Diablo III ? wrażenia z bety

Do tej pory trochę mi wstyd za to, ile godzin życia przegrałem w Diablo II. I to ledwie dotykając multiplayera, bo nigdy nie lubiłem tłuc się z innymi, a kumple farciarze zwijający mi rzadkości sprzed nosa doprowadzali mnie tylko do frustracji. Chyba z kilkaset razy widziałem więc Obozowisko Łotrzyc, wpisywałem “players 8” i ratowałem świat przed Demonicznymi Siłami Króla Ciemności, czy tam innym fantasy-bełkotem, który w serii Diablo nie jest aż tak ważny.
Podchodziłem więc do Diablo III z ogromnymi oczekiwaniami i starałem się jak najmniej wiedzieć o tej grze, żeby nie nakręcać sobie sztucznego hajpu i nie irytować wiadomościami o Blizzardowych pomysłach na “urozmaicenie rozgrywki”. Czyli, w zasadzie, na poprawianie ideału.
W każdym razie: przeszedłem betę kilka razy, chętnie powiem wam jak mi się podobało.
Jak tu słodko, jak tu ładnie
Pierwsze, co rzuca się w oczy to oczywiście grafika. Diablo III nie wygląda szałowo, nie wygląda zjawiskowo, nie wygląda nawet przepięknie – wygląda po prostu bardzo dobrze i ma szansę zestarzeć się tak wdzięcznie, jak poprzednia część serii. Ma to swoje plusy: dzięki temu, że nie ma megatekstur i kwantowej teselacji działa bardzo płynnie na sprzęcie, na którym niektóre z nowoczesnych gier potrzebują, na przykład, zmniejszania rozdzielczości do śmigania bez problemu.
Nie da się jednak ukryć, że w porównaniu z poprzednimi częściami serii klimat mocno ucierpiał. Nie jest ani mroczno, ani straszno, a wszystko wygląda jak skrzyżowanie Disneya z dowolną animacją od Burtona. Ba, obstawiałbym nawet bezpośrednio “Gnijącą Pannę Młodą” jako inspirację w kwestii kolorów (które są ciemne, ale mocno nasycone i wyraźne), a “Miasteczko Halloween” za podręcznik, z którego klejono modele stworów do ubicia. Grubasy ze szwami na plecach chodzące jakby na dwóch koślawych nóżkach i wyrzucające z siebie gigantyczne tasiemcopodobne stwory po śmierci? Przecież to po prostu Oogie Boogie. Całkiem przyjemnie wyglądają za to nowe wersje starych znajomych – gniazda nietoperzy strzelających piorunami naprawdę robią wrażenie, bo ciężko było sobie je w ten sposób kiedyś nawet wyobrażać.
Ogólnie nie jest jednak źle – Diablo III przerzuca serię w inną, bardziej baśniową stylistykę, która może tej akurat grze się nawet przysłużyć. Przy płytkiej fabule i koszmarnie zbudowanych postaciach wygłaszających co parę minut jakieś bzdurne komunały to właśnie bajkowo-burtonowata “pseudo-mroczność” może zbudować odpowiedni klimat, który w pełnej wersji ma szansę nawet rzeczywiście wciągnąć.
Beta jednak nie wciąga – jest oczywiście o wiele za krótka i kończy się dokładnie w tym momencie, kiedy zaczyna się rozkręcać. Nadaje się nawet na wersję demonstracyjną, bo zaostrza apetyt, a do tego wprowadza niemal wszystkie mechanizmy rozgrywki, jakich możemy spodziewać się w pełniaku. Problem w tym, że nie bardzo pozwala się tymi mechanizmami pobawić.
