Xiaomi 14T Pro – test. Solidny, wydajny smartfon do zadań specjalnych i codziennego użytku
Nowy flagowiec Xiaomi może poszczycić się nie tylko wysoką wydajnością i porządną, szczelną konstrukcją, ale też aparatem robiącym naprawdę dobre zdjęcia.
Już na wstępie podkreślę, że testowany smartfon zdecydowanie da się zaliczyć do grona tych z górnej półki, o czym poświadczyć może zarówno jego jakość, jak i cena. Jeśli jednak jesteśmy skłonni wysupłać cztery tysiące złotych, w zamian otrzymamy sprzęt, który powinien nam dobrze służyć przez co najmniej kilka najbliższych lat.
Prosty, acz elegancki
Pierwszym wnioskiem, jaki przyszedł mi na myśl po wzięciu Xiaomi 14T Pro do ręki, było to, że kawał z niego smartfona. I nie chodzi o sam rozmiar – pod tym kątem sztandarowa propozycja marki nie odbiega zbytnio od obecnych branżowych standardów. Urządzenie sprawiło wrażenie masywnego i solidnego, a spędzony z nim tydzień tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że takie też jest w rzeczywistości. Producent chwali się, że aluminiowa rama okalająca konstrukcję wytrzyma naprawdę wiele, ale biorąc pod uwagę cenę telefonu, wolałem nie testować jego odporności osobiście i postanowiłem uwierzyć Xiaomi na słowo.
zdjęć
Co do fizycznych przycisków te na obudowie znajdziemy jedynie dwa, oba z prawej strony. Pierwszy z nich, podwójny, służy do regulacji poziomu głośności, drugi zaś w domyśle pozwala włączyć lub odblokować telefon. Wysuwana tacka mieszcząca dwie karty nano-SIM została ulokowana na spodzie smartfona, razem z gniazdem USB-C umożliwiającym jego ładowanie oraz głośnikiem.
Jako że do testów dotarł sprzęt w kolorze niebieskim, z poczucia obowiązku podkreślę, iż plecy urządzenia mają tendencję do zbierania śladów po palcach. Choć plamy nie są przesadnie widoczne, i tak możemy zapobiec ich powstawaniu poprzez skorzystanie z etui ochronnego załączonego w zestawie.
zdjęć
Sporą część tyłu Xiaomi 14T Pro zajmuje aparat. Choć obiektywy zauważalnie wystają z obudowy, smartfon możemy bez problemu położyć na płaskiej powierzchni i korzystać z niego w ten sposób, jako że nie buja się on pod wpływem dotyku jak stara łajba w trakcie sztormu.
W skrócie: urządzenie charakteryzuje się prostym, uniwersalnym wyglądem, który nie wyróżnia go przesadnie na tle konkurencji. Dla jednych będzie to wadą, dla innych zaletą, jednakże to nie walory estetyczne mają zachęcić do kupna 14T Pro. Największymi atutami telefonu są jego wydajność oraz aparat, a więc to na nie wypada zwrócić szczególną uwagę.
Moc w zapasie
Pobrałem więc Wild Life w wersji Extreme i tutaj już 14T Pro musiał się wysilić, aby utrzymać klatkaż na zadowalającym poziomie. Test zakończył się z wynikiem średnio 25 fps-ów na sekundę oraz punktacją na poziomie 4190, co oznacza, że twór Xiaomi radzi sobie lepiej od m.in. iPhone’ów 15 Pro, Samsungów Galaxy S24, niemniej ustępuje nieco swojemu starszemu bratu – Xiaomi 14.
