Wiedźmiński ból tyłka
Ile razy CDP ogłasza jakiś istotny fakt/wydarzenie związane z Wiedźminem 3, natychmiast przynoszę z lodówki colę albo inny napój, chipsy lub popcorn, rozsiadam się przed monitorem i radośnie pokwikując, nurzam się w shitstormie, który po chwili szaleje w internecie.
Tak miałem przy ogłoszeniu wymagań sprzętowych gry. Wiedziałem, co będzie się dziać i się nie zawiodłem – płacz, lament, zgrzytanie zębów, wybuchy histerii i gniewu, plus atak wojujących konsolowców na „tych żałosnych pececiarzy, na których złomie za 4000 zł ta gra nawet nie ruszy, buahahaha!”. No ale to był zaledwie przedsmak, pomruk burzy, która miała – byłem pewien! – nadciągnąć w momencie, gdy Redzi w końcu udostępnią betę do testów.
Przeczytałem chyba wszystkie polskie i sporą część angielskich tekstów poświęconych wrażeniom z bety. Ogólnie ludzie chwalą, choć nie są bezkrytyczni. Tylko jeden polski sajt zamieścił zapowiedź zdecydowanie negatywną, zarzucając m.in. że „bugi wylewają się z ekranu”. I co? I większość narzekających uwierzyła w to („Wiedziałem, Wiedźbug, anuluję preorder!” itd.). Nie wnikam czy autor owej tezy ma rację, czy nie (choć przypomniało mi się powiedzonko „jeśli wszyscy mówią, że woda jest mokra, ty powiedz że jest sucha, a na pewno cię dostrzegą”). Ale dziwi mnie, że często internauci powołują się na metakolektywną ocenę z metakrytyka jako wzorzec obiektywności – a tutaj jakoś olali zbiorczą opinię, a cytują jednego narzekacza. (No chyba, że po prostu tę jedną opinię przeczytali?).
Ale największy hejt jest o downgrade grafiki, czego koronnym dowodem są wcześniejsze o rok trailery i gameplaye. Tyle że jakoś nigdzie nie widziałem/czytałem, żeby CDP Red potwierdziło, że tak będzie właśnie wyglądać grafa w finalnej wersji gry, co zaraz założyli sobie gracze (oczywiście mieli oni święte prawo tak domniemywać i tego się nie czepiam). Uważam, że studio popełniło błąd, od razu nie oświadczając „to tylko pokaz możliwości silnika, docelowa grafika może od tego odbiegać”. A gdyby się jednak potwierdziło, że to będzie docelowa grafa? Najpierw ogromny zachwyt, a potem straszny płacz przy wymaganiach. Obecny konfig „rekomendowany” od razu stałby się co najwyżej minimalnym. Co oznaczałoby tyle, że i tak owe bajeranckie rezultaty byłyby na takiej maszynce nieosiągalne. A jak wyglądałaby wtedy konfiguracja rekomendowana? Zapewne: „najlepszy z możliwych procków i7 dostępnych w dniu premiery gry, overclockowany do minimum 5,7 GHz, 2 x GF Titan, 16 GB RAM-u, dysk SSD 256 GB”. I dopiero byłby wrzask, że chyba całkiem ocipieli, że wymagania z kosmosu, że góra 1% procent graczy na świecie odpali sobie tę grę na high, że w tym momencie nie ma sensu takiego tytułu kupować i po co komu ona. I akurat ten lament byłby w pełni uzasadniony.
