Test The A500 Mini. Amiga znowu na biurkach

Test The A500 Mini. Amiga znowu na biurkach
Dawid "DaeL" Biel
Powiadają, że Amiga wróciła, a przecież ona nigdy nie odeszła. Zawsze była w naszych sercach. Niemniej pojawienie się na sklepowych półkach miniaturowej wersji „pięćsetki”, czyli najpopularniejszego 16-bitowego komputera w historii, na pewno stanowi powód do świętowania.

Po sukcesie wcześniejszych miniaturek – szczególnie konsol Nintendo oraz komputera Commodore 64 – wszyscy spodziewaliśmy się, że przyjdzie pora również na Amigę. Przedsprzedaż wystartowała jeszcze w zeszłym roku, a chętnych były tysiące. Jako że w końcu udało mi się dorwać The A500 Mini (lub, jak chce producent, THEA500 Mini – oficjalny zapis wynika oczywiście z braku praw do nazwy „A500”) w swoje ręce, chciałbym podzielić się wrażeniami i obalić pewne nieprawdziwe stwierdzenia, które można gdzieniegdzie na temat tego komputera wyczytać.

Postawmy sprawę jasno

Po pierwsze – The A500 Mini to nie Amiga, czym raczej nie daje nadziei na wskrzeszenie tej popularnej niegdyś marki. Warto podkreślić ów fakt, bo twórcom sprzętu udało się zdobyć prawa do oryginalnego programu rozruchowego Amigi oraz części wzorów przemysłowych, ale już nie do nazwy czy logo legendarnego komputera.

Po drugie – to, co dostajemy do ręki, nie jest zminiaturyzowaną wersją oryginalnego sprzętu ani jednostką FPGA, ale minikomputerem (o parametrach zbliżonych do Raspberry Pi), na którym uruchomiony został emulujący Amigę system Amibian wraz z efektownym launcherem gier. Tak, to klasyczna emulacja software’owa, tyle że naprawdę dopracowana.

The A500 Mini

Po trzecie – ten niewielkich rozmiarów sprzęcik emuluje nie tylko popularną „pięćsetkę”, ale również modele 600 i 1200. Innymi słowy, odpalają się na nim gry działające na wszystkich trzech chipsetach graficznych Amigi: OCS, ECS i AGA. Co więcej, The A500 Mini w niektórych przypadkach pozwala grom korzystać z procesora nieco szybszego niż stockowe Motorole 68000 i 68020 niegdyś napędzające wspomniane już edycje urządzenia. Nie osiągniemy może efektów takich jak na akcelerowanych Amigach, aczkolwiek bardzo wymagająca (swego czasu) gra Alien Breed 3D chodzi na starej-nowej konsoli całkiem płynnie.

Pad do Amigi i inne potworności

Liczy się jednak nie tylko wnętrze. W zestawie z The A500 Mini otrzymamy bowiem myszkę oraz kontroler. Ta pierwsza nawiązuje do klasycznego, paskudnie kanciastego i niewygodnego urządzenia, które dołączano do oryginalnej Amigi 500 (sam, będąc kiedyś posiadaczem „sześćsetki” i bardziej ergonomicznego gryzonia, nie rozumiem miłości akurat do tego modelu). Na szczęście w nowej odsłonie mysz jest o wiele mniejsza i lżejsza, więc nie daje się szczególnie we znaki. No i nie ma już kulki, dlatego nie trzeba co tydzień czyścić jej bebechów. Z kolei kontroler to niestety nie dżojstik (cóż zrobić, kijki radości odeszły do lamusa), ale nieco podrasowana wersja gamepada od CD32 (czyli „skonsolizowanej” Amigi 1200 z napędem CD-ROM). Używa się go całkiem wygodnie, ma funkcjonalny d-pad i aż sześć przycisków, do których zbindować można klawisze klawiatury (wykorzystywanej w grach do obejścia ograniczenia w postaci dżojstików, które wprawdzie miały wiele guzików, ale działających jak jeden fire).

Wyposażenie, które dostajemy razem ze sprzętem, wyraźnie nawiązuje do protoplasty.

Skoro o klawiaturze mowa, to warto wspomnieć o rzeczy oczywistej – ta na obudowie The A500 Mini to atrapa. Szkoda, choć trudno się dziwić. Zamysłem było odwzorowanie „pięćsetki” (a nie pozbawionego klawiatury numerycznej modelu 600) i utrzymanie niewielkich rozmiarów urządzenia, dlatego nawet gdyby klawiatura działała, okazałaby się po prostu zbyt mała, by dało się z niej korzystać.

