Armored Core VI – wielki powrót zapomnianej marki twórców Elden Ringa [JUŻ GRALIŚMY]
![Armored Core VI – wielki powrót zapomnianej marki twórców Elden Ringa [JUŻ GRALIŚMY]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/07/25/fdaeb52a-ca33-4558-8789-20b942840c03.jpeg)
Gdy myślimy o FromSoftware i Hidetace Miyazakim, to oczywiście w pierwszej kolejności przychodzi nam do głowy cykl Dark Souls i jego wszystkie pochodne, takie jak Bloodborne czy Elden Ring. Marka Armored Core popadła po tych grach w zapomnienie, mimo że jest drugim najstarszym IP japońskiego studia (zaraz po King’s Field). Mało tego, to właśnie przy niej rozpoczynał karierę Miyazaki: w 2004 roku dołączył do ekipy tworzącej Armored Core: Last Raven i zajął się jego planowaniem. Przy kolejnych dwóch odsłonach serii – „czwórce” i For Answer – pełnił już funkcję reżysera.

Wszyscy wiemy, czym Japończyk zajął się później. Dalsze losy sagi o walczących robotach trafiły w ręce Naoyukiego Takahashiego. Nie wyszło to niestety serii na dobre: zarówno Armored Core V, jak i stanowiące jego bezpośrednią kontynuację Verdict Day nie podbiły serc fanów. Narzekano na kiepską fabułę i skupienie się na rozgrywce multiplayerowej, ponadto produkcje były zbyt skomplikowane, by przyciągnąć nowych graczy. FromSoftware potrzebowało aż 10 lat, by dać Armored Core kolejną szansę, ale od razu rzuca się w oczy, że wyciągnięto wnioski z tamtych porażek.
Armored Co?
Armored Core nigdy nie cieszyło się zbyt dużą popularnością w Europie, ponadto seria przez ostatnią dekadę była martwa, więc chyba możemy spokojnie założyć, że po Fires of Rubicon, bo taki podtytuł otrzymała najnowsza odsłona, sięgną przede wszystkim świeżaki. Tym należą się co najmniej dwa słowa wyjaśnienia, bo na widok rozpiski 20 gier i po usłyszeniu informacji o trzech rebootach mogą poczuć się zniechęceni. Na szczęście Masaru Yamamura, główny projektant Sekiro: Shadows Die Twice, którego Miyazaki wyznaczył na reżysera Armored Core VI, doskonale zdawał sobie sprawę, że aby osiągnąć sukces, musi skierować swoje dzieło do nowych graczy. I od razu uspokajam: możecie bez obaw brać się za Fires of Rubicon bez jakiejkolwiek znajomości poprzednich odsłon serii.
Główny bohater jest najemnikiem o zmodyfikowanym mózgu. Nielegalnie przebywa na planecie Rubicon 3, gdzie odnaleziono Koral – tajemnicze źródło energii, która pozwoliła dokonać niesamowitych przełomów technologicznych. Niestety przy okazji spaliła też cały układ planetarny – stąd tytułowe „płomienie Rubikonu”. Ale to w końcu gra FromSoftware: nie na fabule będziemy się w niej skupiać. Dla naszego protagonisty, identyfikującego się ciągiem cyfr 621, najważniejsze jest budowanie reputacji i wykonywanie kolejnych misji, które przydziela mu niejaki Walter.

W Armored Core VI czeka więc na nas multum zleceń od szemranych korporacji i wiele innych zadań, które będziemy stopniowo odblokowywać w estetycznym menu (zapomnijcie o jakichkolwiek otwartych światach!). Ponadto przygotujcie się na nieskończone dłubanie w robocie: co chwila zdobywamy nowe części mogące wywrócić do góry nogami sposób prowadzenia walki. Na szczęście pod tym względem FromSoftware również poszło po rozum do głowy i na domyślnych ekranach ukryło część statystyk, które normalnego człowieka przyprawiłyby z miejsca o oczopląs. Dostajemy także możliwość podejrzenia na krótkim filmiku każdej broni w akcji oraz rozbudowane menu dostosowywania naszego robota pod względem kolorów czy symboli. Da się nawet tworzyć własne modele i udostępniać je innym graczom. Zupełnie jak w serii Need for Speed!