Widziałem też jakieś zarzuty o kiepskiej optymalizacji gry. Pomijając fakt, że optymalizację ocenia się w wersji finalnej a nie w becie, to takie opinie najczęściej głoszą ludzie, którzy w swoim życiu nie napisali nawet programiku w Basicu, typu 10 Print ‘Jestę programistom’; 20 GoTo 10. Używają więc słowa „optymalizacja” bez zrozumienia jego sensu, jak magicznego zaklęcia. To jest takie coś, co czyni cuda, choć w sumie nie wiadomo jak. W filmach tak się używa pojęcia „mutacja”, dzięki czemu bez problemu łykamy, że z 10 cm jaszczurki nagle robi się 80-metrowy potwór zionący plazmą i bez szkody przyjmujący na klatę głowicę nuklearną. Oczywiście każdy biolog się zapluje ze złości, że taka mutacja jest ab-so-lut-nie niemożliwa, ale co tam. A w grach takim wytrychem jest „optymalizacja”. Ot, przychodzi Harry Potter, macha różdżką nad ekranem, krzyczy „Expecto Optimum” i trzask-prask, Wiedźmin 3 rusza z kopyta w ultra na Celeronie 1,8 GHz i GF 2 MMX na 1 GB RAM-u. To takie proste, że aż wstyd, że Redom się nie chciało tego zrobić. Pewnie na złość graczom.
Panowie internetowi eksperci – a czy wiecie, na czym konkretnie polega optymalizacja? Otóż idzie w dwóch kierunkach. Ten pierwszy to ulepszenie struktury kodu – np. procedurę, która przedtem zajmowała ze 3 ekrany, można czasem zastąpić paroma linijkami tekstu, dzięki czemu będzie działać dużo szybciej i odczuwalnie odciąży procesor. Owszem. Ale takie spektakularne sytuacje zdarzają się rzadko – zasadniczo tylko wtedy, gdy pierwszą procedurę pisał programista-bęcwał, a drugą mistrz kodu. Ponieważ CDP Red ignorantów wziętych z ulicy nie zatrudnia (dowodem choćby to, że nie zaoferowali mi pracy przy kodowaniu), to optymalizacja procedur przypomina tu raczej zmagania zawodowych sprinterów, którzy stosując odpowiedni trening, dobierając buty, dietę, technikę biegu itd. w końcu, po miesiącach katorżniczych wysiłków, poprawiają swój życiowy wynik na 100 metrów – o całe 0,03 sekundy.
A druga metoda optymalizacji – oj, ta boli. To amputacja. Zwykle stosuje się ją gdy pierwsza metoda już nie daje efektów. Twórcy patrzą, co by tu wywalić – najlepiej coś mocno zamulającego komputer, a niezbyt istotnego. Ot, np. animację włosów w nosie Geralta. I już mamy 2 klatki więcej... ale to nadal tylko 20 klatek na wymaganiach minimalnych. To może procedurę, dzięki której w w trakcie biegu wiedźmin się realistycznie poci? OK, 1 klatka więcej. Shit. Potem zapada milczenie i w końcu jakaś szycha z westchnieniem mówi „Dobra, trudno. Usuńcie efekty cząsteczkowe kurzu i zmniejszcie rozdzielczość tekstur” . Wszyscy pochylają głowy, słychać chlipnięcie człowieka, który poświęcił 3 miesiące po 16 godzin dziennie, by ową procedurę stworzyć i dopieścić. Ale nagle gra zaczyna chodzić dużo płynniej... choć nadal jeszcze to nie koniec „ciachania”. Zatem jeśli patrzycie na obecne gameplaye z Wiedźmina, to nie marudźcie, że „bueee, nie zoptymizowali”, „kiepsko zoptymizowali!”. Otóż ten odczuwalny downgrade jest właśnie widocznym dowodem, że forsowna optymalizacja obiema metodami miała jednak miejsce. Wiem, że „nie o taką optymalizcję nam szło” ale takie jest życie. Zapowiada się pięknie, a potem…
Ale nie rozumiem tak do końca, o co ten cały lament. Ja tam mimo wszystko wolę jeździć pięcioletnim Fordem niż popatrzeć na nowiutkie Lamborghini stojące na wystawie. Wolę więc Wiedźmina z gorszą grafiką, który uruchomi się na moim dość przeciętnym sprzęcie niż SuperWiedźmina Full Wypas 4K, w którego będę mógł sensownie pograć za lat 7. Cyfra „siedem” nie padła tu przypadkowo. Otóż tyle lat temu namiętnie grałem w Crysisa na medium. Parę dni temu uruchomiłem go w końcu na ultra, bo teraz mój sprzęt na to pozwala. O tak, poczułem i zobaczyłem różnicę. Tylko, że mi się w niego grać już nie chciało.
Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.