Endgame’em w Diablo 4 trudno się dziś znudzić. Sezon 6. to kawał dobrego contentu od Blizzarda
Jaki jest cel grania w endgamie? To coś w sam raz dla ludzi chcących czuć się coraz silniejszymi, kroczek po kroczku, cyferka po cyferce doszlifowywać build swojej postaci oraz mierzyć się z jeszcze trudniejszymi wyzwaniami, których w Diablo 4 znajdziemy wcale niemało.
Endgame, czyli cel
Dla porządku przypomnijmy, co dotychczas robiło się w tej fazie rozgrywki: zabijało mniejszych bossów, zbierało z nich materiały do przyzywania większych bossów, następnie zabijało tych drugich i modliło o to, żeby wyrzucili nam ten konkretny wymarzony przedmiot w jak najlepszej wersji. W wolnych chwilach czyściło się piekielne hordy (czyli areny z prawdziwymi tłumami przeciwników) i gromadziło walutę służącą do tzw. masterworkingu, czyli punktowego podnoszenia parametrów naszych itemów.

Przed etapem masterworkingu bronie i opancerzenie należało jeszcze „dopalić” dodatkowymi atrybutami, co odbywało się losowo, więc stanowiło skuteczny odsysacz naszej kolekcji złota i zasobów. Najważniejsze jednak były itemy uberunikatowe, wypadające masakrycznie rzadko i wręcz niedorzecznie wzmacniające nasze postacie. Sam dostąpiłem zaszczytu zdobycia ubera po jakichś 200 zabiciach najsilniejszego wtedy bossa w grze – Duriela. Bawiło mnie to zadziwiająco długo, ale z perspektywy czasu okazało się dość płaskim grindem i gapieniem się na maszynę losującą. Od nowego sezonu ów proces uległ wielkiej zmianie – owszem, trzeba mieć niekiedy trochę farta, lecz taką naprawdę frustrującą randomowość jesteśmy w stanie w niemal 100% wyeliminować. I tak właśnie powinien wyglądać endgame!
Zmiany w szlifowaniu
Najsilniejsze unikaty dostały nową etykietkę przedmiotów mitycznych, mają osobny kolor i jeśli zniszczymy je u kowala, otrzymamy walutę, za którą albo kupujemy innego „mythica”, albo dokładamy runy, aby wytworzyć konkretne cudeńko u pani jubilerki.
Zaraz, jakie runy? Ano tak, w nowym sezonie w grze pojawiły się takowe i wprawdzie nie ma żadnej kostki do ich łączenia, ale da się je wkładać do dwuslotowych itemów na miejsce klejnotów. Jedna runa to katalizator, druga – efekt, np. katalizatorem może być zużycie określonej ilości jakiegoś zasobu (chociażby many), a efektem podniesienie poziomu zdrowia o 20% na sześć sekund. Te tzw. słowa runiczne to ciekawy dodatek do gry, który ma spore znaczenie dla naszego builda. Niestety rzeczone runy wypadają frustrująco rzadko i jest ich od cholery, a trafienie tej konkretnej graniczy z cudem. Ponadto do wyrobienia przedmiotów mitycznych potrzeba całej masy takowych kamulców, więc kanał trade przygnieciony został ofertami ich kupna i sprzedaży. Ja to akurat lubię, bo produkcja zaczęła tętnić życiem, a na dodatek trafiają się pozytywni wariaci odpalający nam wszelakie skarby za darmo, tak po prostu. Tak – nawiązałem przy okazji sporo nowych przyjaźni!

Progres, ale inaczej
Ogromne zmiany przeszedł cały system progresji. Aktualnie maksymalny poziom postaci to 60. i od tego momentu zaczyna się levelowanie paragonów, których z kolei jest aż 300. Koniec ze zdobywaniem punktu paragonu cztery razy na poziom – teraz wreszcie wyraźniej widać, ile nam brakuje do kolejnego punktu, i wszystko ogarnia się dużo bardziej intuicyjnie.
Za tą nowością idzie też przebudowanie paragonów, gdzie nadal jeden punkt paragonu to odblokowanie jednego poletka na ogromnej planszy, ale mocno podkręcono siłę owych poletek, więc wreszcie czujemy, że zmiany w paragonach przekładają się na rozgrywkę. Modyfikacjom uległy również glify, czyli kamyczki układane na specjalnych polach paragonowych plansz. Od teraz nie levelujemy ich w klasycznych lochach, a jedynie w Dołach (ang. The Pit) – planszach o wyśrubowanym poziomie trudności, gdzie ostatni, 150 poziom, to osiągnięcie ostateczne, wymagające setek, a może i ponad tysiąca godzin gameplayu. W każdym razie Doły są losowe, więc grindowanie glifów idzie dużo przyjemniej niż bieganie w kółko po tych samych korytarzach.
