Sony PlayStation 5 Pro – test. Dobry sprzęt, który nie jest warty swojej ceny
Cztery lata po premierze PlayStation 5 pojawia się ulepszona wersja konsoli. Czy jednak jest to premiera, na którą czekaliśmy?
Nie rozumiem polityki cenowej Sony. Oczywiście dopuszczam do siebie myśl, że być może kiedy rozdawano rozum, ja akurat stałem w kolejce po łysinę, ale mimo wszystko raczej nie wpadłbym na to, aby równocześnie znacząco podnieść cenę konsoli i wypatroszyć ją z napędu optycznego. Jakieś tęgie głowy tak jednak właśnie zrobiły. Czy ma to sens? Cóż, odpowiedź na to pytanie pewnie już znacie – ale tak czy siak poczytajcie.
Płyty jak podstawki pod piwo
Do kwestii kwoty zakupu wrócę jeszcze na samym końcu. Tymczasem popatrzmy na to, co tak naprawdę dostaniemy w pudełku opatrzonym dumnym napisem „PlayStation 5 Pro”. Konsolę – powiecie. Problem jednak w tym, że pusty karton po rzeczonej konsoli możecie od razu wykorzystać do spakowania całej kolekcji płyt z PS4 i zapewne również – jak w moim wypadku – krążków dla PS5.
Sony PlayStation 5 Pro to bowiem wersja rozwojowa nie tyle podstawowej edycji PS5, co raczej jej pozbawionej napędu optycznego siostry – bo taka też była i kupowali ją chyba głównie desperaci, dla których cztery lata temu, podczas premiery, zabrakło w sklepach nieco droższej pełnoprawnej edycji urządzenia. Rzeczony napęd co prawda teoretycznie można dokupić (o praktyce pogadamy sobie w podsumowaniu), nie rozwiązuje to jednak zasadniczego problemu: po wyciągnięciu z pudełka nowa konsola Japończyków jest w istocie sprzętem dla entuzjastów korzystających wyłącznie ze sklepu Sony.
W zamian jednak dostajemy odświeżoną konstrukcję – i to pod względem zarówno wyglądu, jak i wnętrza. Zacznijmy od tego pierwszego. Konsola jest wyraźnie mniejsza od jej pierwszej edycji: nieco niższa, znacząco (bo aż o 4,4 cm) „płytsza” oraz cieńsza. To oczywiście żaden wyczyn, w końcu PS5 do małych urządzeń, delikatnie mówiąc, nie należy. Z tego też względu na tle Slimów porównanie nie wypada już tak atrakcyjne. Model Pro jest do nich generalnie całkiem zbliżony – najbardziej rzucająca się w oczy różnica to 3 cm więcej, jeśli chodzi o wysokość. W praktyce zaś wygląda to tak, że podczas testów nie miałem żadnego problemu z upchnięcie urządzenia pod telewizorem czy za monitorem na biurku. W tym drugim przypadku musiałem rzecz jasna skorzystać z estetycznej, ale niestety dokupywanej osobno za ok. stówę podstawki. Oczywiście żenada, że jej nie ma w pudełku – ale moim zdaniem pionowo ustawione PS5 Pro prezentuje się po prostu kozacko.
Symulator lustra
O wiele ważniejsze jest jednak to, co wewnątrz. Sony chwali się, że odświeżeniu uległo GPU – teraz zawiera 67% więcej jednostek obliczeniowych niż podstawowa wersja urządzenia, „kopa” dostała również pamięć, jest bowiem o 28% szybsza. Całościowo przekłada się to na rendering sprawniejszy do 45% względem podstawowej wersji. Dla porównania: PS4 Pro przyniosło przyrost teoretycznej mocy obliczeniowej GPU o prawie 128%, nowinka na tle poprzedniej generacji wypada więc znacznie skromniej.
