„Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” to cios krytyczny! [RECENZJA FILMU]
![„Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” to cios krytyczny! [RECENZJA FILMU]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/04/14/7ab0a4ac-e85a-42d1-a087-15d42e9ca27b.jpeg)
Były czasy, gdy lubiłam patos w fantasy, ale teraz od wysokich tonów klasycznych powieści aż bolą mnie zęby. Nie odnajduję się też w większości współczesnych produkcji z tego gatunku, zwłaszcza jeśli chodzi o filmy i seriale. Z jednej strony mam ociekające krwią pozycje low fantasy w stylu „Gry o tron”, z drugiej zaś nadęte „Pierścienie Władzy”. Tytułów young adult wolę nawet nie ruszać. Pewnie dlatego najnowszy film ze świata Dungeons & Dragons trafił idealnie w punkt. Tego szukałam. Tego mi brakowało.

Jest nawet lepiej niż w serialu „Legenda Vox Machiny”, który nader chętnie porzuca niewybredny humor na rzecz rozbuchanych ambicji postaci (banda moczymord szybko okazuje się potomkami lordów/półbogów, skąd ja to znam). Do tego „Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” nie ma tak zakręconej i zagmatwanej fabuły jak „DOTA: Dragon’s Blood”. Został idealnie skomponowany i ani na chwilę nie przestaje być tym, czym w zwiastunach obiecywał być – lekką pozycją fantasy z silnym zaakcentowaniem erpegowej proweniencji.
Ja tu tylko kradnę
Już sam charakter drużyny głównych bohaterów pozwala na stworzenie wokół nich zabawnej i niewymuszonej opowieści. To banda złodziei i specjalistów od włamań, którzy nie zabijają podczas pracy, ale poza tym są rozkosznie swobodni w ustanawianiu zasad. Dwójkę z nich, barda Edgina i barbarzynkę Holgę, poznajemy w więzieniu o nazwie Revel’s End(*), skąd uciekają w sposób równie brawurowy, co bezsensowny.
(*) Znajduje się ono na północy regionu znanego jako Icewind Dale. Miejsce to zostało wymyślone specjalnie na potrzeby filmu i pojawiło się w 2020 roku w przygodzie Icewind Dale: Rime of the Frostmaiden.
Po paru chwilach dołącza do nich reszta drużyny, z której bodaj tylko paladyn Xenk Yendar wyróżnia się nieskazitelnym charakterem. Stwarza on też okazje do puszczania oka w kierunku widza, bo zachowuje się jak rasowy enpec (nawet chodzi w „oskryptowany” sposób – obejrzyjcie, a zrozumiecie). Hugh Grant – w życiu nie spodziewałabym się go w komedii fantasy! – okazuje się najbardziej przekonującym łotrzykiem, jakiego widziałam, a sceny z jego udziałem są świetne. Jeśli o mnie chodzi, mogłabym godzinami słuchać, jak kłamie.
Zresztą w filmie potwierdza się zasada, że bohaterowie zbudowani głównie ze swych słabości prezentują się o wiele ciekawiej niż ci, którzy są pod każdym względem „przepakowani”. Dotyczy to zwłaszcza dwóch kobiecych postaci – te, w tłumaczeniu na system RPG, mają tak wysokie poziomy, że czasami aż boli ich natarczywa doskonałość. Druidka Doric jest najmniej interesująca, scenarzyści dali jej nie tylko nieprzekonującą historię, ale też słabo zarysowany charakter. Żeńską reprezentację ratuje nieco Holga, która odznacza się intrygującą przeszłością i niejednoznaczną relacją z Edginem. Tak czy inaczej obie panie pełnią funkcje mięśniaków, co w świecie, gdzie o sile często decydują magiczne predyspozycje, naprawdę nie powinno nikogo dziwić. Oczywiście nadal nie dorównują one bohaterskiemu paladynowi, ale ten na szczęście decyduje się nie wyręczać złodziei we wszystkim („To jest twoja misja, nie mogę tego zrobić” – znacie to, prawda?).
Bohater o jednej twarzy
Szef grupy, Edgin, też nie musi nikomu nic udowadniać. To specjalista od planów B, złotousty skłonny przegadać tieflinga i główny „coach”. Jego gadki motywacyjne okazują się uroczo bezsensowne, ale – o dziwo – spełniają swoje zadanie. Mimo że jest byłym harfiarzem i zdaje się należeć do klasy bardów, tak naprawdę najbardziej mi pasuje do roli pełnoprawnego łotrzyka ze specjalizacją grania na lutni, zwłaszcza że nie dysponuje żadnymi czarami.
Edgin to też gość po przejściach, ukształtowany przez życie i nieszukający u obcych ani aprobaty, ani porady, przy czym nie nazwalibyśmy go kopią głównych bohaterów „The Mandalorian” czy „The Last of Us”. Były harfiarz jest zadziwiająco, jeśli weźmiemy pod uwagę jego wiek i przeżycia, sympatyczny i optymistyczny. Obsadzenie w tej roli Chrisa Pine’a okazało się strzałem w dziesiątkę.