Doły służą od teraz również do odblokowywania wyższych poziomów trudności (osiem zamiast zamiast dotychczasowych czterech) i to także świetna zmiana, bo Katedrę Światła (wymaganą dotychczas do podbicia poziomu świata na trzeci) potrafię narysować z pamięci. Uproszczono z kolei system podziału przedmiotów – obecnie są one albo normalne, albo starożytne. Te drugie wypadają tym częściej, im wyższy stopień wyzwania wybierzemy. Nieskomplikowane, jasne i przyjemne.

Starożytne itemy zawsze mają przypisane do swoich parametrów gwiazdki – od jednej do czterech. Trafienie oręża z maksymalną liczbą wspomnianych symboli sprawia, że natychmiast czujemy przyjemny dreszcz, bo to gwarancja mocno podbitych statystyk. Oczywiście da się też trafić na mało użyteczne śmieci, ale od teraz od razu wiemy, że generalnie polujemy na gwiazdki, więc milej się farmi, zwracając uwagę w pierwszej kolejności na ich liczbę, a nie czytając opis każdego przedmiout od góry do dołu jak dotychczas.
W ramach obniżania losowości endgame’u w nowym sezonie pojawiły się opale, zwiększające na pół godziny prawdopodobieństwo upuszczania przez przeciwników konkretnych rzeczy. Owe minerały zbieramy głównie podczas eventów, bijemy obstawę bossa, potem jego samego, a następnie nurkujemy w portal i czyścimy losowy loszek. Opale to podstawa farmingu, bo dzięki nim możemy się skoncentrować np. na przedmiotach albo na materiałach do craftingu. Dobry pomysł ze strony autorów, gdyż pozwala nam kierunkować efekty naszej pracy… tzn. zabawy w endgamie.
Farmienie celowe
Vessel of Hatred jeszcze mocniej eliminuje losowość. W nowym zajęciu o nazwie Undercity sami wybieramy, co (z grubsza) wypadnie nam z końcowej skrzynki, oraz dodajemy dopalacz wpływający na właściwości zdobywanych przedmiotów, np. decydujemy, że znajdowane elementy pancerza mają mieć na sobie przede wszystkim aspekty defensywne. Megaprzydatne, gdy chcemy wylevelować (albo odblokować) szybko jakiś aspekt, bo każdy „zmielony” u kowala przedmiot dodaje swój aspekt do naszej kolekcji lub go w niej wzmacnia.
Undercity wprowadza fajną, acz nerwową mechanikę – ograniczenie czasowe na przejście trzech pięter loszku i napełnienie czterostopniowego paska naszego dostrojenia. Natykamy się zarówno na stwory dodające nam sekundy zapasu, jak i na eventy zapełniające pasek. Generalnie trzeba się strasznie spieszyć, pomijać małe monstra, skupiać się na elitach i gnać przed siebie na złamanie karku. Ale nagrody na koniec są takie, że zdecydowanie warto.

Wraz z dodatkiem zyskujemy też Mroczną Cytadelę – pierwszy w historii Diablo 4 rajd, czyli aktywność dla kilku osób naraz (obowiązkowo!). A skoro musi być paru graczy, to i do gry dodano bardzo przydatne narzędzie – możemy teraz szukać towarzyszy do konkretnych skrzydeł Cytadeli (są trzy), a także do innych działań, np. do biegania do jakiegoś bossa. Fajne to i fajnie działa, ludzie się szybko znajdują, ale akurat w Cytadeli często nie mają pojęcia, co powinni robić, a to potrafi skutecznie podnieść ciśnienie.
Bo sama Cytadela wydaje się za trudna i zarazem za łatwa. Z jednej strony eksterminujemy bez problemu setki demonów, z drugiej trafiają się miejsca, gdzie mamy mało czasu na zrealizowanie zadania wymagającego współpracy. Przykład: para graczy zostaje przy portalu, druga para przez niego przechodzi, żeby coś przynieść, ale tylko ci pierwsi mogą ów portal z powrotem włączyć. Z powodu nieuchronnego zalewu półgłówków mamy już kilka petycji do Blizzarda, żeby się tam puknęli w głowę i pozwolili na solowanie rajdów, ale na razie szef gry nie ugina się pod żądaniami. Prawdę mówiąc, inaczej niż z kumplami w Cytadelę nie gram, bo jeden niepiśmienny random potrafi wywalić cały rajd. A ja wolę się relaksować, niż frustrować.
