Redfall zawiódł graczy. Ze Starfieldem będzie tak samo?

Co się dzieje z branżą gier? Być może z roku na rok było coraz gorzej, a teraz po prostu nie da się już tego zignorować. Jak to zwykle bywa, śmieszne obrazki z internetu stanowią dobry komentarz do aktualnej sytuacji. Wystarczy rzucić okiem na poniższą grafikę.
Od dłuższego czasu nawet dobre gry nie są… dobre na premierę. To jakby nowy branżowy standard, ponieważ deweloperzy „lubią” wrzucać na rynek niedokończone produkty.
Potem oczywiście przepraszają, a przy odrobinie szczęścia naprawiają zepsuty produkt po kilku miesiącach. W tych bardziej niefortunnych scenariuszach wspomniane naprawy nie idą zbyt dobrze i trzeba czekać dłużej. Hmm, z drugiej strony kto wie… może gracze w końcu zapomną o istnieniu tej konkretnej gry i wystarczy ją porzucić?

Dlaczego tak się dzieje? Widocznie to działa. Oczywiście mogę się mylić, ale zgaduję, że strategia wygląda mniej więcej tak: „gracze kupią wszystko”. To oznacza, iż dla osiągnięcia sukcesu wystarczy odpowiednio nakręcić ekscytację klientów, stworzyć tzw. hype.
Może to właśnie dlatego pompuje się setki milionów dolarów w kampanie marketingowe? Niedawno pisałem o tym, że gry AAA kosztują fortunę i wydatki mogą przekraczać miliard dolarów. Co ciekawe, czasem blisko połowa kosztów pójdzie na samą promocję.
Redfall to kolejna ofiara współczesnego podejścia do gier
Moje przemyślenia mogą być nietrafione, a powodów do nieudanej premiery może być milion… np. zaoszczędzonych dolarów na cięciach kosztów. Pewne jest tylko to, że kolejna gra wywołała niezadowolenie u części graczy, a dowody krążą po sieci.
Coś jest nie tak ze sztuczną inteligencją wrogów. Wczoraj pisałem o narzekaniach ludzi na kiepskie AI w Redfall, natomiast dzisiaj widzę zalew filmików z przykładami. Rzućcie na to okiem.
Ktoś na pewno powie, że gra dopiero miała swoją premierę, więc gracze powinni wykazać się cierpliwością. Przecież będą patche, więc o co to całe zamieszanie? Być może o to, że w innych branżach klienci nie muszą się godzić na takie sytuacje? W restauracji nie podadzą nam surowego kotleta, żeby potem dodać: proszę pana, kucharz to za godzinkę usmaży, spokojnie.
Wyśmiewanie Redfalla zabrnęło trochę dalej i niektórzy są zaniepokojeni również tym, że gra z 2023 roku nie ma szyb, które rozbiją się po strzale z pistoletu (nie pojawia się nawet drobny ślad). Tutaj można mieć różne podejście, bo z jednej strony to zwykłe czepialstwo, a z drugiej, fajnie gdyby zadbano o takie rzeczy w większych, wysokobudżetowych produkcjach.
Starfield zagrożony?
Pisałem już o tym, że oceny Redfalla są mieszane i nie ma szans na wielki hit. Jednak w sieci pojawiła się dyskusja na inny temat. Ludzie zaczęli się zastanawiać, czy Microsoft dobrze zarządza swoimi studiami i czy np. Starfield jest zagrożony.
Naciągana logika? A może słuszne obawy? Czy Phil Spencer jest w stanie dopilnować tego, żeby jedna z ważniejszych premier tego roku nie okazała się wtopą? Ryan McCaffrey z IGN napisał na Twitterze wprost, że to nie jest uczciwe, ale w tej chwili cała nadzieja leży w Starfieldzie.
Xbox potrzebuje spektakularnej premiery, lecz co jeśli się okaże, że Todd Howard nie jest gotowy ze swoim nowym dziełem? Co jeśli znowu poprosi o więcej czasu? Dostanie zgodę na przełożenie premiery?
Znany branżowy dziennikarz Jez Corden napisał, że jeśli Starfield nie będzie gotowy na wrzesień 2023 roku… przesuńcie premierę, przesuńcie premierę, przesuńcie premierę. Proste rozwiązanie? Na pewno nie w świecie wielkich oczekiwań, zniecierpliwionych graczy i jeszcze bardziej zniecierpliwionych inwestorów.