Coś to tak jakoś łatwo wszystko
Po dwudziestu minutach zabawy pierwszą postacią, barbarzyńcą, zacząłem się zastanawiać czy to rzeczywiście ma być takie łatwe, czy zaraz może się rozkręci. Chyba z godzinę później, kiedy utłukłem w minutę ostatniego bossa bety zrozumiałem, że coś tu chyba jest nie tak. Ani razu nie użyłem mikstury leczącej, ani razu nie umarłem, ani jeden moment nie sprawił mi trudności. Kiedy skończyłem zabawę piątą postacią i wróciłem do barbarzyńcy rozegrać jakiś szybki co-op okazało się, że jednak miałem rację: równie dobrze mógłbym biegać z zamkniętymi oczami, bo nic nie było w stanie mnie nawet dotknąć. Duet barbarzyńca i czarodziej przebiega przez te kilka lochów w ciągu kilku minut i nawet się nie zatrzymuje, bo nikt nie jest w stanie mu zagrozić.
Ale miejmy nadzieję, że dostępny w becie fragment to coś na kształt drogi do Krwawej Orlicy – wtedy można Blizzardowi totalne ogłupienie rozgrywki wybaczyć. Jeżeli jednak cała gra ma prezentować podobny poziom: będzie głośno po premierze, bardzo głośno. I “ogłupienie rozgrywki” ma tutaj też kilka dodatkowych znaczeń, niestety.
Zniknęły statystyki – teraz wszystko rozbija się o przedmioty i umiejętności. Rozdzielanie punktów zastąpiono skillami, które odblokowuje się w miarę zdobywania poziomów doświadczenia. Nie ma jednak drzewek rozwoju i tym samym ciężko o sensowne specjalizacje, chociaż mogę mieć tylko jakieś złudne wrażenie po kontakcie z bardzo ograniczoną ilością czegokolwiek w becie.
Dwa główne rodzaje umiejętności przypisane są do lewego i prawego przycisku myszy: lewy to atak podstawowy, który generuje coś na kształt many/energii potrzebnej do wykorzystania ataku specjalnego ustawionego pod prawym przyciskiem. Barbarzyńca ma na przykład trzy ataki podstawowe, a każdy z nich można ulepszyć pięcioma runami odblokowywanymi na kolejnych poziomach. Na przykład “Cleave” to uderzenie pod kątem, które zadaje trochę więcej obrażeń przeciwnikowi stojącemu na przeciwko i trochę mniej kilku dookoła, a po dodaniu runy “Rupture” wrogowie ubici w ten sposób eksplodują zadając przy okazji obrażenia wszystkim dookoła.
Korzystając z ataków podstawowych napełnia się wskaźniki energii, które u każdej postaci nazywają się inaczej – barbarzyńca napełnia “furię”, a szaman manę. Ataki dodatkowe zżerają ten wskaźnik, ale są silniejsze od zwykłych, albo przynajmniej bardziej bajeranckie: szaman może na przykład rzucić we wroga urną, z której wypadną bijące go pająki. Do tego wszystkiego dochodzą też umiejętności rozbite na cztery kategorie różniące się u każdej z klas. U barbarzyńcy mogą być to ataki specjalne pokroju doskakiwania do wrogów, u szamana przyzywanie walczących po jego stronie wilków. Te umiejętności przypisuje się do klawiszy 1-4 i po wykorzystaniu trzeba chwilę odczekać, żeby użyć ich ponownie.
Problem w tym, że mana/energia regeneruje się często sama z siebie i to w takim tempie, że grając szamanem rzucałem urnami z pająkami jakbym właśnie obrabował dom pogrzebowy i chciał się towaru pozbyć w dziesięć minut. Żywotność przyzywanych przez niego stworzeń też nie ma zbyt wiele sensu: wspomniane już wilki w becie są praktycznie nie do utłuczenia i nie znikają po żadnym określonym czasie.
