[WEEKEND Z WIEDŹMINEM] „Pół wieku poezji później” – ten lepszy polski Wiedźmin
![[WEEKEND Z WIEDŹMINEM] „Pół wieku poezji później” – ten lepszy polski Wiedźmin](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/20/61bf5644-2efd-4798-8257-c00c15836c2b.jpeg)
Nic jednak nie wskazywało, że „Pół wieku poezji później” stanie się filmem pełnometrażowym. Pierwsze informacje na temat organizowanej produkcji z końca 2015 roku zakładały, że obraz będzie raczej półgodzinną etiudą. Czas, zmiany w realizacji, ale przede wszystkim entuzjastyczne przyjęcie pomysłu przez fanów wiedźmińskiego świata i ich finansowe wsparcie pokazały, że jest miejsce na coś więcej.
Przyznaję, nie spodziewałem się wiele. Oglądając coś stworzonego przez fanów, siłą rzeczy człowiek przed seansem przygotowuje się na ostre starcie: zbroi się w pancerz pobłażliwości, rzuca zaklęcia niewielkich oczekiwań i nieco wstydliwie, nawet przed samym sobą, tępi miecz krytycyzmu. O dziwo, tutaj okazało się to raczej niepotrzebne. Nazwać „Pół wieku poezji później” filmem amatorskim to byłaby bowiem potwarz dla wielu ludzi, którzy kręcąc tego swoistego wiedźmińskiego spin-offa, włożyli w jego realizację serce i wykorzystali w niektórych przypadkach naprawdę wielkie pokłady talentu.
To historia, która na kartach książki mogłaby w nieco zmienionej formule stać się pełnoprawną częścią wiedźmińskiego uniwersum. Świat się od wiedźminów odwrócił – po pogromie rivijskim przyszły kolejne. Upada nawet Kaer Morhen, zniszczone w jednym z ataków, z którego cało wychodzi jedynie Lambert – ostatni z wiedźminów. Sztuka powoływania do życia nowych mutantów zostaje zapomniana. Pojawia się jednak plotka, że jedna z czarodziejek-renegatek odnalazła księgę Alzura i próbuje odtworzyć wyniki badań dawnego mistrza. Na jej poszukiwanie – wraz z wiedźminem i mającym już młodość za sobą Jaskrem oraz jego synem – rusza Triss Merigold.
Nie jest to może powalająca fabuła, z całą też pewnością też nie zaskoczy was zwrotami akcji – całość jednak ogląda się nader miło, a niektóre sceny sprawiają, że człowiek się po prostu szczerze uśmiechnie, czy to humoru, czy to z ironii losu, jak to bywa w przypadku choćby Jaskra. Innymi słowy: dobra robota. Na tyle, że tutaj nikt nawet nie pomyśli o kłonicy i pośladkach scenarzysty, jak to szyderczo mówiono swego czasu o wiedźmińskich dokonaniach Michała Szczerbicy.
O dziwo, od scenariusza lepiej wypadają kwestie techniczne. Aktorzy grający główne role radzą sobie na ogół dobrze, zaś obecność Zamachowskiego – czyli Jaskra z ekranizacji Wiedźmina z 2001 roku – jest szalenie wręcz miłym akcentem. Tym lepiej wybrzmiewającym, że aktorowi udało się złapać za lutnię i zupełnie jak poprzednio coś zanucić – i znów wyszło w porządku. Za dźwiękami instrumentu podąża również muzyka w kilku miejscach wyraźnie nawiązująca do tego, co na początku millenium skomponował Grzegorz Ciechowski. Cieszy więc, że autorom filmu udało się nawiązać do najlepszych elementów ekranizacji z Żebrowskim w roli głównej, milczeniem pomijając całą resztę. Pojawiają się również wyraźne aluzje do ostatniej z wiedźmińskich gier – te zrozumiałe dla graczy akcenty dodają obrazowi dodatkowego uroku.

Brawa należą się również za zdjęcia. Kolejne kadry i praca kamery zasługują na gorące uznanie – moim zdaniem to najmocniejszy element filmu. Może to zabrzmi dziwnie, ale doceniam również uciekającą od taniego kiczu scenografię, a w szczególności już… piękną roślinność. Zwróćcie uwagę na kwiaty w wiosce Młode Pupy, kiedy kamera pokazuje targ i nieco później, w kolejnych scenach i węższych już kadrach. Świetna robota!