Czytaj dalej
31 odpowiedzi do “Redfall zawiódł graczy. Ze Starfieldem będzie tak samo?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Polecam takie podejście: nie nakręcać się na żadną grę zbyt mocno i nie kupować zaraz na premierę. A już na pewno nie zamawiać przed premierą. W taki sposób jak gra okaże się słaba albo w słabym stanie technicznym człowiek nie będzie sobie pluł w brodę, że wydał 200 albo 250 złotych na coś, co absolutnie nie było warte tej ceny. Zawsze są wyprzedaże.
Ja jeszcze dodam lekko zmodyfikowaną wersję tej wypowiedzi 🙂 „W taki sposób jak gra okaże się słaba albo w słabym stanie technicznym…” to twórcy już dostali swoją nagrodę pieniężną, więc jakie to ma znaczenie? Działa? Jest zepsuta? Whatever… twoją kasę dostaliśmy jeszcze przed premierą.
@EGONNN244
A może wystarczy po prostu przymknąć jedno oko na błędy, drugie na niedoróbki i cieszyć się fabułą ? xD
@MHOLOWACZ
Wtedy to ma takie znaczenie, że jak nie wydasz pieniędzy na bubla to nie będziesz sobie tego wyrzucał. A taka kalkulacja jest jednak potrzebna. Gry robią się coraz droższe, a coraz częściej okazują się być nie warte swojej ceny. Days Gone może i jest ok grą, ale na pewno nie wartą 250 złotych na premierę. Błąd, którego już nie powtórzę.
@AREKJAKUB
Niby można tak zrobić, ale grać z zamkniętymi oczami to jednak trochę lipa.
Ugh, ale postowac PCMR to mocny cringe. Ja wiem, że nostalgia i różowe okulary, ale czaóow, gdy wszystkie gry na premierę wychodzily gotowe nigdy nie bylo, byc moze da się mowic o nasileniu zjawiska, ale to tyle. No i przywolywanie w tym kontekscie akurat Bethesdy, czyli firmy-legendy w dziedzinie zasyfionych premier to tez deczko niepowazne.
Niemniej stanowczo wolalbym widziec gry gotowymi w dzien premiery, po prostu sprzeciwiam sie takiemu framingowi.
Jak to mniej więcej powiedział Mannix, przemysł gier to jedyna branża gdzie klienci to barany i dadzą sobie wcisnąć wszystko. Tylko tutaj chciwe firemki nigdy nie dostaną po łapach, i nie poniosą żadnej kary za to co normalnie byłoby karane.
Gracze już nie raz pokazali że nie mają nic przeciwko takiemu traktowaniu, bo i tak z wywieszonym jęzorem polecą po nową gierkę.
Nic więc dziwnego że traktują ich tak, skoro sami się na to godzą już od paru ładnych lat.
Po co firmy mają wydawać dopracowany produkt, skoro i tak kupią? „Przeproszą” w specjalnie przygotowanej przez dział PR wiadomości, zapowiedzą łatki, a ty jeleniu czekaj na to by komfortowo pograć w gierkę na którą już i tak długo czekałeś, i za którą kaskę im już dałeś.
A ja kibicuję korporacjom. Niech jeszcze więcej wydają ćwierćproduktów do momentu aż gracze się nimi udławią.
40 lat temu miała miejsce zapaść w branży gier, a symbolem tego były zakopane na pustyni tysiące niesprzedanych egzemplarzy gry E.T. Czas najwyższy na powtórkę, na twardy reset, na totalny kryzys, którego, mam wrażenie, powoli jesteśmy świadkami. Skoro sami deweloperzy mówią, że „pędzą do ściany, o którą zaraz się rozbiją” (ostatnia wypowiedź Pawła Sasko z CDP Red), jeśli więcej jest teraz dużych premier, które są jednym wielkim zawodem niż premier faktycznie udanych, jeśli koszty największych produkcji puchną niesamowicie, a efekty są – dla grających – przeciętne, to branżuni życzę krachu. Ja tam sobie poradzę, ale obserwowania tego toksycznego, zepsutego świata mam już dosyć. Dobrze też, że gry sprzed lat – już naprawione, z dodatkami – czekają w kolejce aż je sprawdzę. Premiery? Cóż, dla mnie ten pociąg odjeżdża (czasem na coś się załapię, ale z roku na rok – właśnie przez całą serię afer – kupuję coraz mniej nowości). Wydawcy wespół z naiwnymi graczami oraz dziennikarzami, którzy nie chcą/boją się, że stracą kontakty i dostęp do nowych tytułów/nie potrafią uderzyć pięścią w stół i zjechać z góry na dół nikczemne praktyki – oni wszyscy solidnie na to pracowali i pracują. Do końca roku takich RedFAILI będzie więcej, a mamy dopiero maj.
