rek

Twórca Split Fiction broni EA. „Wylewa się na nich gó*no, na które nie zasługują”

Adam "Adamus" Kołodziejczyk
I jak tu nie lubić Josefa Fare… a nie, czekaj.

Electronic Arts to, delikatnie mówiąc, dość kontrowersyjna firma. Amerykański producent i wydawca gier przez lata swojej działalności wielokrotnie narażał się graczom z najróżniejszych powodów. Przede wszystkim EA ma na swoim sumieniu całkiem długą listę uśmierconych studiów. Ponadto do firmy przylgnęła łatka jednej z najbardziej chciwych korporacji w growym świecie, a sporą w tym rolę odgrywają chociażby dorzucane do gier wydawcy agresywne mikrotransakcje.

Jak się jednak okazuje, niektórzy wciąż próbują wziąć Electronic Arts w obronę. Jedną z takich osób został o dziwo szef Hazelight Studios, Josef Fares, który do tej pory raczej kojarzony był z wypowiedziami uderzającymi w antykonsumenckie praktyki, jakich m.in. dopuszcza się właśnie EA. Nie tak dawno twierdził na przykład, że nigdy nie stworzy gry-usługi i bardzo krytycznie wypowiada się chociażby o mikrotransakcjach w grach. Nie przeszkodziło mu to jednak udzielić wypowiedzi w newsletterze Knowledge, w której stwierdził, że na Electronic Arts wylewa się zbyt dużo krytyki.

Chcę oddać EA to, że naprawdę wierzy w wizję i ją popiera. Nigdy się nie wtrącają. Czasami myślę, że wylewa się na nich gó*no, na które nie zasługują. Nie wiem, jak współpracują z innymi, ale z nami jest super dobrze.

I być może faktycznie relacja między Hazelight a EA jest dobra, bo Fares potrafi postawić na swoim, a dodatkowo ma za sobą gry, które okazały się wielkim sukcesem sprzedażowym, tak więc nie ma co się dziwić, że Electronic Arts daje mu więcej swobody. Reżyser wspomina zresztą właśnie o tym aspekcie w dalszej części swojej wypowiedzi.

Czasami słyszę, jak wiele pretensji spada na wydawcę, ale myślę, że odpowiedzialność leży po obu stronach. Idealne połączenie to takie, gdy wydawca szanuje twórcę, a twórcę cechuje jasna wizja tego, co chce zrobić. Jeśli tak nie jest, istnieje ryzyko, że wydawca będzie przejmował coraz większą kontrolę.

Tutaj moglibyśmy przywołać chociażby burzliwą historię powstania Dragon Age: The Veilguard. Jak wiadomo, gra miała wcześniej inny tytuł, a koncepcja tego, jak miała wyglądać, wielokrotnie się zmieniała. Wiemy też, że EA pierwotnie chciało, by produkcja była grą-usługą i stwierdziło zresztą, że to właśnie brak elementów takiego typu gry doprowadził do kiepskiej sprzedaży The Veilguard. Jak więc tłumaczy dalej Fares, nie można dopuścić do sytuacji, w której wydawca zbyt mocno ingeruje w proces powstawania danej gry.

Wydawcy czasami popełniają błędy i podejmują głupie decyzje – »musimy to zrobić dla pieniędzy«. Dlatego mówię jasno: żadnych mikropłatności, żadnych skrzynek z łupami. Myślę, że bardzo ważne jest zrozumienie, iż pracujemy kreatywnie. Musimy popchnąć medium do przodu. Nie możemy wdrożyć tego gó*na i w Hazelight nigdy się to nie wydarzy.

Na pewno można zrozumieć to, co chce przekazać szef Hazelight Studios, ale wydaje się, że kluczem jest tu raczej to, iż Fares opowiada o tym wszystkim tylko z własnej perspektywy. Jeśli spojrzymy na wspomniane BioWare, to EA nie wygląda już na tak wspaniałego partnera. Niewątpliwie po tych słowach nieskazitelny wizerunek Faresa może nieco ucierpieć, w końcu, jak powiedziałem, trudno, by bronienie jednej z najbardziej znienawidzonych przez graczy firm spotkało się z jakąkolwiek aprobatą.

3 odpowiedzi do “Twórca Split Fiction broni EA. „Wylewa się na nich gó*no, na które nie zasługują””

  1. Nie wiem jakie relacje mają twórcy S/F z EA, ale niezłe banialuki facet opowiada. Akurat EA to wręcz słynie z uśmiercania wielkich marek poprzez nakaz wciskania do nich swoich „genialnych” biznesowych pomysłów. Tak było z Dead Spacem 3, C&C4, najnowszym BF-em, idiotyczną dystrybucją DLC do gier Bioware (dlc, które wcześniej wycieli z gier, w tym pamiętne fabularne zakończenie ME2) czy mikro w ALFIE nowego skate.

    • konfederacja 18 marca 2025 o 14:13

      Ale on przecież opowiada o swoich relacjach.

      „Nie wiem, jak współpracują z innymi, ale z nami jest super dobrze.”

      A w przypadku Hazelight EA w zasadzie poza wydaniem nic nie robi, więc studio robi od początku do końca grę po swojemu. Ale też pewnie EA żadnych dolarów do produkcji gry nie dokłada, więc się nie wtrąca. Pomagają małym studiom wydać ich gry i to wszystko.

  2. lukesawicki 18 marca 2025 o 14:41

    Ja się pytam, serio pytam. Ile wiemy o sytuacji „zabitych” spółek przed przejęciem przez EA. Bo może to sytuacja jak z Interplayem od Fallouta gdzie gry robili ludzie z pasją ale zerową wiedzą manadżerską i przepalali takie pieniądze że chyba po drugim Falloucie ledwo funkcjonowali.

Dodaj komentarz