Recenzja filmowego Uncharted. Utracone nadzieje
Trudno o przykład serii gier, która byłaby równie wdzięcznym materiałem do przenosin na taśmę filmową. Jak się okazuje, rozpoznawalna marka, spory budżet, znane nazwiska na liście płac i kilku scenarzystów to wciąż za mało, by choć na kilometr zbliżyć się do klasyków Kina Nowej Przygody.

W oderwaniu od serii, którą próbuje przetłumaczyć na język dużego ekranu, obraz Rubena Fleischera wydaje się całkiem strawny. Oczywiście pod pewnymi warunkami – trzeba podejść doń bezrefleksyjnie, zawiesić niewiarę, a oczekiwania schować do kieszeni. I mieć świadomość, że to film skrojony pod młodą publikę. Jeśli jednak jest się graczem, a perypetie Drake’a zna się na wylot, ciężko tłumić rosnące z każdą minutą niechęć i rozczarowanie.

O dyskusyjnych decyzjach obsadowych wiedzieliśmy od dawna, ale wciąż miałem nadzieję, że brak podobieństwa bohaterów do wirtualnych odpowiedników będzie największym problemem. Niestety, przez cały seans musiałem sobie przypominać, w kogo wciela się Tom Holland. Nie ma w nim za grosz Nathana Drake’a, z jego drażniącą naiwnością i chłopięcą aparycją wciąż przypomina bardziej Petera Parkera niż młodszą inkarnację Indiany Jonesa. Jeszcze gorzej wypada Mark Wahlberg, który nie gra Sully’ego, a… Marka Wahlberga, tworząc kolejną kopię samego siebie z innych filmów akcji. Odrobinę lepiej wpasowała się Sophia Ali w rolę odmłodzonej Chloe Frazer, choć nie wiem, czy to nie wynik tego, że wobec tej, bądź co bądź, mniej znanej i lubianej postaci nie miałem żadnych oczekiwań.

Uncharted

Nie kupuję również mało wiarygodnych relacji między bohaterami. Tutaj każdy jest krętaczem, nikt nikomu nie ufa. Gdy jeden wystawia drugiego, trzeci paktuje z czwartym za plecami pozostałych. Biorę poprawkę na to, że film opowiada nową historię i to dopiero początek wyboistej przyjaźni Nathana i Sully’ego (co, nawiasem mówiąc, jest niezgodne z kanonem, bo panowie poznali się w innych okolicznościach, ale nieścisłości względem gier jest tu więcej), więc potrafię zrozumieć, że ich stosunki mogły być dość szorstkie. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że na potrzeby scenariusza temat został celowo spłycony.

Chcąc załapać się na niższy próg wiekowy, twórcy filmu musieli zrezygnować z pewnych elementów kojarzonych z serią, dlatego mięsistych strzelanin w zasadzie tu nie uświadczymy. Nie mam z tym problemu, bo ostatecznie nie one są motorem napędowym wartkiej narracji. Nie rozumiem natomiast, dlaczego antagoniści naszych chwatów okazali się tak nijacy, a w niektórych sytuacjach wręcz karykaturalni i kreskówkowo nieporadni. Gdy jeden niedoświadczony młokos wysyła w diabły facetów szerokich jak szafy, i to najczęściej zwykłym fartem, nawet moja dziecięca naiwność zaczyna nabierać podejrzeń.

Uncharted

To może chociaż „Uncharted” broni się u podstaw, rozsadzając ekran widowiskową akcją? I tak, i nie. Na potrzeby filmu przepisano kilka kultowych scen z całego cyklu, licząc być może, że to dobry przepis na nową jakość. Tak średnio, bym powiedział. Z kolei tam, gdzie scenarzyści dodają coś od siebie, jest w najlepszym razie zachowawczo i poprawnie. Owszem, są wyjątki; przebijanie się przez podziemia Barcelony, choć koszmarnie naiwne, przywiało dobre wspominania z „Goonies”, a sekwencji walki powietrznej na statkach unoszonych przez śmigłowce transportowe nie można odmówić realizatorskiego rozmachu, mimo że pasowałaby bardziej do kolejnej odsłony „Szybkich i wściekłych”. Reszta to klisze i bezmyślnie powielanie tego, co widzieliśmy setki razy.

