Zagrałem w demo Heroes of Might and Magic: Olden Era i ani trochę nie boję się o przyszłość tej strategii

Zagrałem w demo Heroes of Might and Magic: Olden Era i ani trochę nie boję się o przyszłość tej strategii
Maciej "Macix" Szymczak
Moje oczekiwania były całkiem wysokie już po ograniu wczesnej wersji testowej w zeszłym toku. Po sprawdzeniu dema jedynie utwierdziłem się w przekonaniu, że będziemy mieli do czynienia z naprawdę godną kontynuacją Heroesów.

Od pierwszych zapowiedzi Heroes of Might and Magic: Olden Era minął już ponad rok, podczas którego studio Unfrozen stanęło przed iście herkulesowym wyzwaniem: przekonać fanów serii, że jeszcze da się zrobić dobrą grę w tym uniwersum. Developerzy nie szczędzili sił i regularnie dostarczali dam devlogi, deep dive’y i prezentacje frakcji, byśmy jak najlepiej zrozumieli ich wizję. 

Nie wiem, czy podzielacie moje zdanie, czy to tylko kwestia bańki informacyjnej, w jakiej się znajduję, ale uważam, że twórcy całkiem nieźle poradzili sobie z postawionym przed nimi zadaniem. Mam bowiem wrażenie, że Olden Era z czasem zyskała coraz więcej sympatyków, a początkowa niechęć, z jaką spotkał się tytuł, przerodziła się w szczere zainteresowanie.  

Cóż, zapowiedzi zapowiedziami, ale w końcu musiał nadejść dzień, w którym będzie można samemu przetestować ową produkcję. Dzięki uprzejmości współwydawcy, czyli Hooded Horse, demo nowego Heroes of Might and Magic trafiło zatem w moje ręce i pozwoliło zweryfikować, jak twórcy wywiązali się ze składanych obietnic. Spoiler: zrobili to naprawdę dobrze.

Jadame pięknie widać…

Zanim zacznę wgryzać się w samą rozgrywkę, warto wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. Niemal równo rok temu miałem okazję sprawdzić bardzo wczesną wersję Olden Ery, co zresztą opisałem na naszej stronie internetowej. Dzięki temu mogłem porównać, jak zmiany wprowadzili twórcy na przestrzeni ostatniego roku. Rzeczonych usprawnień okazało się być całkiem sporo, w większości działających na korzyść tytułu.

Zwyczajny zimowy krajobraz. Nie zwracajcie uwagi na Cthulhu zamrożonego w zamku po prawej stronie.

Zacznijmy zatem od kilku podstawowych kwestii. Testowane przeze mnie demo zawierało 4 frakcje: Przystań, Nekropolię, Loch oraz Schizmę. Nie dano mi zatem spróbować swoich sił w prowadzeniu armii Roju oraz Kniei. Co zaś się tyczy trybów gry, to do mojej dyspozycji oddano kilka szablonów klasycznych scenariuszy, tryb pojedynczego bohatera oraz Arenę pozwalającą na potyczki z innymi zawodnikami. Tej ostatniej niestety nie sprawdziłem w pełni, gdyż zwyczajnie nie miałem żadnego ludzkiego partnera do gry. Pozostało mi zatem mierzenie się z komputerowym przeciwnikiem.

Na początku warto również rozprawić się z elementem Olden Ery, który do dziś wywołuje największe kontrowersje – grafiką. Zaznaczę, że choć daleko było mi do przypinania produkcji łatki „chińskiej mobilki”, to na początku nie należałem do grona fanów obranego przez Unfrozen stylu artystycznego. Niechęć nie wynikała jednak z faktu, że takie wizualia nie pasuje do Heroesów, wręcz przeciwnie, podoba mi się nieco bardziej przaśny i baśniowy kierunek wybrany przez twórców.

Podświetlenie interaktywnych obiektów ułatwia dostrzeżenie niektórych skarbów.

Problem stanowiła natomiast czytelność mapy przygody oraz pola bitwy. Z radością informuję zatem, że ta bolączka została po części zażegnana. Rozdzielczość i jakość tekstur uległy widocznej poprawie. Dodatkowo do Heroes of Might and Magic: Olden Era zawitało kilka opcji zwiększających klarowność otoczenia, jak choćby możliwość podświetlenia wszystkich interaktywnych obiektów na mapie przygody. Za to Unfrozen należy się spora pochwała – widać, że studio słucha społeczności i potrafi szybko naprawić istotne bolączki.

… i jednocześnie słychać

Kolejną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, jest ogólne dopracowanie dema. Nie ma już zatem placeholderowych tekstur i innych niedogodności. Jasne, to sprawa dość oczywista, w końcu mamy do czynienia z produkcją udostępnianą szerokiej publiczności, niemniej zobaczenie dzieła w pełnej krasie sprawiło, że zorientowałem się, jak bardzo brakowało mi pewnego konkretnego aspektu – muzyki.

Nowa wersja miasta Świątyni wygląda znacznie lepiej.