Sprawiedliwie trzeba zaznaczyć, że jednak cele są tutaj chyba trochę inne. O ile PS4 Pro walczyło przede wszystkim o „obróbkę” rozdzielczości wyższych niż Full HD, o tyle w przypadku obecnej generacji idzie głównie o jakość, a konkretniej o wyświetlanie bardziej szczegółowej grafiki z 60 fps-ami. Skąd taka decyzja? Sony przyznało, że dotychczas aż trzy czwarte graczy preferowało więcej klatek kosztem jakości obrazu, wybierając tryby Performance. PS5 Pro powstało więc z myślą, żeby kompromisy nie były potrzebne: ray tracing dostaje tu bowiem „kopa” i działa z 60 klatkami animacji na sekundę przy rozdzielczości 4K. Nie znaczy to jednak, że porzucono marzenia o większej liczbie pikseli: konsola może obsłużyć ekrany 8K, te jednak na długo jeszcze pozostaną ciekawostką, w istocie więc nie ma to większego znaczenia.
Ten skok okazał się jednak możliwy nie tylko za sprawą zwiększenia surowej wydajności rasteryzacji. Operacje z ray tracingiem według Sony są w przypadku PS5 Pro dwu-, a w niektórych przypadkach nawet trzykrotnie szybsze, co pozwala zastosować więcej dynamicznych, liczonych w czasie rzeczywistym odbić światła. Do tego na scenę wchodzi sprzętowo wspierane PlayStation Spectral Super Resolution, czyli upscaling grafiki z wykorzystaniem AI, to zaś, podobnie jak w przypadku DLSS-a na pecetach, przekłada się na dodatkową możliwość przyspieszenia gier.
Mówiąc o „bebechach”, warto również wspomnieć o Wi-Fi 7, które zastąpiło „szóstkę”, i większym dysku 2 TB (system konsoli w opcjach urządzenia podaje, że dostajemy do dyspozycji 1,89 TB, pomniejszone jednak o ok. 30 GB zarezerwowanych przez oprogramowanie konsoli). Nie zmieniła się kwestia możliwości rozszerzenia pamięci dyskiem M.2, a także liczba portów USB – dalej mamy ich cztery, jeden zmienił tylko swoją postać z typu A na typ C przy zachowaniu dotychczasowej przepustowości. Z przodu konsoli są teraz dwa „małe” gniazda, a dwa „duże” znajdziemy z tyłu urządzenia. Bez żadnych zmian dostajemy za to kontroler DualSense.
Cały ten ray tracing w praktyce
Konfiguracja nowej konsoli oczywiście nie nastręcza problemów. Ot, urządzenie trzeba włączyć, zalogować się, ściągnąć aktualizacje dla systemu i kontrolera – tyle. Te proste czynności uzupełniłem jeszcze pobraniem danych z podstawowej wersji PS5 na nową konsolę. Odbywa się to… bardzo łatwo i w zasadzie z marszu, bo z wykorzystaniem kreatora konfiguracji. Możemy też to zrobić później, w menu ustawień systemowych – tu i tu urządzenia muszą być tylko podłączone do tej samej sieci lokalnej. Po zainicjowaniu operacji wybieramy, co przenosimy między konsolami. Da się przerzucić dane użytkowników, gry i aplikacje, a także ustawienia – w pierwszych dwóch przypadkach wskazujemy konkretne rzeczy do „przeprowadzki”. Mogą to być skonfigurowane już konta, sejwy, screeny, klipy czy nawet całe zainstalowane gry. Wygodna rzecz – tylko trochę się wlecze. Według wskazań systemu „przerzucenie” 1 GB zajmuje ok. pięciu minut, a przecież tego rodzaju danych jest tam znacznie więcej… No ale w końcu się udaje i możemy grać.
Pewnie nastawiliście się, że znów będę psioczył – a tu niespodzianka, bo nie zamierzam. No, może nie do końca, bo baty firmie Sony należą się za to, że nie raczyła przygotować żadnej nowej gry na start swojej najmłodszej konsoli – tym niemniej muszę przyznać, że te już obecne na rynku i odpicowane na potrzebę premiery PS5 Pro tytuły są najzwyczajniej śliczne i działają płynnie.