Branżunię dotknął po prostu dużo szybciej i bardziej spektakularnie ogólny problem kapitalizmu – obietnica wiecznego wzrostu, którą kierują się CEO obiecujący akcjonariuszom gruszki na wierzbie. Zwiastunów tego mieliśmy sporo przez lata (od przeładowania DLC po „porażkę sprzedażową” gier SquareEnix na poziomie 3 milionów kopii) i miały one jeden wspólny mianownik – WIĘCEJ KASY. Bo firmy na rynku kierowanym takimi zasadami nie są zadowolone z zarabiania pieniędzy – one muszą zarobić WSZYSTKIE PIENIĄDZE, inaczej nie daje się wciąż nakręcać tego samego kłamstwa. A że jest to fizycznie niemożliwe? Cóż, tym gorzej dla fizyki.
„Czas najwyższy na powtórkę, na twardy reset, na totalny kryzys”
W takich smutnych czasach dla graczy żyjemy, że niestety trzymam za to kciuki. Niech to pieprznie z wielkim hukiem. Prawda jest taka, że wszyscy mamy starsze, ale dobre gry, do których możemy wrócić i listy zaległości liczące setki pozycji,więc branża mogłaby się zbierać do kupy przez5 lat, nic w tym czasie nie wydając, a my byśmy jakoś straszliwie nie ucierpieli.
Ach, ci głupi, naiwni gracze….
– Wild Hearts: 75/100
– Hogwarts Legacy: 83/100
– Wo Long: 79/100
– Jedi Survivor: 78/100
– Dead Space remake: 87/100
A także moje ulubione przykłady:
– Cyberpunk 2077: 86/100
– Pokemon Scarlet/Violet: 72/100
– Elden Ring: 94/100
Nie muszę wyliczać, ile każdy z tych tytułów otrzymał „ósemek”, „dziewiątek”, a w niektórych przypadkach „dziesiątek”? Ale to oczywiście nie jest wina dziennikarzy – „im dzialało”, nawet nasz kochany Cyberpunk, który do dziś (sprawdzałem dosłownie 3 tygodnie temu!) jest jedną z najbardziej zarobaczonych gier, w jaką kiedykolwiek grałem. O, i Elden Ring wszystkim działał idealnie, prawda? Patrząc na oceny z przewagą 10/10 – musiał.
A może w tym szaleństwie jest metoda? Może dziennikarze celowo napędzają sprzedaż tych wszystkich tytułów, by później tygodniami wrzucać newsy o tym, jak to gracze się frustrują? No bo, hej, czy wytłumaczycie mi, jak to jest możliwe, że szanująca się redakcja najpierw dopuściła do publikacji recenzję złożoną w 100% z pochwalnych peanów i jednocześnie KOMPLETNIE pomijającą fatalną optymalizację bez względu na platformę, a już DZIEŃ PÓŹNIEJ wrzuca newsa pod tytułem „ELDEN RING: PROBLEMY Z WYDAJNOŚCIĄ NA PC, GRACZE ZASYPUJĄ PRODUKCJĘ NEGATYWNYMI RECENZJAMI”, po kilku kolejnych dorzucając „ELDEN RING: PROBLEMY NA PC WCIĄŻ NIEROZWIĄZANE”? Śmiało, przyjmę każdą teorię.
Prawda jest taka, moim zdaniem, że gry oceniane są zależnie od twórców. Produkcje od tych większych, lubianych przez graczy – ocenia się znacznie lepiej, nie zauważa się wielu błędów i niedociągnięć. Jeśli gra nie jest zaś nahypowana (a Redfall nie był), jest od mniejszego studia lub niezbyt lubianego przez graczy (Ubi to o Tobie) etc – daje się oceny dużo słabsze, punktuje się każde niedociągnięcie i jedzie z ocenami by wychodzić na bardziej rzetelnych, surowych etc. Taka smutna prawda – a dziś może głośniej o zabugowaniu się mówi i wokół tego jest silna narracja (i dobrze żeby to się zmieniało, ja od dawna nie kupuje gier na premierę – w ogóle kupuje już po długim czasie ) ale po prawdzie pamiętam pełno starszych tytułów bardzo zepsutych.