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Dusza w maszynie
Świeżaki świeżakami, ale myślę, że można się też spodziewać, iż lwią część odbiorców Armored Core VI będą stanowili miłośnicy poprzednich dzieł FromSoftware, którzy z serią o robotach nie mieli wcześniej styczności, są natomiast w stanie dać ogromny kredyt zaufania wszystkiemu, czego dotknął Miyazaki. Tym od razu przypomnę, że Japończyk kierował zaledwie wczesnym etapem prac nad grą, i dodam jeszcze wytłuszczonym „drukiem”: Fires of Rubicon to nie przedstawiciel soulslike’ów. Nawet obok nich nie stało. To produkcja, w której latanie robotem wprowadza tak dużą dynamikę, że Bloodborne czy Sekiro mogą o niej zaledwie pomarzyć. Owszem, bronimy się tutaj tarczą, ale działa ona zupełnie inaczej niż w soulsach: kluczowe są pierwsze sekundy, gdy ją aktywujemy, bo wtedy pochłania najwięcej obrażeń. Przede wszystkim jednak skupiamy się na broni, którą da się zamontować na obu rękach robota, by np. walić głównie z działka maszynowego i wspomagać się samonaprowadzającymi rakietami.

Dużą rolę odgrywa także skakanie, które po przytrzymaniu przycisku zamienia się w latanie. Zjada ono tutejszy odpowiednik staminy, ta z kolei przydaje się też przy szarżowaniu na wrogów. Obszary, gdzie rozgrywają się misje, są bardzo zróżnicowane: od skutych lodem miast, przez przysłonięte burzami piaskowymi pustkowia, aż po industrialne kompleksy zamknięte. To w nich najmocniej odczujemy potrzebę odpowiedniego dozowania skakania i latania, bo po prostu może nam zabraknąć energii, by dolecieć do celu. Na szczęście upadek w przepaść nie jest w Armored Core VI śmiertelny: gra zwyczajnie cofa nas do bezpiecznego miejsca. Zresztą nawet jeśli zginiemy, w większości misji możemy bez większych konsekwencji cofnąć się do punktu kontrolnego. Do dyspozycji mamy też trzy zestawy naprawcze, które w takim przypadku się odnawiają. Czy tyle wystarczy, by wszystkich przekonać, że żaden z Armored Core VI soulslike?
Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że nie widać tu żadnych doświadczeń wyniesionych z gier soulsopodobnych. Najwyraźniej odczujemy je w pojedynkach z bossami. W ostatniej misji udostępnionego mi fragmentu prezentowały się one najbardziej epicko. Pierwsza część starcia odbywała się u boku innego robota, który odwracał uwagę przeciwnika i pozwalał nam skupić się na poznaniu słabych stron wroga. Jednak w połowie walki nasz towarzysz otrzymywał wezwanie do kolejnego zadania i w drugiej części musieliśmy sobie radzić już sami. Żeby nie było, doświadczyłem także pojedynku, który nigdy nie pojawiłby się w żadnym soulslike’u – starcia z gigantycznym, metalowym monstrum wymagającego likwidowania część po części, by móc odsłonić jego główną broń i zadać mu śmiertelny cios. Satysfakcja z takich walk jest mi bardzo znajoma… więc może jednak trochę się zagalopowałem z tym zdecydowanym odcięciem od gier w stylu Dark Souls?

Wsiadaj do robota!
Trzy godziny spędzone przy Armored Core VI minęły mi jak pięć minut, a to zawsze niezły wyznacznik tego, czy gra jest dobra. Jeśli miałbym wskazać jeden element, który nie zachwycił mnie w „szóstce”, padłoby na oprawę graficzną. Wszystko prezentowało się elegancko i czytelnie, ale nie oszukujmy się: tak wyglądały gry na PS4, nie ma tu mowy o żadnej nextgenowości. A i tak zdarzało się, że w ogrywanym przeze mnie buildzie tu i ówdzie coś chrupnęło. W końcu to produkcja FromSoftware…
Trochę też się obawiam, jak bardzo urośnie w kolejnych godzinach potrzeba pilnowania statystyk i wymieniania buildów naszego robota. Na początku gry odbywa się to wręcz naturalnie, ponadto pomiędzy kolejnymi zleceniami odblokowujemy nowe misje treningowe, które pozwalają przetestować świeże sztuczki w walce (a do tego odblokowujemy w nich nowe uzbrojenie i części dla naszej maszyny, żeby nikt nie miał wrażenia, że traci czas na samouczki). Ale widziałem te wszystkie cyferki i współczynniki w zaawansowanych menusach… Mam nadzieję, że można je zostawić największym hardkorowcom.
W tym roku nie brakuje godnych uwagi przebojów, a w najbliższych miesiącach tylko ich przybędzie. Wydaje mi się, że Armored Core VI może zająć pośród nich zaszczytne miejsce, nadając zapomnianej serii FromSoftware zupełnie nowy blask. Po tym, co zobaczyłem, myślę, że w pełni na to zasługuje.
W Armored Core VI graliśmy na PC.
Czytaj dalej
7 odpowiedzi do “Armored Core VI – wielki powrót zapomnianej marki twórców Elden Ringa [JUŻ GRALIŚMY]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„…tak wyglądały gry na PS4, nie ma tu mowy o żadnej nextgenowości”
Ponieważ gra nie jest nextgenem i powstaje od początku z myślą również o poprzednich generacjach konsol.
Szkoda że jak zwykle na tej stronie dyskusja o oprawie graficznej jest spłycana do liczenia pixeli w celu ustalenia jej „genowości”, zamiast zwrócić na to co się naprawdę liczy – estetykę oraz styl, bo po dostępnych materiałąch zapowiada się że w tym departamencie From zrobiło doskonałą robotę.
No jak to tak? Wymagać dostosowania się do współczesnych standardów od studia, które sprzedało łącznie grubo ponad 50 milionów kopii swych gier? Z FromSoftware jak z Walaszkiem – da z siebie całe 30%, a fanboje i tak będą piszczeć z zachwytu. Starać to muszą się inni.
Ogrywam właśnie Sekiro pierwszy raz i ta gra mogłaby wyjść w tym roku i byłbym zachwycony.
Właśnie przeszedłem Bloodborne na PS4 Slim (to już ponad osiem lat od premiery!). Gdyby to wyszło w tym roku, to ten tytuł nie miałby konkurencji jak dla mnie. Nic a nic się ta gra nie zestarzała. A może to branża stoi w miejscu? Inna rzecz, że te „standardy”, to chyba różne studia inaczej rozumieją. A to Bethesda nie zamierza przekraczać bariery 30 fps, a to From nie uznaje rozdzielczości ultrapanoramicznych, a to CDP Red łata i łata, i skończyć swoich gier nie może, a to duży wydawca zaniedbuje premierę, chcąc wydać tytuł jak najszybciej za wszelką cenę, byle tylko lineup GamePassa był „bogaty i zróżnicowany” (Redfall i jego koszmarny stan techniczny, o innych bolączkach nie wspominając). Cóż, ja tam standardów nie widzę. W osobnej lidze – i to z jakim powodzeniem! – gra Nintendo, które wydaje takiego kolosa jak nowa Zelda i zmusza słabiutkiego sprzętowo Switcha, byle tylko dało się to uruchomić. I nie przejmuje się czymś takim jak full HD, 60 fps, czy ray tracing. Grunt, że jest w co grać, w czym wybierać, a wiele osób najwidoczniej ma gdzieś najnowsze karty graficzne, monitory 4k i superdyski ssd (a potem okazuje się, że wcale nie są potrzebne, bo najnowszego Ratcheta & Clanka na PC da się uruchomić na zwykłym HDD). Jak widać każdy sobie rzepkę skrobie i jest spory bałagan, gdzie się nie obejrzeć.
@GOLECWTF – Demon’s Souls z PS3 mogłoby wyjść w tym roku i byłbyś zachwycony.
Czyżby pierwsza gra od from software, która będzie ponad przeciętna? ;>
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD