Pogrobowcy Duke’a i Quake’a. 10 (niekoniecznie) najciekawszych boomer shooterów, które nadchodzą

Ciepłe sierpniowe popołudnie. Siedzę nad niedopitą kawą i poważnie zastanawiam się nad doborem tematu na kolejny artykuł. Chodzi przecież o pretendenta do Paszportu Polityki. Po 20 latach grafomańskiego chałturzenia w końcu czuję, że nagroda jest na wyciągnięcie ręki. Waham się między „Top 10 dwururek w grach z lat 1993-2003” a „Top 10 filmowych bójek w toalecie”.
(Soundtrack do dzisiejszej lektury)
Wszak niedawno znowu oglądałem „The Raid 2: Infiltrację”, „Prawdziwe kłamstwa” i „Matriksa”, więc coś wiem na ten temat. Nagle w korytarzu dzwoni telefon. Stary, wysłużony model Bratek z 1983 roku brzęczy jak oszalały. Zrywam się, by odebrać, i potykam o stos Gamblerów i Gier Komputerowych. Na podłodze znajduję zaginionego cheetosa, który wypadł mi kilka dni temu. Wilgotny, ale dalej dobry.
Odchylam koraliki zwisające z futryny i chwytam za słuchawkę. Słyszę znajomy głos: „Słuchaj, Bartek, potrzebuję przeglądu strzelanek, ale darujmy sobie te najgłośniejsze tytuły, grzebnij głębiej”. „Say no more, fam” – odrzekam bez namysłu i zerkam do notatek z wysłużonego brulionu Poligraficznej Spółdzielni Pracy. Chętnie odrywam się od dłubania nad autorską ilustrowaną książeczką kryminalną dla dzieci. Zasiadam do pisania. Dziś w nocy przyda się cały dzbanek świeżej kawy. Popiół z kiepa sypie się na pożółkłą klawiaturę z portem PS/2. Przypominam sobie, że muszę umyć kulkę w myszce. Z leciwego radyjka na parapecie Skawiński trąbi swoje „Black and White”, a zaraz po nim Papa Dance „Nasz Disneyland”. Zaciskam dłonie jak Książę na początku mapki „Hollywood Holocaust”, knykcie mi chrupią, a po głowie kołatają się słowa: „Buckle your seatbelt Dorothy, ’cause Kansas is going bye-bye!”.
The Last Exterminator
W Australii mają nieludzko wielkie robale – to wiemy nie od dzisiaj. Wiedzą też o tym twórcy ze studia Ironworks Games z Melbourne. The Last Exterminator wydaje się fantastyczną wizją życia na ichniej wyspie. Na drodze naszego zawadiaki stają tutaj insekty, których projekt jak żywo przypomina piechurów z Duke Nukem 3D, a gdy dodamy do tego bestiariusza humanoidalne nosorożce, trudno z kolei nie pomyśleć o guźcach („taka świnia z Afryki”) z tej samej gry.
Ulice i wnętrza budynków też zdają się dosyć znajome. Nabieram podejrzeń. Możliwe, że ktoś chce nam dostarczyć swój pomysł na Duke Nukem Forever, ale wydany rok po DN3D, a nie 15 lat później, jak pokazała historia. Jest dużo płomieni, śrutu i eksplozji, a do tego przygrywają nam syntezatorki w klimacie retro rodem z filmów z lat 80. Demko wylądowało 28 września na Steamie, więc sami możecie się przekonać, z czym to się je. Ja myślę, że wyjdzie z tego pyszny burgerek z frytkami i colą. Uch, aż mnie zassało coś w żołądku. To chyba głód kolejnego shootera się we mnie odzywa.
Supplice
Zbierając listę tytułów do tego przeglądu, niemal od razu pomyślałem o Supplice. W głowie kiełkowała mi myśl: „Piotrek, to dość ważna gra dla ciebie. Dorzuć ją do zestawu”. Wszak pisałem o niej jeszcze w swoim curriculum vitae wysłanym do redakcji na początku przygody z CDA. Czemu akurat ta produkcja jest istotna? Bo czasami tworzenie modów do starusieńkiego Dooma potrafi zaowocować kompletnie nowym projektem własnej gry – i tak wyglądało to w przypadku studia Mekworx.