Ostatnim rodzajem umiejętności są dodatki pasywne. Tutaj akurat trzeba wybrać, czy woli się trafiać więcej “życia” po drodze (o czym później), czy raczej mieć większą szansę na ataki krytyczne. Ogólnie jednak mało tego w becie wszystkiego jest i ciężko rzeczywiście zobaczyć jak wyglądałaby w pełni rozwinięta postać, albo jak dobrze wszystko jest zbalansowane i jakie możliwości daje graczom. Nie wiadomo też czy widoczne w becie umiejętności to ich ostateczne wersje – dziwi na przykład rozbicie wskaźnika energii łowcy demonów na dwie pule, które uzupełniają się na dwa różne sposoby…
W każdym razie: Diablo nigdy nie miało nic wspólnego z hardkorowymi grami RPG opartymi na milionach statystyk i skilli, ale teraz nawet nie sprawia pozorów, jakie sprawiało drzewko umiejętności i rozdawanie punktów w statystykach postaci. Wybieranie umiejętności na początkowych poziomach doświadczenia jest banalne, a przeglądając te, które dostępne będą w pełnej wersji widzę, że raczej nie będę miał problemu ze zdecydowaniem w którym kierunku pójdę. Tym bardziej, że w każdej chwili mogę to wszystko pozmieniać.
Nieśmiertelny barbarzyńca
Prawdziwym zaskoczeniem było jednak dla mnie to, że w całej becie ani razu nie użyłem mikstury leczenia. Są totalnie bezużyteczne – wystarczy prosty pierścionek regeneracji, by nie martwić się absolutnie niczym. A nawet bez pierścionka można przeżyć, bo z co piątego wroga wypadają kulki regenerujące życie. Znaczy to tyle, że spotykając coś, co ciężej ubić wystarczy zająć się obstawą najpierw, zostawić parę kulek na ziemi i łapać je kiedy życie dojdzie do połowy. Śmierć jest nierealna, chyba że bardzo się chce do niej doprowadzić – raz mi się udało, ale łatwe to nie było. Nawet biegając łowcą demonów nastawionym na walkę na dystans i pakując się prosto w stado wrogów ciężko było mi zmusić ich do bicia mnie wystarczająco mocno.
To sprawia z kolei, że Diablo III w becie robi się szybko strasznie monotonne. Myślę, że rozumiem ciąg logiczny w myśleniu Blizzarda, który wyeliminował konieczność przenoszenia się do miasta zwojami portalu w sytuacji innej, niż żeby się wyprzedać i tym samym postawił na ciągłą, nie przerywaną niczym rozgrywkę… ale jednak czegoś tu brakuje. Bardzo wielu rzeczy, prawdę mówiąc.
W jednym z pierwszych lochów, w okolicach siódmego poziomu doświadczenia, znajduje się zwój miejskiego portalu. Można wykorzystywać go do woli, trzeba tylko chwilę poczekać aż się załaduje. Wyrzucono Tetris z ekwipunku i teraz wszystko zajmuje albo jedną, albo dwie kratki. Nosić można sporo, a brak konieczności identyfikacji magicznych przedmiotów (poza “rzadkimi”, żółtymi, o innych nie wiem, bo nie znalazłem) pozwala błyskawicznie orientować się w tym, co warto nosić. Wszystko to znaczy tyle, że raz wychodząc z miasta i nie musząc martwić się o mikstury można do niego równie dobrze nie wracać, bo nawet nie ma po co.
Może tylko po to, żeby zarobić trochę pieniędzy, ale to też na dłuższą metę nie ma najmniejszego sensu. Teoretycznie przy znacznym zmniejszeniu cen przedmiotów (za magiczne dostaje się np. 8, albo 10 monet) i mniejszych ilościach wypadającej z wrogów kasy pieniądze wreszcie zaczną mieć znaczenie – w praktyce nie opłaca się w ogóle nic podnosić, bo wystarczy pierścionek, by z jednego lochu nakraść więcej złota, niż da się na pełnym badziewia ekwipunku zarobić w mieście.
Są to jednak zmiany, do których można się przyzwyczaić – rozgrywka zmieni się diametralnie, bo nie będzie co chwilę przerywana koniecznością dokupienia tego, czy owego, ale jednocześnie stanie się przez to o wiele, wiele prostsza. Wyeliminowano manewrowanie pomiędzy plecakiem pełnym zapasowych mikstur, a przedmiotami na których można zarobić. Wyrzucono… I tak dalej. Czy to zmiany na lepsze? Beta nie pozwala tego stwierdzić, oferuje zdecydowanie za mało rzeczywistej rozgrywki, ale przekonany nie jestem.
