25.09.2024, 13:19Lektura na 8 minut

Klawiatury gamingowe niczym nie zaskakują? Turtle Beach Vulcan II Max pokazuje, że jest inaczej [TEST]

Pod koniec kwietnia tego roku stało się jasne, że marka Roccat znika z rynku. Trudno tu jednak mówić o niespodziance – niemiecka firma została już jakiś czas temu przejęta przez Turtle Beach, porządki były więc kwestią czasu. Ich efektem są zaś odświeżone konstrukcje – już pod nową marką.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Ci, którzy śledzili markę Roccat w mediach społecznościowych, z pewnością zauważyli, że jej profile zmieniły nazwę na Turtle Beach PC. Cóż, trochę szkoda – dla mnie zresztą tym większa, że zawsze darzyłem tę markę sentymentem: dość powiedzieć, że myszkę z niebieskim logo pożegnałem ostatnio po ośmiu latach dzielnej służby. Świat jednak idzie do przodu, a zmiana szat stała się okazją, by zaprezentować szerszej publiczności akcesoria dla pecetów spod nowego znaku, m.in. testowaną tu klawiaturę.


Turtle Beach Vulcan II Max – klawiatura z wyższej półki

To urządzenie, które konkuruje z topowymi konstrukcjami Razera czy Corsaira. Jeśli ktoś ma alergię na modne ostatnio modele TKL lub mini, to z ulgą powita fakt, że w tym wypadku mamy do czynienia z konstrukcją pełnowymiarową. Obudowę wykonano z tworzywa i aluminium, prócz wszystkich standardowych klawiszy mieści ona również blok multimedialny z trzema przyciskami i pokrętłem audio.\

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Wzrok przyciągają na pewno niskoprofilowe nakładki na klawisze: są minimalistyczne, ograniczają się w istocie do wierzchnich części, odsłaniając wystające ponad powierzchnię metalowej płyty przełączniki. Powoduje to oczywiście, że te ostatnie jarzą się bardzo wyraźnie, rzucając światło na całą konstrukcję. Czy jest to fajne, czy nie, to oczywiście kwestia gustu – mnie się takie rozwiązanie podoba. Warto jednak w tym miejscu dodać, że Turtle Beach deklaruje również zgodność ze standardowymi nakładkami – jeśli ktoś więc chciałby zrobić „przemeblowanie”, to nic tutaj nie powinno nam stanąć na przeszkodzie.

 A skoro już przy przełącznikach jesteśmy – warto się przy nich zatrzymać na dłużej. Klawiatura robi użytek z „klikaczy” Titan 2 Optical Red. Mamy więc do czynienia z konstrukcją liniową i lekko obniżoną względem standardowych rozwiązań: skok wynosi w tym wypadku 3,6 mm, aktywacja z kolei następuje po przebyciu 1,4 mm i przyłożeniu nacisku 45 gramów. Producent chwali się fenomenalną trwałością na poziomie 200 mln naciśnięć i faktem „wstępnego nasmarowania stabilizatorów klawiszy”. Tyle że w praktyce… cóż, spodziewałem się chyba jednak czegoś więcej.


Klawiatura na co dzień

Klawisze pracują poprawnie, skok jest płynny – to nie ulega wątpliwości. Wrażenia płynące z pisania i grania nie stawiają jednak jakoś specjalnie wyżej konstrukcji Turtle Beach nad to, co mają do zaoferowania standardowe modele. Jest po prostu nieco lepiej. Na co dzień sprzęt sprawia też wrażenie przyjemnego i stabilnego – najbardziej chwieje się chyba spacja, aczkolwiek moim zdaniem nie jest to nic, co wykracza ponad standard.

Jak już wspomniałem, za sprawą odsłoniętej konstrukcji światło gra tutaj dużą rolę i jest znacznie bardziej intensywne niż u konkurencji. W codziennym użytkowaniu więc iluminacja ta może okazać się zbyt krzykliwa – klawiatura najlepiej więc sprawdza się i wygląda, gdy zastosujemy bardziej stonowane barwy. Wówczas już bezdyskusyjnie przyciąga wzrok i cieszy oko. Uwagę zwraca też co innego: to zastosowane przez producenta przełączniki z dodatkową diodą LED.

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Nie dotyczy to wszystkich klawiszy: tutaj do dyspozycji mamy grupę F1-F12 oraz te, które znajdują się nad kursorami plus przycisk Windows. Po naciśnięciu Fn w ich przypadku wewnątrz przełącznika zapala się druga dioda, dzięki czemu znacznie łatwiej dostrzec alternatywną funkcję klawisza – od razu też widzimy, gdzie szukać takich opcji na klawiaturze. Mało tego, ta dodatkowa iluminacja jest też zależnie od roli klawisza konfigurowalna, często więc mamy dodatkowy wpływ na to, jak nasz sprzęt działa i wygląda. Tutaj uwagę zwracają choćby Print, Scroll i Break, które są pewnego rodzaju wskaźnikami stanu naszego peceta: ich barwa pokazuje, jak bardzo obciążone są CPU, GPU i RAM. Super sprawa! Niestety, przy tej okazji od razu muszę też jednak zganić nowy software.


Oprogramowanie Turtle Beach

Nim jednak napiszę, o co chodzi, słowo wstępu. Vulcan II Max istnieje w dwóch edycjach: jako wcześniejszy, wydany jakiś czas temu sprzęt marki Roccat i jako późniejszy, testowany tutaj model, już w szatach Turtle Beach. Jak się okazuje, każdą z tych edycji znajdziemy na stronach producenta, różnią się zaś przede wszystkim tym, że obsługuje je inny software. Pierwszy wymieniony model działa z Roccat Swarm (a przynajmniej tam odsyła nas witryna), drugi zaś korzysta z Turtle Beach Swarm II, czyli kolejnej, powstałej pod auspicjami nowego włodarza edycji oprogramowania. Warto o tym pamiętać, gdyż o pomyłkę wbrew pozorom nietrudno – wspomniane witryny produktowe są bliźniaczo podobne, a na słowo „Roccat” w tytule, gdy reszta nazwy i wygląd sprzętu się zgadzają, niektórzy mogą nie zwrócić uwagi.

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Wracając jednak do samego softu: cóż, widać, że to początki. Szczególnie już w sekcji Smart Key Manager, gdzie konfigurujemy sobie opisane wcześniej opcje. Co tu dużo mówić – to, co tam znajdziemy, niekoniecznie pokrywa się z dostępnymi w przypadku Vulcana II Max klawiszami. Wygląda to trochę tak, jakby Swarm II wyświetlał ustawienia częściowo pochodzące z innej klawiatury, mamy bowiem dostęp do tak osobliwych opcji, wyświetlanie statusu… nieobecnego tutaj akumulatora urządzenia. To wyraźnie pokazuje, że Turtle Beach najprawdopodobniej wypuściło niewłaściwą lub nieprzetestowaną wersję oprogramowania, co siłą rzeczy negatywnie rzutuje na funkcjonalność sprzętu. Przy okazji zauważyłem również coś innego: w oprogramowaniu mamy dostęp do pięciu profili, które zapisują się w wewnętrznej pamięci urządzenia. Widoczne skróty klawiszowe pozwalają jednak wywołać jedynie pierwsze cztery z nich – piąty włączymy jedynie korzystając ze Swarm II.

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Ta osobliwa podstawka pod nadgarstki

Na osobny akapit zasługuje podstawka pod nadgarstki, której brak niezmiennie trafia do minusów w podsumowaniach recenzji. Tutaj jest – i to jaka! To giętkie, trochę przypominające silikon tworzywo, do tego spod spodu ożebrowane, co pozytywnie wpływa wygląd. Proces instalacji jest prosty: wystające z krawędzi podpórki „zęby” wkładamy w otwory w obudowie urządzenia. Klawiaturę możemy śmiało przesuwać po biurku bez obawy, że podstawka się odczepi. Stanie się to jednak oczywiście, gdy złapiemy za róg tej ostatniej i pociągniemy – nawet w tym wypadku jednak nie wyskoczy ona zupełnie.

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Co ciekawe, wspomniane otwory mocujące wyposażono w diody LED. Efekt jest bardzo ciekawy: światło „przesącza się” przez tworzywo, rozświetlając całą podstawę pod nadgarstki. Siłą rzeczy iluminacja jest wyraźniejsza przy krawędzi klawiatury, całość jednak wygląda naprawdę atrakcyjnie. Ogółem mamy tutaj 16 stref, które możemy sobie skonfigurować wedle uznania – czy to ręcznie, czy to korzystając z dostępnych w ustawieniach sprzętu schematów. Ponownie też najlepiej sprawdzają się tutaj stonowane barwy lub mała jasność: jarząca się „na całego” podpórka wieczorami po prostu odciąga uwagę od ekranu. Warto mieć na uwadze również to, że kiedy wybierzemy kolor podstawki na znacząco różny od barwy klawiszy, to na tych ostatnich zauważymy „przesączającą się” przy ich krawędzi iluminację podpórki. Ogólnie jednak doceniam tę koncepcję: dzięki temu klawiatura jako całość wygląda atrakcyjnie, my zaś mamy kolejny pretekst, by zanurkować w ustawienia sprzętu i dostosować wygląd naszego biurka.


Turtle Beach Vulcan II Max – podsumowanie

To ciekawe, pod wieloma względami bardzo oryginalne, ale też trochę nierówne urządzenie. Na pewno docenią je fani nietuzinkowych klawiatur, które pozwalają popracować nie tylko nad konfiguracją sprzętu, ale i szeroko dostosować jego wygląd. Niestety, wyraźnie widać, że piętą achillesową Vulcana II Max jest oprogramowanie – pozostaje mieć nadzieję, że Turtle Beach jednak coś w tej kwestii zrobi, bo na ten moment pozostawia ono wrażenie chaosu i rzutuje na funkcjonalność sprzętu. A ten ostatni, patrząc wyłącznie przez pryzmat hardware’u, zły przecież w żadnym razie nie jest. Ale bez wątpienia drogi, mam graniczące z pewnością podejrzenie, że kwota 1000 zł jednak ograniczy grono odbiorców.

Turtle Beach Vulcan II Max
Turtle Beach Vulcan II Max

Cena: 1000 zł

Dostarczył: Turtle Beach

TURTLE BEACH VULCAN II MAX – PARAMETRY

Dodatkowe klawisze: brak • Programowalne klawisze: wszystkie za wyjątkiem Fn i Windows (w ramach warstw) • Sposób podłączenia: kabel 2 x USB-A • Długość kabla: 180 cm • Przełączniki: Titan 2 Optical Red, fabrycznie nasmarowane stabilizatory, skok 3,6 mm, aktywacja 1,4 mm, nacisk 45 g, trwałość 200 mln naciśnięć • Podkładka pod nadgarstki: z półprzezroczystego tworzywa, elastyczna, doczepiana • NKRO: pełne • Inne: podświetlenie RGB (w tym podstawka), 24 klawisze smart z podwójnym podświetleniem, oprogramowanie Swarm II, dwustopniowe nóżki, panel z pokrętłem głośności i przyciskami multimedialnymi, wbudowana pamięć na 5 profili • Wymiary: 463 × 236 × 33,5 mm • Waga: 1,3 kg

Ocena

To najbardziej wybajerzony model klawiatury w ofercie Turtle Beach i zarazem delikatne odświeżenie tego, co jakiś czas temu miał Roccat. Sprzęt wyróżnia się oryginalną, atrakcyjną dla oka formą, jak również unikatowymi możliwościami i ciekawymi opcjami konfiguracji. Szkoda, że producent nie przysiadł nad oprogramowaniem – to jednak jeszcze da się naprawić.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • oryginalny wygląd
  • szerokie możliwości konfiguracji
  • wygodna
  • przełączniki optyczne i ich trwałość
  • jakość wykonania
  • pomysł z podwójnym podświetleniem klawiszy funkcyjnych naprawdę ułatwia życie
  • wygodna, oryginalna i dzięki podświetleniu fajnie wyglądająca podstawka pod nadgarstki
  • jak komuś nie pasują standardowe nakładki na klawisze, to może jest bez przeszkód zmienić
  • kabel w oplocie
  • dwustopniowe nóżki
  • nasmarowane stabilizatory

Minusy

  • po wspomnianym smarowaniu spodziewałem się jednak trochę więcej
  • podłączenie przez dwie wtyczki USB
  • niedopracowany, chaotyczny software
  • droga
  • w określonych okolicznościach podświetlenie podstawki „przesącza się” na klawisze w najniższym rzędzie
  • w zasadzie to samo, co miał Roccat jakiś czas temu


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów634

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze