18.04.2020

Valorant: Kontrowersyjny anti-cheat i prezentacja nowej postaci [WIDEO]

Valorant: Kontrowersyjny anti-cheat i prezentacja nowej postaci [WIDEO]
Vanguard wywołał w ostatnich dniach sporo zamieszania; nie zabrakło też oskarżeń o szpiegostwo na rzecz Chin.

FPS Riotu wzbudza ogromne zainteresowanie – w końcu trudno nie patrzeć z ciekawością na próbę zdobycia kolejnego rynku przez twórców takiego giganta jak League of Legends. Valorant cieszy się olbrzymią popularnością na Twitchu, a ostatnie ułatwienie dostępu do testów z pewnością mu nie zaszkodziło – na serwisach aukcyjnych wciąż jednak możemy kupić konto za nawet kilkaset złotych i zapewne sytuacja ta jeszcze chwilę potrwa.

O Valorancie zrobiło się głośno także z innego powodu: kontrowersyjnego systemu anti-cheatowego. Gracze szybko zauważyli, że wraz z grą na dysku instalowany jest także program Vanguard, który operuje na poziomie jądra systemu (tzw. kernel) i do tego uruchamia się wraz z włączeniem komputera. Dodajmy do tego, iż Riot jest własnością chińskiego giganta Tencenta, a na oskarżenia o szpiegowanie nie musieliśmy długo czekać.

protection-ring_17ayq.jpg

Sprawa nie jest jednak wcale taka groźna, jak mogłoby się wydawać. Przede wszystkim studio nie zrobiło tego potajemnie – o Vanguardzie po raz pierwszy usłyszeliśmy w lutym, w czasach, gdy Valoranat znany był jeszcze jako Project A. Wtedy to Riot w obszernej notce zapowiedział, że do gier firmy w niedalekiej przyszłości trafi „anti-cheat kernel driver”. Pierwszy w kolejce był omawiany FPS, ale także League of Legends ma doczekać się jego implementacji.

Developerzy tłumaczyli powody takiej decyzji – przez lata cheaterzy nauczyli się obchodzić tradycyjne programy, uruchamiając cheaty z poziomu jądra systemu i w ten sposób oszukując anti-cheaty. Jeżeli więc studio chce pokonać oszustów, musi móc walczyć z nimi już w kernelu, aby różnego rodzaju aimboty nie były w stanie przekonać Windowsa i tym samym samej gry, że są nikomu niezawadzającą niewinną aplikacją.

Sam Riot zresztą już wtedy przyznawał:

Nie daje nam to żadnej możliwości inwigilacji, której do tej pory jeszcze nie mieliśmy.

Vanguard nie kolekcjonuje bowiem żadnych danych i nie skanuje systemu, dopóki nie uruchomimy Valoranta. Nie komunikuje się również z serwerami Riotu i w ogóle nie korzysta z sieci. Nie jest to też rzecz specjalnie wyjątkowa – na poziomie jądra systemu działają także inne anti-cheaty – np. Easy Anti-Cheat i BattlEye. Jeżeli więc uruchamiacie chociażby PUBG-a, Apex Legends, Fortnite’a, Rainbow Six Siege, Dragon Ball FighterZ, Far Cry 5, Halo, Warface’a. Paladins czy dziesiątki innych gier, dajecie im identyczny dostęp do swojego komputera jak Valorantowi. Listę tytułów działających z Easy Anti-Cheat znajdziecie TUTAJ, a z BattleEye – TUTAJ.

Oczywiście wciąż może budzić to pewne wątpliwości – wszystko zależy bowiem od zabezpieczeń Riotu. Co prawda komponent-sterownik (czyli ten działający w jądrze) ma stosunkowo niewielkie uprawnienia, a większą część pracy wykonuje jego segment uruchamiany przy włączaniu gry (działający jak normalna aplikacja), ale dostęp do niego wciąż mógłby mieć jakiś wpływ na bezpieczeństwo komputera. Nie dotyczy to jednak tylko Valoranta – nawet programy o mniejszym dostępie mogą być furtką do naszego peceta.

Kontrowersyjna jest także decyzja o uruchamianiu zabezpieczenia wraz ze startem systemu. Z punktu widzenia walki z cheatami jest zrozumiała – wiele z nich włączą się właśnie w tym momencie, a niektóre wręcz modyfikują pliki systemowe. Im wcześniej włączy się więc anti-cheat, tym większe szanse na zwalczenie oszustw. Problemem jest to, że każdy gracz Valoranta ma w związku z tym non stop uruchomiony w tle sterownik. Nawet jeśli jest „zaprojektowany tak, aby używał jak najmniej zasobów systemowych”, to wciąż może wpływać na wydajność w chociażby innych grach. Czy tak jest, trudno jak na razie stwierdzić – trzeba zaznaczyć, że takie głosy faktycznie się w internecie pojawiają. Riot ma zresztą pracować nad poprawieniem tego aspektu.

Vanguard nie jest więc tak straszny, jak go niektórzy malują, ale można też zrozumieć niechęć do korzystania z niego. W kwestii inwigilacji nie stanowi większego zagrożenia niż inne anti-cheaty, jednak jego wpływ na wydajność komputera (jeżeli faktycznie będzie zauważalny) może być dla wielu z nas dyskwalifikujący. Zawsze możemy usunąć z dysku vgk.sys, jednak wtedy nie zagramy w Valoranta – a po instalacji sterownika i tak będziemy musieli raz jeszcze uruchomić system.

A na koniec obiecany Brimstone, kolejny z bohaterów tytułu:

12 odpowiedzi do “Valorant: Kontrowersyjny anti-cheat i prezentacja nowej postaci [WIDEO]”

  1. „Przez lata cheaterzy nauczyli się obchodzić tradycyjne programy, uruchamiając cheaty z poziomu jądra systemu i w ten sposób oszukując anti-cheaty.” No fajnie, ale skoro podobne antycheaty już istnieją to znaczy, że to i tak nic nie da xD. Kurde, może faktycznie Valve ma rację, po co jakoś ulepszać VACa, skoro jakkolwiek by się nie postarali to i tak twórcy cheatów to obejdą.

  2. Na Reddicie już zresztą pojawiło się obejście tego anti-cheata: Uruchomić system w trybie awaryjnym. Probgram zabezpieczający się wtedy nie odpali, a Valorant już tak.

  3. O nie, chinscy iluminaci z Rajotu chcą mi ukraść pasy do Tibii 🙁

  4. Walczyłem z tym syfem prawie pół godziny, nawet w trybie awaryjnym vgk.sys startowało razem z systemem. Dopiero kombinacja IoBit Unlocker + safe mode + terminator2 dała wymierne skutki. Jeśli tak złamanie takiego anticheata profesjonaliście zajmuje 12 godzin a graczowi tyle czasu żeby go usunąć – nie wiem na kogo te zasieki były budowane

  5. swojągrodą – taki antyhax a ostatnio i tak było słychać że valorant ma jużproblemy z cheaterami więc trochszku słaby ten antyhax

  6. Czyli nie wyciągnęli wniosków z sytuacji Ubisoftu ze StarFoxem>

  7. Chciałbym wiedzieć Witold, skąd brałeś informacje do tworzenie tego niusa, bo jeżeli głównym źródłem o tym, że Vanguard nie ma kontaktu z siecią, jest oświadczenia Rito albo Tencenta, to wiesz, ile warta jest taka wypowiedź? Dalej,”o Vanguardzie po raz pierwszy usłyszeliśmy w lutym, w czasach, gdy Valoranat znany był jeszcze jako Project A” i „anti-cheat kernel driver” – co z tego, skoro nie było wcale wiadomo, czym to oprogramowanie jest i jak będzie działać? Dlaczego nie użyć EasyAnticheat?….

  8. To akurat proste: bo nie jest chiński i nie można by go swobodnie modyfikować i dostosować do „chińskich” potrzeb. Gaijin 2 miesiące przed implementacją EasyAnticheat poinformował, że chcą go wprowadzić, i dokładnie opisał, jak to działa, dał też linka do strony producenta, o Vanguardzie nie wiadomo nic ponad to, co mówi Rito/Tencent. Dwa, jak wspomniały osoby poniżej, teoretycznie da się ten system obejść i grać bez niego, chociaż sądzę, że Rito już pracuje nad łatką, która to naprawi.

  9. Ugh, wiedziałem, że to się stanie od momentu gdy zostali wykupieni przez Tencent. Zawsze to się tak kończy. Jeśli firma jest wykupiona w całości, produkt powoli staje się kupą złomu wspierającą skośnookiego wielkiego brata. Jeśli firma jest wykupiona częściowo, (zazwyczaj aby jej produkty mogły być sprzedawane w Chinach), knowhow jest kradziony, firma jest powoli wyrzucana z rynku i tworzony jest Chiński odpowiednik.|RIP Rito.

  10. Według kolegi który zdobył dostęp do Valoranta to zabezpieczenie działa wyśmienicie xD To dziadostwo (że tak to ładnie ujmę) wykrywa mody do gier jako „oszustwa” i dopóki się ich nie pozbędziemy dysku to w Valoranta nie pogramy. Tak że ich twierdzenia o tym iż to oprogramowanie nie inwigiluje jest kłamstwem.

  11. Wprowadzili „potężny” antyhaxx a ich wolna o cziterów gra jakimś cudem jest nimi wypchana jak sakiewka złotem (a mówimy o grze, do której trudno się dopchać). Czyli mamy zabezpieczenie upierdliwe jak Denuvo, z tą różnicą, że to drugie jakiś tam czas działa. Brawo Rito.

  12. czemu te linki twitterowe nigdy nie działają…

Dodaj komentarz