł
Dostarczył: Razer
RAZER KAIRA HYPERSPEED – PARAMETRY
Przenoszone częstotliwości: 20 – 20 000 Hz • Przetworniki: Razer TriForce 50 mm • Sposób podłączenia: bezprzewodowo przez dongle’a USB-C, bezprzewodowo Xbox, Bluetooth 5.2 • Wbudowany mikrofon: elastyczny wysięgnik, nieodpinany, 100 Hz – 10 kHz • Akumulator: do 30 h • Inne: zgodność ze smartfonami i urządzeniami Bluetooth, PC, Xboksami, PS4, PS5; na lewej muszli wyłączniki słuchawek i mikrofonu, regulacja głośności, dioda sygnalizacyjna, na prawej muszli przycisk trybu pracy, regulacja balansu gra/czat; w zestawie dongle USB HyperSpeed z przełącznikiem USB/Xbox, przejściówka USB-A, kabel ładujący • Waga: 283 g
Ocena
Ocena
Uniwersalne słuchawki – niby do konsol Microsoftu, ale w praktyce działają i z PS4/PS5, i z pecetami czy telefonem. Lekkie, wygodne, lecz niestety drogie, również na tle podobnych propozycji tej samej firmy. Jak przystało na Razera, świetnie nadają się do grania. Jeśli zaś chodzi o muzykę, mocno zarysowana charakterystyka brzmieniowa typu V sprawia, że ani większych, ani mniejszych audiofilów raczej nie zadowolą. Same w sobie jednak grają wyraźnie i czysto.
Plusy
- uniwersalny charakter, jeśli chodzi o platformy
- lekkie
- wygodne
- całkiem przewiewne
- niezła żywotność akumulatora
- wyrazisty, przyjemny, dynamiczny bas
- świetnie sprawdzają się w grach i filmach
- można używać i ładować jednocześnie
- przydatny wbudowany equalizer
Minusy
- plastikowa konstrukcja w tej cenie to jednak proszenie się o baty
- drogie, również na tle „wewnętrznej” konkurencji
- wycofane środki sprawiają, że do muzyki znajdziecie coś lepszego – to model głównie do grania
- w niektórych utworach góry są ostre aż do przesady (choć w grach to oczywiście nie przeszkadza)
- nieodpinany mikrofon
- brak trybu przewodowego
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.