Chłopaki znają się na rzeczy, a ich dzieło życia wycenione zostało na 60 zł. Trzech Bolesławów Chrobrych i bawisz się do rana. Zaznaczyć jednak trzeba, że jest to produkcja ciągle we wczesnym dostępie, więc osobiście traktuję ją jako „nadchodzącą”. Sami twórcy opisują Supplice żartem równie średnim, jak te z epoki, do której nawiązuje: „In other words, if the original Doom had a hot sister, Supplice would be her”. Nowe epizody mają trafiać do gry co dwa-trzy miesiące, a finałowy – szósty – planowany jest na drugi kwartał 2024. Nie chcę raczej grać w partiach i spokojnie sobie poczekam, ale to, co widać na materiałach i w steamowych opiniach, naprawdę napawa optymizmem. 30 map przepełnionych eksterminacją tałatajstwa? W klimatach z pogranicza sci-fi i horroru? Jasne! Gdzie mam podpisać? Ach, no i wydaniem zajęła się ekipa Hyperstrange, a jej chyba nie trzeba przedstawiać.
Forgive Me Father 2
Komiksowy Lovecraft prosto z Gdańska powrócił w drugiej odsłonie, na razie w ramach wczesnego dostępu. Tak, moi mali milusińscy, przenosimy się na chwilę nad piękne polskie morze, by tu sączyć spokojnie napoje słodowe na plaży w przerwach od strzelania do rysunkowych poczwar. Zwykle stronię od wielkich słów, ale ta gra wizualnie trafia do mnie tak mocno, że określenia typu „wyborna” same cisną się na usta. Budzi się we mnie dzieciak, którego twarz z wrażenia nagrzewa się do stu stopni tak samo jak wtedy, gdy w końcówce lat 90. przechodził Dooma 2, Quake’a i Duke Nukem. Nie wiem, kto im nagrywa gitarki, ale świetnie się wpasował w styl tuzów takich jak Andrew Hulshult czy Mick Gordon.
Kilka skrawków gameplayu można znaleźć na profilu studia w serwisie X. Trochę krwawych eksplozji, parę drobiazgów okraszonych śmiesznym komentarzem i dzień zrobiony. Szybki rzut oka nawet na ledwie dziewięć sekund strzelania i już wiem, że to gra dla mnie. Pasjonaci gatunku potrafią wykrzesać z niego wiele i coś mi podpowiada, że takimi właśnie pasjonatami są dobrzy ludzie z Byte Barrel. Z kolei nasz niezmordowany Eugeniusz Siekiera nie szczędził słów krytyki w swojej recenzji, gdzie spisał wrażenia z obcowania z wersją early access. Jak wiele zmieni się do premiery? Co zmieni się do premiery? Przekonamy się, miejmy nadzieję, już w przyszłym roku.
Beyond Sunset
Boom na synthwave sprawił, że kanały poświęcone muzyce z tego nurtu przeżywały prawdziwe oblężenie, a największe bangery nastukały miliony, a nawet dziesiątki milionów wyświetleń. Znacie tę estetykę, tę paletę barw, znacie to brzmienie, tego przedstawiać nie trzeba. Pierwsze kilka sekund ze zwiastunem Beyond Sunset zainteresowanych tematem mile połaskocze w ośrodek przyjemności. Przenosimy się tu do Sunset City, do roku 20XX tak typowego dla gier choćby z epoki NES-a. Gameplay jest szybki jak błyskawica. Machanie kataną budzi skojarzenia z Lo Wangiem, bohaterem klasyka z 1997, tutaj można nią nawet odbijać pociski. A kto lubi takie atrakcje, tego na pewno ucieszy informacja o elementach erpegowych.
