Smartfonowy kryzys w Europie

Smartfonowy kryzys w Europie
Jakub "Jaqp" Dmuchowski
Jak widać, spora część populacji Europy ma aktualnie nieco ważniejsze wydatki na głowie niż wymiana flagowego smartfona na nowszy model.

Przedsiębiorstwo analityczne Canalys postanowiło przyjrzeć się rynkowi smartfonów w Europie Zachodniej. I pomimo tego, że nie sprecyzowano, czy nasz kraj został wliczony do tego grona, to przedstawione w raporcie trendy z pewnością mają odniesienie również i do Polski.

Dobrze to już było

Jak można się domyślić, obecna sytuacja ekonomiczna odcisnęła swoje piętno na sprzedaży smartfonów, która nie wygląda zbyt imponująco. W pierwszym kwartale bieżącego roku sprzedanych zostało 23,7 miliona urządzeń, aż o 13% mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Mimo wszystko firma przewiduje, że w 2024 smartfony ponownie wrócą do łask, a ich rynek zaliczy sześcioprocentowy wzrost.

Najwięcej telefonów sprzedał Samsung, który w pierwszym kwartale 2023 roku posiadał 35% udziałów w rynku. Największym uznaniem wśród kupujących cieszyły się modele S23, S23 Ultra, A14 oraz zeszłoroczne A33 i A53. Na drugim miejscu uplasowało się Apple, które wywalczyło sobie 33% udziałów. Co ciekawe, gigantowi z Cupertino, w przeciwieństwie do największych konkurentów, udało się osiągnąć wynik większy niż w minionym roku. Co prawda wzrost był marginalny, ale lepszy rydz niż nic. Trzecie miejsce należy do Xiaomi posiadającego piętnastoprocentowy udział w rynku smartfonów. Trzy wspomniane firmy odpowiadają łącznie za 83% wszystkich sprzedanych smartfonów w Europie Zachodniej.

Kolejną ciekawostką wynikającą z raportu jest to, że segment urządzeń z górnej półki, czyli tych wycenionych na 800 dolarów wzwyż, stanowi obecnie 41% rynku, zaliczając wzrost rzędu 35% względem 2022 roku.

Jak więc widać, ludzie nie są już tak skłonni do zaopatrywania się w nowe smartfony, jak miało to miejsce kiedyś. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą być dwie – galopująca inflacja oraz rosnące ceny produktów, jak również zastój na rynku. Trudno ukryć, że od paru lat producenci omawianych urządzeń nie uraczyli publiki niczym naprawdę innowacyjnym, zamiast tego co roku wypychając niemal ten sam sprzęt z nieco lepszym aparatem i odrobinę wydajniejszym procesorem. Biorąc pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną w wielu europejskich krajach, spora część ich mieszkańców przekalkulowała, że stosunek ceny do możliwości oferowanych przez nowe smartfony wcale nie prezentuje się tak dobrze, jak przedstawiają go producenci.

2 odpowiedzi do “Smartfonowy kryzys w Europie”

  1. Wcale mnie to nie dziwi- właśnie wybrałem nowy telefon, po dwóch tygodniach przeglądania modeli. Wyszło mi że na moje potrzeby wystarcza sprzęt kosztujący 500 złotych. Mógłbym teoretycznie dołożyć jeszcze tysiąc, żeby mieć absurdalne dodatki jak piąty aparat, ale po co?? Bateria duża, ekran aż za duży jak dla mnie, zagęszczenie pikseli większe niż w moim monitorze, procesora i ramu pod dostatkiem (oczywiście jeśli komuś telefon zastępuje komputer to coś za 2000 pln jak najbardziej może mieć sens). Mam wrażenie że producenci pędzą z kolejnymi modelami szybciej od technologicznych rozwiązań i dobiegli do ściany.

  2. W sumie aktualnie nie bardzo jest sens często wymieniać telefon. Bo i po co? W tej chwili sprzęt jest na tyle wydajny, że w zasadzie każdemu starczy, nowe wersje systemów też nie wprowadzają żadnych rewolucji, bo wszystko, co przydatne,w zasadzie już jest. Lepsze aparaty? Dla niedzielnych pstrykaczy są wystarczające, a profesjonalista i tak wybierze lustrzankę/bezlusterkowca. Ekrany? Teraz w telefonach są większe rozdzielczości i częstotliwości odświeżania, niż ma mój monitor. Telefony składane? Moim zdaniem foldy to wciąż raczej ciekawostka, a producenci nie bardzo w ogóle wiedzą jak w ogóle tę dodatkową przestrzeń ekranu zużytkować.

    Ogólnie w tej chwili powody wymiany telefonu widzę 2: aktualny telefon się zepsuł bądź został zgubiony/ukradziony, co przecież nie zdarza się codziennie i chęć posiadania systemu z aktualnymi łatkami bezpieczeństwa,co też wielu ludzi po prostu olewa. Więc nie ma się co dziwić, że jest sprzedażowy zastój.

Dodaj komentarz