Nie omieszkałem również skorzystać z okazji, aby sprawdzić, jak smartfon radzi sobie pod dłuższym obciążeniem i czy wskaźnik poziomu naładowania baterii w takich sytuacjach nie rozpoczyna przyspieszonego odliczania do zera. Zdecydowałem się na Wild Life Stress Test, czyli w zasadzie uruchomienie tego samego, trwającego nieco ponad minutę, benchmarku 20 razy pod rząd. Zauważalne spadki płynności zaczęły występować w okolicach 13.-14. okrążenia, wtedy też urządzenie odrobinę się rozgrzało, a temperatura w jego środku w szczytowym momencie dobiła do 46°C. W przypadku krótszych testów temperatura utrzymywała się zazwyczaj na poziomie 23-24°C, a więc nie dawała się ani trochę we znaki.
zdjęć
Oczywiście benchmarki przygotowane tylko po to, aby wycisnąć siódme poty ze sprzętu, to jedno, a praktyczne wykorzystanie mocy urządzenia to drugie. Z tego też powodu postanowiłem zagłębić się w odmęty internetu i poszukać gry, która byłaby w stanie wykorzystać pełen potencjał 14T Pro. Po przewertowaniu kilku zestawień i wątków na Reddicie wybór padł na Genshin Impact (proszę nie oceniać).
zdjęć
Przy ustawieniu detali na wysokie i podbiciu limitu klatek do 60, co poskutkowało wyświetleniem komunikatu, że telefon sobie z tym wszystkim nie poradzi, okazało się, iż nowy Xiaomi nie ma z dziełem MiHoYo najmniejszych problemów. Niezależnie od lokacji wskaźnik klatek wyświetlał stałą liczbę, która nie spadała nawet w trakcie walki. Równie istotny jest fakt, że przez 30 minut spędzonych z grą smartfon nie nagrzał się tak, jak w przypadku wspomnianego w poprzednim akapicie benchmarka Wild Life Stress Test. No i bateria – tej spadło ok. 7%, co oznacza, że na 14T Pro pogramy sobie całkiem długo na jednym ładowaniu.
Wysokiej klasy zdjęcia
Na osobną pochwałę zasługuje aparat. Xiaomi 14T Pro został wyposażony w potrójny obiektyw Leica Summilux o pięciu ogniskowych. Pierwszy z nich, główny, to Leica 50 Mpix z matrycą Light Fusion 900 i przesłoną ƒ/1,6. Oprócz tego na plecach telefonu znalazło się miejsce na obiektyw ultraszerokokątny Leica 12 Mpix oraz teleobiektyw Leica 50 Mpix.
Robione za pomocą 14T Pro zdjęcia wychodzą ostre, nawet w niezbyt oświetlonych miejscach, a spora w tym zasługa pięciu ogniskowych i czujnika Light Fusion 900. Jako że przyszło nam żyć w czasach takich, a nie innych, nie mogło przy tym zabraknąć zestawu funkcji z „AI” w nazwie – AI Portrait oraz AI Film, które nie tylko pomagają wykonywać lepsze zdjęcia i filmy, ale też wspierają nas w trakcie ich obróbki.
zdjęć
Oprócz tego aparat oferuje dość standardowe opcje takie jak rozmycie tła, wyostrzenie ruchu oraz samowyzwalacz. W tym miejscu wypada również wspomnieć o tym, że możemy w swobodny sposób przełączać się pomiędzy dwoma stylami zdjęć, Leica Vibrant oraz Leica Authentic, a do naszej dyspozycji oddany został także zestaw kilkunastu filtrów.
Co zaś tyczy się wideo, smartfon pozwala przechwytywać obraz maksymalnie w 8K, jednakże w tym przypadku jesteśmy ograniczeni do 30 fps-ów, więc jeśli chcemy nagrywać w 60 klatkach na sekundę, musimy zbić rozdzielczość. Xiaomi zaś zachęca nas do skorzystania z trybu MasterCinema oferującego filmy z lepszym odwzorowaniem kolorów i wyższym kontrastem między nimi, aczkolwiek odbywa się to kosztem płynności.
A co z wyświetlaczem, baterią i resztą parametrów?
Ano właśnie – wyświetlacz. I pod tym względem flagowy zawodnik Xiaomi nie ma powodów do wstydu, choć muszę przyznać, że diametralnych różnic między 14T Pro a nieco tańszymi telefonami na tym polu nie dostrzegłem. Recenzowany sprzęt został wyposażony w dotykowy ekran AMOLED o przekątnej 6,67″, wysokiej rozdzielczości 2712 × 1220 oraz częstotliwości odświeżania 144 Hz. Świetnie odwzorowuje on kolory, obsługuje HDR, a obraz wyświetla ostry jak żyleta. Pozytywny odbiór jeszcze bardziej potęguje fakt, że ramki okalające rzeczony ekran są niezwykle wąskie.