Zrób sobie berdysz i spodnie, bo łatwo jest i szybko
W ciągu krótkiej bety można zobaczyć też jak działa system craftingu, a działa dziwnie. Kowal jest w stanie przygotować świetny przedmiot (znacznie lepszy niż jakikolwiek drop, co jest bardzo, bardzo nietypowe, bo eliminuje konieczne w poprzednich częściach zwyczajne ludzkie szczęście), ale potrzebuje do tego odpowiedniego składnika. Ten zdobywa się niszcząc u niego rzeczy magiczne – i tak nie opłaca się ich sprzedawać, więc niszczenie nie boli, a zajmujące jedną kratkę w ekwipunku „magiczne esencje” nie przeszkadzają i zawsze mogą się przydać.
Różnica pomiędzy znalezioną tarczą z 59 punktami do obrony i jednym dodatkiem magicznym, a zrobioną przez kowala tarczą z 80 punktami i trzema właściwościami magicznymi jest znacząca. Nie wiem jak to będzie wyglądać w pełnej wersji i czy tak to już ma zostać, ale przy możliwości rozwijania kowalskiego bazaru za stosunkowo niewielkie pieniądze i – w konsekwencji – dostępnym z poziomu jego straganu świetnym sprzęcie manelarstwo ma jeszcze mniej sensu. Niestety.
W becie pokazano też jak będą działać towarzysze, a działać będą niemal identycznie, jak w dwójce. Tyle, że będzie można rozwijać ich umiejętności (na przykład zrobić sobie podręcznego healera)… ale z usług najemnika można oczywiście zrezygnować i bardzo dobrze, bo chodzenie w dwie osoby po tak banalnych do przejścia lokacjach, jakie są w becie to zwyczajny grzech i ułatwianie sobie fragmentu gry, który budowano z myślą o byciu totalnie “user friendly”, albo pięciolatkach.
To upraszczanie rozgrywki boli też szczególnie, kiedy po czwartym przejściu bety okazuje się, że z losowości Diablo II pozostało tutaj niewiele. Większośc miejsc to ustalone z góry i rozrysowane mapy, większość lokacji się powtarza, a tylko nieliczne dungeony są naprawdę generowane losowo. Dziwne też jest to, że mając do wyboru trzy opcje do wyboru – trzy krypty – za każdym razem trafiałem do tej właściwej, za każdym razem wchodząc do innej. Albo czytam komuś w myślach, albo gra jest oskryptowana w ten sposób, by pierwszy playthrough był jak najbardziej bezbolesny… Co dziwi, bo przecież w Diablo zawsze chodziło o zaglądanie do każdego zakamarka, szukanie przysłowiowej dziury w całym i wchodzenie w każdy kąt, bo czaiły się tam jakieś świetne przedmioty. W becie Diablo III tego niestety nie czuć w ogóle.
Dobrym pomysłem jest za to automatyczne zbieranie złota przez postać – nie trzeba już klikać i klikać po ziemi, żeby pakować monety do skarbonki. Wystarczy przejść obok nich i same się pojawią w ekwipunku. Na pewno nieźle wpływa to na dynamikę rozgrywki. I jak już przy monetach jesteśmy grzechem byłoby nie wspomnieć o notorycznym chamstwie w multiplayerze Diablo, kiedy jakiś łoś biegał po mapie i kradł wszystko, co wylatywało. Teraz każdy gracz ma inny drop i nie widzi tego, co dostała reszta – każdy dostaje coś innego. Brawo za to, bo bicie wrogów po to, by ktoś ukradł rzadkości i uciekł z serwera nigdy nie było tym, co można określić „przyjemnym doświadczeniem”.