I ostra teoria spiskowa na koniec – za chwilę będzię nowa Zelda – ciekawe jak wiele recenzentów będzie wychwalało jej stan techniczny i sypało 10, mówiąc że konkurencja daje tak bardzo zabugowane tytuły:)
Zabawne, że wspominasz o Zeldzie, bo tak się składa, że miałem okazję zagrać w Breath of The Wild w okolicach premiery i byłem zszokowany jak bardzo kiepsko ta gra działała na nowiutkim Switchu. Jak jednak wszyscy wiemy, absolutnie żaden recenzent nie uznał tego za problem i nie pomyślał, że może jednak 10/10 to ciut za wysoka ocena dla gry, która może i fajna, ale ma ogromne trudności z działaniem w choćby 30 klatkach? A teraz chłopcy wyskakują z tekstami, w których zastanawiają się, czy to przypadkiem nie MY, gracze, jesteśmy winni obecnego stanu rzeczy.
Pamiętam, że blisko premiery kupiłem egzemplarz GTA IV na PC. Gra za cholerę nie chciała chodzić, nie dało się w nią grać. Po latach dowiedziałem się, że cały port na PC był zrąbany, i w GTA IV pograłem kilkanaście lat później, jak 2 raz kupiłem grę na Steam. W podobnym czasie kupiłem także Neverwinter Nights 2 w pudełku, super gra, niestety w połowie pojawiał się błąd i nie dało się grać dalej. Czy kiedykolwiek gry wychodziły w perfekcyjnym stanie na premierę? Śmiem wątpić:) Nie twierdzę, że kiedyś było gorzej czy coś, ale plus jest taki, że teraz bez problemu można ściągnąć patche
Być może nie w perfekcyjnym, ale, kurde, było lepiej. W swoim czasie kupiłem na premierę Splinter Cella. Fakt, zawalili synchronizację ust i byli sami brzuchomówcy, ale to był jedyny problem, jaki mnie dotknął w tej grze. SC PT i SC CT problemów brak, Gothic 2 i później Noc Kruka też sobie nic nie przypominam. Wiedźmin – zauważalnych problemów brak. FEAR i Extraction Point też nie. Test Drive Unlimited, NOLF 1-2, IGI 2, Runaway 2-3, Soldier of Fortune 2 bez kłopotu.
Colin 3 – tu akurat dotknęło mnie wadliwie działające zabezpieczenie antypirackie, które uaktywniało się też na oryginałach, ale to chyba był najpoważniejszy błąd, z jakim się w tamtych czasach spotkałem na premierę. Wspomniane przez ciebie NWN 2 faktycznie miało swoje problemy, chociaż u mnie tylko nie dało się ukończyć pewnego zadania pobocznego, odkryć którejś żyły metali (i przez to wyposażyć swoje wojsko w najlepsze zbroje) i chyba parę dialogów pozostało niemych.
Ogólnie błędy w grach,owszem, były i wychodziły na nie łatki, ale z reguły były drobniejszego kalibru, takie nieuniemożliwiające, ani bardzo nie psujące zabawy. Gry bardziej zepsute też się zdarzały, ale były raczej wyjątkiem od reguły. Teraz to norma.
Ten komentarz trochę obrazuje problem z jakim się borykamy – jakości gier na PC nie da się do końca uogólnić. Otóż pamiętam doskonale, że Wiedźmin był mocno krytykowany za bugi przy premierze (sam pamiętam jego dramatyczny performance, a kupiłem na premierę), które potem zniwelowano przy okazji premiery wersji rozszerzonej. Do tego SoF2 też dotknęła ta sama przypadłość (różne elementy gry były zwyczajnie niedokończone). Więc to chyba trochę różowe okulary, trochę wielorakość konfiguracji, ale problem był z nami od dawien dawna.
Jeszcze trochę zależy, co dla kogo jest poważnym, błędem. Jak się nad tym zastanowić, to fakt, coś mi się kojarzy, że Wiedźmin mi się bardzo wolno wczytywał i jak się udałem na bagna,czasem po wczytaniu widziałem problemy z niektórymi teksturami, ale cóż, nie był to poziom błędów, który by mi porządnie zepsuł wrażenia z gry.