Równocześnie jednak – już w innych obszarach – widać, że tu i ówdzie zabrakło talentu lub budżetu. Najbardziej wyrazista różnica pojawia się w poziomie gry, jaki widać między zawodowymi aktorami a grającymi na drugim planie amatorami lub adeptami sztuki aktorskiej, co w kilku scenach daje się odczuć. Efekty specjalne? Cóż, hollywoodzka produkcja to to nie jest – wyszło jednak moim zdaniem lepiej niż w przypadku nieszczęsnego filmu z 2001 roku. Choreografia walk jest raczej oszczędna, choć miejscami pomysłowa – tu zresztą po raz kolejny słowa uznania należą się operatorowi: w kilku miejscach surowe, by nie powiedzieć niskobudżetowe, sceny walk przyprawił dobrymi zdjęciami.
Każdy, kto się dorzucił do powstania „Pół wieku poezji później” może mieć poczucie, że nie były to zmarnowane pieniądze. Krótkometrażowy projekt rozrósł się do ambitnego, pełnometrażowego filmu z profesjonalną obsadą, całkiem interesującą historią i techniczną realizacją lepszą od niejednego filmu, który na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat widziałem niestety w kinach. A „Pół wieku poezji później” obejrzeć można za darmo. O, tutaj:
Czytaj dalej
13 odpowiedzi do “[WEEKEND Z WIEDŹMINEM] „Pół wieku poezji później” – ten lepszy polski Wiedźmin”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Drogba – fajnie by było byś nie spoilerował i dostał za to banana. To nie jest produkcja, która ma kilka miesięcy.
Nie mogę się doczekać jak zgłosisz się na scenarzystę w nowych sezonach i zrobisz PRAWDZIWEGO WIEDŹMINA! Marnujesz się tu chłopie.
@Drogba|Nie spojleruj. Śmigaj mi stąd.
To jest forum ogólnodostępne, jak chcesz sobie pisać do cd-action to pisz sobie na priv lub na priv FB.|Tu czytają wszyscy i piszą wszyscy, a redakcja prawie tu nie zagląda.
Przyjdzie taki niedowartościowany kasztan @Drogba i innym rozrywkę psuje, dzięki…
Akurat praca kamery momentami jest tragiczna (choć kadry i ujęcia całkiem fajne). O ile na początku myślałem, że jej drgania w górę i w dół (czy na boki) w scenie walki są celowe by nadać odrobinę dynamiki, to kiedy wyglądało to tak samo w statycznych scenach (np. w karczmie) – wręcz nie dało się na to patrzeć. A stabilizator to pewnie jakieś marne grosze.
Takie tam 5/10 szkoda w sumie 1,5h na tego typu fanowskie filmy. Na plus doceniam zdjęcia, scenografię i klimat wioski jaką udało się odtworzyć. Przypomniała mi się pierwsza część gry. No ale aktorstwo i scenariusz to już niestety kaplica. Ciężko się to oglądało. Główny antagonista przygotowywał się do tej roli chyba 2 dni. Najlepiej wypadł, uwaga – Sołtys. I wiem, że to profesjonalny aktor, ale śmieszne to kontrastuje z całą obsadą. Poziom „Magnaci i Czarodzieje” został osiągnięty 🙂
Takie tam Psy fantasy, zwłaszcza jak imć wiedźmin mięsem rzuca od niechcenia, a dzierlatki „połykają twarz” bardziego bękarta co 5 minut ;)BTW Co tak nagle kącik wiedźmiński CD-A urządza, jakaś okazja?
Mi się podobało, oglądało się bardzo miło. Szczególny plus dla wójta (?) Młodych Pup 🙂
Jest kilka fajnych momentów w filmie, ale poza tym jest taki sobie. Kiepska fabuła, sceny walk niezbyt ciekawe. Gra aktorów średnia. Za to muzyka fajna. W sumie ten film jest na podobnym poziomie (może odrobinę gorszy), co ten nowy serial. Tylko tutaj chociaż nie ma czarnych elfów i driad.
Triss może wygląda tutaj trochę za staro.
Ja po seansie jestem zadowolony. Nie spodziewałem się po tym filmie w zasadzie niczego i chyba właśnie dla tego tak pozytywnie mnie zaskoczył. Jasne że nie jest to arcydzieło i nowa jakość w polskiej kinematografii, ale widać że twórcy przynajmniej się starali zrobić coś, od czego po dziesięciu minutach nie boli głowa. Chwalić na siłę nie zamierzam, ale szanuję że im się chciało. Przynajmniej robili coś konstruktywnego, a mogli w tym czasie siedzieć przed telewizorem i żłopać kawę/herbatę/coś mocnego.
@Drogba – nie wiem czy wiesz, ale redakcja ma maila i jakbyś chciał napisać do nich, to byś z niego skorzystał.