Spirytysta na topce
Vessel of Hatred przynosi też ze sobą nową klasę, nastawioną na czerpanie z natury. Zamiast jednak przytulać się do drzew i śpiewać piosenki, spirytysta, bo o nim mowa, sieje śmierć i zniszczenie na skalę dotychczas niespotykaną w Diablo 4. Autorom odpięły się wrotki przy projektowaniu tej postaci i ponad połowa najskuteczniejszych buildów w całej grze (tzw. S tier) to rozmaite odmiany właśnie spirytysty. Czekamy na wzmocnienia dla pozostałych bohaterów, gdyż aktualnie nie ma zbyt wielkiego sensu grać czymś innym. Dość powiedzieć, że każdy z tych buildów zabija w pojedynkę niemal każdego bossa w czasie poniżej jednej sekundy.
Czy w ogóle warto grać, skoro wszystko pada na strzał? No więc warto, bo jednak nie wszystko. Doły od poziomu 110. (a przypominam, że maksymalny to 150.) to męczarnia dla niezoptymalizowanego builda, zatem zawsze wisi tam gdzieś na końcu jakaś marchewka.
Mielimy zatem kolejne eventy, przerabiamy setki przedmiotów na materiały, zdobywamy waluty, rerollujemy parametry i cały czas wypatrujemy mitycznych artefaktów, najlepiej takich czterogwiazdkowych… Jest co robić, a gra wprowadza nas bardzo skutecznie w relaksujący zen, gdzie rozwalamy (nie przesadzam) tysiące demonów podczas jednego posiedzenia. Do tego tak dużo tu teraz zazębiających się aktywności, że nie znajdziecie żadnej oczywistej ścieżki, więc każdy gra trochę inaczej, ponieważ czego innego mu w danej chwili potrzeba. I to naprawdę fantastyczne, bo duuużo trudniej się teraz czwartym „Diabełkiem” znudzić.
Czytaj dalej
15 odpowiedzi do “Endgame’em w Diablo 4 trudno się dziś znudzić. Sezon 6. to kawał dobrego contentu od Blizzarda”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Po co marnować czas na Diablo 4, skoro jest PoE 2?
Po co płacić za grę która będzie darmowa?
Jeśli z chęci wsparcia projektu to spoko ale z early access zrobił się chwyt marketingowy.
Streamerzy na tym zarabiają ale dla zwykłych graczy rozsądnie byłoby poczekać niż zepsuć sobie wrażenia bugami.
Planuję sprawdzić ale hype mnie na szczęście nie złapał więc poczekam na finalny produkt i tylko na tym zyskam.
wolę zapłacić 30 dolarów za pełnoprawny produkt (bądź nawet poczekać te pół roku i mieć go za darmo), niż 350zł za produkt płytki i wybrakowany, który co rok dodatkowo będzie prosił o kolejne 150 (za płatne dodatki, które contentu mają mniej niż przeciętny sezon w PoE).
Nie mówiąc już o tym, że Blizzard stosuje taktyki rodem z bijatyk i wypuszcza nowy content ewidentnie zbyt mocny, aby zachęcić ludzi do kupna, jeżeli chcą pojawić się w rankingach bądź odfajkować jakieś nowe wyzwania.
PS. Czy pan redaktor na pewno chce się publiczne chwalić pracą z NFT? 😀
Fakt, że monetyzacja Blizzarda jest wstrętna i dodatek powinien być darmowy jeśli są skiny i battle pass ale przynajmniej przedpremierowe testy Diablo 4 były otwarte i darmowe.
testy diablo 4 trwały 2 dni, miały prolog + 1szy akt (10-15h gry?) i służyły do testów obciążeniowych serwerów, a nie właściwego szlifowania gry. Tutaj masz 30h kampanii + większość endgame’u, a devsi co kilka dni wypuszczają łatki z balansem / zmianami do rzeczy na które narzekają gracze. Blizz jak czegoś nie załata to od wielkiego dzwonu naprawi za kilka miesięcy w następnym sezonie.
Nie mówiąc już o tym, że takie krótkie testy nie pokazywały problemu z jakim boryka się gra – zerowym endgamem. Bo jak to sprawdzić, gdy dostępna wersja kończy się tak w 25%?