Ta bowiem jest obecna w wersji demonstracyjnej w każdym momencie gry. Wszystkie frakcje mają swoje motywy fantastycznie podkreślające ich charakter (Schizma!), a bębny i nieco szybsze rytmy dudniące w słuchawkach podczas potyczek zagrzewają do walki. Paulowi Romero oraz naszej Heroes Orchestrze udało się przy tym zrobić rzecz wyjątkową – muzyka brzmi jakby wyjęto ją z Heroes 3, a zarazem zaskakuje nowymi dźwiękami. Nie mam wykształcenia kompozytorskiego, ale z fanowskiego punktu widzenia (czy raczej słyszenia) powiem tyle – po prostu tak powinny brzmieć Heroesy. 

Sprawdzona receptura z posypką nowości

Wiemy już zatem, że demo prezentuje się i brzmi naprawdę dobrze, a zatem do rozstrzygnięcia pozostaje już tylko jedna kwestia – jak się w nie gra? Olden Era oferuje świetną rozrywkę we wszystkich testowanych przeze mnie trybach. W większości podtrzymuję to, co napisałem rok temu, bowiem te najmocniejsze punkty produkcji znajdują się w samym jej rdzeniu i w filozofii przyświecającej twórcom. Cudownie łączą znane elementy z nowymi pomysłami, zapewniając nam świeżą mieszankę. 

Ta szarańcza nie pożyje zbyt długo.

Walki mają odpowiednią taktyczną głębię dzięki zdolnościom jednostek oraz przebudowanemu systemowi punktów skupienia (energii zużywanej na specjalne ataki). Eksploracja również się nie nudzi, tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę wspomniane wcześniej usprawnienia grafiki. Na pochwałę zasługuje także system praw frakcyjnych, czyli dużych bonusów, wzmacniających całe nasze królestwo. Może to być np. kwestia zwiększenia przyrostu złota lub wzmocnienia wojaków konkretnego poziomu. Jeżeli lubiliście główkowanie nad taktycznymi i ekonomicznymi zadaniami w poprzednich odsłonach Heroes of Might and Magic, to Olden Era zapewni wam dokładnie to, czego szukacie.

Niestety ten obrazek straszy nie tylko truposzami.

Demo błyszczy również w kwestii projektu stronnictw i choć żałuję, że nie dane mi było przetestować (mojej ulubionej) Kniei to i tak bawiłem się bardzo dobrze. Zmienione ekrany Nekropolii oraz Świątyni cieszą oko, a pewne przemeblowania w składzie armii drugiego z tych zamków zdecydowanie wychodzą mu na dobre. Jedyne, do czego bym się przyczepił, to nieco nijaki ekran werbunku, straszący niebieską pustką już od wcześniejszej wersji. Wyglądałby zdecydowanie lepiej, gdyby jednostki przedstawione zostały na jakimś ładnym tle.

Macki widzę w tym lodzie!

Główną bohaterką tego dema jest jednak Schizma, wszak to zupełnie nowa frakcja w świecie Herosów. Rozgrywanie nią partii to dla mnie coś zupełnie nowego, głównie za sprawą specjalnej zdolności posiadanej przez część jednostek. Są one bowiem w stanie wykorzystywać zwłoki poległych towarzyszy, by przyzywać stacki, będące kopiami oddziału używającego tej umiejętności. Liczebność przyzwanej grupy zależy jednak od liczby martwych żołnierzy, a zatem jeśli w waszych głowach już rodził się plan wyhodowania sobie całej armii poprzez posyłanie na rzeź jednoosobowych grupek, to muszę powstrzymać wasze zapędy.

Aż strach pomyśleć, co siedzi w tej lodowej bryle.

Nie zmienia to jednak faktu, że jeżeli posiadacie w armii niepotrzebne stacki wojaków z innych stronnictw, to w prosty sposób możecie je przerobić na mackowate maszkary. Co w tym wszystkim najważniejsze, to fakt, że przyzwane w ów sposób stworzenia na stałe zostają w armii bohatera. Odpowiednie wykorzystanie niniejszej umiejętności w późniejszej fazie gry może sprawić, że zaskoczymy naszego oponenta np. trzema grupami jednostek siódmego poziomu, gdyż to m.in. właśnie te posiadają rzeczonego skilla. W połączeniu ze zdolnością frakcyjną bohaterów, czyli Komunią Otchłani, zwiększającą (co prawda nie permanentnie, tylko do końca walki) liczebność wszystkich oddziałów w armii bohatera po każdym zwycięstwie – Schizma rysuje się jako naprawdę intrygująco zaprojektowana frakcja, której nietypowy charakter zostaje odzwierciedlony również w rozgrywce.

Byle do premiery

Demo Olden Ery to naprawdę świetny kawałek heroesowego tortu, który powinien zapewnić sporo rozrywki zarówno wyjadaczom serii, jak i nowym fanom, dopiero zaczynającym przygodę z serią. Utwierdził mnie w przekonaniu, że studio Unfrozen nie błądzi po omacku, tylko ma jasno określony pomysł na rozwój ukochanej przez wielu marki – tym lepiej dla nas, że realizowana wizja świetnie sprawdza się w praktyce i jedynie zaostrza apetyt na debiut produkcji we wczesnym dostępie.