Całość śmiga na usprawnionym GZDoomie, a że dostępny jest on także na Macu, to i fani Jabłek pobiegają sobie po tym futurystycznym mieście. Twórcze jednostki pobawią się tu w projektowanie własnych etapów, broni czy ataków specjalnych. Ach, no i nie wspomniałem jeszcze, że wydaniem tytułu zajmie się być może znana wam polska spółka Movie Games. Cyberpunkowy świat pastelowych barw uprzyjemni nam jesienne wieczory, gierka trafiła bowiem już do wczesnego dostępu, gdzie pyknąć na razie da się w trzy z pięciu planowanych epizodów.
Dino Trauma
Jak czerpać pomysły, to oczywiście z lat 90. Z takiego założenia wyszli twórcy z maleńkiego polskiego studia Phobia Interactive. Jak sami przyznają, inspirowali się m.in. Turokiem, Dino Crisis i survival horrorami z tamtej epoki. Dino Trauma dostępna jest w cenie 60 zł i aktualnie możemy zagrać w wycinek, który zapewnia jakieś dwie godziny zabawy. W pełnej wersji pojawią się kolejne dwa epizody. Eksplorujemy tu teren laboratorium położonego gdzieś w środkowej Europie i… siejemy śrutem do dinozaurów!
Etapy są niezwykle klimatyczne, pełne drobnych elementów otoczenia, a całość obserwujemy przez ziarnisty filtr i to naprawdę potrafi się podobać! Strzał z shotguna prosto między oczy welociraptora to tutaj chleb powszedni, z czasem zapolujemy również na coraz to większego zwierza. Mamy tu nieśmiertelne zbieranie kart, które otwierają kolejne drzwi, trochę ciasnych korytarzy, ale też odrobinę bardziej otwartych przestrzeni. Jest z czego postrzelać, bo wersja z wczesnego dostępu pozwala pobawić się aż siedmioma pukawkami. Dino Trauma okazała się dla mnie dużą niespodzianką, a estetyka nawiązująca do produkcji z czasów PSX-a to spora zaleta gry i jednocześnie miła odmiana od wszystkich shooterów opartych na sprite’ach.
Fallen Aces
♪♫ Los chce ze mną grać w pokera, raz mi daje, raz zabiera ♪♫. Zaraz! Fallen Aces to nie karcianka! Twórcy określają tę grę terminem „crime noir FPS” i szybki rzut oka na zwiastun od razu wyjaśnia jego genezę. To tytuł rodem z lat 90., ale z bardzo ładną, ręcznie rysowaną komiksową grafiką. Wpadamy tu prosto w wir gangsterskich porachunków. Możemy obijać zakazane ryje w walce wręcz, po czym złapać delikwenta i potężną fangą posłać do stratosfery. Nie zabraknie też dźgania tulipanem czy jajcarskich akcentów, takich jak rzucanie skórki od banana pod nogi czy używanie patelni jako tarczy. Masz ochotę rozłupać czaszkę rurką lub cisnąć w kogoś koszem na śmieci? Proszę bardzo! Chcesz, by kilku gangusów przestało ci uprzykrzać życie i trafiło pod koła tramwaju? Nie ma sprawy. Strzał z pistoletu w klejnoty? Pewnie. Puszczenie serii z tommy guna w niemilców? Śmiało, baw się dobrze. Say hello to my little friend!
Switchblade City to miasto niezliczonych możliwości. Przypomina mi to trochę zabawę z wyprodukowanego przez LucasArts westernowego Outlaws z 1997 roku. Na Fallen Aces czekam już dobre dwa lata i na razie wygląda na to, że przyjdzie mi jeszcze poćwiczyć cierpliwość, bo nigdzie nie trafiłem na datę premiery, ale to żaden problem. Sztuka potrzebuje czasu.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Coven
Sierżant Mścisław Pięść na tropie kolejnych shooterów trafił na całkiem ciekawy materiał dowodowy. Coven na pierwszy rzut oka budzi skojarzenia z Duskiem, a ten z kolei przyjemnie pachniał Bloodem, więc mamy tu ładny ciąg powiązań. Dość mroczna atmosfera i bardzo „podstawowa” siatka wielokątów zawartych w grze obiektów sprawiają, że czuję się jak w domu. Ustawianie skrzynek tak, by dostać się wyżej, przypomina mi z kolei Trespassera. Może i nie była to najlepsza gra, ale i tak ukończyłem ją z bananem na ryju.
No i ta walka! Strzały z dwururki kończą się ekstremalnie soczystymi rozbryzgami. Wiele problemów można także rozwiązać prostym ciosem toporem w głowę. Raz doprowadzi to dekapitacji, innym razem do totalnego rozpłatania klienta. Leczymy się natomiast, pożerając śledziony i mózgi poległych. Ach, jest też bullet time, więc szalone tańce pośród rozgniewanych rolników nacierających na nas z pałami to tutaj nic nadzwyczajnego. Do tego pojawia się odrobina magii. Typowe życie młodej kobiety w XVII wieku podane w skondensowanej formie niedużej gry nieznanego studia. Demo czeka na was na Steamie, a pełna wersja wskoczy tam w 2024 roku.
Captain Wayne – Vacation Desperation
Retro shooter z marynarzem z shotgunem zamiast ręki?! Sign me in! Osiem potężnych etapów, mnóstwo ręcznie rysowanych cutscenek, szalony soundtrack i jeden wielki kreskówkowy festiwal destrukcji. Oto przepis na grę według młodego studia Ciaran Games założonego gdzieś na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Nasz kapitan Wayne trafia na wyspę Orca i pokazuje najemnikom, znanym jako Killer Whales, gdzie pieprz rośnie i gdzie raki zimują. To chłop, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jego życiowa misja to okraść i upokorzyć każdego bogatego dupka. Nie pozwoli, by cokolwiek stanęło mu na drodze do sukcesu. Ubrany na różowo amator cygar robi dziurę każdemu, kogo napotka. Ach, no i najważniejsze. Z fragmentem gry możecie zapoznać się już teraz. Boże mój, tych dem mamy tyle, że przypominają się stare, dobre cedeki dołączane do Największego Czasopisma dla Graczy w Polsce. Wy już doskonale wiecie, o którym mówię.
Fortune’s Run
Docieramy właśnie do drugiej pysznej gry z tegorocznego PC Gaming Show. Team Fortune szykuje nam tytuł osadzony w dystopijnym świecie przyszłości. Poza prawidłami rodem z klasycznych strzelanek podobno w produkcji pojawią się też echa erpegów w stylu Deus Eksa. Do tego dostaniemy system walki wręcz inspirowany bijatykami, więc spodziewajcie się całej listy kombosów i rzutów. Starcia będą tak „głębokie”, że ćwiczyć je można miesiącami. Owszem, zapowiedź twórców brzmi trochę zuchwale, ale dajmy im kredyt zaufania. Broń biała ma stanowić narzędzie używane nie tylko do skracania adwersarzy o głowę, lecz także do blokowania ataków. No i nie zabraknie oczywiście wymiany ognia. Ponadto każdy z etapów wyróżni się czymś na tle pozostałych, a listę atrakcji domyka pełny voice acting. Pewnie się już domyślacie, że w tym przypadku również możecie położyć łapy na demku i po prostu samemu sprawdzić, na ile odpowiada wam taka podróż do świata sci-fi.
Chains of Fury
Na niemal sam koniec tej wycieczki przenieśmy się znowu na moment do Polski. To właśnie tutaj Cobble Games dłubie nad swoim Chains of Fury. Jak zareklamować strzelankę retro w 60-sekundowym zwiastunie? Rozpocząć łagodnie, suchutkim żartem, a potem to już tylko szybki montaż pełen masakry przy akompaniamencie gitarki. Proste środki, którymi twórcy przekonali mnie do swojej gry, jeszcze zanim wspomniany zwiastun się skończył.
Fabuła? Galaktyka Kurvix została opanowana przez złych kosmitów, a pokonać ich może tylko załoga gwiezdnego patrolu? No, nie całkiem. Ale mamy tu twardziela, mamy tu Obcych i seryjkę z karabinku. Twórcy obiecują konkretną dawkę czarnego humoru, sekretów, easter eggów, a nawet zabawę na podzielonym ekranie! „Lewą ręką zadaj ból, prawą nogą zadaj śmierć” – głosi jedno z hasełek na Steamie, kolejny żarcik dający pewne wyobrażenie o tym, w jakim tonie autorzy chcą utrzymać całe Chains of Fury. A, byłbym zapomniał! Pojawia się tam też termin „metroidvania”, więc może to oznaczać w jakimś stopniu backtracking z nowymi umiejętnościami. Grzebałbym jak świnia w truflach.
Deser nr 1 – Sulfur
Odrobinę się wahałem, czy przełamać konwencję i wrzucić do tego zestawienia coś, co nie do końca pasuje, więc potraktujmy to po prostu jako chwilę przerwy od typowych boomer shooterów. Tytułową dziesiątkę mamy zresztą już za sobą, przejdźmy zatem do rundy bonusowej. Sulfur był jedną z dwóch gier, które zainteresowały mnie na tegorocznym PC Gaming Show. Komiksowa strzelanka z grafiką w bardzo minimalistycznym, kreskówkowym stylu to extraction shooter z jakimś pomysłem na siebie. Ot, np. leczymy się, wcinając porozrzucane tu i ówdzie owsianki, po kuriera dzwonimy „jednorazówką” na numer 666 i czekamy, aż ten dostarczy nam skrzynkę dóbr, broń natomiast ulepszamy „wykraftowanymi” zwojami.
Połowę roboty robi tutaj wręcz fenomenalna muzyka! Czy ktoś jeszcze pamięta, jak jeżyły się włosy na karku, gdy leciał „Herr Faust” podczas czystki za sterami mecha w nowożytnym Wolfensteinie? Myślę, że w przypadku Sulfur mówimy o porównywalnych doznaniach. Trochę nie podoba mi się pewien fragment opisu gry: „Przemyśl swoje działania, bo wszystko, co ze sobą weźmiesz, może przepaść”. Zwiastuje on rozwiązanie, za którym szczególnie nie przepadam. Ale spokojnie, jeszcze produkcji nie skreślam. Na razie można dodać do listy życzeń, to nic nie kosztuje.
Deser nr 2 – Anger Foot
Dzisiejszą listę chciałem zamknąć nadchodzącym szlagierem Devolvera, a zrobię to w ramach drugiego bonusu. Nic jednak nie poradzę, że nowe dzieło twórców Genital Jousting pobudza moją wyobraźnię i wciskam je ludziom, kiedy tylko się da. Małe studio Free Lives powstało w Kapsztadzie 11 lat temu i od tamtej pory regularnie dokarmia nas swoimi produkcjami. Anger Foot to bandycka gra akcji, w której wielka, zielona noga rozwiązuje każdą dysputę, a pomaga jej w tym broń palna. Część osób mówi wręcz, że to Hotline Miami z perspektywy pierwszej osoby. Otwieramy drzwi z buta, brutalne najście poprawiamy wybuchającą beczką, a niedobitki (w postaci krokodyli w dresach) dostają z shotguna w bebechy. Działamy szybko, prosto i skutecznie. Fragment tej narkotycznej zabawy jest do ogrania na Steamie, a w pełną grę pociśniemy dopiero w przyszłym roku. Ja czekam, paru innych też czeka. „Dobra muza i dobre nastawienie. Będzie ogień, będzie się działo”, jak mawiał pewien znany kulturysta.
Posłowie
Tak, zgadza się, temat nie został wyczerpany i jest tu jeszcze wiele do odkrycia. Czemu nie ma gry X albo Y? Coś musiałem wybrać, więc głównie padło na te produkcje, które trafiały na moją szeroką listę zatytułowaną „Chcę to!”. W niszy retro shooterów dzieje się sporo i nie sposób ogarnąć tego wszystkiego w pojedynkę.
Wiecie zapewne o niedawnej premierze dodatku do Amid Evil. Ion Fury drugiego października otrzymało swoje DLC zatytułowane Aftershock. Shelly powróci też zresztą w grze Phantom Fury w 2024 roku. Cultic ma dostać nowe rozdziały, na Wrath: Aeon of Ruin spadł zaś… gniew użytkowników wystawiających dziełu KillPixel negatywne recenzje na Steamie. Cierpliwość klienteli się kończy, a tytuł jest przecież od czterech lat we wczesnym dostępie. Z kolei Nightdive odświeża Dark Forces i Turoka 3, w planach mając zapewne jeszcze kilka innych zabiegów regeneracyjnych. W grudniu ukaże się natomiast remaster Kingpina. Głowa puchnie od atrakcji.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2022/10/12/8529b50c-b749-442a-8e46-3e3a6cbc9ae3.jpeg”, „https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/11/30/3dc2a6e5-165c-4611-805f-39b9535c510d.jpeg”, „https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/11/30/89098b35-6736-4359-bab6-30b81fa75356.jpeg”], „isStretched” => false}
Cultic, Ion Fury: Aftershock, Amid Evil.
Lista tych wspaniałości jest całkiem długa. Pod koniec września odbyła się przecież impreza Realms Deep 2023, na której dostaliśmy taką dawkę informacji o nadchodzących grach, że aż przepalają się synapsy. Ręka może rozboleć od ilości śrutu ładowanego do dwururki w nadciągających produkcjach. Prawdziwa klęska urodzaju. Fani strzelanek są ciągle wodzeni na pokuszenie i niezwykle łatwo teraz popełnić piąty grzech główny, ale chyba nikomu z tego powodu nie zrobi się przykro. Bawimy się!
Czytaj dalej
15 odpowiedzi do “Pogrobowcy Duke’a i Quake’a. 10 (niekoniecznie) najciekawszych boomer shooterów, które nadchodzą”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dzięki!
Fajna lista, ale styl tego artykulu jest absolutnie nieznosny, imho kolorowac trzeba z umiarem
Świetny artykuł, kilka gierek właśnie ląduje na łiszliście. I oj tak, też jaram się Anger Foot.
meh. wszystkie te gry wyglądają jak jedna gra. poza sentymentem (dla tęskniących za latami 90-ymi) nic nie oferują
Wyzywam cię na pojedynek na celerony 500.
przegrałem walkowerem, bo nigdy takowego nie posiadłem 🙁
@AMBERMOZART
To prawie jakby wszystkie te gry należały to tego samego niszowego gatunku
Te gry należą do jednego gatunku.Dorzućcie Serious Samy.Fabuła podbudowana rozwalaniem potworków.
Oferują to, czego nie oferują dzisiejsze mainstreamowe strzelanki – zamiast realistycznej grafiki, oferują stylizowanie, zamiast chowania się za osłonami jak jakiś frajer oferują power fantasy, zamiast „filmowych” wrażeń oferują replayability poziomów w trybie dla jednego gracza, a zamiast nacisku na koszenie za skórki w multiplayerze oferują fun
No więc ja jeszcze na etapie czytania i redakcji tekstu nakręciłem się na tego The Last Exterminator, pobrałem demo, poszło od razu, 10/10 – jakby był preorder, to już bym płacił! Naprawdę cudne podejście do DN3D.
Chyba pora znowu odświeżyć film bullets of justice.
Ultrakill?
Przesyt,nikt już nowego FPSa nie wymyśli.Mogą zrobić na UE5 z realistyczną grafiką.
też tak myśle żeby zrobili remake tych gier i grafike odnowili było by fajniejsza gra
To nie powinno byc w dziale retro? 😉