Ale mimo wszystko…
Co więcej? Na pewno nie odpuszczę sobie Diablo III, bo po becie widać, że ta gra zdecydowanie ma potencjał i ogromnym zawodem nie będzie. Walki wyglądają widowiskowo, w trakcie rozgrywki czuć że bohater się rozwija, a – co najważniejsze – ciosy „siadają” tak, że aż miło jest uderzać. Dzięki temu, nawet kiedy robi się (jak to w Diablo) ciągle to samo nie jest aż tak totalnie nudno, jak być by mogło i jak to bywa w innych hack’n’slashach. Każde uderzenie jest satysfakcjonujące, niemal każda umiejętność ładnie trafia i jest przyjemna dla oka. Diablo III będzie na pewno przyjemnym zabijaczem czasu, ale trochę się boję, czy da radę zostać godnym następcą dwójki i czy spędzę przy nim tyle godzin.
Chciałbym, żeby tak było. O jak bardzo bym chciał, ale na ostateczną odpowiedź przyjdzie mi jeszcze pewnie trochę poczekać. Nie jest źle, ale nie jest też wspaniale – a szkoda, bo właśnie tego od tej serii oczekuję.
Czytaj dalej
30 odpowiedzi do “Diablo III ? wrażenia z bety”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Po weekendzie spędzonym na rwaniu sobie włosów z głowy i płakaniu, że nie mogę uruchomić bety Diablo III wreszcie udało mi się spędzić z nią trochę czasu. Ograłem wszystkie postacie, popykałem chwilę w co-op i muszę stwierdzić, że mogłem przez ten weekend spokojnie wypoczywać, zamiast wpadać w depresję, że jeszcze nie gram… Dlaczego? O tym w środku.
W następnym patchu potwory będą 2x silniejsze.
Oj oanowie z Blizza tak długo robili tą grę że w natłoku ulepszeń odrobinę „przefajnowali” 🙂
Blizzard ma to do siebie, że w sumie nie ma co się za bardzo sugerować różnymi alfami, betami i gammami, bo w momencie premiery ta gra może się dość znacznie różnić pod wzgledem rozgrywki niż to, co prezentowano kilka miesięcy wcześniej.|Poza tym znając Blizzarda po premierze będzie regularnie dopieszczał swój produkt.
Panowie z Blizzarda chyba nie za bardzo wiedzą jak ta gra ma wyglądać.
No czekam na D3 już kawałek czasu i to pewnie nie ja jeden, ale po przeczytaniu tych wrażeń powstały we mnie pewne obawy czy warto będzie w tą pozycje zainwestować… Poczekamy zobaczymy ;]
Niestety ten artykul trudno nazwac rzetelnym, gdyz o wielu rzeczach ktore niepokoja berlina Blizzard wspominal juz wiele razy (Poziom trudnosci? Beach please… wszystko w tym temacie chyba juz zostalo powiedziane). Na rzecz bety wiele aspektow zostalo udostepnione ciut na wyrost (Crafting? Wymaksowany blacksmith odpowiada koncowi normala), nie mowiac o tym ze biegajac w kolko po tych samych lokacjach outlevelujesz content dostepny w becie (wyobraz sobie zabijanie Orlicy na 12 poziomie. Bulka z maslem).
O poziom trudności bym się nie martwił. Na youtube był gdzieś o tym filmik od twórców Diablo III. Poziom trudności w becie to ten najłatwiejszy („Normal”), który przechodzi się tylko raz żeby się skupić na fabule. Potem będą standardowe już w serii „Nightmare” i „Hell” oraz nowy, najtrudniejszy tryb „Inferno”, w którym ma być ponoć uber trudno i co chwile będzie się ginąć. 😛
@Tubelectric, trzeci akapit tekstu: „Podchodziłem więc do Diablo III z ogromnymi oczekiwaniami i starałem się jak najmniej wiedzieć o tej grze, żeby nie nakręcać sobie sztucznego hajpu i nie irytować wiadomościami o blizzardowych pomysłach na urozmaicenie rozgrywki”. Srsly muszę odnosić się jakoś bardziej do tego, że Blizzard o czymś trąbił już od dawna? No i „beach please” to „plaża proszę”.
