Razer Kitsune – test. Dziwadło do bijatyk
Osobiście szanuję Razera za to, że niekiedy nie boi się zaszaleć. Jasne, bywa, że się przy tym sparzy i zabrnie w ślepą uliczkę, jednak co jakiś czas tworzy lub wydaje sprzęt nietuzinkowy tudzież wyspecjalizowany. Do tej ostatniej grupy należy Razer Kitsune – kontroler do bijatyk.
„Dziwadło” może wydawać się całkiem trafnym określeniem Kitsune, zwłaszcza jeśli nie miało się wcześniej z tego typu konstrukcjami styczności. Oto bowiem dostajemy sprzęt w gruncie rzeczy przypominający tablet, do tego z szeregiem przycisków na pokaźnym pulpicie, bez drążka, krzyżaka czy analogów. Jak się jednak okazuje, to pełnoprawny kontroler, który trzymetrowym kablem przypinamy do konsoli lub peceta.
Arcade’owe harce
Jak już wspomniałem, brak tu analogów i krzyżaka. Zamiast tego dostajemy odpowiadające czterem kierunkom guziki – ulokowane tak, że w wygodny sposób obejmują je cztery palce lewej ręki z kciukiem spoczywającym na standardowo powiększonym przycisku skoku (przynajmniej w moim przypadku). Jeśli chodzi o prawą dłoń, to mamy osiem takich samych guzików rozłożonych w formacie vewlix – tutaj najwygodniej jest jednak, gdy kciuk pozostaje bezrobotny, a do obsługi tej części sprzętu Razera zatrudniamy pozostałe paluchy. Za rejestrowanie akcji odpowiadają przełączniki Razer Red, czyli optyczne niskoprofilówki o liniowym skoku, które pracują całkiem miękko, wciśnięte zaś sprężyście odbijają. Nawiasem mówiąc, da się zauważyć chwianie się guzików na boki, gdy trącamy ich brzegi, jednak w praktyce w ogóle mi to nie przeszkadzało. Kwestię layoutu dopełnia linia przycisków funkcyjnych u góry: z prawej strony mamy PS, L3, R3, a także suwaki odpowiadające za blokadę turniejową oraz tryb pracy PS5/PC, z lewej zaś panel dotykowy oraz Options i Share.

Taki layout wiąże się z faktem, że – niespodzianka! – z marszu na Kitsune nie zagracie. Trzeba zainwestować co najmniej kilka godzin, w praktyce dwa-trzy dni pełne wtop i rozkminiania ruchów dłoni, aby poczuć się z tym wszystkim swobodnie. Warto nadmienić, że choć rozłożenie przycisków mamy tu standardowe dla kontrolerów typu leverless, to jeśli ktoś potrzebuje, na upartego może zmienić mapowanie w opcjach konsoli – Kitsune rozpoznawany jest przez PS5 jako pad, tyle że wyszarzone pozostają ustawienia związane z haptyką, triggerami i głośnością. Aha, nie działa również wybudzanie konsoli.

Kitsune w praktyce
Jak już przebrniecie przez proces oswajania się ze sprzętem, okaże się, że… to naprawdę szybki i precyzyjny kontroler. Rozbicie krzyżaka na niezależne, obsługiwane różnymi palcami przyciski skraca czas naszych reakcji – jasne, mówimy o milisekundach, niemniej różnicę czuć. Zabawa przypomina trochę korzystanie z WSAD na klawiaturze, tyle że jest jeszcze lepiej i najzwyczajniej w świecie wygodnie. Swoboda i pewność zagrań, jaką tu zyskujemy, wiąże się też z tym, że w przypadku Kitsune nie ma miejsca na pomyłki w postaci niezamierzonych skoków czy kucnięć przy wciskaniu lewo/prawo, co przecież na tradycyjnym padzie się po prostu niekiedy zdarza. Nasze akcje przenoszą się na ekran błyskawicznie i tak, jak tego chcemy, a to daje nam przewagę w starciu z osobą korzystającą ze zwyczajnego kontrolera. Superuczucie!

