Don’t Nod: Słaba pierwsza połowa roku dla twórców Jusant i Banishers

Studio Don’t Nod dało się poznać jako specjaliści od średniaków, ale napędzanych sensownymi pomysłami. Life Is Strange przyniosło im ogólnoświatowy rozgłos, jednak wcześniej developerzy wydali świetnego akcyjniaka Remember Me, wyposażonego w bardzo oryginalny system walki. Potem był Vampyr ze swoimi rozterkami natury moralnej, a Jusant, czyli bardzo spokojna gra o wspinaczce, to kolejny eksperyment, który wydawał się udany. Podobnie wydane w tym roku Banishers: Ghosts of New Eden, zrecenzowane u nas przez Karola.
Niestety wyniki finansowe za pierwszą połowę bieżącego roku podatkowego pokazują coś zgoła odmiennego. Obydwie wspomniane gry nie poradziły sobie najlepiej, okazując się finansową klapą. Oskar Guilbert, CEO firmy, skomentował to tak:
Jesteśmy rozczarowani naszymi ostatnimi wynikami. Pomimo świetnego przyjęcia przez krytyków, zarówno Jusant, jak i Banishers: Ghosts of New Eden niestety nie osiągnęły oczekiwanych wyników komercyjnych, co skłoniło nas do rozważenia wszystkich możliwych opcji dotyczących dalszego planu działania.
Nie brzmi to dobrze, bo w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku, przychody spadły o 11%, a Don’t Nod wydało wówczas tylko Harmony: The Fall of Reverie, o którym zapewne większość z was nawet nie słyszała – w szczytowym momencie na Steamie grało w to tylko 87 osób. Jakie kroki firma planuje podjąć dalej? Te oczywiste, czyli skoncentruje siły na kolejnych projektach: wychodzących w przyszłym roku Lost Records: Bloom & Rage oraz Koirze (polecam demo na Steamie), a także dwóch, niezapowiedzianych oficjalnie produkcjach. Z drugiej strony słaba sytuacja finansowa zmusiła twórców do wstrzymania prac nad dwoma innymi tytułami, co pozwoliło tymczasowo zaoszczędzić 7,6 milionów euro.
Trzymam kciuki za Don’t Nod i liczę na szybkie ustabilizowanie sytuacji. Pełny raport przeczytacie w tym miejscu.
Czytaj dalej
4 odpowiedzi do “Don’t Nod: Słaba pierwsza połowa roku dla twórców Jusant i Banishers”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Przykra informacja. Banishers kupiłem na premierę, by wesprzeć twórców, a dosłownie kilka tygodni temu w końcu znalazłem czas na ogranie i muszę stwierdzić, że to najambitniejszy, najbardziej dopieszczony projekt studia, choć w pewnych aspektach bezsensownie starający się naśladować najnowsze odsłony God of War. Z jednej strony gra serwuje nam fabularno-aktorską ucztę, a z drugiej zmusza do niekończących się potyczek podczas frustrującego backtrackingu przez bardzo słabo zaprojektowany półotwarty świat. To jedna z tych produkcji, która BARDZO zyskałaby na liniowej strukturze poziomów. Niemniej, wciąż warto zagrać, bo niewiele jest na rynku tytułów, które zmuszałyby gracza do wychodzenia ze strefy komfortu i podejmowania nieoczywistych, często trudnych moralnie wyborów.
A ja dla odmiany ograłem Jusant i rzecz to bardzo stylowa, przemyślana, a swym gameplayem wykraczająca poza „symulator chodzenia, tyle że pod górę”. Co jak co, ale Don’t Nod robi gry JAKIEŚ.
Noszę się z zamiarem zakupu Banishers od dnia premiery. Demo było całkiem interesujące, ale zraziły mnie do gry opinie o tym, że produkcja jest na jakieś 50 godzin. Powyższy news skłania mnie jednak ku zakupowi, bo lubię gry tego studia i nie chciałbym, żeby upadło.
Trochę szkoda, że bez zaplecza jakie mieli przy tworzeniu Life Is Strange im się nie spina. Zwłaszcza, że gry robią ogólnie rzecz biorąc dobre. Może nie wybitne, niespecjalnie robiące mechaniczne wrażenie, ale za to mające sporo „tożsamości” i jakiś przewodni pomysł napędzający całość.
„Vampyr” może nie zachwycał jako RPG, ale oferował ciekawą opowieść i „rozwój” postaci wampira.
„Tell Me Why” serwowało dobrej jakości opowieść i świetnie napisane postaci (co niektórzy mogliby się zapisać na lekcje u twórców tej gry, jak pisać by nie robić z postaci tokenów).
„Jusant” to bardzo ciekawe podejście do gier narracyjnych, a „Banishers” to solidny akcyjniak z nieco podobnym dylematem co „Vampyr”.
Nawet kulejące „Twin Mirror” broniło się opowieścią i mechaniką którą się pamięta (czyli pałacem umysłu).
Mocno kibicuję „Lost Records”. Gra na pewno będzie dobra (a przynajmniej rzemieślniczo poprawna) – niestety przez pewne podobieństwo porównań do Life Is Strange się nie uniknie. Pytanie tylko, czy twórcom uda się udźwignąć ich ciężar.