[Block conversion error: rating]

https://youtu.be/1xy8o-7UsW8

18 odpowiedzi do “Recenzja filmowego Uncharted. Utracone nadzieje”

  1. Headbangerr1983 19 lutego 2022 o 14:25

    Dokładnie tego się spodziewałem. Może kiedyś popatrzę, jak gdzieś wyjdzie w streamingu, ale nie oczekuję już niczego.

  2. Właśnie wróciliśmy z żoną z kina. Jej się nawet podobało (odmóżdżająca sobotnia rozrywka bez pretensji do bycia czymś więcej), a ja po prostu podpisuję się pod tym, co napisał Siekiera w recenzji 🙂

  3. nie grałem w żadną grę z serii, nie mam pojęcia jak wyglądają postaci z gier. czy w takim razie film się obroni jako film akcji czy nadal nie warto?

    • Myślę że by się obronił, ot poprawny akcyjniak z dużym budżetem i prościutką fabułą. Za to historia z gry (mówię o części czwartej, bo pozostałe już tak dobre nie były) dużo lepsza. Także jak masz możliwość, lepiej zagraj, i to od razu w cześć czwartą. Jak nie masz konsoli, to niedługo będzie też na PC.

    • MagickStalker 20 lutego 2022 o 00:09

      Może i się obroni… ale nie masz lepszego sposobu, by spędzić wieczór? =_0

    • @magickstalker sam fakt, że zadałeś takie pytanie mi wystarczy za odpowiedź, że nie warto 😉

    • Nie grałem w gry choć miałem świadomość odstępstw od materiału źródłowego. Mimo to film mi się podobał, takie 7/10. O ile nie ma się wygórowanych oczekiwań to można się na nim całkiem nieźle bawić, z wyjątkiem Wahlberga pozostali aktorzy fajnie grają i czuć chemię między bohaterami. Jedynie pomysł by kilkusetletnie okręty z kilogramami złota podnosić w powietrze za pomocą helikopterów wywołał pobłażliwy uśmiech na naszych twarzach.

  4. Nie chcę mówić a nie mówiłem, tak więc rzeknę tylko, tak żem czuł.

  5. Już trailer szału nie robił, więc ocena mnie nie dziwi.

  6. Przecież sama gra to 7/10… Czego wymagaliście od filmu?

  7. hehehe pod tytuł im się udał…… Utracone nadzieje na dobrą ekranizację grier:D

  8. Mark Wahlberg nigdy nie grał nikogo innego niż Marka Wahlberga. A to dlatego, że nie jest on aktorem, a Markiem Wahlbergiem.

    • Po zastanowieniu… W sumie aktorstwo to udawanie kogoś, kim się nie jest. W takim razie Mark może być najlepszym aktorem swojego pokolenia, ponieważ w każdym ze swoich filmów udaje, że jest aktorem.

    • Obejrzałbym spin-offa Być jak John Malkovich, czyli Być jak Mark Wahlberg 🙂

  9. Byłem (jako osoba która zna serię) w kinie z dziewczyną (jako osoba która nie gra i podchodzi do tego jak do filmu w stylu Indiany Jones’a). Oboje wyszliśmy z kina bardzo zadowoleni. Fakt – złe charaktery były trochę płaskie. Ale akcja była dobra, trochę humoru i nie było miejsca na nudę oraz przesycenie. Uważam, że stwierdzenie, że relacje między bohaterami są kiepskie, bo sobie nie ufają sobie jest trochę przesadzone. Przecież w grach Sully i Nate znali się latami i a na poznawanie ich relacji mieliśmy godziny, a nawet w zasadzie gry. Tu mamy 1,5 h filmu i 3 osoby którzy znają się w zasadzie od kilku dni. Dodatkowo mnie akurat się podobało, że Nate nie jest od razu tym Drake’iem którego znamy, tylko w trakcie filmu coraz bardziej się nim stawał.

  10. A w sumie bardziej cenię grę komputerową niż film.

  11. hubert432sss 22 lutego 2022 o 14:52

    Obejrzałem iiiii wyszlo całkiem dobrze.

  12. Film durny i przewidywalny. Nie grałem w żadną z części a i tak ręce opadały mi co chwila.

Dodaj komentarz