Jeśli chodzi o rozmiary, Kitsune to sprzęt zauważalnie mniejszy choćby od kontrolera Victrix Pro FS-12. Można grać, trzymając urządzenie na kolanach, jednak zrobi się trochę wygodniej, gdy rozłożymy się na jakimś pulpicie. W tym drugim przypadku cieszy fakt, że gadżet jest na tyle niski, iż nadgarstki się tu nie męczą. Trzymetrowy kabel w oplocie nie wypadnie dzięki mechanicznej blokadzie, do dyspozycji mamy również przełącznik trybu turniejowego dezaktywujący przyciski funkcyjne – niestety „pod nóż” w tym przypadku idą także L3 i R3, co może czasami przeszkadzać.

Trudno przyczepić się do samej budowy urządzenia, brak tu bowiem poważniejszych wad. Pod spodem na całej powierzchni mamy gumowane wypustki, pulpit z kolei to aluminiowa, zdejmowana płyta ze sporą przestrzenią na nadgarstki – w tym miejscu trzeba jedynie zaznaczyć, że sprzęt dość łatwo „łapie” tłuste plamy i co jakiś czas trzeba go pucować. Ogólnie jednak Kitsune prezentuje się atrakcyjnie dla oka, tym bardziej że dookoła obudowy biegnie pasek podświetlenia Razer Chroma RGB. Możemy je oczywiście regulować: zarówno jasność, jak i barwę oraz schemat pracy czy prędkość animacji dostosujemy, korzystając z różnych kombinacji przycisków. Niby zbędny bajer, ale przyjemny.
Czy kupić?
To niszowa, a do tego droga zabawka, choć należy zaznaczyć, że np. wspomniany Victrix Pro FS-12 i tak kosztuje trochę więcej. Nie znaczy to jednak, iż nie znajdziecie tańszych konstrukcji typu leverless – cóż, w tym wypadku z kwotą zakupu trzeba się po prostu pogodzić. Nie zmienia to faktu, że Kitsune sprawdzi się rewelacyjnie w bijatykach i siłą rzeczy również w grach arcade. Do innych tytułów, takich, które robią dobry użytek z analogów, już się nie nadaje – co oczywiście znacznie zawęża zakres zastosowania tego urządzenia. Niemniej jeśli ktoś wypala telewizor właśnie na bijatykach, to śmiało może sobie zrobić taki prezent – będzie zadowolony. Obawiam się jednak, że dla całej reszty Razer Kitsune pozostanie wyłącznie ciekawostką.

Cena: 1500 zł
Dostarczył: Razer
RAZER KITSUNE – PARAMETRY
Platformy: PC, PS5 • Sposób podłączenia: kabel USB, 3,1 m • Przyciski: 12 głównych, Create, Options, PS, L3 i R3, przełączniki PS5/PC, Tournament Lock, touchpad • Przełączniki: niskoprofilowe optyczne liniowe Razer Red • Inne: zdejmowana aluminiowa pokrywa, podświetlenie Razer Chroma RGB, blokada kabla • Wymiary: 296 × 210 × 19,2 mm • Waga: 800 g
Ocena
Ocena
Dla fanów bijatyk i gier arcade – wyśmienity sprzęt. Wymaga trochę czasu, by się przyzwyczaić, jednak wynagradza to świetną kontrolą nad postacią i szybką, pozbawioną pomyłek rozgrywką. Niestety cena najpewniej zaboli nawet wielkich fanów mordobić.
Plusy
- bardzo szybki
- zero pomyłek podczas grania, jeśli chodzi o kierunki – ogromna przewaga Kitsune nad padem
- cholernie wygodny (jak już się człowiek oswoi)
- estetyczny wygląd
- konfigurowalne podświetlenie
- długi kabel z fizyczną blokadą
- cienka obudowa
- konstrukcja zgodna z wytycznymi dla sprzętów turniejowych (SOCD cleaner, brak makr)
Minusy
- cena!
- wymaga trochę czasu, żeby się przyzwyczaić
- wyłącznie do bijatyk i gier arcade
- obudowa stosunkowo łatwo się brudzi
- Tournament Lock wyłącza L3 i R3, co może niektórym przeszkadzać
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.