zdjęć
Miałem okazję sprawdzić kilka z nich i bez wątpienia największe wrażenie zrobił na mnie Spider-Man 2 – co też jakoś specjalnie nie dziwi, zważywszy, że to flagowa pozycja obecnej generacji urządzeń Japończyków. W menu ustawień grafiki znajdziemy tryb Wydajność Pro, który utrzymuje 60 fps-ów przy jednocześnie aktywnym ray tracingu. Cóż, działa to jak złoto: wygląda fajnie, walki są bardzo płynne, generalnie brak powodów do narzekań. To jednak nie koniec, bo dochodzi jeszcze drugi tryb – Wierność odtwarzania obrazu Pro. A tutaj mamy… 30 fps-ów, tyle że jest to połączone z podkręconym ray tracingiem: samodzielnie możemy sobie wybrać poziom jakości odbić i okluzji, a także włączyć cienie tworzone metodą śledzenia promieni światła. Coraz bardziej przypomina to pecety, swoją drogą. Efektem tych wszystkich starań są zmiany w grafice, które co prawda nie rzucają się w oczy jak niegdyś przeskok z Full HD na 4K, ale cóż – da się je zauważyć. Grafika nabiera takiej fajnej, logicznej plastyczności, zwłaszcza gdy popatrzymy sobie np. na to, co widać w oknach, gdy śmigamy na pajęczynie, oraz na cienie rzucane przez różnorakie źródła światła. Można bez tego oczywiście żyć – tym niemniej Spider-Man 2 prezentuje się naprawdę dobrze. Warto jeszcze tylko nadmienić, że okazjonalnie zarejestrowałem problemy ze skalowaniem rozdzielczości, Sony jednak podobno już pracuje nad rozwiązaniem problemu.
To samo zresztą da się powiedzieć o remasterze pierwszego Horizona, tyle że tutaj jest jednak łatwiej zobaczyć różnice, choćby na metalowych pancerzach, które wyśmienicie „łapią” światło, czy to słońca, czy też z innych źródeł. Wrażenie robi również natura – przesączające się przez mgły błyski czy blask ognia. Zresztą twarze także świetnie wypadają – bardzo miękko, widać, że rozproszone światło dobrze się tutaj sprawuje, lepiej nawet niż u Pająków. W menu – w przeciwieństwie do przygód Moralesa i Parkera – jednak szału nie ma. Ot, znajdziemy tu opcje jakości Pro i wydajności Pro, ale bez żadnych szczegółów, mam zresztą wrażenie, że opisy tych ustawień pozostały z podstawowej wersji gry.
Jak widać, w tych tytułach para poszła przede wszystkim w grafikę i płynność. Ale jest też kwestia rozdzielczości – i tu dobry przykład stanowią starsze już No Man’s Sky i F1 24, które zyskały wspomnianą wcześniej obsługę 8K. W przypadku pierwszej produkcji mamy 30 fps-ów, druga zaś śmiga z 60 klatkami animacji na sekundę. Ponadto oczywiście F1 wspiera ray tracing w 4K, co tutaj generalnie prezentuje się jak na pececie: nie brakuje więc refleksów i odbić na karoseriach czy świetnie wyglądającego deszczu. No Man’s Sky zaś robi użytek z dodatkowej mocy obliczeniowej poprzez ulepszone oświetlenie z odbiciami o najwyższej jakości i lepszą okluzją otoczenia we wszystkich trybach. Oczywiście wspieranych gier jest więcej, znajdziecie je na blogu Sony.
Czy kupować?
Cóż, jeśli nie wiadomo, czy biec do sklepu, to na ogół ostatecznie portfel powie prawdę. A tym razem okazuje się ona dla Sony po prostu bolesna. W momencie debiutu PlayStation 5 kosztowało 2300 zł – tyle że mówimy o wersji z napędem optycznym. Sprawiedliwsze byłoby jednak porównanie PS5 Pro do PlayStation 5 Digital Edition, która została u nas wyceniona na 1850 zł. Co ciekawe, dziś – po czterech latach od premiery i dość znaczącym uderzeniu inflacji po drodze – nowsze wersje Slim obydwu wymienionych modeli PS5 są dostępne od ręki w cenach bardzo zbliżonych do tych z samego początku.