Jeśli chodzi o baterię, ta ma pojemność na poziomie 5000 mAh, „tankuje się” ją zaś błyskawicznie – o ile zaopatrzymy się w odpowiedni sprzęt, jako że w zestawie z telefonem znajdziemy jedynie złącze USB-C. Xiaomi 14T Pro posiada opcję szybkiego ładowania przewodowego 120 W lub bezprzewodowego 50 W, dzięki czemu już kilkanaście minut „na kablu” lub bez niego pozwoli nam cieszyć się urządzeniem przez sporą część dnia.
Wspomniałem już o tym, że na pokładzie telefonu znalazł się procesor MediaTek Dimensity 9300+ oraz układ graficzny Immortalis-G720 MC12. Ich dopełnienie stanowią 12 GB pamięci RAM oraz 512 GB lub 1 TB pamięci masowej i, tak jak podkreśliłem wcześniej, sprzęt jest niezwykle wydajny. Mimo że w trakcie benchmarków miewał kłopoty z odprowadzaniem ciepła podczas dłuższej pracy, to w trakcie gry problemu tego na szczęście nie zaobserwowałem.
Co jeszcze warto wiedzieć o Xiaomi 14T Pro
Na smartfonie znalazła się 14. wersja Androida, producent obiecuje zaś co najmniej cztery aktualizacje systemu oraz pięć lat wypuszczania poprawek bezpieczeństwa. Nie zabrakło również autorskiej nakładki HyperOS i chciałbym osobiście zamienić kilka słów z osobą, która uznała, że podział paska zadań na dwie wywoływane osobno sekcje (powiadomienia i ustawienia) to dobry pomysł. Ogólnie jako fan czystego Androida jestem wyczulony na wszelkiej maści „atrakcje” i „udogodnienia”, jakie producenci nierzadko wpychają do swoich wariacji OS-a, a akurat ta znajdująca się na pokładzie Xiaomi 14T Pro posiada ich dość sporo. Ba, w HyperOS-ie znajdziemy nawet funkcje bazujące na sztucznej inteligencji, takie jak zamiana mowy na tekst w dyktafonie, podsumowanie dokumentów czy transkrypcja lub tłumaczenie na żywo. Na plus wypadają za to preinstalowane aplikacje, a w zasadzie ich niewielka liczba. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby niechciane programy usunąć, co również zaliczę do zalet.
Przed przejściem do podsumowania wypada wspomnieć jeszcze o innych dość istotnych elementach testowanego smartfona, takich jak czytnik linii papilarnych (umieszczony w dolnej części ekranu) oraz opcje łączności (5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4 z opcją podpięcia dwóch urządzeń jednocześnie, NFC). Co więcej, dzieło Xiaomi może pochwalić się certyfikatem IP68 poświadczającym o pyłoszczelności i wodoszczelności sprzętu. A jeśli chcemy trzymać się jak najdalej od niebieskiego światła, z pewnością ucieszy nas to, że 14T Pro otrzymał odznaczenie TÜV Rheinland Low Blue Light (oraz TÜV Rheinland Circadian Friendly i TÜV Rheinland Flicker Free, pełen zestaw).
No i dźwięk – w tej kwestii napiszę jedynie tyle, że ten telefon zdecydowanie nie zastąpi nam porządnego sprzętu audio, aczkolwiek zważywszy, iż czasy słuchania muzyki bezpośrednio z głośnika smartfona mam już dawno za sobą, nie uznam tego za ogromną wadę. Tę zaś stanowi zgoła co innego, o czym napomknąłem już we wstępie i co wcale nie jest bezpośrednią częścią flagowca Xiaomi. Mowa tu o cenie, jako że testowana przeze mnie wersja 14T Pro z 1 TB pamięci wewnętrznej kosztuje 4499 zł. Za model z mniejszą pojemnością na aplikacje i pliki zapłacimy co prawda pół tysiąca mniej, jednakże i tak jest to niezwykle wysoka kwota. Czy adekwatna do jakości i oferowanych możliwości? Szczerze powiedziawszy – polemizowałbym.
