Jak z SF: wiązka holująca może stać się rzeczywistością

Nie chodzi tu jednak o chwytanie chociażby zagrażających nam kosmicznych skał. Pomysł dotyczy sprzątania orbity – a to wbrew pozorom palący problem, gdyż liczba śmieci nad naszymi głowami idzie już w miliony.
Jak to ma działać?
Wiązka holująca w swej realistycznej wersji nie będzie oczywiście żadnym polem siłowym ani emiterem sztucznej grawitacji – jak chyba najczęściej filmy i seriale SF tłumaczą działanie tej technologii. W realistycznym wydaniu, według naukowców z Wydziału Inżynierii Lotniczej Uniwersytetu Colorado Boulder, ma wykorzystywać zjawisko elektrostatyki.
Cały pomysł, uściślając, dotyczy ściągania z orbity geostacjonarnej niedziałających już satelitów. Operacja ta miałaby się odbywać z wykorzystaniem innego satelity wyposażonego w swego rodzaju działo elektronowe. Miałoby ono „strzelać” ujemnie naładowanymi elektronami w stronę wycofanego z użytkowania urządzenia. W ten sposób powstawałoby przyciąganie elektrostatyczne, które połączyłoby (z zachowanie dystansu od 20 do 30 m) oba obiekty i umożliwiło „odholowanie” złomu na orbitę cmentarną.
Naukowcy podkreślają jednak, że takie połączenie byłoby bardzo słabe – operacja zmiany orbity musiałby więc przebiegać bardzo powoli, a całkowite przeniesienie pojedynczego satelity w nowe miejsce spoczynku miałoby zająć ponad miesiąc.
Czy to dobry pomysł?
Koncepcja amerykańskich naukowców ma tę zaletę, że całość odbywałaby się bezdotykowo. Dzięki temu można byłoby uniknąć ryzyka fragmentacji „kosmicznych rupieci” i tym samym jeszcze większego zaśmiecenia orbity drobnymi obiektami. Istotnymi ograniczeniami są jednak wspomniana już wolna praca takiego elektrostatycznego ciągnika oraz związane z tym koszty.
Liczba urządzeń na orbicie geostacjonarnej wzrasta i tym samym istnieje ryzyko, że wspomniane działo elektronowe – nawet jeśli powstanie – ostatecznie nie będzie wystarczająco wydajne i w praktyce potrzebowalibyśmy wielu takich ciągników pracujących na okrągło. W innym wypadku cała operacja będzie przypominać łatanie wyrwy w burcie okrętu łatką na dętkę rowerową.
Pozostaje też problem pieniędzy. Jak na razie naukowcy prowadzą – z sukcesami – badania w komorze próżniowej wielkości wanny i oceniają, że zbudowanie działającego satelity pochłonie dziesiątki milionów dolarów – choć dokładnych kalkulacji nikt jeszcze nie przeprowadził. Koszty budowy kolejnych urządzeń z serii siłą rzeczy jednak byłyby już niższe. Jeśli zaś chodzi o czas, to przy założeniu, że budżet nie będzie problemem, wyprodukowanie działającego prototypu zajmie ok. 10 lat.
Fot. Star Trek: Voyager; Paramount Global
Czytaj dalej
2 odpowiedzi do “Jak z SF: wiązka holująca może stać się rzeczywistością”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Szukam dodatnio naładowanego elektronu. I nie chcę żadnych pozytonów, mają brzydki spin.
Każdy szanujący się elektryk wie, że są plusy dodatnie i plusy ujemne 😉