Jeśli nie chce się wam liczyć, to służę pomocą: PlayStation 5 Pro kosztuje ok. 1200 zł więcej od zwykłej wersji z napędem optycznym, w przypadku modelu bez „dziurki” na płyty różnica wynosi zaś jakieś 1600 zł. PS5 Pro zyskało zatem tytuł drugiej najdroższej konsoli w historii (pierwsze miejsce zajmuje premierowa edycja PS3). Ale to nie koniec, bo pozostała jeszcze wisienka na torcie, czyli napęd optyczny i „możliwość” dokupienia go osobno. Użyłem cudzysłowu, gdyż przez działania spekulantów nabycie tego gadżetu okazuje się bardzo trudnym zadaniem. Zresztą normalnie rzeczony napęd kosztował jakieś 500-600 zł, co już jest ceną, mówiąc oględnie, niezbyt atrakcyjną, a wraz z brakami towaru pojawiły się dodatkowe wzrosty cen i jeśli ktoś ma ochotę sprawić sobie to cudeńko, musi biegać po stacjonarnych sklepach z elektroniką i liczyć na fuksa, wykładając ok. 800 zł, lub pokusić się o jedną z nielicznych ofert online, gdzie uzupełnienie PS5 Pro o możliwość czytania płyt wiąże się z wydaniem… 1150 zł. Sumarycznie daje to więc 4000-4600 zł zależnie od opcji. Dramat.
Czy zatem kupować? Niestety PlayStation 5 Slim w wersji z napędem prezentuje się na tle mocniejszego brata o wiele atrakcyjniej pod względem stosunku możliwości do ceny. A za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można sobie np. sprawić pięć lat PS+ Essential i grać do upadłego w darmowe gry, które tam co miesiąc się pojawiają. Ray tracing jest tu ładny, a framerate wysoki – nie przeczę. Tyle że to wszystko okazuje się po prostu niewarte aż takiej kasy. Jeśli jednak PS 5 Pro odczuwalnie stanieje, a sytuacja z napędami wróci do normy, to wtedy będzie można śmiało kupować.
Cena: 3500 zł
Dostarczyło: Sony
SONY PLAYSTATION 5 PRO – PARAMETRY
CPU: x86-64-AMD Ryzen Zen 2 – 8 rdzeni, 16 wątków • GPU: AMD Radeon RDNA-based, 16,7 TFLOPS • Pamięć: 16 GB GDDR6, 2 GB DDR5, 2 TB SSD • Łączność: 2 × USB Type-A 10 Gbps, USB Type-C 480 Mbps, USB Type-C 10 Gbps, HDMI 2.1, Ethernet 1000 Mbit, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.1 • Inne: Sony Tempest 3D AudioTech, zasilanie wewnętrzne 390 W, gniazdo M.2 dla dodatkowego dysku, w zestawie kontroler DualSense, kable HDMI i USB Type-C, preinstalowana gra Astro’s Playroom • Wymiary: 388 × 216 × 89 mm • Waga: 3,1 kg
Ocena
Ocena
PlayStation 5 Pro to przede wszystkim dodatkowa moc obliczeniowa dla grafiki, spożytkowana na granie z ray tracingiem w nieosiągalnym do tej pory frameracie. Ponadto dostajemy mniejszą obudowę i większy dysk o pojemności 2 TB, napęd optyczny musimy jednak dokupić sobie osobno, i to za spore pieniądze. Biorąc ów fakt pod uwagę, wychodzi na to, że Pro jest dwukrotnie droższe od wersji Slim z wbudowanym napędem.
Plusy
- ładna i znacząco mniejsza od podstawowej wersji – gabarytami bliska edycji Slim
- skok wydajności pozwala grać z ray tracingiem w 60 fps-ach
- duży dysk
- drobne usprawnienia konfiguracji
- w niektórych grach nowa grafika robi naprawdę spore wrażenie
- obsługa ekranów 8K – ale to bardziej ciekawostka
- prosta konfiguracja i obsługa, dobra kultura pracy
Minusy
- absurdalnie wysoka cena na tle modeli podstawowych
- brak napędu…
- …i koszt jego ew. dokupienia, zwłaszcza teraz – jeśli w ogóle się uda
- brak podstawki do pionowego ustawienia w zestawie
- brak nowych gier na start konsoli – tylko ulepszenia istniejących tytułów
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.