rek

Starfield ma zapewnić jeden z najdłuższych głównych wątków w historii Bethesdy

Starfield ma zapewnić jeden z najdłuższych głównych wątków w historii Bethesdy
Todd Howard zapowiada, że główna przygoda w Starfieldzie zajmie nam od 30 do 40 godzin.

Przez tyle miesięcy była niepokojąca cisza, a teraz nie będzie dnia bez newsa o Starfieldzie. Wreszcie pokazano gameplay z gry, wiemy już, że jej główny bohater nie przemówi ludzkim głosem, a najnowszy wywiad redakcji IGN z Toddem Howardem zdradził jeszcze więcej smakowitych szczegółów dotyczących nadchodzącej produkcji.

Najciekawszą informacją zdaje się być planowana długość gry. Zdaniem Todda Howarda Starfield zaoferuje jeszcze więcej zadań, co może sprawić, że okaże się o jakieś 20% dłuższy od poprzednich gier Bethesdy. W konkretnych liczbach ma się to przekładać na „30, może 40 godzin”. Czy będzie to faktycznie najdłuższa gra tego studia? Nie żebym nie ufał Howardowi (czemu miałbym nie wierzyć w jego słowa?), ale sprawdźmy na nieomylnym serwisie HowLongToBeat.com.

Główne wątki ostatnich gier twórców Starfielda prezentowały się według niego następująco:

  • Fallout 4 – 27 godzin;
  • The Elder Scrolls V: Skyrim – 34 godziny;
  • Fallout 3 – 22,5 godziny;
  • The Elder Scrolls IV: Oblivion – 27,5 godziny;
  • The Elder Scrolls III: Morrowind – 44,5 godziny.

No dobra, jeśli te 40 godzin okaże się prawdą, to faktycznie będzie to niezły wynik, z którym mógłby się mierzyć dopiero wiekowy Morrowind. A przecież i tak mało kto zatrzyma swoją przygodę ze Starfieldem na wątku głównym…

Howard zapowiada także DLC, które będą wydawane po premierze oraz wsparcie dla modów – ich twórcy mają uznać Starfielda za swoją wymarzoną grę. Czyli raczej nic niespodziewanego na tym polu.

Kolejna ważna informacja dotyczy eksploracji. Wielu graczy już sobie wyobrażało najnowszą produkcję Bethesdy jako nowe No Man’s Sky, ale jednak będą istniały pomiędzy nimi wyraźne różnice. Howard zapowiedział, że w tytule nie doświadczymy płynnego przejścia między przestrzenią kosmiczną a planetami, ponieważ to nie jest tak ważne dla graczy.

Wielu ludzi pyta, czy będzie mogło latać swoim statkiem prosto na planetę. Nie. Zdecydowaliśmy na wczesnym etapie pracy, że fragmenty na powierzchni będą stanowić jeden świat. Dopiero gdy wzniesiesz się w kosmos, trafisz do innego świata.

Starfield ma także być rekordzistą wśród produkcji Bethesdy, jeśli chodzi o wielkie miasta-huby. W grze znajdą się cztery takie lokacje, a największa z nich, Nowa Atlantyda, ma być większa niż cokolwiek, co widzieliśmy wcześniej w Skyrimie czy Falloucie 4.

Pełną rozmowę z Toddem Howardem obejrzycie poniżej:

https://www.youtube.com/watch?v=4j-PV-sSbXs

5 odpowiedzi do “Starfield ma zapewnić jeden z najdłuższych głównych wątków w historii Bethesdy”

  1. Fantastycznie, ale jeśli nie zatrudniono w końcu choćby jednego utalentowanego scenarzysty, to główny wątek fabularny mógłby równie dobrze trwać 4, albo 400 godzin, bo i tak niewiele osób byłoby zainteresowanych jego śledzeniem. Kto grał w Skyrima lub Fallouta 3/4 dla ich, ehem, „historii”, niech podniesie rękę.
    Inna sprawa, że Howard zaczął te swoje klasyczne rzucanie „dużych liczb”, bo najwyraźniej przespał ostatnią dekadę i nie rozumie, że dziś na nikim nie robi to szczególnego wrażenia, a wręcz przynosi odwrotny efekt. No sami powiedzcie, przekonało was bajdurzenie Techlandu o „500 godzinach rozgrywki” w Dying Light 2? Nawiasem mówiąc, tam też para poszła w liczby, bo sam scenariusz to już dno absolutne.

    • Zawsze kiedy czytam: wątek główny naszej nowej gry będzie długi na… i tutaj wchodzi liczba godzin, która powinna imponować przeciętnemu zjadaczowi gier; albo obszar grywalny naszej nowej gry będzie x razy większy niż (albo wręcz największy w grach które się dotąd ukazały), to od razu mam ambiwalentne przeczucia odnośnie danego tytułu. Nie wiem kiedy pijarowcy zrozumieją, że więcej znaczy lepiej przestało się już jakiś czas temu pojawiać w umysłach graczy w reakcji na ich marketingowe zabiegi i triki.

    • Wiesz, kiedyś te „duże liczby” też robiły na mnie wrażenie, ale kiedy przechodzisz jedną, drugą, trzecią i kolejną grę z otwartym światem, to w pewnym momencie łapiesz się już na tym, że szlajanie się po gigantycznych mapach w poszukiwaniu aktywności pobocznych i questów-zapychaczy najzwyczajniej przestaje cię bawić. Jakiś czas temu gorąco broniłem Far Cry 6 i rzeczywiście grało mi się weń dobrze, ale na tej części stawiam kropkę jeśli chodzi o kontynuowanie dotychczasowej formuły. Mam, mówiąc krótko, dość. Taki Elden Ring też byłby o niebo lepszą grą gdyby tylko nie marnował czasu gracza na jakieś bezwartościowe bieda-lochy oraz potyczki z identycznymi przeciwnikami po minimum trzy, a czasem i dziesięć razy tylko po to, by newsmani branżowych portali mogli napisać o „grubo ponad setce bossów”. Serio, mamy 2022 rok – najwyższa pora zacząć iść w jakość, zamiast ilość.

  2. Dla mnie nic nie przebije skyrima! Zacząłem w 2011 i nadal nie skończyłem.

    • Same, mimo dwóch bodaj podejść. Ale w końcu niedawno udało mi się skończyć wątek główny Morrowinda (OpenMW FTW), więc teraz solidne modowanie Obliviona i zobaczymy, może i Skyrima się uda ^_^.

Dodaj komentarz