@DirkPitt1
Gothic II to ci gracze niemieccy testowali 6 miesięcy, zanim gra trafiła do Polski, połatana. Jeśli chciałbyś wiedzieć jak naprawdę wyglądały Gothic’ki na premierę, to mogłeś doświadczyć Gothic’a 3, który miał premierę wszędzie jednocześnie.
Jeśli chodzi o Noc Kruka, to absolutnie nie wierzę, że nie miałeś problemów. W złą pamięć już tak 😉
Trójka to była niestety kiepska gra na premierę, nie mogę zaprzeczyć. Przycięcia to on ma do dzisiaj (chociaż podobno ktoś to w końcu naprawił nieoficjalną łatką).
Jeśli chodzi o NK, to mało mnie obchodzi w co wierzysz. fakty są takie, że jak ostatni raz ogrywałem 2 lata temu, to coś się zepsuło i Lares mi nie dawał fragmentów ornamentu do zaniesienia magom wody. I byłem bardzo zdziwiony, bo od premiery tyle razy grałem, a to był pierwszy poważny błąd,jakiego w tej grze doświadczyłem.
Cóż moge powiedzieć…gdyby ten tytuł miał parę miesięcy na dopracowanie może by była z tego naprawdę niezła gra a, a tak….
Zdecydowanie jest coś nie tak w ostatnim czasie z nowymi tytułami AAA i nie tylko, dlatego nie kupuję ich na premierę. Jedi Survivor ogrywam dzięki EA Pro ( i jako jednemu z niewielu mi działa dobrze), Hogwarts Legacy kupiłem dopiero dwa miesiące po premierze, Dead Island 2 kupiłem tydzień po premierze jak widziałem po recenzjach że jest to porządna gra, Redfall mam dzięki gamepass więc…
Dawanie 300 – 350 zł za premierową grę ,lub za pre-order biorąc pod uwagę w jakim stanie technicznym dostajemy w ostatnim czasie owe tytuły to śmiech na sali. Najgorsze jest to że sami mówimy developerom że jest spoko bo i tak przecież większość z nas kupi ich grę wierząc w marketingowe obietnice 😉 Więc jeżeli chcemy wieszać psy na twórcach to niestety sami musimy także posypać głowy popiołem, bo sam bojkot w ocenach czy komentarzach nic nie da dopóki nie zaczniemy „głosować” własnym portfelem.
Trochę mnie bawi to z jaką nadzieją gracze rozpatrują premierę Starfielda. Chyba wszyscy zapomnieli, że jest to jedna z pierwszych firm, które to rozpoczęły trend dotyczący wydawania niedopracowanych gier AAA na premierę. Skyrim, który miał masę błędów w czasie premiery, Fallout 4 nazywany przez wielu średnią grą podobnie, o Falloucie 76 nawet nie wspomnę. Po takiej historii tego studia z miejsca można założyć, że będzie to wybrakowany półprodukt, który może, ale to może po czasie załatają (poszczególne ich gry po latach dalej posiadają błędy, które nie powinny mieć miejsca w grach z wysokim budżetem).
Nie no, w przypadku Bethesdy to raczej zacząłbym od źródła – Daggerfalla – później bywało lepiej, ale nigdy dobrze.
To prawda, choć największa krytyka spadła na Bethesdę dopiero w przypadku Fallouta 76. Przez lata takie praktyki uchodziły im na sucho i nawet tak wybrakowany produkt, który wprost podbierał assety z czwórki, był w stanie znaleźć swoich obrońców na premierę. Szczere mówiąc nie wierzę, że ze Starfieldem będzie inaczej. Będzie dobrze jak gra będzie trzymała poziom Fallouta 4, bo w to że będzie to bardzo dobry tytuł to ja nawet nie liczę.
QUETZ – nie przesadzaj. Bethesda za czasów Morrowinda i Obliviona ogrywała i zdobywała cały rynek. Te gry były wielkie i to był czas kiedy z całą stanowczością można stwierdzić, że „było dobrze, a nawet doskonale”. To, że gry mają swoje wady jest oczywiste, ale nie ma co popadać w skrajności.
Zgodzę się jednak, że Oblivion był ostatnią grą Bethesdy, która była dobra. Skyrim był według mnie niezły, a eksploracji żadna inna gra nie wykonała lepiej – nawet do dziś. Był jednak bardzo uproszczony pod względem dialogów, fabuły, a nawet rozwoju postaci, czy też magii. Tego typu wady w grze RPG, są bardzo poważne.