Już widzę oczami wyobraźni te płacze na forach o znerfienie wyższych poziomów trudności, bo przecież normal był taki prościutki, a teraz wszystko mnie zabija 😉 Na inferno będzie krew, łzy i zgrzytanie zębami – i to bynajmniej nie potworków 🙂
Jako szczęśliwy posiadacz bety mogę ze swojej strony powiedzieć że gra wciąga i posiada świetny klimat. Niepokoją mnie tylko uproszczenia według mnie nie potrzebne, przynajmniej w niektórych aspektach.Walka jest niesamowita i satysfakcjonująca. Zaimponowała mi fizyka – widok po użyciu „Hammer of the Ancients” rozbryzgające się ciała zombiaków bezcenne 😉
Artykuł nie nastraja optymistycznie, ale i tak ufam Blizzardowi. Jeszcze dopieszczą tę grę i będą pieścić do skutku po premierze…
Rozumiem, że autor nie chciał się interesować na wyrost Diablo, żeby nie robić sobie tzw. „smaka” i że zapewne wrzucanie informacji na temat tej gry, to działka innej osoby. Jednak przed samym napisanie takiego artykułu, gdzie wady rozbijają się w zasadzie o jedno (niski poziom trudności), to nawet nie zaglądając do informacji Blizzarda, że w becie jest on najniższy, można było poszukać informacji o Starcrafcie, gdzie w becie AI prosiło tylko o dobicie. Blizzard ma taki styl, do bety najniższy lvl trudności
@druid78 masz racje |Poza tym Blizzard wspominał o tym że pierwszy poziom trudności jest tylko i wyłącznie tutorialem i służy do poznania fabuły. Jednym może się to nie podobać innym wręcz przeciwnie. Kto grał w D2 ten wie że prawdziwa rozrywka zaczyna się na piekle ,a tu mamy 4 poziomy trudności. W prawdzie są 4 ale jednak 3 pierwsze nie będą raczej odpowiadać trudności tym z Diablo 2
W moim odczuciu to jest coś pomiędzy nimi tyle że normal z D3 jest prostszy od tego z D2 ale już inferno będzie trudniejszy od piekła znanego z poprzednika. Twórcy o tym wspominają. Więc osoby które siadają do Diablo 3 i wiedzą czego oczekują (czyli kontynuacji i trudności z D2) będą raczej zadowolone. Trzeba jeszcze zauważyć że beta to nie jest nawet demo przy czym oferuję początek pierwszego aktu ,który adekwatnie do D2 nie oferował zbyt wiele patrząc przez pryzmat całej gry
Wspomnę jeszcze o craftingu który to w późniejszym etapie gry oferuję coraz to lepsze przedmioty za bardzo dużą ilość surowców. Trzeba tu zauważyć że takie przedmioty będą posiadały po 4-5 losowych statystyk. Biorąc pod uwagę to że do wytworzenia przedmiotu o takich statystykach które są nam potrzebne (już o wartości tych statystyk nie wspominając) będzie potrzeba wytworzenia kilkadziesiąt razy tego samego przedmiotu. Więc z tym craftingiem przy endgamie nie będzie tak kolorowo
Co do grafiki jest ona bardzo specyficzna. Mi osobiście nie przeszkadza ale mówiąc prawdę wiele osób może być z tego powodu niezadowolona i rzeczywiście może ona psuć klimat gry. Rzeczą która mnie jeszcze nie satysfakcjonuje jest sam start gry ,a nawet moment przez rozpoczęciem gry. Chodzi mi o pustkę i poczucie samotności przy dołączaniu do gry. Mamy wrażenie jakbyśmy grali w grę single player. W D2 wyglądało to wręcz przeciwnie
Co do fabuły D3 zapowiada się niezwykle ciekawie. Patrząc przez pryzmat SC2 i to jak bardzo wciągnęła mnie fabuła w niej o D3 mogę się nie martwić. Klimat w grze będą także zwiększać przerywniki filmowe które Blizz wie jak wkomponować w rozrywkę. Reasumując |Fabuła, rozrywka, grywalność i poczucie kontynuacji : na plus |Grafika : neutralna|Czat, komunikacja BN2.0 : na minus|Osobiste odczucia : 9/10
@Berlin Zaczne od konca. Wiem co znaczy „beach please”, ale nie chcialem uzywac wulgarniejszego odpowiednika, a i tak Ci co mieli, zalapali co mialem na mysli.|Rozumiem ze ten tekst jest relacja z twoich wrazen po obcowaniu z beta, ale jednak jest on w niektorych aspektach dezinformacja, oraz kompletnie zbednym martwieniem czytelnikow o jakosc gry, ktora w najblizszych miesiacach spreparuje nam Blizzard.