Klasycznym bohaterem fantasy, który stanowi ukłon w stronę Campbellowskiego monomitu, jest za to Simon. Od samego początku czujemy, że musi on przejść przemianę, i nie chodzi tu tylko o podźwignięcie legendy wspaniałego przodka, Elminstera. Jego magia ma charakter dziki i nieokiełznany, co idealnie pasuje do komediowego klimatu filmu. Według klasyfikacji systemowej jest on zaklinaczem – pojedynki, w których wykorzystuje magię, to prawdziwy majstersztyk efektów specjalnych i choreografii.
Odrobina mechaniki
Przygody Edgina i jego drużyny pełne są iście fatalnych krytyków (i nie chodzi tutaj o występujących gościnnie krytyków filmowych). Wręcz widziałam te pechowe rzuty. „Złodziejski honor” nie bawi się w subtelności i całymi garściami czerpie również z bogactwa świata znanego z serii Baldur’s Gate, Neverwinter Nights czy Icewind Dale. Bohaterowie odwiedzają miasto Neverwinter, jedno z nich należy do słynnych Harfiarzy, głównymi antagonistami są zaś Czerwoni Magowie z Thay.

W filmie pojawia się też gościnnie parę słynnych potworów: dirlagraun, galaretowaty sześcian, mimik czy smok Themberchaud (ale wierzcie mi, w życiu nie widzieliście TAKIEGO smoka, jego wygląd i zachowanie trudno zapomnieć). Wspomniane są też takie sławy świata magii jak Mordenkainen i, rzecz jasna, Elminster czy lord Dagult Neverember. Przy tym zalewie znajomych nazw i postaci byłam zaskoczona, że w Podmroku bohaterowie nie natknęli się na Drizzta.
Reżyserzy „Złodziejskiego honoru”, Jonathan Goldstein i John Francis Daley, są wielkimi fanami fabularnych erpegów, ale sam ich zapał nie wystarczył, by dochować wierności jednemu z najstarszych systemów na świecie. Na planie cały czas towarzyszyła im specjalistka od Dungeons & Dragons. Oczywiście trzeba było pójść na pewne ustępstwa – bohaterowie nie muszą odpoczywać pomiędzy walkami, by odnowiły im się zaklęcia, z kolei Doric przemienia się w istotę raczej nietypową dla druidów, czyli sowoniedźwiedzia.

Przede wszystkim zaś „Złodziejski honor” możliwie wiernie trzyma się systemu magii obecnego w świecie D&D. Zarówno wygląd zaklęć, jak i ich działanie są dokładnie takie, jakie powinny być według podręczników. Dodano tylko, dla efektu, cały wachlarz gestów odpowiadających poszczególnym czarom.
Marvel w świecie magii i miecza?
Już po pierwszych recenzjach krytyków widać, że film trafił w liczne gusta, i to nie tylko zatwardziałych fanów Dungeons & Dragons. Niektórzy upatrują sukcesu w podobieństwie „Złodziejskiego honoru” do obrazów Marvela i jest w tym trochę prawdy, acz mam jedno zastrzeżenie. Edgin, Holga i reszta to nie nudni Avengersi, bliżej im raczej do awanturników spod znaku Strażników Galaktyki. Brakuje tylko, by Edgin częściej przygrywał na lutni (niestety występy daje rzadko, choć jeden z nich okazuje się wprost kapitalny).
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
21 odpowiedzi do “„Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” to cios krytyczny! [RECENZJA FILMU]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Z serii filmów Loch i smoki to jedynie pamiętam 1 z 2000 oraz 2 z 2005, 1 była lepsza od 2 ale przez większy budżet, jednak sami aktorzy dali radę i fabuła nie była aż tak zła zarówno w 1 jak i 2, gdy wyszła 3 w 2012 nawet nie byłem zainteresowany zmieniono aktorów na nowych sama historia przynudzała i wyszło dużo gorzej niż wcześniej, wracając do kolejny odsłony Złodziejskiego honoru jakoś nie jestem zainteresowany zbyt późno wychodzi a Chris Pin zazwyczaj w produkcjach klasy B i tej klasy będzie nowa odsłona Lochów i smoków, jeśli mowa o Chris Pin to zaskakująco dobrze mu wyszedł Król wyjęty spod prawa z 2018 mimo niezbyt dużego budżetu.
stary, weź używaj kropek i przecinków. piąty raz próbuję to przeczytać i mi nie wychodzi
Wielki znawca ortografii się znalazł a zaczyna wypowiedź od maje litery, wrzuć sobie na luz nikt nie każe ci czytać co piszę 😛
Pisz jak człowiek, a nie odbijaj piłeczkę.
Potwierdzam, przeczytać to co napisałeś to jak wsadzić sobie w oko łyżkę z pieprzem
Nie rozumiem zbyt wielu rzeczy w tym komentarzu, żeby się do niego odnieść 😀 Może napisze tyle: udanego seansu!