Dalej już było tylko gorzej, aż tragicznie.
Dziś czekam na Starfielda głównie po to by obserwować jak świat płonie 😀 Jestem prawie pewien, że będzie to potworek w stylu „Fallout w kosmosie” i nie rozumiem skąd takie nadzieje branży wobec tej gry.
@Krzolwik
Mówię jedynie o stanie technicznym i tu uważam, że to nie przesada. Creation Engine był takim sobie silnikiem w najlepszych czasach, dziś jest wrakiem. Jestem dużym zwolennikiem gier Bethesdy, aż do Fallouta 4, którego nigdy nie skończyłem. Również czekam na Starfield, ale patrząc na pierwsze gameplaye, wiedząc że korzysta ze starej technologii i znając ich historię wydawniczą nie robię sobie nadziei, że będzie to objawienie. Zawsze jednak miło będzie się zaskoczyć.
A ja głupi naprawdę wierzyłem, że premiera Cyberpunk’a zmieni coś w podejściu innych producentów gier i nie powielą oni błędów CDP. Póki pieniądz się zgadza i gracze pokazują jak bardzo są zniecierpliwieni i muszą mieć grę na premierę, to nie prędko doczekamy się lepszych czasów.
” Ludzie zaczęli się zastanawiać, czy Microsoft dobrze zarządza sowimi studiami i czy np. Starfield jest zagrożony.”
Ja to widzę tak:
– kupiłem pudełkową wersję DOOM Eternal (bethesda.net launcher). Nie na Steam, bo walić Steam.
– Ms kupuje Beth i nagle ich launcher, oraz forum, zostaje zamknięty, a jaśniepaństwo oferują mi „migrację”. Nie na GOG, nie na EGS, na Steam.
I szlag mnie trafia. Kij w ryj Beth i Ms. I Starfield’owi.
BTW Sowie studia produkują sowich nerd’ów. Jeśli Mikromiękcy zarządzają nimi tak, jak sWoimi studiami, to sowi nerd’zi wyginą 😉
Dziękuję! Sowy poprawione 🙂
Jeśli gracze są tak głupi żeby płacić za kota w worku, to mi ich nie szkoda. Jakby kupowali tylko dobre produkty, to by je dostawali. Ale gracze są jak ćpunki i potrzebują po prostu nowych dawek. Bethesda nie powinna mieć żadnego kredytu zaufania, ale i tak znajdzie się tysiące idiotow, którzy rzuca w nich milionami dolarów zanim dostaną grę. I jak cokolwiek ma się zmienić.
Ja tylko dodam, jako ciekawostkę, że od wieków gry od Bethesda (Game Studios) to zabugowany szajs. I jednocześnie od zawsze są wielbione i obrzucane dziewiątkami i dychami w recenzjach – o tonach błędów (Buggerfall się sam tak nie przezwał) to prasa growa co najwyżej chrząka od niechcenia (i nie, F76 wiosny nie czyni).
I teraz:
– kup kota w worku. Źle.
– kieruj się recenzjami. Też źle.
Panie Elbit, jak żyć?
Ten rok zapowiadał się na najlepszy od… nie wiem, chyba od dekady. Zobaczymy jak pójdzie dalej, ale jak na razie to moim zdaniem jedyne gry, które się udały to:
– Hogwart Legacy
– Age of Wonders 4 – a i tutaj nie mam żadnych pewności, bo gra dopiero co wyszła i w nią nie grałem. Opinie jednak są bardzo pozytywne.
Pewnie można by wymienić jeszcze kilka tytułów, ale one akurat mnie nie interesują (np. Dead Island 2 – podobno dobry, ale kompletnie nie moja bajka).
Moje nadzieje są związane z:
– Baldur’s Gate 3 -> Raczej pewniak na bardzo dobrą, udaną produkcję.
– Assassin’s Creed Mirage -> Ubisoft ma według mnie dziwną opinię wśród graczy. Ja osobiście bardzo lubię ich gry, ale nie wiadomo w zasadzie kiedy ta gra wyjdzie.
– Forza Motorsport -> Nic nadzwyczajnego, ale… pograć będzie można.
Jest jeszcze kilka innych głośnych tytułów, ale nie stawiałbym na to, że na pewno będą udane.
No cóż… ja mam w co grać. Jeszcze Valhalla na mnie czeka, więc tylko ta jedna gra starczy na rok 😀