Beta wywołała pozytywne wrażenie.Poza Barbarem, witch doktor tez praktycznie nie traci życia 😀 .Jedynymi postaciami które u mnie i mej lubej traciły życie to Monk(u mnie) i Demon hunter(u lubej).|Grafa spoko(pasuje mi 😀 ).Co do walk i mikstur,to może przydadzą się tylko na bossów/silniejszych randomów na późniejszych etapach, lub dla naprawdę „słabych” graczy.Nie mogę się doczekać już D 3 ^^.
Co do poziomu trudności – raz, że w becie mamy „normal” (a później będą jeszcze trzy kolejne, trudniejsze), a dwa, że Blizz twierdzi, że ten fragment (to niecałe 30% I aktu) ma pozwolić zapoznać się z mechaniką. Później ma być trudniej. A nawet w przyszłym patchu do bety obrażenia wrogów zostaną podwojone.
” Nie mogę nawiązać połączenia z serwerem ” ehh..
Jeśli wszyscy tak betę sponiewierają to blizzard stwierdzi że potrzebuje kolejnych 5 lat na dopracowanie.
Myśle ,że autor nie do końca podszedł ogiektywnie do recenzji bety. Poziom trudności jest tam najniższy ponieważ wycinek bety miał być niemalże samouczkiem i demonstracją mechaniki gry. Pozatym każdy kto spędził wiele godzin na seri Diablo wie co się dzieje po przejściu normala i trafieniu do koszmaru chociażby. (poradziłbym najpierw przejżeniu wpisów devów z ostatniego miesiąca na http:eu.battle.net/d3/pl/forum/ przed pisaniem tego)
Tu jest trochę odnośnie późniejszych poziomów trudności (Uwaga, spoilery):|http:www.youtube.com/watch?v=06G98I4gVfs
ja już mam za sobą ponad 300 godzin gry w bete i jestem mile zaskoczony . W wielu kwestiach nie zgadzam się z tym tekstem a niedługo patch 14 potworki będą zadawać podwójne obrażenia zapowiada się jeszcze ciekawiej
Poziom trudności jest większy albo równy temu z Diablo 2.
Co do poziomu pamietajmy ze to normal i smieszna beta 🙂 Blizz nie zrobi klepanki dla pieciolatkow, kto by chcial wtedy w nia klepac 10 lat 🙂 W d2 przegralem polowe calego czasu chyhyba jakiego spedzilem na kompie 🙂 Zadna gra nigdy mnie tak nie wciagnela 🙂 Oby d3 bylo takie same . Gralem raz w bete u kumpla i przyznam sie ze mi sie podobala… bez dwuch zdan czuc ze niedlugo zacznie sie prawdziwe diablo ]:->
Czyli połowę tekstu mówiącą, że jest za łatwo można wyeliminować za pomocą jednego przycisku w wyborze poziomu trudności, więc po co tyle tego pisania 🙂
Nie ma co oceniać trudności po normalu, wystarczy spojrzeć na D2, tam to każda bardziej rozwinięta postać bierze bossów na 1 hit.