Okazuje się po prostu, że Chris Pine to tak naprawdę ksywa jakiegoś Kryspina.
Jutro sam się przekonam, czy film jest tak dobry, jak wszyscy twierdzą. 😉
Lekka komedia fantasy w sam raz na czas zalewu patetycznych filmów o herosach.
Oglądałaś w skreen X, czy w normalnym 2D? Pytam, bo też się wybieram, ale nie wiem czy jechać na drugi koniec miasta do Korony na seans SX, czy do Wroclavii na zwykłe 2D?
Wg mnie zwykłe 2D wystarczy. Nie ma tam nic co wymagałoby głębi. Sam film zresztą nie ma głębi. Zwykła przygodówka dla dzieci
Jak „sam film nie ma głębi”, to tym bardziej, moim zdaniem, warto obejrzeć go z dodatkowymi efektami wizualnymi.
Ale dziś nic z tego nie będzie w moim przypadku, bo wszystkie miejsca w środku sali zarezerwowane na godz. 19-tą.
A ten efekt ScreenX chyba najlepiej wypada, gdy się siedzi pośrodku między ekranami? Tak podejrzewam…
No nic, jadę na „65” W 2D. Wiem, że to ogólnie raczej kiepskie kino, ale dinki na dużym ekranie zawsze lepsze niż brak dinków na dużym ekranie. 😉
Wiesz co, ja teraz tak rzadko chodzę do kina, że jak już mam się wybrać, to do kina „na wypasie”. Byłam w Imaksie.
Ranafka, ale od kiedy 14-go kwietnia miała miejsce premiera „D&D: Złodziejski Honor” w Cinema City Korona na nowej sali ScreenX („poczuj głębię trzech ekranów w 270°”), to Ajmaksy są dla amatorów i boomerów. Ogarnij się dziewczyno! ;P
Dziękuję za poradę, ale dobrze mi tak, jak jest.
Wiem, to pewnie problem z opuszczeniem swojej strefy komfortu.
To tak jak idziesz do baru w którym jest brudno, ręce kleją się do stolika itp. i czujesz się tam bardzo źle.
Ale z drugiej strony w eleganckiej restauracji z rezerwacją stolików, gdzie kelnerzy w uniformach pytają cię o rocznik wina na aperitif, też czujesz się nieswojo.
Bo twoją strefą komfortu są okolice Maka w galerii handlowej. Rozumiem to. 😉
Film jest tak bezpieczny jak dedekowa inkluzywność. Nie znajdziecie tam niczego, co mogłoby wywołać w was jakieś większe emocje.
Fabuła, jak i oprawa są poprawne uwzględniając dzisiejsze standardy. Ot, jeden zły + banda przegrywów = epicka przygoda i danie mu klapsa na końcu.
Jest to typowe amerykańskie kino akcji, gdzie fabuła musi być mało skomplikowana i do nadrobienia po powrocie z toalety, a akcja jest widowiskowa i głośna. Po ponad dziesięciu latach Marveli i innych filmów tego typu zdążyło się już opatrzeć.
Żartów w poziomie meta jest bardzo mało, bo zatwardziali nerdowie, znający na wyrywki książki do Drizzt’cie, czy każdą lokację z obu części Wrót Baldura nie są targetem, toteż widz mógłby nie zrozumieć. Zwykłych żartów na poziomie dobrego scenariusza, też raczej niewiele można usłyszeć.
Czy warto iść? Jak nie masz lepszych planów na dany dzień to można się wybrać, żeby przynajmniej zrozumieć memy, chociaż film jest tak poprawny, że nawet mało co nadaje się na uwiecznienie w tej formie.
Ogólnie oceniam ten film jako film klasy „piwo+popcorn po ciężkim dniu”. Nie jest na tyle zły, żeby odrzucić, ale nie na tyle dobry, by chcieć do niego wrócić za parę lat.
Nadal czekam na odpowiednik fantasy „Mrocznego Rycerza”. Da się robić dobre kino oparte na bajkach, już wiele razy to udowodniono, ale dedeki z pewnością tym nie są.
Żona chce mnie na to zabrać za tydzień :]
Idź śmiało :D.
Poszedłem z dziewczyną z nastawieniem na „będzie kaszan, ale w kinie ładne obrazki wyglądają ładniej”. Tymczasem mile się zaskoczyłem – oglądało się to bardzo dobrze Jak ktoś grał w cokolwiek D&D to lepiej, ale jak nie to bólu nie będzie. Ja się zgadzam z 9tką, dla dziewczyny bardziej 8. Oboje zadowoleni z seansu – fajna, przyjemna bajeczka 🙂
9 za takie coś? Przecież to z definicji maksymalnie kino na 7. Ehh ludzie, czy wy dobrego kina nie oglądacie?
Film jest oceniany w swojej kategorii, nie biorę pod uwagę wszystkich filmów. Wiadomo, że kreacja postaci nie wytrzyma porównania z takim np. Białym Lotosem 😀 Tylko że to są dwa zupełnie różne obrazy i zestawianie ich nie ma sensu.