Nie jest to wszakże jakiś straszliwy problem. The A500 Mini ma bowiem z tyłu – poza gniazdem do zasilania oraz wejściem na kabel HDMI – trzy złącza USB. Każdy chętny może więc oprócz pada i myszki podłączyć do urządzenia także zewnętrzną klawiaturę. Sprawdzałem, działa. Zresztą gniazdo USB pozwala też dorzucić inne gry, bo w oficjalnym zestawie dostaniemy ich tylko 25.

Gierkowanie

No właśnie, a czym uraczy nas efektowny launcher The A500 Mini? Otóż znajdziemy w nim następujące produkcje: Alien Breed: Special Edition ’92, Alien Breed 3D, Another World, Arcade Pool, ATR: All Terrain Racing, Battle Chess, Cadaver, California Games, The Chaos Engine (edycja na kości AGA – warto o tym powiedzieć, gdyż to bodaj jedyny przypadek, gdy wersja bardziej kolorowa okazała się słabszą, bo mniej klimatyczną), Dragon’s Breath, F-16 Combat Pilot, Kick Off 2, The Lost Patrol, Paradroid 90, Pinball Dreams, Project-X: Special Edition 93, Qwak, The Sentinel, Simon the Sorcerer, Speedball 2, Stunt Car Racer, Super Cars II, Titus the Fox, Worms: The Director’s Cut oraz Zool.

Worms: The Director's Cut to jedna z najciekawszych pozycji, które dostajemy razem z konsolką.

Zapaleni miłośnicy Amigi pewnie natychmiast wychwycili, że sporo tu gier dwóch legendarnych producentów: Team17 i The Bitmap Brothers. Gdybym sam miał przygotować listę moich ulubionych amigowych tytułów, to na pewno trafiłyby na nią i Another World, i The Chaos Engine, i Speedball 2, i Pinball Dreams, a przede wszystkim Worms: The Director’s Cut (do dziś uważam, że ta poprawiona wersja pierwszej gry o robalach to najlepsza część serii). Ale czy tu wyliczanka by się skończyła? Skądże. Można byłoby wymienić jeszcze co najmniej 50 absolutnie kultowych produkcji developerów takich jak Sensible Software, MicroProse, Psygnosis, Bullfrog, Delphine Software, DMA Design, Westwood Studios, Gremlin Graphics czy Blue Byte. Ba, można by nawet wskazać całe gatunki (strategie, erpegi…), których zabrakło na The A500 Mini.

Przyjaciółka nie dla każdego?

Jak już wspomniałem, braki te da się uzupełnić samemu, zwłaszcza że The A500 Mini korzysta z WHDLoad, czyli oprogramowania „przymuszającego” amigowe gry do instalowania się na dysku twardym, nawet jeśli takiej opcji nie przewidzieli ich twórcy. Musimy tylko zgrać na pendrive obraz dyskietki (w formacie .adf) i ściągnąć odpowiedni wrapper ze strony WHDLoad. Z tak przygotowanymi plikami nasza konsola poradzi sobie bez najmniejszego problemu.

Nostalgiczna podróż dla tych, którzy pamiętają pierwowzór.

Pozostaje jeszcze zagadnienie, do kogo skierowana jest The A500 Mini. W końcu urządzenie to ma poważną konkurencję – chociażby w postaci wspomnianego wcześniej minikomputera Raspberry Pi, który za nieco mniejsze pieniądze oferuje większe możliwości (emulowanie akcelerowanych Amig, uruchamianie Workbencha itd.). Tyle tylko, że w przypadku „malinki” będziemy musieli samodzielnie kupić oprogramowanie (gry, Kickstart) i poświęcić jeden lub dwa wieczory na skonfigurowanie całego sprzętu. No i Raspberry Pi nie dostarczy nam tej dzikiej rozkoszy, jaką oferuje pierwsze wyjęcie maleńkiej repliki Amigi z pudełka.

Dlatego, choć The A500 Mini nie jest produktem idealnym, mogę polecić ją każdemu, kto nie ma ochoty walczyć z innymi metodami emulacji ani przeznaczyć fortuny na kolekcję komputerów retro. Jasne, istnieją sposoby, by te same pieniądze wydać rozsądniej, ale przecież nostalgia już z definicji nie idzie w parze z racjonalnością.

The A500 Mini

Cena: 599 zł | Koch

PARAMETRY  Procesor: czterordzeniowy ARM Cortex A-53 • GPU: MALI-T720 • Złącza: 1 x HDMI, 3 x USB 3.0, 1 x USB-C (zasilanie) • Pamięć: 256 MB flash (na OS i dane) • Peryferia: mysz i gamepad • Inne: kabel zasilający USB-C • Wymiary: 250 x 78 x 177 mm • Waga: 0,6 kg

[Block conversion error: rating]

9 odpowiedzi do “Test The A500 Mini. Amiga znowu na biurkach”

  1. Fajna sprawa – Kto miał kiedyś Amigę ten wie jak dobry to jest komputer i jak wspaniałe miał gry !
    Sam bym to napewno kupił ale już kilka lat temu zrobiłem na bazie raspberryPi mega konsole do gier retro…
    A500 mini kosztuje ponad 500 zł i jest to fajny gadżet dla każdego maniaka Amigi ale…no właśnie o wiele taniej można zbudować identyczny komputerek a nawet lepszy – kupujesz raspeberyPi i wgrywasz RetroPi…
    I masz to samo ale w lepszej wersji bo nic nie trzeba dekodować tylko wgrywasz na pendrajw grę i grasz…
    Do tego wszystkiego dostajesz o wiele więcej bo RetroPi to emulator starszych konsol i komputerów takich jak ZX Spectrum Commedore-64 Atari 800XL Amiga Atari ST i konsol takich jak MAME Pegasus GB Sega PSP i wiele innych.

    • Niestety z tymi niższymi kosztami to już chyba nie tak do końca. Być może w pamięci wszyscy mają PI4 4GB poniżej 300 złotych, ale to chyba szybko nie wróci… Aktualnie w cenie zbliżonej do THEA500 mini jest samo Raspberry Pi 400 (470 PLN), a pasowałoby dokupić jeszcze gdzieś joypad lub joystick (tymczasem nowa A500 mini była niedawno do dostania za 480 PLN na Amazonie).
      Oczywiście RPi to wszechstronny sprzęt i jeśli ktoś go nie ma, to pewnie będzie to lepsza lokata kapitału, ale jeśli ktoś chce po prostu wyjąć (prawie) Amigę z pudełka i ją odpalić, to A500 mini jest niezłym wyjściem.
      (o jakim dekodowaniu piszesz? Podajesz A500 mini pliki adf na pendrive, ewentualnie plik whdload)

  2. Headbangerr1983 13 kwietnia 2022 o 18:03

    Poza nawiązującym do oryginału designem, nie ma tutaj nic ciekawego. A już na pewno nic, za co warto płacić grube pieniądze. Lepiej odpalić porządny emulator A500 na PC i grać we wszystko, co najlepsze.

    • Emulacja na PC jest – prawdę powiedziawszy – taka sobie. A przynajmniej ta działająca z poziomu Windowsa (np. przez pakiet Amiga Forever). Mnie bardziej odpowiada jednak postawienie jakiegoś emulującego Amigę systemu operacyjnego na Raspberry Pi. No i ta A500 Mini to w gruncie rzeczy właśnie takie urządzenie, tylko że przygotowane dla użytkownika, który nie ma ochoty bawić się w instalowanie całego softu samemu, a jest gotów zapłacić o 100 złotych więcej niż za malinkę z oprogramowaniem.

  3. Tak tylko zwrócę uwagę, że błędem jest nazywanie The A500, Raspberry Pi i im podobnych „minikomputerami” – w końcu co to za minikomputer, który jest mniejszy od mikrokomputera? Minikomputerami to były np. PDP-7, VAX-11 itp., a Raspberry Pi i okolice już prędzej należałoby nazwać „nanokomputerami”.

    • Z punktu widzenia spójności systemu przedrostków SI masz rację. Ale to po prostu zwyczajowa nazwa, która się łatwo przyjęła. Trzeba się z tym pogodzić, tak jak z faktem, że miś koala nie jest misiem, herbata ziołowa nie jest herbatą, a stonogi mają najwyżej kilkanaście par odnóży.

  4. „kijki radości odeszły do lamusa”- jako wielbiciel lotniczych produkcji od MicroProse, Psygnosis i kilku innych firm czuję się urażony i jestem gotów wrazić waszeci ów przyrząd prosto we wraże miejsce ( i to żaden tam zakurzony i z lamusa zdjęty, a względnie nowy, dokładnie zwilżony potem z rąk po świeżo odbytym pojedynku w Red Baronie)

    • Aha… a ten dżojstik to aby na pewno nowy? Czy może ćwierć wieku ma na liczniku, hę?
      Poza tym ja nie twierdzę, że dżojstiki są niefajne. Stwierdzam po prostu smutny fakt, że została tylko niewielka nisza dla drążków analogowych, a cyfrowe to już w ogóle zniknęły z rynku. Pady po prostu je wyparły.

  5. Kupiłbym Amigę, ale jako działający komputer a nie to dziadostwo imitujące go.

Dodaj komentarz