Nikt ci nie każe kupować 'połowy gry’ (która i tak ma więcej contentu niż całe diablo), możesz poczekać pół roku i grać za darmo. Ja się tutaj bawię lepiej niż w D4, i z tego co widzę nie jestem w tym jakimś rodzynkiem.
No ja doskonale wiem, że nikt nie każe. Mówiłem, że wolę poczekać. Kłótliwy ton zbędny bo wcale nie podważam twojego zdania i nawet się zgadzam.
Ile oferuje Poe 2 w obecnym stanie jeszcze się nie interesowałem więc dzięki za streszczenie.
Widziałem jedynie płatny early access na Steamie a gra ma być po premierze darmowa więc chciałem to podkreślić, że mimo faktu istnienia Poe 2 jeśli ktoś może poczekać to warto się wstrzymać z zakupem.
Niczego nie redaguję, więc nie jestem „panem redaktorem”.
A zajmuję się NFT, bo NFT to technologia. Obrażanie się na nią (albo dissowanie ludzi, którzy się nią zajmują) to tak jakby obrażać się na serwery dedykowane albo cyfrowe podpisy.
Aż ciężko uwierzyć, że to nie jest tekst sponsorowany. Mam wrażenie, że graliśmy w zupełnie inna grę.
Ludzi grających nie brakuje mimo, że to koniec sezonu, więc pewnie faktycznie grałeś w inną grę 🙂
Mam dwa wytłumaczenia tego artykułu:
1. Materiał sponsorowany, ale zapomnieli o tym wspomnieć (dlatego tę wersję raczej odrzucam)
2. Cubituss to zatwardziały fan D4 i tak go zabolało, że wszyscy przy okazji znakomitego PoE2 wytykają błędy przynudnawemu D4, że postanowił napisać artykuł o tym, jaka to nieprawda i jak to D4 jest świetne.
Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że D4 faktycznie stało się ciekawsze niż przez ostatnie 1,5 roku (choć tak nie jest, bo mam dodatek i grałem w 6 sezon) to żadne to wielkie osiągnięcie, by po 1,5 roku od premiery gra stała się choć trochę tak wciągająca, jak PoE2 już w early access. Ale tak wcale nie jest jest – D4 to nudna, za łatwa gra bez większych wyzwań z dziwnymi rozwiązaniami rodem z MMO. Blizzard był tak pewny swego, że olał fanów ciepłym moczem i od początku nie robił za wiele, by ich do siebie przekonać.
Zauważyłem coś niesamowitego – gracze PoE2 mówią najwięcej o D4 ze wszystkich graczy w ogóle. W życiu nie naczytałem się tyle o D4, ile na czacie ogólnym PoE2. I jest to zjawisko masowe. Co ciekawe w drugą stronę nie występuje w ogóle – na czacie w D4 nikt nie pisze W KÓŁKO o tym, jakie PoE2 jest do dupy.
Wnioski pozostawiam czytającym.
Materiał nie jest sponsorowany, jest wyrażeniem mojej opinii.
BTW jak widać gram w PoE2 i gdybym miał napisać moje pierwsze wrażenia po 10h, to napisałbym „za wolne, za ślamazarne, za mało dobrego sprzętu wypada”. Jak się komuś podoba to spoko, ale niech ten ktoś nie zabrania innym, żeby podobało im się coś innego.
Ludzie w POE2 pisza o diablo, bo to jest grupa graczy, ktora lubi h’n’s-e. Nie wiem co w tym dziwnego, ze fani tego gatunku przeszli do poe i tam dyskutuja na temat innej gry, ktora zawiodla ich oczekiwania. Jakby takie rzeczy byly w CoD na czacie to bym sie zdziwil.
I nikt nikomu nie zabrania tego, zeby sie cos innego podobalo. To tylko pokazuje jakie slabe masz pojecie o tym gatunku gier. To nie jest nawet obelga z mojej strony, zeby nie bylo. Baw sie jak chcesz i gdzie chcesz, ale nie pisz po prostu o tych grach bo widac ze nie rozumiesz o co w nich chodzi. Ja nie pisze recenzji piw czy win bo mam o nich marna wiedze.
Prawie dałem sie nabrać
Gość podobny artukuł napisał o drugim sezonie. Skad wy go wzieliście? 😀
A UOKiK nie kazał materiałów sponsorowanych oznaczać że są sponsorowane?