Dying Light 2 z bronią palną to gra, do której aż chce się wrócić [JUŻ GRALIŚMY]
Trochę nie mogłem uwierzyć, patrząc na kalendarz. Od premiery Dying Lighta 2 minęły już dwa lata. Wrocławski Techland przypomina zaś o swoim dziecku w najlepszy możliwy sposób: wprowadzając do gry za pomocą dużego i darmowego uaktualnienia Firearms Update broń palną.
Już od pierwszych chwil widać, że to ambitne rozszerzenie – największa zmiana w Dying Lighcie 2 od jego premiery. Przebudowie ulega w zasadzie cała gra, uzbrojenie wchodzi zaś do podstawowego wachlarza zabawek oddanych do dyspozycji gracza.
Dying Light 2: Stay Armed Human
Przypomnijmy: w wersji premierowej Dying Light 2 zasadniczo nie lubił się z prochem. Gnatów używaliśmy co najwyżej okazjonalnie, na zasadzie znajdziek typu „zużyj i wyrzuć”, gra zaś koncentrowała się wokół broni białej i łuków. Siłą rzeczy czyniło to rozgrywkę nader mięsistą i generalnie rzecz biorąc… dość cichą, co oczywiście miało dobre uzasadnienie w świecie pełnym zarażonych. Mimo to fakt braku powszechnego dostępu do pukawek wyglądał raczej dziwnie – jakby ludzkość nagle zapomniała o zaletach wynalazku chińskich alchemików sprzed dwunastu już wieków. Doskwierało to zresztą również społeczności skupionej wokół gry. I, jak się okazało, Techland wziął sobie do serca głosy graczy.
Firearms Update wprowadza do rozgrywki cztery typy uzbrojenia: pistolety, strzelby, karabiny i SMG. Całe to żelastwo trafia do standardowych slotów, gnaty znajdziecie więc w grze obok łuków czy innych siekier – nowy oręż staje się w świecie Dying Lighta 2 czymś zwyczajnym. Na szczęście nie oznacza to, że ten pełny parkouru i zainfekowanych przeciwników akcyjniak zamienia się w strzelankę.
Pod względem mechaniki broń palna przypomina trochę łuki. Przede wszystkim – nie psuje się. Raz zebrana pukawka pozostanie z wami tak długo, jak zechcecie jej używać, problemem jednak może okazać się co innego. Balansując zabawę, twórcy korzystają z tego prostego faktu, że świat Dying Lighta 2 to nie amerykańskie Południe, tylko raczej postapokaliptyczne i na wskroś europejskie neośredniowiecze, więc z amunicją nie będzie się wam przelewać. Raz, że jest jej po prostu dość mało, dwa – w dłuższych starciach kończy się jednak całkiem szybko. Możecie zatem zapomnieć o tym, że klasyczny oręż zostanie zastąpiony pukawkami i z obrzydzeniem zaczniecie patrzeć na katany czy inne maczety. Tak się nie stanie – aczkolwiek twórcy mówią, że od momentu, kiedy dostaniemy nowe zabawki za sprawą wprowadzającego je questa, technicznie nic nie będzie stało na przeszkodzie, by ukończyć fabułę, wyłącznie strzelając.
Pukawki w praktyce
Czas, jaki spędziłem na opróżnianiu kolejnych magazynków w przedpremierowej wersji uaktualnienia Dying Lighta 2, jasno jednak pokazuje, że z ową czynnością wiążą się też inne trudności. Broń jak to broń, cóż, robi mnóstwo hałasu – a ten dość szybko sprowadza dodatkowe utrapienie w postaci szybkich i groźniejszych od standardowych zombiaków wirali. W praktyce więc operowanie gnatami jest trochę takim balansowaniem na linie: pozwalają one szybciej oczyścić pole, choć równocześnie trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby sobie nie napytać dodatkowej biedy. To raz.
Kolejną kwestią jest ten prosty fakt, że bejsbola – w przeciwieństwie do pukawek – nie trzeba przeładowywać. Gdy pierwszą falę zarażonych położycie pokotem, to zamiast kłopotać się z pustym magazynkiem, wyciągniecie wysłużoną katanę – gwarantuję. W ten sposób nie tylko unikniecie np. uciążliwego uzupełniania amunicji w strzelbie, lecz także „doczyścicie” lokację z przywabionych wcześniejszą kanonadą wirali. Oczywiście można też próbować uciec i w spokoju zająć się wyposażeniem – naturalny dla nowego wcielenia Dying Lighta 2 flow rozgrywki każe jednak po prostu płynnie przerzucać się między kolejnymi typami uzbrojenia, co jest oczywiście fajne i pokazuje, że przynajmniej na pierwszy rzut oka gra już teraz została nieźle zbalansowana.
Jest broń palna, ale na szczęście gra nie zmieniła się w strzelankę.
Za kombinowaniem przemawia jeszcze coś innego. Jak na razie pukawki są dość… proste w działaniu. Nie można ich bowiem modować – jeśli więc chcecie zyskać dodatkowe możliwości np. związane z efektami żywiołów, to trzeba zaufać starym, dobrym „rozbijgłówkom” znanym od premiery gry. Stan ten najprawdopodobniej jednak zmieni się w przyszłości. Twórcy wyjaśniają, że wprowadzenie broni to dopiero początek ich zabaw z nowym typem oręża i już teraz myślą nie tylko o craftowaniu amunicji jako takiej, lecz także o różnych jej rodzajach. Na razie dodatkowe naboje dostępne są w świecie gry, np. w konwojach wojskowych, które będziemy mogli plądrować – licząc się przy tym z dodatkowym wyzwaniem. Warto też wypatrywać zainfekowanych w mundurach – na ogół pozostawią oni po sobie coś, co można wrzucić do magazynka.
Podczas przedpremierowej sesji grałem na klawiaturze i myszce – i było całkiem nieźle. Na pewno minus stanowi to, że w takiej konfiguracji, by przycelować, należy przycisnąć nietypowo dla strzelanek klawisz Control, do czego trzeba po prostu przywyknąć. Na tyle, na ile mogłem sprawdzić (w ramach testów korzystałem z systemu Parsec i zdalnego dostępu do gry, co dodawało wyczuwalny lag i „pływanie” celownika), strzela się zaś przyzwoicie. Pukawki różnią się od siebie w działaniu, co istotnie przekłada się na gameplay i kwestię zastosowania poszczególnych ich rodzajów zależnie od sytuacji. Przede wszystkim jednak w każdym momencie czuć, że Techland nie udostępnia nam żadnego wunderwaffe – raczej poszerza istniejący arsenał o przyjemną alternatywę. Dying Light 2 nie zamienia się więc w strzelankę, co oczywiście powinno ucieszyć fanów serii.
Kiedy będzie można postrzelać?
Wraz z premierą rozszerzenia Dying Light 2 wchodzi do sprzedaży w formie Reloaded Edition. Będzie to pakiet, który obejmie wszystkie dotychczasowe uaktualnienia, DLC Bloody Ties oraz oczywiście dodatkową zawartość związaną z wprowadzeniem broni palnej do gry. Tutaj – niezależnie już od posiadanej wersji gry – możecie liczyć na nowe questy (ponad 15) i mapy (stworzone we współpracy ze społecznością), misje typu survival oraz powrót Tolgi i Fatina – bohaterów z pierwszego Dying Lighta. Developerzy chwalą się również udostępnieniem dodatkowych 50 legendarnych poziomów postaci, a także pięcioma nowymi skillami, związanymi rzecz jasna z zabawkami na proch. Nie zabrakło poprawek grafiki, to m.in. nowe tekstury w wyższej rozdzielczości, skyboksy, lepszy wygląd zainfekowanych, wody czy budynków.
O tym, jak to wszystko wygląda w praktyce, możecie przekonać się od ręki – Firearms Update debiutuje dzisiaj. Dodatkowo Techland zaprasza do pogrania w Dying Light 2 za darmo na Steamie: macie na to parę dni, gra będzie dostępna dla wszystkich chętnych od 22 do 26 lutego.
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.