I nie zrozumcie mnie źle, 14T Pro to naprawdę świetny telefon. Wysokiej klasy wyświetlacz, solidna konstrukcja i aparat robiący zdjęcia, których nie wstyd pokazać znajomym – to wszystko jest obecne we flagowcu Xiaomi, jednakże podobne doznania możemy otrzymać za połowę ustalonej przez producenta ceny i z tego względu poleciłbym wypatrywać opisywanego smartfona na promocjach. Jeśli uda się nam zmieścić z zakupem w przyzwoitej kwocie, z pewnością go nie pożałujemy.
Cena: 4499 zł
Dostarczyło: Xiaomi
XIAOMI 14T PRO – PARAMETRY
System: Android 14 + Xiaomi HyperOS • Procesor: MediaTek Dimensity 9300+ • Grafika: Immortalis-G720 MC12 • Ekran: AMOLED, 6,67″, 2712 × 1220, jasność do 4000 nitów, 144 Hz • Pamięć: 12 GB RAM-u, 512 GB lub 1 TB pamięci na dane • SIM: 2 × nanoSIM • Komunikacja: 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4, NFC, GPS, GLONASS • Akumulator: 5000 mAh, szybkie ładowanie HyperCharge, moc ładowania przewodowego 120 W, moc ładowania bezprzewodowego 50 W • Aparat tylny: Leica Summilux, 50 MP + 50 MP + 12 MP, ƒ/2.2 1/3.06″, FOV 120° (12 MP), ƒ/1.6 1/1.31″, FOV 85° (50 MP) • Aparat przedni: 32 MP, ƒ/2.0 1/3.4″, FOV 80.8° • Czujniki: akcelerometr, światła, żyroskop • Inne: certyfikaty IP68, TÜV Rheinland Low Blue Light, TÜV Rheinland Circadian Friendly, TÜV Rheinland Flicker Free • W zestawie: etui ochronne, igła do tacki SIM, kabel USB typu C, informacje dotyczące gwarancji, skrócona instrukcja użytkownika, środek osuszający • Wymiary: 161 × 76 × 9 mm • Waga: 209 g
Ocena
Ocena
Xiaomi 14T to kawał porządnego sprzętu i tym bardziej szkoda, że towarzyszy mu wysoka cena. Pierwszoligowy wyświetlacz, wysoka wydajność i świetny aparat – pod kątem jakości wykonania smartfonowi Xiaomi można zarzucić naprawdę niewiele, aczkolwiek wrażenia z jego odbioru w moim przypadku zepsuła nakładka systemowa HyperOS.
Plusy
- naprawdę czuć, że obcujemy z solidnym sprzętem
- świetny wyświetlacz AMOLED
- wysoka wydajność w grach i w trakcie standardowego użytkowania
- pyłoszczelność i wodoszczelność (aczkolwiek ta druga jest niepełna, więc nie radzę szarżować)
- dobrej jakości zdjęcia, również te robione w nocy
- szybkie ładowanie i długi czas pracy baterii
Minusy
- cena, cena i jeszcze raz cena
- nakładka Xiaomi HyperOS jakoś mnie nie urzekła
- brak ładowarki w zestawie (niby wynika to z unijnych przepisów, jednak w momencie wylądowania telefonu w sprzedaży jeszcze nie obowiązywały)
- brak gniazda mini-jack
Czytaj dalej
Swoją przygodę z grami komputerowymi rozpoczął od Herkulesa oraz Jazz Jackrabbit 2, tydzień później zagrywał się już w Diablo II i Morrowinda. Pasjonat tabelek ze statystykami oraz nieliniowych wątków fabularnych. Na co dzień zajmuje się projektowaniem stron internetowych. Nie wzgardzi dobrą lekturą ani kebabem.